Fanfiction a twórczość autorska

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Anegdotka na początek: Grafika mniej więcej oddaje to, co mówi mi moja siostra, kiedy lamentuję jej nad uchem, że moja ulubiona para nie stała się kanonem.


Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie przede wszystkim rozmowa na priv z pewną osobą(jak ma odwagę, to niech się zgłosi ;)), a także rozmaite opinie wydawane na Wattpadzie czy innych stronach internetowych na temat tego jak pisać fanfiction, czy fanfiction jest tak samo wartościowe jak twórczość własna i czym się to tak naprawdę różni. Piszę to jako osoba, która aktualnie pisze dwa fanficki i dwie autorskie historie(z czego jedna jest retellingiem, ale nadal uważam, że mam pełne prawo nazywać ją moją autorską opowieścią z moimi bohaterami).

Zacznijmy od paru wyjaśnień:

1. Nie mam za bardzo telentu eseistycznego, więc chwilami zdarza mi się odpływać i ten tekst nie jest dziełem literatury. Jeśli w pewnym momencie całkiem straciłam kontakt z rzeczywistością i coś jest niezrozumiałe, to piszcie, postaram się dopowiedzieć.

2. Wyrażam swoje zdanie, chwilami dość krytyczne, ale nie mam na celu obrazić osób, które coś piszą/czytają. Każdemu podoba się coś innego i to jest w porządku.

3. Odwołuję się głównie do moich doświadczeń, a jeśli wprowadzam odniesienia do opinii innych osób, to uznałam, że nie będę podawać ich danych ani niczego w tym rodzaju, z szacunku. Natomiast wymieniłam w pewnym momencie kilka fanficków, podając tytuły. Mam nadzieję, że autorki się na mnie nie obrażą.

4. Jeśli piszę o jakichś swoich autorskich dylematach, to nie po to, żeby się żalić, robić z siebie nie wiadomo kogo ani wymuszać komplementy. Po prostu chcę jak najpełniej uzasadnić swoją opinię.

5. Jeśli ktoś w jakimś momencie nie będzie się ze mną zgadzał, to można pisać. Nie chciałam tu się wymądrzać i nie uważam, że wszystko co napisałam jest obiektywną prawdą, dla każdego. Wyraziłam swoją opinię.

6. Ten tekst nie miał być jakimś bardzo mądrym i odkrywczym esejem na temat kultury, nie uważam się za znawcę. To raczej opis luźnych przemyśleń i tak należy go traktować.



Zacznijmy od tego, że kilka lat temu w ogóle nie zdecydowałabym się na to, żeby pisać fanficki, nie wyobrażałam sobie, że mogłabym stworzyć takie coś. I nie dlatego, że uważałam, że to jakieś gorsze albo żenujące. Ustalmy sobie, że poziom tych najpopularniejszych internetowych opowiadań jest często bardzo niski(nie twierdzę, że wszystkich popularnych) i fanfiction kojarzyło mi się z opowiadaniami, które biorą sobie czyjąś nazwę świata i imiona bohaterów, ale kompletnie zmieniają sens, charaktery i fabułę. Uważałam, i nadal uważam, że jeśli nie chce się chociaż minimalnie wysilić, żeby oddać sens i klimat kanonu, o zmianie charakteru bohaterom nie wspominając, to lepiej stworzyć własną historię. Potem moje podejście do tego jak wygląda fanfiction się zmieniło, ale i tak przez pierwsze kilka tygodni pisania fanficka cały czas sprawdzałam się w myślach, czy dana sytuacja mogłaby mieć miejsce w przedstawionym uniwersum i czy zachowanie postaci wynika z kanonu(ci, którzy czytają moje pierwsze fanfiction mogą pamiętać jak w jednym z pierwszych rozdziałów na początku walnęłam usprawiedliwienie się, że wiem, że zachowanie jednej z głównych postaci może się różnić od tego serialowego, ale moim zdaniem wynika z zakończenia oryginału).

Przyznam, że boli mnie kiedy czytam jak ludzie zastanawiają się, czy fanfiction nie kradnie przypadkiem własności intelektualnej autora oryginału, albo czy pisząc fanficka można nazwać się tak samo twórczym i wartościowym autorem jak wtedy gdy pisze się coś swojego od podstaw. I nie dlatego, że we mnie to uderza, ale ponieważ uważam, że pisanie fanficka jeśli robi sie to z czystej pasji, a nie chęci wyświetleń i gwiazdek, jest naprawdę świetną zabawą  i możliwością pewnego rodzaju ,,zamieszkania" w swoim ukochanym uniwersum. Ale dręczy mnie jeszcze jedna rzecz, a mianowicie to, że kompletnie się nie zgadzam ze stwierdzeniem, że ,,wymyślić coś swojego to wyczyn, a pisząc fanfiction tylko bierzesz sobie cudzy świat i bohaterów i dopasowujesz się do tego".

Moim zdaniem pisanie fanfiction jest ZNACZNIE trudniejsze od pisania autorskiej historii. Może nie każdego, ale to zaraz wyjaśnię. Pisząc autorską historię to ja jestem sobie panią. To ja najlepiej znam moich bohaterów i ich motywacje oraz przebieg fabuły, i nawet jeśli komuś nie spodoba się jakiś zwrot akcji, to zawsze mogę ,,wykręcić się" tym, że przecież ja wiem o wielu rzeczach, które są w głowie bohatera, a z których czytelnik nie zdaje sobie sprawy. To mój świat i moje zasady. I dlatego publikując rozdział własnej opowieści jestem mniej zestresowana niż przy fanfiction(chociaż po tym, co ostatnio odwala moja bohaterka zaczynam się zastanawiać, czy wszyscy czytelnicy mi nie uciekną ;)).

Pisząc fanfiction nie tylko wchodzę w świat, który ktoś stworzył, ale też taki, który inni już znają i mają o nim dane wyobrażenie. Rzadko się zdarza, żeby po fanfiction sięgał ktoś, kto nie zna danej książki/filmu/serialu/gry/musicalu i tak dalej. Zaczynając tworzyć fanficka liczyłam się z tym, że przeczytają go ludzie, którzy mogą znać i kojarzyć ,,moje" uniwersum lepiej niż ja, i mający zupełnie inny stosunek do jakiejś postaci czy wątku. I uważam, że to jest naprawdę duża sztuka umieć opisać swoją wizję postaci/wątku/motywu/pary(niepotrzebne skreślić), tak aby uwierzyli w nią inni fani. Nie chodzi o to, żeby kogoś do czegoś przekonywać albo narzucać mu własne zdanie. Chodzi o to, żeby przedstawić swoje zdanie na tyle wiarygodnie, żeby osoba po drugiej stronie ekranu była w stanie w nie uwierzyć, nawet jeśli sama myśli inaczej, a także na tyle dobrze technicznie(język, prowadzenie fabuły, spójność), żeby miała ochotę czytać, nawet jeśli sama widziałaby tą historię zupełnie inaczej.

Pisząc ,,Kruczą Tancerkę" nie mam myśli w rodzaju ,,Czy tego wątku nie jest za dużo, czy tamten jest potrzebny, czy trzeba było wprowadzać tą postać, czy ta para ma jakikolwiek sens, czy ta relacja nie jest dodana na siłę"(znaczy, mam, ale tylko w kontekście logicznego prowadzenia fabuły"). To mój świat i ja stwarzam charaktery postaci, związki między nimi, wymyślam motywacje i rozwój osobowości. Oczywiście, można wytykać brak prawdopodobieństwa czy niespójność, ale nikt nie może mi powiedzieć, że ta postać powinna myśleć tak, a nie inaczej. Ja naprawdę nie piszę dla fejmu czy nabijania sobie wyświetleń, chociaż miło być docenionym, ale jednak pisząc ,,Nowe Wezwanie Smoka" czy ,,Cenę Magii" czasem dopadają mnie myśli, czy dobrze zrobiłam, rozwijając wątek w taki, a nie inny sposób, bo zawsze mogłam pomieszać coś w kanonie albo przedstawić w sposób, który jest niestrawny dla innych fanów(i nie chodzi tu o to, że się obrażę albo będę płakać, jak ktoś wyrazi swoje zdanie, co do tego jak jakaś kwestia powinna być przedstawiona, ja bardzo lubię na ten temat dyskutować, zwłaszcza, że w moim otoczeniu nie mam za bardzo z kim). Po prostu jestem świadoma, że często mam zupełnie inne zdanie niż reszta, że zdarza się, że nie lubię postaci, którą większość osób kocha, a bronię tych, których inni nie lubię, że shipuję pary, które nie są zbyt popularne... Nie chodzi o to, że chciałabym zmieniać czyjeś zdanie, absolutnie(mnie trzeba naprawdę mocno zdenerwować, żebym w jakikolwiek sposób spróbowała wpłynąć na czyjąś opinię). Po prostu jednak publikując coś w Internecie liczy się na odzew, a jeśli kogoś miałby zrazić jakiś wątek, to jednak byłoby to dla mnie przykre. W autorskiej historii też wiele rzeczy może zrazić(mnie np. zraził do jednego opowiadania bardzo motyw przemocy seksualnej bohatera wobec bohaterki, który nie był przedstawiony jako coś złego), ale zależy to od innych czynników niż w fanfiction i moim zdaniem jest łatwiej na tym zapanować(no dobra... Nad moją Karoliną się nie da zapanować).

Nie wspominając już o takich sprawach jak wierność kanonowi. Osobiście nie jestem zwolenniczką fanfiction w którym autor zmienia sobie wszystkie zdarzenia, charaktery postaci i ogólny wydźwięk(mam nadzieję, że ja tego nie robię, a jeśli tak, to można mnie upominać). Wiadomo, że dobre AU nie jest złe, sama czytam kilka na typowej zasadzie ,,co by było gdyby...", ale jednak jestem za tym, żeby starać się być spójnym z fabułą i przedstawieniem postaci z oryginału. I to też jest trudne, bo nie tylko czasami muszę analizować, czy przedstawiam tą postać w dobrym świetle, bo może umknął mi jakiś moment w którym pokazała się z zupełnie innej strony, ale też zdarza mi się, że podczas pisania nagle zaczynam robić nagły reaserch, żeby sobie przypomnieć, czy dobrze coś zapamiętałam.(Idealny przykład: przez kilka pierwszych rozdziałów NWS pisałam, że w uniwersum Merlina funkcjonuje takie coś jak ,,siedem królestw". Takie coś tam istniało, tylko że królestw było pięć, a ja głupia pisałam inaczej, bo ,,siódemka to taka magiczna cyfra". Trójka i tak lepsza.)

Ustalmy sobie, że fanfiction, które jedynie powiela oryginalną historię, ewentualnie z dodaniem jakiejś OC, jest zazwyczaj nudne, więc zauważyłam, że sporo osób docenia to, kiedy autor dodaje sobie swoje własne postacie i wprowadza je w fabułę, albo wymyśla dodatkowe zdarzenia(dlatego lubię czytać sequele i prequele). Problem polega na tym, że jeśli tych postaci niekanonicznych jest za dużo, to mogą pojawić się głosy, że to już nie jest historia o postaciach z oryginału(nie spotkałam się z czymś takim, ale podejrzewam, że mogłyby się pojawić takie opinie). Trzeba umieć zachować jakiś złoty środek między wprowadzaniem własnych postaci i związanych z nimi wątków a prowadzeniem postaci z oryginału. No, i trzeba stworzyć te postacie tak, by pasowały do oryginalnego uniwersum. Dla mnie to jest chyba jeszcze trudniejsze niż to, co opisałam u góry, i czasem się łapię na tym, że mówię do siebie: ,,Czemu ty piszesz o tej postaci, czy ona kogoś interesuje poza tobą?".

Nigdy przenigdy nie chciałabym się stać osobą, która wychodzi z założenia ,,to przeciez fanfiction, walić logikę i podstawy kanonu". Staram się pisać tak, żeby każdy element miał jakieś uzasadnienie oryginałem i żeby nikt nie mógł mi zarzucić nieznajomości kanonu. Ale z drugiej strony bawią mnie takie osoby dla których jeśli coś jest fanfickiem, to automatycznie ma być odbierane jako elementarna część tego uniwersum. Wiadomo, że np. przedstawiając relacje międzyludzkie albo próbując wyjaśnić jakieś ,,białe plamy" robię to zgodnie z własnymi przekonaniami i świadomie uważam, że dana rzecz mogłaby się tak i tak potoczyć, i jeśli ktoś chce na ten temat podyskutować, to myślę, że będę w stanie przedstawić w wiarygodny sposób swój punkt widzenia. Ale nigdy nie powiedziałabym do nikogo: ,,Wiesz, co ja tak napisałam/przeczytałam w fanficku, więc to na pewno było tak". Stworzyłam straszny bełkot, ale wyjaśnię sytuacją z życia wziętą. Kilka lat temu rozmawiałam ze znajomą na temat pewnego niekanonicznego shipu z pewnego znanego uniwersum(nie napiszę o co chodziło, żeby nikogo nie urazić, ale możecie się domyślać). Kiedy powiedziałam, że ta para nie miałaby racji bytu, bo ich kanoniczne relacje były zbyt wrogie, to usłyszałam: ,,Wiesz ile jest o tym fanficków?". Wiecie, fanficka to ja sobie mogę napisać miłości o Aragorna z Władcy Pierścieni i Zuzanny Pevensie, ale raczej nie zarzucałabym Lewisowi i Tolkienowi, że są głupi, bo nie stworzyli takiej pary.

Krótkie odejście od głównego tematu, bo osoba, która zainspirowałą tego posta nie darowałaby mi, gdybym o tym nie wspomniała. Podstawą mojego myślenia jest to, że fanficki powinny powstawać ze szczerej miłości do oryginału, być wynikiem jakichś własnych przemyśleń, tego magicznego momentu kiedy przychodzi Ci do głowy: ,,Ej, ale fajnie byłoby wprowadzić to i to...". Nie mam nic do fanficków, które próbują zmienić jakiś element, który nam nie odpowiadał, jeśli robią to z sensem, a nie na zasadzie ,,Ja wiem lepiej od autora i zaraz wam pokażę prawdziwą sztukę". Natomiast niestety w każdy fanfomie występują fanficki, których jedynym wątkiem jest romans bohatera i OC, a na podstawie opisów wydaje się, że jedynym celem autorki(bo zazwyczaj jest to dziewczyna) jest stworzenie w danym uniwersum swojego alter ego, która uwiedzie jej ukochanego bohatera. Ostatnio zauważyłam też, że modne jest  dodawanie do dosłownie każdego uniwersum Draco Malfoya i swatanie go z główną damską postacią(to też kazano mi napisać), ale to w sumie można uznać za podgatunek, bo raczej autorki tych opowiadań nie utożsamiają się z Draco, tylko raczej z rzeczoną główną bohaterką.

I nie chodzi tu o to, że mam coś przeciwko collabom(nawet lubię jeśli to ma sens i służy czemuś więcej niż romansowi). Nie przepadam za schematem ,,dodaję do uniwersum moją OC i paruję ją z kimś z kanonu", ale nie jest tak, że uważam, że każde tego typu opowiadanie jest złe, a autor jest idiotą bez inwencji. Ba, sama czytam/łam parę tego typu fanficków takich jak(mam nadzieję, że autorki nie obrażą się za wymienienie ich) ,,Córa Dunedainów" do Władcy Pierścieni, ,,Raven Girls" do Kruczego Cyklu Maggie Stiefvater, ,,Potomkini Jadis" do Opowieści z Narnii czy ,,Nieznana" do ,,Przygód Merlina"(tam akurat w sumie do romansu nie doszło, ale podejrzewam, że gdyby autorka to kontynuowała, to by się to zmieniło). Tam przede wszystkim bohaterki mają jakieś cechy charakteru, a nie są Mary Sue, które mają przekonywać napalone fanki, że na nie też mógłby zwrócić uwagę ich ulubiony bohaterm, a relacje romantyczne z czegoś wynikają, a nie polegają na tym, że pojawia się nowa postać i rozkochuje w sobie Draco Malfoya/Piotra Pevensie/Legolasa/Artura Pendragona/Harry'ego Pottera, niepotrzebne skreślić. Poza tym, znacznie różni się opisywanie romansu z takim Boromirem, Legolasem czy Edmundem Pevensie, którzy nie mieli w oryginale partnerek, niż z kimś, kto swoją drugą połówkę miał. I oczywiście można mieć swoje zdanie i nie lubić danej pary albo postaci, ale wydaje mi się, że każdej bohaterce należy się jakiś rodzaj szacunku i chociaż logiczne wyjaśnienie dlaczego jej związek nie wyszedł, a nie natychmiastowe zepchnięcie jej na drugi plan, żeby zostawić miejsce dla OC autorki.



Teraz taki krótki przerywnik, żeby przybliżyć osobom, które nie czytają moich fanficków o czym właściwie piszę.

Piszę aktualnie dwa fanficki z ,,Przygód Merlina" z których jeden jest czymś na kształt kontynuacji, a drugi prequelu. W kontynuacji bazuję głównie na serialu i dodaję kilka wątków i postaci od siebie, natomiast w drugim fanficku, czyli ,,Cenie magii" fabuła jest bazowana na tym, co zostało powiedziane w serialu, ale większość bohaterów wymyśliłam sama(bo inaczej byłaby ich ledwie garstka bez kontaktów ze światem), tak samo jak zwyczaje, zasady i prawa panujące w tym świecie, które bardzo zmieniły się między akcją fanficka a serialu w którym tak naprawdę nie ma na ten temat dużo informacji. Jakiś czas temu dostałam bardzo miły komentarz w którym pochwalono mnie za wymyślenie tego świata i już miałam zaprzeczać i się kajać, że ja tak naprawdę piszę fanfiction, ale po chwili uświadomiłam sobie, że przecież i tak lwią część jeśli chodzi o samo przedstawienie uniwersum i jego kultury wymyśliłam sama. Co prawda, opierałam się głównie na mitologii celtyckiej, ale ustalmy, że większość autorów fantasy opiera się na jakieś kulturze i mitologii.

Mam wrażenie, że jest tu więcej osób, które czytają moją autorską pracę, czyli ,,Kruczą Tancerkę", ale na wszelki wypadek dodam, że jest to właściwie fantastyka młodzieżowa z wątkiem historycznym, który nie jest jakoś bardzo rozbudowany i pełen ciekawostek, ale ma znaczenie i staram się nie pisać w nim żadnych bzdur, co teżż wymaga ode mnie nieco wysiłku.

Oprócz tego piszę autorską historię na temat legend arturiańskich, która aktualnie jest w mocnej przebudowie, ale może skończę ją do czterdziestki.

Co pisze mi się najłatwiej? W różnych okresach, w zależności od etapu fabuły i mojego nastroju łatwiej pisze mi się albo ,,Nowe Wezwanie Smoka" albo ,,Kruczą Tancerkę". Zdecydowanie najtrudniej pisze mi się ,,Cenę Magii", bo jest najcięższa tematycznie, a w dodatku muszę jeszcze sprawdzać i przypominać sobie różne wspominki z serialu, co zajmuje trochę czasu.



Dobra, wracamy do głównego tematu i spróbujemy spojrzeć teraz na niego z drugiej strony, bo z tego, co napisałam do tej pory możecie wywnioskować, że pisanie fanficków jest takie twórcze i cudowne, a na twórczości oryginalnej w ogóle mi nie zależy.

Jestem za tym, że pisanie fanfiction jest satysfakcjonujące, zwłaszcza jeśli komuś się nasza twórczość podoba, jest świetną zabawą i można się przy tym artystycznie wyżyć. Ale jednocześnie uważam, że w pewnym momencie większości osób pisanie fanficków przestaje wystarczać, i mówię to nie tylko na podstawie własnych doświadczeń, ale też i tego z czym stykam się na Wattpadzie oraz w rozmowach ze znajomymi. Jeśli ktoś myśli o pisaniu bardzo poważnie, chciałby coś kiedyś wydać, to nie będzie całe życie pisał(a przynajmniej nie tylko) fanficków, bo to jednak nie jest to samo co tworzenie własnego świata, a przy tym fanficków nie można wydawać, więc taka osoba na zawsze pozostałaby jedynie znana tylko czytelnikom Wattpada, Fanfiction.net i innych serwisów, tudzież blogów.

Wiadomo, że każdy lubi i chce być doceniony za swoje własne pomysły i zdolności. Rozmawiałam kiedyś z osobą, która pisze fanfiction, które po części opiera się też na postaciach niekanonicznych, i moim zdaniem ta część jest ciekawsza. Kiedy rozmawiałam o tym z autorką, przyznała mi, że bardzo się cieszy, że tak to przeżywam, bo w ten sposób doceniam to, co ona wymyśliła, a nie tylko opieram się na stosunku do oryginału. Mnie też jest miło, kiedy ktoś wyraża zainteresowanie postacią, którą ja wymyśliłam, pisze, że ją polubił, i tak dalej.

Osobiście sama czytając fanfiction staram się podejść do niego jak do każdej osobnej historii(chyba, że czyjać wizja wyjątkowo mi podpasuje, ale to w sumie nie zależy od umiejętności literackich, tylko od bardzo subiektywnych preferencji). Oczywiście są wątki, których nie lubię i czytać o nich nie będę, ale zasadniczo staram się nie uprzedzać i ,,nie odejmować punktów" za to, że ktoś postrzega daną historię inaczej niż ja, bo dlaczego miałabym automatycznie odtrącić coś dobrze napisane, tylko dlatego, że autor lubi inny ship(dobra, powiedzmy sobie szczerze, że większość fanficków jest o shipach, czy się to nam podoba, czy nie), wątek czy bohaterów. Natomiast chcąc nie chcąc, jeśli czytasz fanfiction, znając oryginalne uniwersum, to prawie zawsze przenosisz na nie jakieś swoje opinie czy spostrzeżenia.

Rozwinę to. O ile autor fanficka już na początku nie wprowadził jakichś drastycznych zmian w charakterach czy relacjach postaci, to raczej żaden czytelnik przestanie nagle lubić bohatera, któremu kibicował w oryginale, będzie mu(przynajmniej początkowo) kibicował, a darzył niechęcią bohatera, którego w kanonie nie lubił. Tak samo jest z parami, bo co prawda wierzę i sama tak podchodzę do czytania, że mało kto będzie oczekiwał nagłego wprowadzenia swojego OTP, jeśli w żaden sposób nie jest ono zasugerowane w opisie czy fabule, ale myślę też, że mało kto nagle zacznie shipować postacie, których nigdy nie widział razem, nawet jeśli ktoś wyjątkowo pięknie i wzruszająco opisze ich relację(znaczy, ja raz tak miałam... Ale w sumie nie poświęcałam wcześniej tym postaciom wiele uwagi i dopóki nie natrafiłam na fanficka to było mi obojętne, czy będą razem, czy z kimś innym).

Trochę się rozpisałam, ale do czego zmierzam? Do tego, że jeśli piszemy fanfiction, to jednak zazwyczaj już z miejsca mamy wzbudzone jakieś emocje u czytelników, którzy będą kibicować swoich ulubionym bohaterom i smucić się, jeśli nawiążemy do ich dramatów z kanonu. Oczywiście, potem to wszystko można rozwinąć w zależności od umiejętności dobrze lub źle(nie odwołuję tego, co pisałam wcześniej, nadal uważam, że dopasowanie własnej wizji do wizji innych fanów jest trudne i wymagające). Natomiast w przypadku pracy autorskiej zaczynamy tak naprawdę od czystej karty. Dla każdego potencjalnego czytelnika nasi bohaterowie tak naprawdę są obcy i dopiero muszą ich poznać. Autor musi przekonać czytelników, że jego pomysł zasługuje na uwagę i że losami ,,tych ludzi" można się przejąć. Nie ma ,,wspomagaczy" w postaci sprawdzonych wątków i postaci z lubianego uniwersum, sam musi jakoś zapracować sobie na uwagę czytelników i postarać się wzbudzić w nich emocje. W sumie podobnie jest kiedy piszemy fanfick w jakimś uniwersum, ale z innymi postaciami(sporo takich fanficków jest w świecie Śródziemia), niemniej i tak w tym przypadku jest duże prawdopodobieństwo, że wzbudzimy zainteresowanie fanów ciekawych danego okresu z kanonu. Natomiast we własnej pracy możemy przyciągnąć opisem fabuły, a potem... zdać się na własne umiejętności pisarskie, które mogą pomóc utrzymać bądź zrazić czytelników.



Wiem, że są osoby, które na Wattpadzie i innych platformach czytają głównie fanficki, bo lubią poprzebywać sobie w świecie ze swojej ukochanej książki/filmu/serialu i tak dalej. Takie osoby zapewne uważają, że poznają czyjeś autorskie historii w papierowych książkach i nie mają potrzeby czytania amatorskich opowieści w Internecie. Są też osoby, które fanficków nie czytają wcale, albo tylko z danego uniwersum bądź na dany temat... bo nie mają takiej potrzeby, nie lubią psuć sobie własnej wizji cudzą, nie są fanami tak wielu najczęściej ,,obrabianych" uniwersum. I jedna, i druga postawa jest całkowicie w porządku. Tak samo jest z amatorskimi pisarzami - jedni uznają, że fanfiction im nie wystarcza, że nie daje im takiej satysfakcji, i skupią się na własnych pomysłach, a inni będą pisać głównie fanficki. Bo też mogą nie odczuwać(przynajmniej w tym momencie) potrzeby i chęci tworzenia czegoś swojego od zera, albo piszą autorskie prace ,,do szuflady", z myślą, że może kiedyś pokażą to światu, a fanfiction traktują bardziej jako zabawę i wyraz sympatii do danego uniwersum. I również każda z tych postaw jest całkowicie w porządku i zrozumiała(przynajmniej dla mnie), chociaż nie zaliczam się do żadnej z tych grup, bo pisanie autorskiej historii i obserwowanie reakcji na nią daje mi dużo przyjemności i motywacji(gdybym nie publikowała ,,Kruczej Tancerki", to pewnie byłaby teraz znacznie krótsza), ale na ten moment też nie mam zamiaru rezygnować z fanficków, bo ich pisanie daje mi dużo przyjemności, zwłaszcza, że moja autorka praca i fanficki są od siebie dość odległe tematycznie.

Podsumowując: uważam, że przy pisaniu fanficków musimy się wysilić, żeby przekonać innych do naszej wizji danego uniwersum, a przy autorskiej historii, że nasz pomysł jest w ogóle wart uwagi. Jedno i drugie jest wymagające, i może być twórcze i rozwijające, jeśli się postaramy i nie będziemy szli na łatwiznę.

Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam ani nie zirytowałam tą paplaniną(i że nikt się nie obraził za to chwilami pisanie w liczbie mnogiej). Dziękuję wszystkim za przeczytanie tego tekstu, a jeśli macie jakieś uwagi i własne spostrzeżenia, to śmiało piszcie, chętnie poczytam i podyskutuję.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro