Ulubione Magical Girls + Wesoła historia z moją rodziną

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Po wpisie o filmach animowanych kilka osób napisało, że chce tego wiecej, albo że chce też seriali, więc zaczęłam to wymyślać i doszłam do wnioski, że nie zawrę tego w jednym poście, bo byłby za długi i za bardzo poplątany. Dlatego postanowiłam wydzielić z niego jedną podgrupę i wyjątkowo napisać najpierw o niej, żeby potem już nie było żadnego bałaganu.

Oczywiście chodzi tu o seriale dla dzieci z motywem tak zwanych ,,magical girls" czyli dziewczyn(chociaż chłopaki też się czasem zdarzały) z magicznymi mocami, które za sprawą tych mocy mają w jakiś sposób uratować świat.

Chciałam na początku zrobić listę alfabetyczną, ale wydaje mi się, że lepszym pomysłem będzie ułożenie tych seriali w kolejności ich poznawania(chociaż pewnie nie pamiętam tego dokładnie, ale jak dojdziecie do końca, to może zrozumiecie dlaczego wygląda ona tak, a nie inaczej) i ich ,,typowości" dla tego gatunku, tak żebym mogła to jakoś ze sobą porównywać.

Znalezienie obrazków z tych seriali, które byłyby w dobrej jakości, nie wyglądałyby aż tak cringowo, przedstawiały wszystkie bohaterki i nie miały żadnych znaczków, było naprawdę ciężkie.

I wybaczcie, że ,,opisy" są chwilami dość skrótowe i wybiórcze, ale jakbym musiała dokładnie opisywać, kto się z kim zaprzyjaźnił i na czym polegają te wszystkie zagrożenia, to nigdy byście nie skończyli tego czytać, a poza tym, jak się streszcza fabuły tych seriali, to wypada to trochę dziwnie i śmiesznie.

Mogą pojawiać się spoilery.



W.I.T.C.H. Czarodziejki

Najważniejsza, najpiękniejsza i najcudniejsza bajka mojego dzieciństwa. Oglądałam ten serial nałogowo i kiedy się tylko dało, przeżywałam każdy odcinek, płakałam mamie w ramię jak coś szło nie po mojej myśli(współczuję jej tego) i potem zbierałam też komiksy, które podobno są lepsze i dojrzalsze, ale jednak serial animowany nadal ma większy sentyment w moim sercu.

A więc serial zabiera nas do małego miasteczka Heatherfield, które leży w bliżej nieokreślonym kraju(fani do dziś się docierają, czy zgodnie z produkcją akcja dzieje się we Włoszech, czy może w Anglii/Ameryce/Francji lub Irlandii, gdzie jest kilka miasteczek o takiej nazwie). W miejscowej szkole pojawia się nowa uczennica Will Vandom do której przyjazną rękę wyciągają Irma, Taranee(nie mam pojęcia czy dobrze to napisałam), Cornelia i Hay Lin. Wkrótce po tym babcia Hay Lin informuje dziewczęta, że są czarodziejkami i strażniczkami, które mają chronić nasz świat przed zagrożeniem płynącym z krainy Meridian.

Obejrzałam jeden odcinek przypadkowo w wieku jakichś pięciu-sześciu lat, po jakimś roku czy dwóch miałam okazję obejrzeć całość i byłam wtedy niesamowicie zafascynowana tym, ze oto jest serial, gdzie są ładne bohaterki, magia, walka, miłość i przygody, do tego było wiele elementów zabawnych oraz tajemniczych. Prawdopodobnie był to jeden z pierwszych seriali jakie oglądałam, które nie były proceduralami, odcinki stanowiły swoją bezpośrednią kontynuację i wszystkie wydarzenia miały swój punkt kulimacyjny dopiero w finale. To rozbudzało ciekawość i sprawiało, że chciałam oglądać, żeby poznać dalsze losy moich ulubionych postaci, a nie tylko dlatego, że serial był ładny, kolorowy i o dziewczynach. Kilka lat temu obejrzałam od nowa parę odcinków i przypomniałam sobie fabułę i nadal uważam, że całość jest ciekawa i przyjemna, humor jest zasadniczo fajny, postacie barwne, a kreska naprawdę ładna. No i był to jeden z pierwszych filmów/seriali mojego życia, gdzie czarne charaktery miały osobowości, motywacje i z biegiem czasu dało się nawet niektórych z nich polubić.

Poza tym, z tego serialu i komiksu pochodzi pierwsze OTP mojego życia czyli Cornelia i Caleb, których historia była dla mnie w dzieciństwie takim archetypem pięknej, romantycznej, pokonującej przeszkody miłości. Ba, teraz też uważam, że ich historia była najciekawszym punktem serialu i była bardzo poruszająca(chociaż, wiecie, w komiksie są Orube i Cedrick, czyli jeszcze bardziej zakazana i tragiczna miłość). Serial rozwiązał to w przyjemny sposób, niestety komiks ich rozdzielił, łamiąc moje dziecięce serduszko na pół, a Caleb związał się z Elyon, która mnie bardzo irytowała i do tej pory jak mi się przypomina jakie akcje odwalała, zastanawiam się dlaczego ktoś tak wykreował archetyp władcy.

A najbardziej lubiłam oczywiście Cornelię, bo była śliczna ;) Ale w sumie teraz nadal ją bardzo lubię, bo podoba mi się jej elegancja, powaga i dojrzałość, które mogą być mylone z egoizmem i zapatrzeniem w siebie, ale tak już w życiu bywa.



Winx Club

Druga po ,,W.I.T.C.H"(w mowie bym to odmieniła, ale chyba nie powinnam) kultowa niegdyś bajka. I o ile przy tamtej pierwszej włoskiej produkcji najpierw był komiks, a potem serial, tak tutaj serial był pierwszy, a komiks stanowił tylko mały dodatek, który nawet nie oddawał fabuły serialu. Niestety, nie miałam kanału na którym leciała ta bajka, a z YT nie zawsze mogłam korzystać, więc nie mam do niego tak dużego sentymentu jak do ,,W.I.T.C.H", ale o tym za chwilę.

Przeciętna nastolatka Bloom przypadkowo spotyka czarodziejkę(i księżniczkę) Stellę, która dostrzega w niej magiczne moce i zabiera do czarodziejskiej szkoły Alfei, gdzie Bloom początkowo jest trudno się zaklimatyzować, nawet mimo przyjaźni Stelli, Musy, Flory, Tecny i potem także Layli(Aishy). Jednocześnie obok Alfei, szkoły dla czarodziejek/wróżek, działa Chmurna Wieża kształcąca w czarnej magii, a trzy z jej uczennic mają apetyt na władzę w całym magicznym świecie.

Zasadniczo ta historia nie budziła we mnie nigdy takich emocji jak ,,W.I.T.C.H", bo miałam dostęp głównie do komiksów, gdzie część wydarzeń była skrócona i przez to średnio ogarniam fabułę(jeśli ktoś oglądał serial, to może mi powiedzieć o co chodziło z Chmurną Wieżą - w jednym odcinku, który oglądałam, dyrektorka tej szkoły namawia swoje uczennice do walki z Alfeą, ale gdy te zostają pokonane, popiera ich uwięzienie, a w komiksie ta pani, której nazwiska nie pamiętam, mówi wyraźnie, że jej czarownice też walczą ze złem, ale robią to na swój sposób). Mogę powiedzieć tyle, że mi się podobało jak to dzieciakowi - było kolorowo, wesoło, były wątki miłosne i również fabuła zmierzała do finału, więc po prostu oglądało się ciekawiej niż gdyby każdy odcinek był zamkniętą historyjką. Z drugiej strony, już wtedy denerwowały mnie niektóre bardzo przesadzone reakcje bohaterek, a o ile grafikę uważam za miłą dla oka, tak figury Winx i innych damskich postaci, są strasznie nienaturalne i dziwaczne.

I nie wiem, kogo najbardziej lubiłam, ale chyba ostatecznie Musę, która była bardzo sympatyczna, wrażliwa, trochę wycofana i kochała muzykę. No i jeszcze Florę, która była po prostu urocza, i Laylę, bo wydawała mi się najciekawsza i chodząca swoimi drogami, a do tego była bardzo ładna.



Odlotowe Agentki

Właściwie nie powinnam tego klasyfikować do ,,magical girls", bo żadnej magii tu nie było, po prostu gadżety, ale całość bazuje na podobnym schemacie przyjaciółek, które walczą ze złem i mają jakieś swoje osobiste perypetie, więc żeby była spójność, to lecą ,,Odlotowe Agentki", ulubiony serial tego typu mojej mamy(mojemu tacie też się nawet podobał, bo była akcja i intrygi).

Mamy trzy nastolatki - intelektualistkę Sam, sportsmenkę Alex i flirciarę Clover, które oprócz nauki w liceum, pracują dla tajnego wywiadu, rozwiązując różne trudne akcje. Niektórzy wrogowie się powtarzają, było też kilka odcinków, które miały wspólny wątek, ale ogólnie nie ma tu jednolitej fabuły i jeden odcinek to zazwyczaj jedna osobna sprawa. W całej serii były chyba dwa wątki miłosne, które nie kończyły się po jednym odcinku i oba dotyczyły Clover. Jednak ogólnie serial nie nudził, bo każdy odcinek miał wartkę akcję, czasem nieprzewidywalne zwroty zdarzeń(przynajmniej dla dziecka w wieku wczeskoszkolnym) i dużo humoru. Moja mama lubiła go chyba głównie dlatego, że skupiał się przede wszystkim na przygodach, absurdach i śmiechu, a nie niszczeniu shipów i nie powodował płaczu u dziecka. Bardzo mocno zaakcentowane były różnice między przyjaciółkami i jednocześnie ich wzajemne porozumienie, co bardzo mi się podoba, chociaż mam wrażenie, że Agentki były takim produktem, rozbudzającym marzenia dziewczynek o tym jak to będzie w liceum - masa ubrań, kosmetyków, szkolne bale i przystojni chłopcy, którzy będą zabiegać o twoje względy. A potem się okazuje, że mało co z tego jest prawdą ;) Ale trzeba przyznać, że wszelkie stroje w tym serialu, zwłaszcza sukienki, były przepiękne.

Moją ulubioną agentką była Sam, a że oglądałam to jako dzieciak, to na początku oczywiście zachwycałam się jej pięknymi włosami, ale potem coraz bardziej doceniłam jej charakter, oczytanie, odpowiedzialność i zainteresowania. Do tego stopnia, że przez jakiś czas Alex i Clover były dla mnie strasznie irytujące. No i oczywiście Jerry i Gladys to cudowne postacie, a piosenka z czołówki była super.



Czarodziejka z Księżyca

Bardzo znane i kultowe japońskie anime, które w sumie nie było skierowane do mojego pokolenia, ale ciocia raz mi puściła pierwsze odcinki i oczywiście wtedy się zakochałam, chociaż do dzisiaj nie widziałam całości. Nie jestem fanką Japonii i kultury azjatyckiej, nie przemawia to do mnie i wtedy też nie przemawiało, po prostu miałam w nosie, gdzie rozgrywa się akcja, bo to była fabuła idealna dla dziewczynki w tym wieku. Ale poza tym ten serial przekazywał wiele ważnych i pięknych rzeczy o czym zaraz opowiem.

Czternastoletnia(początkowo) Usagi Tsukino jest zwykłą nastolatką, która ma nadwagę i problemy w szkole. Pewnego dnia przypadkowo pomaga czarnej kotce, która okazuje się gadającym zwierzakiem o imieniu Luna, która naznacza naszą bohaterkę na ,,czarodziejkę z Księżyca". Usagi ma walczyć z atakującymi Ziemię wysłannikami czarownicy Beryl, a w późniejszych odcinkach kompletuje drużynę, której zadaniem jest odnalezienie zagionionej księżycowej księżniczki.

Anime nie spowodowało u mnie miłości do kultury japońskiej, ale przez jakiś czas interesowałam się astrologią, symboliką planet, a także ugruntowało moją miłość do mitologii greckiej na której wiele wątków bazowało. Wiem, że wokół tego serialu są różne kontrowersje, ale abstrahując od tego - mnie w podstawówce kompletnie nie interesowało, że Usagi w trakcie przemiany lata nago i pojawiają się aluzje do homoseksualizmu i transseksualizmu, po prostu tego nie zauważałam. Zauważałam natomiast, że fabuła jest ciekawa i tajemnicza, w niektórych momentach wyróżniająca się na tle innych tego typu produkcji, że bohaterki są oczywiście śliczne i magiczne, ale to też jedna z pierwszych produkcji w których uderzyło mnie przesłanie.

,,Czarodziejka z Księżyca" odwołuje się do prostych wartości przyjaźni, miłości, uczciwości i przebaczenia, tak jak inne tego typu filmy i seriale, ale robi w sposób, który jest bardzo wzruszający i wyciskający łzy z oczu. Wzruszający jest wątek miłości Usagi i Mamoru i ich odnajdywania się w nowym życiu, takiej pełnej poświęcenia miłości silniejszej niż śmierć. Na tej samej zasadzie jest pokazana przyjaźń między bohaterkami, która chwilami przeradza się w więź rodzinną(z tego co pamiętam, w późniejszych sezonach jest wątek przysposobienia młodszej czarodziejki). Bardzo zaakcentowana jest tu konieczność bycia po ludzku dobrym i kochającym. To też jedna z pierwszych produkcji dla dzieci(chyba dla dzieci) w której widziałam wątek z przebaczeniem wrogowi i daniem mu możliwości drugiej szansy. O ile w pierwszym sezonie Beryl i Nehelenia są złem wcielonym, tak w późniejszych główna bohaterka coraz częściej dążyła do tego, żeby okazać swoim przeciwnikom dobroć i pomóc im się zmienić, a zakończenie to w ogóle majstersztyk pod tym względem. Bardzo podkreślone zostało też dojrzewanie bohaterki, Usagi z pierwszych odcinków, a Usagi walcząca z Galaxią w ostatnim to dwie różne osoby.

Animacja może nie jest super nowoczesna, ale mi się podoba. Za to muzyka to wcielenie doskonałości - uwielbiam ,,Makenai" i ,,Miracle Romans".

A z wszystkich czarodziejek najbardziej lubię silną, dumną i mądrą Rei razem z jej krukami(Reina z NWS po części zawdzięcza jej imię jakby ktoś chciał wiedzieć), potem Minako(nie ukrywam, że jej włosy miały w tym swój udział, ale dziewczyna miała naprawdę fajny charakter, który potem trochę zinfantylizowano), a na trzecim Michiru, która była urzekająco elegancka i subtelna.



Księżniczka Tenko

Nie wiem, czy ktoś z Was kojarzy ten serial, bo nie był on szczególnie popularny w Polsce i za granicą też chyba szczególnie nie jest, bo na anglojęzycznych stronach nie ma o nim zbyt wiele informacji, a obrazek w znośnej jakości z trudem znalazłam. Tutaj przynajmniej bohaterka nie ma całego biustu na wierzchu.

Młoda dziewczyna japońskiego pochodzenia(podobno jej prawdziwe imię to Mariko, ale jej mistrz nazywa ją księżniczką Tenko, więc tak będziemy o niej mówić) zostaje wypatrzona przez azjatyckiego mistrza Hikitę, który zabiera ją do swojego ,,zamku"(?), gdzie jego uczniowie oprócz sztuczek cyrkowych, uczą się również magii. Hikita wyznacza Tenko na swoją następczynię, co budzi złość w Janie, wnuczce poprzedniego mistrza, która przyczynia się do śmierci Hikity, a następnie wypowiada wojnę Tenko, mając u boku nieodłącznego brata bliźniaka Jasona.

Jakieś dwa lata temu obejrzałam kawałki kilku odcinków po angielsku i moją pierwszą myślą było to, że zapamiętałam grafikę jako znacznie ładniejszą. Teraz uważam, że część postaci ma przerysowane rysy, a jedyną stuprocentową ładną osobą jest tu tytułowa Tenko(na drugim miejscu stoi Jana, chociaż czarnoskóra opiekunka zwierząt też jest przyjemna). Do tego angielski dubbing jest dość brzydki, polski zapamiętałam jako fajniejszy. Ale poza tym serial jest ciekawy i z perspektywy czasu widzę w nim nawet więcej elementów godnych uwagi. Przede wszystkim, miłą odmianą jest to, że Tenko i jej strażnicy to raczej młodzi dorośli niż nastolatkowie, wyglądają dojrzalej, nie chodzą do szkoły i nie ma tu problemów typu ,,nie chcę ratować świata, bo mam randkę z chłopakiem"(do wątków romantycznych jeszcze przejdziemy). Postawa bohaterów wobec swojej misji jest naprawdę dojrzała i w sumie jedyną ,,nastolatkową" postacią jest tu adeptka Allie, która z tego co pamiętam, musiała się nauczyć takiej odpowiedzialności jaką charakteryzowała się Tenko. Odcinki mają osobne fabuły, ale wspólnie zmierzają do finału, który był dość wstrząsający dla dziecka(zastanawiam się, czemu nie zrobili kolejnych sezonów).

,,Księżniczka Tenko" to kooprodukcja amerykańsko-japońska, co zresztą nie jest trudne do zauważenia, skoro mistrz Hikita to raczej stuprocentowy Japończyk, a Tenko ma jakieś swoje azjatyckie korzenie(stworzyłam headcanony o pochodzeniu wszystkich bohaterów kiedy mi się nudziło). Nie wiem, czy to jakieś cechy wspólne dla anime, ale widzę tu pewien motyw z ,,Czarodziejki z Księżyca", może nie tak głęboki, ale znaczący - przebaczenie czarnym charakterom. Chociaż Jana i Jason praktycznie zabijają Hikitę, to Tenko i ich drużyna wierzą, że bliźnięta w końcu wrócą na ich stronę, a oni im wtedy przebaczą. Tenko wiele razy okazuje przeciwnikom współczucie, samo zakończenie bazuje na odkupieniu win złej postaci.

Do tego ten serial ma wątek miłosny, malutki, ale ma. I wybrankiem Tenko nie jest żaden z jej strażników(chociaż jak dla mnie ten Afroamerykanin może tkwić we friendzonie), ale ten zły bliźniak Jason, który w pierwszym odcinku próbuje z nią flirtować, a w połowie serialu w momencie chwilowego ,,nawrócenia" prawie wyznaje jej miłość. Co więcej, w jednym z odcinków wychodzi na jaw, że ta dwójka jest sobie przeznaczona i w przyszłości się zwiąże, niezależnie od tego ile razy wcześniej próbowali się pozabijać. Jak na bajkę dla dzieci to też dość oryginalny wątek i żałuję, że nikt nie dostrzegł potencjału tego shipu, nawet sami twórcy, którzy zepchnęli go trochę na margines(może planowali kontynuację, ale nie wyszło).

I muszę się przyznać do czegoś wstydliwego... Po obejrzeniu tych losowych fragmentów po angielsku mam dość dziwne skojarzenia z tym serialem, wręcz mogłabym wersję 12+ stworzyć:

- Ja wiem, że te wszystkie magical girls latały w kusych strojach z wielkimi dekoltami, ale Tenko chwilami miała takie kostiumy, że jako dziecko byłam skrępowana patrząc na nią. I jak ten Jason się musiał wtedy czuć?

- W serialu jest drugoplanowy wątek Allie i jednego ze strażników, którzy ciągle docinają sobie i się kłócą. Ponieważ Allie jest w wieku okołolicealnym(chyba nawet miała jakieś lekcje z Tenko), zastanawia mnie, czy on po prostu czekał aż będzie pełnoletnia, żeby zaprosić ją na randkę.

- Jana jest tak zaborcza wobec swojego brata, że chwilami wygląda to tak jakby miała kazirodcze skłonności.

- W ostatnim odcinku Jana w kusym kostiumie strażniczki przychodzi do takiego starszego(około czterdziestki) złego gościa, a ten zaczyna ją dotykać po szyi i to wyglądało przerażająco.

- Poza tym, w jednym odcinku Tenko i Jason prawie się zeszli i pokazali się razem Janie i ich drużynie i NIKT, nikt tego nie zauważył i nawet potem nie poruszył z Tenko tego tematu, żeby po przyjacielsku się upewnić, czy nie ma depresji po stracie miłości życia.

Mam coś z głową.



Dajcie znać czy Was nie zażenował ten luźny, pełen dygresji wpis i czy oglądaliście któryś z tych seriali albo czy lubicie jakieś inne tego typu, których ja nie wymieniłam.



A na zakończenie wesoła historia z mojej niedzieli:

Leciały akurat ,,Przygody Merlina" i oglądałam je z mamą i siostrą. Jeśli ktoś wie, o co chodzi, to może sobie łatwo wyobrazić sytuacje, jeśli nie, to i tak zrozumie sedno opowieści, w każdym razie:

- Moja mama była zniesmaczona wróżkami sidhe i powtarzała cały czas, że można od tego mieć koszmary w nocy i że jedyny dobry serial tego typu to ,,Robin z Sherwood", bo ,,tam nie było takich cudaków".

- Moja siostra ma krasza na Gajusza, czyli najstarszą postać serialu, oraz wywiązała się między nami taka dyskusja:

Jagoda: Bo oni są poganami, nie znają chrześcijaństwa.

Ja: W sumie, w pewnym sensie jest tam coś podobnego i raczej nie są poganami.

Jagoda: Aha, czyli to się dzieje już po... Dobra, to jednak się nie dzieje w Polsce.

Ja: Historycznie to chrzest Polski jeszcze się nie odbył...

Jagoda: A, ok.

Nie wiem, czy to jest śmieszne, ale na pewno dziwne.

W międzyczasie jeszcze przyszła moja babcia i oglądała z oburzeniem jak Morgana rzuca Merlinem o ścianę i chce go spalić, a jak jej zwróciłam uwagę, że to tylko serial(bo wyglądała naprawdę na oburzoną), to powiedziała: ,,Wiem, ale jaka ona jest wredna. No, jaka wredna".

Naprawdę bardzo rzadko oglądam coś z rodziną, więc ich relacje zazwyczaj wbijają mnie w ziemię...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro