Ulubione postacie historyczne(panie)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Ktoś(pani u góry) poprosił mnie kiedyś, żebym napisała ulubione postacie historyczne, więc zabrałam się za to... i trochę o tym zapomniałam. Ale że ostatnio były tu same nominacje, to dla odmiany, postanowiłam skończyć ten post. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.


Nie jestem historykiem ani studentem historii, nie mam jakiejś mega wiedzy i w wielu przypadkach informacje tu podane są oparte o jedną czy dwie biografie, ale mam nadzieję, że nie napisałam jakichś głupot. Pamiętajcie, że to wszystko tylko moja opinia, Wy możecie mieć swoją.

Wpis na razie tylko o paniach, uszeregowanych według daty narodzin. Panowie będą... kiedyś.



Jadwiga Andegaweńska

Nie ukrywam, że mój sentyment do Jadwigi zaczął się od książki z dzieciństwa ,,Jadwiga i Jagienka". Miałam chyba z 6-7 lat, kiedy mama przeczytała mi ją po raz pierwszy i traktowałam ją tak samo jak każdą inną uroczą historię o księżniczkach, tylko bliższą, bo to była ,,polska" księżniczka i naprawdę mogłam pojechać do wszystkich miejsc po których chodziła Jadwiga.

Potem dorosłam, trochę zmądrzałam i uświadomiłam sobie, że historia Jadwigi nie miała za dużo wspólnego z bajką, ale sympatia do postaci pozostała i myślę, że wzięła się ona po części ze świadomości jej młodego wieku(koronacja w wieku dziesięciu lat, ślub w wieku dwunastu, śmierć dwudziestu pięciu). Jadwiga była bardzo dojrzała, świadoma tego jak działał ówczesny świat i jakie są jej obowiązki. Co nie zmienia faktu, że na pewno nie raz było jej ciężko, chociaż nie nadawałabym jej historii z Wilhelmem miana jakiejś niesamowicie romantycznej i tragicznej historii, bo jak wyglądają ,,związki" dziesięcioletnich dzieci? O wiele smutniejsze jest dla mnie to, że dziewczyna w bardzo młodym wieku straciła ojca i została praktycznie odcięta od matki i rodziny, zdana na własny rozum i doradców, a mimo to potrafiła zacisnąć zęby i rządzić krajem najlepiej jak umiała. Wyszła za mąż za nieznanego sobie człowieka dla pokoju i chrztu Litwy, właśnie dlatego, że wiedziała, że tak trzeba i tak jest urządzony świat, i to sprawia, że jej historia jest dla mnie znacznie ciekawsza niż opowieści o przesłodzonych księżniczkach, czekających na księcia na białym koniu.

Do tego dochodzi jej mądrość, inteligencja, inwestycja w kulturę i wykształcenie(Uniwersytet Jagielloński), a także świadomość polityczna. Jako osoba mocno wierząca Jadwiga miała respekt wobec zakonu krzyżackiego, ale jednocześnie nie zamykała oczu na zło i chociaż sama próbowała łagodzić spory między Krzyżakami a Polską, zdawała sobie sprawę, że w pewnym momencie wojna może stać się koniecznością.



Izabela Kastylijska

Bardzo kontrowersyjna postać, bo niektórzy ją lubią i rozumieją, a inni wręcz przeciwnie. Ja Izabelę ogromnie szanuję, mimo świadomości do czego doprowadziły jej niektóre decyzje. Przede wszystkim za to, że w przeciwieństwie do większości znanych kobiet z tamtej epoki, do wszystkiego doszła sama. Nie mówi się o niej w kontekście tego, że była czyjąś żoną i kochanką, tron i wpływy zdobyła za sprawą własnej inteligencji i odwagi. Była bardzo wyemancypowaną kobietą, która promowała kształcenie kobiet(sama miała braki w edukacji i starała się je uzupełniać, a córkom zapewnić większe możliwości), sama udawała się na wyprawy wojenne, a jednocześnie była też kochającą żoną i matką, która dbała o rodzinę tak jak uważała to za słuszne(powiedzmy sobie szczerze, wtedy wszyscy aranżowali życie i małżeństwa swoim dzieciom i uważali, że tak jest najlepiej). Co nie zawsze wychodziło jej na dobre, bo spotkałam się z opinią, że Ferdynand Aragoński zaczął ją zdradzać, gdyż miał kompleksy z powodu tego, że sam blednie w porównaniu z osobowością swojej żony.

Wiele decyzji Izabeli było kontrowersyjnych i przyniosło fatalne skutki, ale miały swoje uzasadnienie(będę się opierać w większości na książce Kristen Downey ,,Izabela. Wojownicza królowa"). Iza była osobą wierzącą, ale zdecydowanie nie była zdewociała, była po prostu człowiekiem swojej epoki. Ona naprawdę wierzyła, że narzucając swoim poddanym chrześcijaństwo, zapewnia im drogę do zbawienia i szczęścia. Przy czym zdecydowanie nie była osobą zapatrzoną w księży i Kościół. Współpracowała z Rodrigiem Borgią, ale ich kontakty znacznie się osłabiły, gdyż Izabela nie mogła znieść jego odchodzenia od ideałów Ewangelii. Powołana przez nią Inkwizycja początkowo miała na celu głównie sprawdzanie moralności i wiary kapłanów, tego czy nie złożyli ślubów jedynie dla pieniędzy i zaszczytów, a w rzeczywistości w ogóle nie wierzą w Boga. Na swojego spowiednika Izabela wybrała praktycznie pustelnika żyjącego bardzo skromnie, bo dla niej tak miał zachowywać się ksiądz. W piętnastym wieku Izabela próbowała zrefermować duchowieństwo w taki sposób w jaki niektórzy próbują zrobić to dzisiaj, miała identyczne wymagania co do skromności życia duchownych. Nie wyszło jej to do końca dobrze, bo wiadomo jakie prześladowania się potem zaczęły, ale chociaż nie mam zamiaru tego usprawiedliwiać, to wiele innych przypadków ,,oczyszczania" w historii też przerodziło się w mordowanie każdego, kto komuś nie odpowiadał.

Po odkryciu Ameryki przez Kolumba, Izabela zabiegała o to aby Indian traktować łagodnie, nawracać ich pokojowo i traktować z szacunkiem. Podobno odsunęła Kolumba od wpływów, gdy ten zezwolił na brutalny gwałt na Indiance. Myślę, że była kobietą, która ogólnie chciała dobrze, ale nie wszystko jej w życiu wyszło.

Jak wspominałam, bazuję głównie na biografii Downey. Jeśli chcecie się jakoś do tego ustosunkować, to możecie, ale, proszę, nie róbcie żadnych ,,shitstormów" i wycieczek ideologicznych, bo nie jest to nikomu potrzebne, a każdy ma prawo do własnych wartości i poglądów i powinniśmy to uszanować.



Katarzyna Aragońska

Córka Izabeli i kolejna postać, która może wywołać sprzeczne opinie, bo wiem, że nie jest zbyt lubiana przez internautów i wielu ma ją za nudną starą dewotkę, która na dodatek była brzydka i pewnie gruba(chociaż z tego co wiem, miała w późniejszym wieku jakież zaburzenia odżywiania i prędzej była wychudzona).

Katarzyna była kobietą, która chciała być wielką królową i do tego jeszcze wojowniczką, tak jak jej matka, ale nie do końca jej się to nie udało i zdecydowanie nie z jej winy. Zdecydowanie nie była zdewociała - jeśli chodzi o jej religię, to była gorliwą katoliczką, która widziała wady Kościoła, i która tak samo jak jej matka wierzyła(bo tak myślał świat w którym ją wychowano), że poza jej wiarą nie ma zbawienia. Ale nie miała nic wspólnego ze stereotypem ,,ciemnej, pustej katoliczki", była bardzo dobrze wykształcona i w takim samym duchu wychowała swoją córkę, to za jej sprawą w Anglii upowszechniła się nauka dziewcząt. Kiedy straciła nadzieję na syna, chciała, żeby to Maria zasiadła na tronie - gdzie tu jest dewocja i ciemnota?

Do tego wszystkiego była dobrą władczynią zaangażowaną w politykę i kwestie społeczne, która pod nieobecność męża stanęła na czele armii odpierającej najazd Szkotów. A do tego była żoną, która po prostu kochała swojego męża i próbowała troszczyć się o rodzinę, ale która nie miała zamiaru płaszczyć się przed Henrykiem, bo znała swoją godność i wartość. Spotkałam się z opinią(chyba to było w ,,Katarzynie Aragońskiej. Hiszpańskiej królowej Henryka VIII" Tremletta), że Henryk w dużej mierze odsunął się od Katarzyny, bo był zazdrosny o jej inteligencję i zdolności polityczne(czyli analogiczna sytuacja do Ferdynanda Aragońskiego).

Do tego po prostu ogromnie ją szanuję za siłę i wytrwałość w obliczu wydarzeń losowych, bo ja bym chyba wylądowała w psychiatryku gdybym straciła tyle dzieci i jeszcze zamiast wsparcia otrzymywała w tej sytuacji tylko wyrzuty.


Ludwika Maria Gonzaga

Nie wiem czy znacie tą panią, bo w szkołach chyba o niej za wiele nie uczą, a ostatnim, który ją rozsławiał, był Henryk Sienkiewicz. Ludwika Maria Gonzaga była żoną najpierw Władysława IV Wazy, a potem jego przyrodniego brata Jana Kazimierza. Przy swoim pierwszym mężu nie miała za bardzo okazji zabłysnąć, ale jako żona Jana Kazimierza zaczęła wywierać znaczący wpływ na politykę, starając się motywować do czynów swojego dość rozlazłego towarzysza życia. Mój wykładowca na pierwszym roku wysunął tezę, że uchroniła Polskę przed utratą niepodległości. Była zwolenniczką ograniczenia liberum veto, ale nie udało jej się przeprowadzić wielu planów ze względu na niechęć polskiej szlachty.

Jej życie nie było łatwe - była zdradzana przez obu swoich mężów(chociaż Jan Kazimierz deklarował, że ją kocha), straciła dwoje dzieci, ale mimo to zachowała hart ducha i poświęcała swoją energię sprawom politycznym i wojskowym, podczas potopu szwedzkiego zdarzało jej się dowodzić wojskiem. Była inteligentną, światłą i odważną kobietą, chyba pod niektórymi względami zbyt nowoczesną, i dlatego odrzuconą przez polskich możnych.

Warto wiedzieć, że po jej śmierci Jan Kazimierz nie potrafił już samodzielnie rządzić i zrzekł się korony.



Charlotte de Corday

Tej pani podejrzewam, że też wielu nie kojarzy, bo nawet jeśli jest gdzieś wspominana, to nie z nazwiska. Charlotte(albo swojsko ,,Karolina) de Corday była francuską szlachcianką i żyrondystką, która zamordowała Marata, jednego z przywódców Rewolucji Francuskiej... w jego własnej wannie. Najwidoczniej jednak Marat okazał się bardziej żywotny niż Charlotte, więc będę opierać się głównie na rozdziale jej poświęconym w książce Marka Ruszczyca ,,Kobiety fatalne".

Charlotte była intelektualistką, wolnomyślicielką. Wychowywała się w klasztorze i chociaż do końca pozostała osobą głęboko wierzącą, opuściła go z ulgą, ponieważ nie była przekonana do formalnej religii oraz wśród zakonnic niemile widziane były jej skłonności do dyskusji i analizy. Bardzo wiele czytała i uczyła się. Nie była przeciwniczką Rewolucji, wierzyła w jej ideały, należała do stronnictwa żyrondystów. Zdecydowanie natomiast nie popierała metod jakobinów, współczuła królowi Ludwikowi XVI i uważała jego śmierć za zbrodnię. Marata zabiła ponieważ wierzyła, że to on jest głównym sprawcą terroru i po jego śmierci we Francji zostanie przywrócony pokój i tolerancja. Jej zachowanie było trochę naiwne, może fanatyczne, ale jednocześnie wydaje mi się szczere i czyste. Zwłaszcza, że Marat podobno nie przyjął jej w kąpieli bez powodu...

Nie chcę tu twierdzić, że czyn Charlotte był słuszny i trzeba ją usprawiedliwić. Natomiast wydaje mi się, że sam jej chrakter i postawa zasługują na szacunek. Może i była zbyt pewna swoich racji, ale przynajmniej nie działała w imię własnych korzyści, a do tego od początku była gotowa ponieść konsekwencje decyzji o zabiciu Marata. Nie wypierała się, nie próbowała uniknąć kary, na śmierć poszła odważnie, wzbudzając tym powszechny szacunek. A była młodą kobietą przed którą życie stało otworem, jej narzeczony walczył na froncie(zresztą, gdy dowiedział się o jej śmierci, zazdrościł jej wytrwania w ideałach i odwagi w obliczu śmierci).



Caroline Norton

Tej pani chyba już nikt nie zna, a szkoda, bo zrobiła naprawdę dużo dobrego dla praw kobiet. Caroline Norton z domu Sheridan była żoną George'a Nortona, człowieka, który znęcał się nad nią. Przyjaźń i wsparcie znalazła w lordzie Melbourne, tak, tym od królowej Wiktorii. Nie wiadomo, co ich naprawdę łączyło, może romans, może zwykła przyjaźń, może miłość platoniczna? W każdym razie Norton oskarżył swoją żonę i Melbourne'a o romans, sam lord próbował namawiać Caroline do pogodzenia się z mężem, ale ostatecznie zrozumiał, że kobieta nie może już żyć z człowiekiem, który ją bił i upokarzał.

Caroline zdecydowała się więc na rozwód i rozpoczęła walkę o prawo do opieki nad swymi dwoma synami. Nie udało jej się, nigdy już nie spotkała swoich dzieci, natomiast poświęciła się walce na rzecz praw kobiet w kwestii małżeństw i rozwodów, doprowadziła do zmiany prawa rodzinnego na korzyść kobiet. W dzisiejszych czasach dla większości ludzi jest oczywistością, że po rozwodzie dzieci zostają z matką, Caroline Norton przyczyniła się do tego, a jednak mało, kto o niej wie i pamięta. Mam w domu kilka książek ze zbiorami najbardziej zasłużonych kobiet i w żadnej z nich nie ma Caroline, chociaż jej postawa miał tak duży wpływ na współczesny świat. Oprócz tego, była też poetką.

Bardzo ją podziwiam nie tylko za walkę o własne dzieci, ale również, że po ich utracie wykorzystała własne cierpienie do walki o inne kobiety. Była odważna, chciała żyć i działać po swojemu. Jest dla mnie takim idealnym połączeniem kobiety zaangażowej społecznie i oddanej matki.


Elżbieta Bawarska

Dla odmiany pani bardzo znana i lubiana na Wattpadzie oraz ogólnie w świecie, rozławiona za sprawą filmów, seriali, musicali, dorobiła się nawet własnego serialu animowanego, którym zachwycałam się jako dziecko w okresie wczesnopodstawówkowym. Potem poznałam jej prawdziwą historię i doznałam lekkiego szoku.

Elżbieta może nie tyle budzi sympatię, co zainteresowanie, bo święta nie była, chociaż niektórzy próbują ją na taką kreować(fabularyzowana biografia Alison Pataki za wszystkie jej dwuznaczne zachowania obwinia jej męża, teściową, a nawet córkę). Doświadczyła w życiu wiele cierpienia i  należy się jej współczucie, ale mam wrażenie, że radziła sobie z problemami nie do końca tak jak powinna, min. całkowicie odepchnęła od siebie swoje starsze dzieci, zwłaszcza córkę Gizelę, którą nazywała ,,maciorą" i obwiniała o śmierć jej siostry, natomiast faworyzowała swoją najmłodszą pociechę Marię Walerię(co też nie wyszło do końca na dobre, bo Maria w późniejszym życiu czuła się przytłoczona nadopiekuńczością matki). Miała obsesję na punkcie swojego wyglądu, co podobno doprowadziło do tego, że odmawiała mężowi seksu, żeby ,,nie zbrzydnąć". Była kapryśna i rozchwiana emocjonalnie, wierzyła w klątwę, która miała ciążyć nad jej rodziną.

Jednocześnie Elżbieta to postać, która jest mi w pewien sposób bliska i uważam ją za wartą zainteresowania i podziwu. Była artystką, poetką, wrażliwą duszą - chyba zbyt wrażliwą dla świata, a przynajmniej dworu austriackiego, i to ją zgubiło. Ale była też osobą, która miała odwagę być sobą i która z nieśmiałej dziewczyny poddanej kurateli teściowej zmieniła się w silną kobietę, która umiała żyć po swojemu, zdecydować się na częste opuszczanie austriackiego dworu, która sprytnie zaangażowała się w politykę. Była fascynującą, silną osobowością, która ze względu na okoliczności nie mogła do końca pokazać na co ją stać i która, niestety, nie podjęła do końca dobrych życiowych decyzji.


Anastazja Romanowa

Zastanawiałam się, czy ją tu umieścić, bo moja sympatia do Nastki jest całkowicie subiektywna, związana głównie z animacjami na jej temat oraz ogólną sympatią do jej rodziny, która nie zasłużyła sobie na swój los, ale ostatecznie ją umieściłam i postaram się obronić ten wybór.

Anastazja Romanowa(taka ciekawostka, gdyby ktoś chciał wiedzieć - tak, do rosyjskich nazwisk żeńskich zawsze na końcu dodaje się ,,a"), ostatnia wielka księżna rosyjska, najmłodsza z córek cara Mikołaja II, najsławniejsza i mam też wrażenie, że najbardziej sympatyczna(chociaż Tatianę też lubię). Wesoła, rezolutna, niepokorna, takie żywe sreberko. Wychowana w ,,cieplarnianych" warunkach i trochę odizolowana od świata, ale w czasie I wojny światowej wraz z matką i siostrami z oddaniem pomagała w szpitalu. Po pojmaniu i uwięzieniu przez bolszewików ona i jej siostry podobno wykazały się ogromną siłą woli, mimo że wcześniej żyły wśród wygód, zaczęły pracować i troszczyć się o dom, chcąc zapewnić sobie życie w znośnych warunkach(tak twierdziła moja historyczka, która chyba była ich fanką). Urzeka mnie też atmosfera miłości i bliskości jaka panowała w rodzinie carskiej, chociaż nie zawsze było tak różowe(relacje Olgi z matką).

Nie wiem, co jeszcze mogłabym o Anastazji powiedzieć, żeby to było mądre. Po prostu bardzo ją lubię. I była prześliczna.



Dobra, przepraszam, że ,,czas antenowy" był nierówny podzielony pomiędzy panie i że czasami za bardzo mnie ponosiły emocje. Mam nadzieję, że dobrze się Wam czytało.

I kończę, bo ten wpis osiąga długość normalnego rozdziału.

Możecie pisać swoje ulubione postacie historyczne, jeśli macie ochotę.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro