Moje ulubione klasyki polskie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Przypomniałam sobie, że pisałam kiedyś o moich ukochanych światowych klasykach i obiecywałam, że kiedyś napiszę też o polskich, ale zapomniałam plus trochę się bałam, bo wiem, że część tych książek ma nie za dobrą opinię i jest kojarzona jako nudne lektury szkolne albo przestarzałe historyjki. Ale słowo się rzekło, więc oto moje paplanie na temat moich ulubionych polskich klasyków.

Prawdopodobnie kiedyś napiszę coś jeszcze o jakichś ulubionych książkach z gatunku typu obyczajowe albo literatura piękna jak wymyślę jak je dobrze przypisać.

Jak zwykle, kolejność alfabetyczna i tym razem nie wstawiam okładek, bo jest za dużo tych wydań.



Maria Dąbrowska ,,Noce i dnie"

Dla mnie jedna z najlepszych, najpiękniejszych polskich książek z których chciałabym, żeby  nasz kraj był kojarzony.

Rozsławiona przez ekranizację(zresztą świetną) historia Barbary Ostrzeńskiej, która po zawodzie miłosnym, bojąc się staropanieństwa i samotności, wychodzi za mąż za Bogumiła Niechcica i wyjeżdża z nim na wieś. Mąż ogromnie kocha i podziwia żonę, jednak Barbara z trudem przystosowuje się do życia z dala od miasta i kultury, nie potrafi też zapomnieć o swojej młodzieńczej miłości do Józefa Toliboskiego.

Ta książka jest genialna. Jest genialna przede wszystkim poprzez historię i charaktery bohaterów. Myślę, że postrzeganie Barbary i Bogumiła na zasadzie - ,,zła żona, dobry mąż" jest nieco płytkie i zubaża tę historię. Bo Barbarę naprawdę da się zrozumieć i podejrzewam, że na jej miejscu też większość nie tylko kobiet, ale w ogóle ludzi rozpaczałaby, że ma porzucić środowisko w którym żyje i całkowicie zapomnieć o swoich ambicjach i marzeniach(Barbara nie tęskniła za jakimiś wielkimi zabawami i towarzystwem, ale głównie za kulturą, teatrem, dostępem do książek). Do tego późniejsza przemiana bohaterki i ogromna siła jaką potrafiła okazać naprawdę może budzić podziw. Natomiast Bogumił, chociaż jest całkowicie sympatyczną postacią, wcale taki święty nie był. W ich relacji urzekło mnie to, że była oparta na szacunku, mimo że byli różni, starali się zrozumieć drugą osobę i respektować jej zdanie, nawet w momentach kryzysów. Warto zwrócić uwagę na ich rozmowy z dziećmi, kiedy zawsze jedna strona próbuje budzić w nich szacunek do drugiego rodzica, nawet własnym kosztem.

Na uwagę zasługuje też tło historyczne i budowa powieści. Poznajemy naprawdę mnóstwo aspektów życia Polaków na przełomie XIX i XX wieku, a wszystko jest opisane w taki sposób, że da się zrozumieć bez korzystania z dodatkowych źródeł. Jeśli zaś chodzi o sam styl, to jest mistrzowski, bardzo rozbudowany i bogaty, a jednocześnie po prostu piękny. Opisy Dąbrowskiej to cudo, nawet opis wyjścia z domu jest ucztą literacką.



Tadeusz Dołęga-Mostowicz ,,Znachor"

Chyba można to już uznać za klasykę.

Historia sławnego warszawskiego chirurga, Rafała Wilczura, który w dzień swojej dziesiątej rocznicy ślubu dowiaduje się, że jego żona uciekła z kochankiem, odbierając mu jednocześnie córkę. Załamany mężczyzna upija się i wdaje w bójkę, a następnego dnia nie pamięta już kim jest i jak się nazywa. Przybiera nazwisko Antoni Kosiba i po latach tułaczki trafia do kresowej wsi, gdzie zamieszkuje z rodziną pewnego młynarza. Gdy przeprowadza operację na kalekim synu swojego gospodarza, zostaje znanym w okolicy uzdrowicielem.

Tak, wiem, że ta powieść jest uważana za ,,gorszy gatunek" literacki, za ckliwy romans i tak dalej, ale mam to w nosie. Literacko moim zdaniem wcale nie odstaje od klasyki z tamtego okresu. Może i wątek romantyczny i cała historia związana z Marysią są nieco naiwne i przewidywalne, ale sama historia Wilczura, jego cierpienia i późniejszego odnalezienia domu i spokoju na wsi są bardzo poruszające. W ogóle cała historia jest po prostu emocjonalna i wzruszająca, ukazująca proste, ale ważne wartości, nieco smutna, ale też dająca nadzieję na lepsze.

Czytałam też drugą część, ale do ulubieńców ona nie trafi, bo niektóre wątki nieco zniszczyły przesłanie pierwszego tomu, a kilku bohaterów doprowadzało mnie do szewskiej pasji, włącznie z tymi, którzy ostatecznie okazali się główną parą.



Aleksander Fredro ,,Śluby panieńskie"

Po prostu urocza, zabawna, romantyczna historia, która od początku mnie wciągnęła i wiele razy rozbawiła(także za sprawą świetnej inscenizacji Teatru Telewizji, który niestety zniknęła z YouTube'a. Krystyna Janda była tam Dobrójską, a Adam Woronowicz Gustawem).

Panicz z miasta Gustaw gości na wsi u swojego stryja Radosta, który pragnie ożenić go z Anielą - córką swojej pierwszej miłości. Dziewczyna jednak za namową swojej przyjaciółki Klary składa obietnicę, że nigdy nie wyjdzie za mąż. O całej sprawie dowiaduje się zakochany w Klarze Albin, któremu Gustaw postanowi pomóc zdobyć serce ukochanej.

Ta komedia, w przeciwieństwie do niektórych utworów z epoki, naprawdę nadal bawi(przynajmniej mnie) docinkami bohaterów, ich pomyłkami oraz dynamiką między postaciami. I mimo swojego humory nadal pozostaje romantyczna i właśnie taka urocza. Rodzące się uczucia są przedstawione, mimo specyfiki teatru, w sposób bardzo naturalny i niewymuszony, pojawia się tu też sporo cytatów o naturze miłości. Szczególnie relacje Gustawa z Anielką i ich rozmowy są przekochane. Spotkałam się z jakimiś uwagami, że sztuka jest seksistowska z czym w ogóle się nie zgadzam - kobiety są tu przedstawione z szacunkiem, a bohaterowie ulegają nowym uczuciom w sposób niezależny od płci. Wyśmiane jest takie idealistyczne, typowo ,,książkowe" podejście do życia, ale to samo robiła w swoich powieściach Jane Austen, a nikt jej seksizmu nie zarzuca.



Jan Kochanowski ,,Odprawa posłów greckich"

Po prostu interpretacja mitu trojańskiego, opisująca przybycie Menelaosa i Odyseusza do Sparty po porwaną Helenę i oczywiście stanowcze ,,nie" wydane przez Trojan. Moja sympatia do tej sztuki, pierwszego polskiego dramatu, wynika po części z tego, że miałam ją na kolokwium ustnym i dzięki temu dostałam piątkę.

Bardzo spodobało mi się spojrzenie Kochanowskiego na mit, bardzo różniący się od tego co znamy z popkultury i filmów takich jak ,,Troja" czy ,,Helena Trojańska". Szczególnie postać Heleny, ukazana nie jako romantyczka, która uległa zakazanej miłości, ale ofiara, której nikt nie daje prawa do głosu, a jednak udaje jej się zachować swego rodzaju wewnętrzną wolność. W ogóle postacie kobiece są tu świetnie przedstawione i w sposób miły feministkom(natknęłam się gdzieś na takie określenie), bo również Kasandra oraz stara służąca Heleny są przedstawione jako kobiety, które w nieszczęściach pozostają bardzo dumne i świadome. Postacie mężczyzn też są dosyć ciekawe i oryginalne(Menelaos nie jest ciapą ani tyranem jak w niektórych późniejszych interpretacjach, za to król Priam wychodzi na stuprocentowego egoistę, który kieruje się jedynie własną dumą). Mimo staropolskiego języka dialogi i monologi bohaterów wypadają jednocześnie zrozumiale i poruszająco, a całość poza tym, że jest alegorią na ówczesną sytuację polityczną(gorzka refleksja, że władza zawsze jest bezkarna), to dodatkowo budzi refleksje na temat tego, czy lepiej kierować się osobistymi uczuciami i lojalnością czy starać się patrzeć szerzej, nawet jeśli jest się narażonym na to, że ostatecznie nikt cię nie poprze.

A z takiego bardzo literacko-kulturowego to ciekawe jest przedstawienie mitu z punktu widzenia renesansowej filozofii i jej powiązań ze starożytnością, a także połączenie starożytnych wierzeń z chrześcijańską wizją Boga.



Maria Rodziewiczówna ,,Między ustami a brzegiem pucharu", ,,Dewajtis", ,,Ona"

Tak, wiem, że na temat tej autorki są skrajne opinie i wiele osób twierdzi, że to kicz i romanse dla starych kobiet, ale ja będę Rodziewiczówny bronić. Była bardzo płodną pisarką, może trochę ,,taśmową", więc wiadomo, że wśród tych książek są lepsze i gorsze(nie przepadam np. za ,,Klejnotem" czy ,,Barbarą Tryźnianką"), ale jest też wiele perełek, które wcale nie odstają od innej klasyki z tamtego okresu, są bardzo ,,pozytywistyczne" i skupiają się na sprawach społecznych i patriotycznych, zazwyczaj mamy też silną, dumną postać kobiecą i wątek romantycznej miłości. Identycznie jak u Orzeszkowej, a styl Rodziewiczówny jest moim zdaniem przyjemniejszy.

Do ,,Między ustami a brzegiem pucharu" mam największy sentyment. Jest to typowy klasyczny romans, trochę w stylu ,,Dumy i uprzedzenia", ale z dodanym wątkiem patriotycznym i bardziej wyraźną przemianą bohatera. Wentzel, Niemiec polskiego pochodzenia(którego się wstydzi), zakochuje się w Jadwidze, polskiej patriotce, a zarazem wychowance jego babki. Postanawia więc odnowić kontakt z nestorką rodu, by przekonać do siebie i uwieść Jadwigę. Jednak spotkanie z Polakami i bliższa znajomość ze swoją wybranką sprawiają, że bohater zaczyna zmieniać swoje priorytety. Wątek miłosny jest ciekawy i bardzo przyjemny, głównie ze względu na to, że o ile Wentzel Jadwigę od początku adoruje, tak ona jest kobietą bardzo charakterną, która umie okazać swoje niezadowolenie. Główna bohaterka właśnie przez swój charakter i temperament, ale też dojrzałość i mądrość, jest bardzo fajnie napisaną postacią, Wentzlowi też niczego odmówić nie można. Równie ciekawe i charakterystyczne są postacie drugoplanowe z bratem Jadwigi, Janem, na czele - wprowadza on humor, którego całości nie brakuje. Powieść jest zgodna z patriotycznym duchem tamtych lat, ale jednocześnie ukazująca możliwość porozumienia się i tolerancji, a niemieccy koledzy Wentzla są postaciami bardzo pozytywnymi.

,,Dewajtis" to rozgrywająca się na Litwie historia Marka, który przyrzeka swojemu umierającemu ojcu, że zaopiekuje się majątkiem i ziemią pozostawionymi przez jego zbiegłego do Ameryki przyjaciela, dopóki po własność nie zgłosi się on lub jego potomek. Przez kilka lat Marek zajmuje się pozostawionym ,,spadkiem", zaniedbując własne sprawy, a gdy do Polski powraca dziedziczka majątku, Irena, pozostaje tam jako zarządca. Wkrótce on i Irena angażują się wspólnie w walkę o ocalenie przed ścięciem niemal legendarnego dębu Dewajtis. Powieść bardzo różni się klimatem od ,,Między ustami...", wątek miłosny jest bardziej melancholijny i rozwija się znacznie wolniej, całości jest nieco smutniejsza, ale też pełna nadziei związanej z siłą i bezkompromisowością bohaterów. Irenka to bardzo urocza i sympatyczna postać, optymistyczna i kochająca życie, natomiast Marek to taki samotny bojownik. ,,Dewajtis" ze względu na wprowadzone legendy i samo miejsce akcji ma taki mistyczny nastrój, który dodatkowo potęguje zakończenie.

Takim ,,10/10" była też dla mnie ,,Ona", chociaż do tej książki raczej na pewno nie wrócę, bo jest po prostu zbyt smutna i przygnębiająca. Bohaterką jest tu Konstancja(Rodziewiczówna nadaje bohaterkom chwilami dość dziwne imiona, które na dodatek przedziwnie zdrabnia, tutaj mamy ,,Kostusię", więc pozwolę sobie używać cały czas pełnej formy), sierota wychowana nieco ,,na łasce" wujostwa. Dużym wsparciem jest dla niej kuzyn, który potajemnie się w niej podkochuje. Jednak dziewczyna oddaje swoje serce Sewerowi - gwałtownemu sąsiadowi, który wdaje się w konflikt z ojczymem, co powoduje zamknięcie go w odciętym od świata lochu. Zakochanym ostatecznie udaje się uciec, jednak Sewer popada w obłęd. Konstancja mimo to trwa przy nim i próbuje zapewnić ukochanemu byt. Historia tutaj jest już typowo romantyczna, bez wątków patriotycznych i społecznych, ale zdecydowanie nie jest cukierkowa, chociaż oddanie bohaterki naprawdę wzrusza. Opowieść toczy się wartko i wciąga, zmuszając do dotrwania do zakończenia, które wywołało u mnie niekontrolowany płacz.

Zastanawia mnie tylko na ile jest realne, żeby dorosły, zdrowy, silny mężczyzna po miesiącu w zamknięciu całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością.

Bardzo podobała mi się też ,,Atma", która nieco przypomina mi ,,Quo Vadis", ale niektóre decyzje głównego bohatera były dla mnie bardzo dziwne, a wszystkie postacie żeńskie poza tytułową Atmą oraz przybraną matką głównego bohatera to toksyczne histeryczki, którym autorka z jakiegoś powodu postanowiła dać szansę.



Henryk Sienkiewicz ,,Quo Vadis", ,,Potop"

Jestem chyba jakimś innym gatunkiem(jaram się lekturami na studia, co mówi samo za siebie), bo swego czasu przeczytałam z własnej woli większość książek Sienkiewicza, ponieważ miałam je w domu i chciałam wiedzieć, o co w nich chodzi w ,,pełnej" wersji, nie filmowej ani streszczeniowej. Zdecydowanie najbardziej polubiłam ,,Quo Vadis", a na drugim miejscu ,,Potop", głównie ze względu na to, że bohaterki wykazywały własną inicjatywę, bohaterowie męscy byli bardzo dynamiczni i żywi, między główną parą było duże przyciąganie, a do tego podobał mi się wątek przemiany dla ukochanej osoby(w czasach, kiedy jeszcze nie trzeba było być bad girl, żeby inni cię lubili).

,,Quo Vadis" rozgrywa się w czasach Nerona i opowiada historię miłości młodego żołnierza Marka Winicjusza do chrześcijanki Ligii, która nie chcąc zostać jego nałożnicą, ucieka do gminy chrześcijańskiej, a młodzieniec próbuje ją odnaleźć i praktycznie zmusić do związku. Jednak w trakcie swoich poszukiwań Winicjusz styka się z pierwszymi chrześcijanami, których odmienność i sposób życia wywierają na niego duży wpływ. Jednocześnie cesarz Neron pogrąża się w coraz większym szaleństwie. Oprócz tego, co wymieniłam u góry, podobało mi się opisanie starożytności i nawiązania do mitologii, a także bardzo barwne postacie drugoplanowe z Petroniuszem na czele, bardzo lubiłam też Akte, za to należą chyba do mniejszości, która nie darzy szczególną sympatią Eunice(strasznie uległa była). Ta książka naprawdę mnie wzruszyła, w pewnych miejscach wywołała ciarki, ale zostawiła też po sobie nadzieję. Akcja jest naprawdę dynamiczna i właściwie do końca nie byłam pewna jak skończą nasi bohaterowie(nawet po punkcie kulminacyjnym zakładałam, że Sienkiewicz jeszcze wszystko zmieni). Do tego w jakiś sposób urzekło mnie podkreślenie młodości Winicjusza i Ligii i ukazanie ich dojrzewania, dorastania do różnego rodzaju wyborów. Mam nadzieję, że kiedy Teatr Muzyczny w Gdyni wystawi spektakl na podstawie tej ksiązki będę już na tyle ogarnięta życiowo, żeby tam pojechać i go obejrzeć.

,,Potop" ma nieco podobną fabułę, tylko że rozgrywa się w czasach(oczywiście) potopu szwedzkiego, a za głównego bohatera ma Andrzeja Kmicica, którego zgodnie z wolą zmarłego dziadka ma poślubić panna Oleńka Billewiczówna. Młodzi przypadają sobie do gustu, jednak kiedy Aleksandra dowiaduje się o różnych wybrykach narzeczonego, a później jego przejściu na stronę szwedzką, zrywa zaręczyny. Opuszczony przez ukochaną i zdradzony przez książąt Radziwiłłów, którym szczerze ufał, Kmicic postanawia pod przybranym nazwiskiem odkupić swoje winy. I zdaję sobie sprawę, że Sienkiewicz sporo koloryzował, miałam nawet na studiach różne zajęcia na których nam tłumaczono co, jak i dlaczego, wiem też, że całość chwilami mocno się dłuży, ale naprawdę można tą powieść potraktować jako dobrą przygodówkę z barwnymi postaciami i ich zabawnymi tekstami, zwrotami akcji i ciekawym obrazem epoki. Nie brakuje tu też epickich scen, które uwielbiam i które wywołują u mnie dreszcze. I absolutnie kocham postać Oleńki, to moja ulubiona bohaterka Sienkiewicza. Jest bardzo silna, dumna i uparta, a zarazem przez swoją powagę, mądrość i zasady moralne nie wydaje się taką trzpiotką. Osobiście uważam jej wątek za najciekawszy.



Gabriela Zapolska ,,Moralność pani Dulskiej"

Bardzo przyjemna w czytaniu, ale gorzka sztuka, którą chętnie zobaczyłabym kiedyś na deskach teatru.

Pani Aniela Dulska jest faktyczną głową swojej mieszczańskiej lwowskiej rodziny - trzyma krótko męża i córki, nie szanuje innych ludzi i dba jedynie, aby nie plotkowano o niej w mieście. Jedynym, który próbuje w jakiś sposób przeciwstawić się matce jest jej syn Zbyszko, który buntuje się głównie przez picie i przystawanie z młodopolską cyganerią. Aby syn częściej przebywał w domu i nie przysparzał skandalu, Dulska praktycznie aranżuje jego romans z młodą służącą Hanką. Sprawa komplikuje się, gdy Hanka zachodzi w ciążę.

Humor tej sztuki jest obłędny, zarówno za sprawą absurdów życia Dulskich, jak również ich charakterów, rozmów i postawy Zbyszka(uwielbiam jego teksty). Zastanawiam się, czy to był pierwszy przypadek, kiedy wprowadzono żarty nawiązujące do jakichś produktów i bardzo ulokowanych w miejscu i czasie aspektów życia codziennego. Jednak pod tym humorem kryje się tragedia rodziny w której nie ma miejsca na miłość, bliskość i wsparcie, bo liczy się tylko cudza opinia i pozory. W bohaterach, zwłaszcza w dzieciach Dulskich, widzę pewien tragizm - nikt im nie pokazał jak powinny wyglądać zdrowe relacje rodzinne, więc jak mają tworzyć własne związki i rodziny?



Stefan Żeromski ,,Wierna rzeka"

Kolejna książka przez którą mogę wyjść na dziwną, bo styl Żeromskiego jest specyficzny, chwilami nawet bardzo i sama miałam trudności z ,,Ludźmi bezdomnymi", ale ,,Wierną rzekę" uważam za opowieść piękną i poruszającą. I nie jest trudna. Jest w niej pewna prostota, ale taka, która bardzo trafia do serca ukazaniem różnych wątków i uczuć.

Młody książę Józef Odrowąż ucieka z domu, by dołączyć do powstańców styczniowych. Zostaje ciężko ranny w jednej z bitew, ale udaje mu się dotrzeć do dworku w Niezdołach, gdzie opiekują się nim uboga szlachcianka Salomea i jej wierny sługa Szczepan. Mimo, że dziewczyna jest nieustannie nachodzona przez rosyjskie patrole, podejmuje ryzyko i robi wszystko, by zapewnić Odrowążowi schronienie i pomóc mu dojść do zdrowia.

Książka jest napisana w piękny sposób i ta ,,żeromszczyzna" wcale tu nie przeszkadza, opisy przyrody(których zazwyczaj nie lubię) mają w sobie jakąś magię i idealnie dopełniają losy bohaterów. Miłość została opisana w sposób bardzo subtelny i delikatny, praktycznie z namaszczeniem, a scena miłosna opisana w tej książce jest prawdopodobnie najpiękniejszą jaką kiedykolwiek czytałam. Salomea jest postacią bardzo dumną, stanowczą i dążącą wytrwale do celu, a zarazem wrażliwą i dobrą, bardzo łatwo wczuć się też w jej uczucia. Niestety, w tym związku zdecydowanie gorzej wypada książę Józef, który jest dość nijaki i tak naprawdę jedynie brał od ukochanej wszystko, co mu dawała, nie ofiarując w zamian właściwie niczego. Zdecydowanie najtragiczniejszą i najpiękniejszą postacią jest natomiast Wiesnicyn, rosyjski oficer zakochany w Salomei, który jest nieustannie rozdarty między miłością, dawnymi ideałami a obowiązkiem wobec państwa. Jego uczucia zostały opisane w sposób bardzo dobitny, bez ckliwości, a to jak wiele był w stanie zrobić dla miłości było po prostu strasznie wzruszające.



Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam.

Może w weekend napiszę coś o pierwszym tygodniu studiów, bo w sumie zajęcia mam dopiero od zeszłej środy, więc wcześniej nie ma to za bardzo sensu.

I zaczęłam czytać ,,Doktora Żywago". Jest nawet nieźle, poza tym, że autor większość zdarzeń opisuje w akapitach, czasem z jakimiś zacytowanymi słowami, zamiast wprowadzać konkretnej sytuacje. Do tego słuchałam trochę musicalu, chociaż nie widziałam go na żywo, i teraz jako bohaterów widzę Łukasza Zagrobelnego, Agnieszkę Przekupień, Tomasza Steciuka i Marcina Worttmana/Tomasza Bacejewskiego(nie mogę się zdecydować między nimi), zwłaszcza, że autor póki co właściwie nie opisuje wyglądu postaci. Tytułowy bohater w żaden sposób nie jest opisany, Lara jest ,,bardzo ładna", a Komarowski ,,przystojny i siwiejący"(co jest tak jakby logiczne u faceta w wieku 40-50 lat. Znaczy siwienie).

A w piątek idę się dopisać na angielski, bo zamknęli moją grupę i z jakiegoś powodu strasznie się tego boję...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro