Unpopular Opinions Book Tag

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Ostatnio było tu dużo musicali, a wiem, że nie każdy jest nimi zainteresowany, więc wracamy do tematów bardziej życiowych/wattpadowych/literackich i zaczynamy od kolejnego kontrowersyjnego tagu.

Tym razem nie wstawiam żadnych filmików, bo nie wiem kto pierwszy zrobił to po polsku.

W przypadkach kiedy do wyboru jest książka lub seria, podaję obie, bo czemu mam się ograniczać? ;)

Ponieważ tag polega na temat głoszenia niepopularnych opinii na temat popularnych książek, zaznaczam, że to tylko moje zdanie, macie prawo się z nim nie zgadzać i jest to zupełnie w porządku.



1. Popularna książka lub seria, której nie lubisz.

Tak naprawdę mam mieszane lub negatywne uczucia do wielu bardzo popularnych i wychwalanych książek. Dlatego po prostu wymienię ostatni tytuł jaki mnie bardzo rozczarował, czyli ,,Dziewczyna którą znał".

Zasadniczo nie czytam typowych współczesnych romansów obyczajowych, ale ta książka miała genialne opinie, a do tego wprowadzała rzadko poruszany w literaturze temat autyzmu. Spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego, a dostałam... typowy romans bez polotu. Przede wszystkim przeszkadzał mi styl, był bardzo prosty, pozbawiony jakiegokolwiek rozbudowania i artyzmu, opisy były na zasadzie ,,przyszedł i usiadł". Wiem, że sama mam problem z opisami, ale miałam wrażenie, że nawet ja bym to napisała lepiej. Do tego opisy emocji też były bardzo skąpe i o ile w przypadku głównej bohaterki to miało sens i oddawało jej postrzeganie świata, tak moim zdaniem u jej partnera powinniśmy dostać więcej przemyśleń, co podkreśliłoby kontrast między nimi. Nie da się czytać romansu, jeśli nie kibicujesz głównej parze, a w tym przypadku ja nie byłam w stanie, bo w ogóle nie czułam tej ich miłości.

Jeśli chodzi o serie, to również jest to seria romansowa, czyli ,,Trzy metry nad niebem". Pierwszy tom był jeszcze ok, dało się go przeczytać, chociaż miłość bohaterów też była opisana średnio, a główna bohaterka doprowadzała mnie do szału przekonaniem o własnej cudowności i perfekcji. Natomiast drugi był moim zdaniem koszmarny. Przeczytałam sto stron i nie dałam rady skończyć, bo przez te sto stron nie działo się nic poza opisami przypadkowego seksu większości postaci. Do tego styl Mocci w ogóle mi nie pasuje, czas teraźniejszy pasuje mi do narracji pierwszoosobowej, ale nie do trzeciej osoby, w dodatku autor ten stosuje bardzo krótkie zdania jakby próbował pisać strumieniem świadomości, ale mu nie wyszło.



 2. Popularna książka lub seria, której wszyscy nienawidzą, ale Ty kochasz.

Wydaje mi się, że taką książką jest dla mnie ,,Mansfield Park" Jane Austen, którego większość osób nienawidzi, a dla mnie to nadal jej najlepsza książka, razem z ,,Perswazjami". Lubię i rozumiem główną bohaterkę, uwielbiam klimat tej książki i o ile rozumiem, że komuś mogła ona nie przypaść do gustu, tak nie rozumiem strasznej nienawiści do niej ze strony niektórych czytelników, którzy wręcz mieszają tę powieść z błotem i zachowują się jakby to nie Austen ją pisała.

Jeśli chodzi o serię, to jako jedyny do głowy przychodzi mi ,,Zmierzch", który nadal miło wspominam i zdaję sobie sprawę, że to nie jest ambitna literatura, ale jako młodzieżówka sprawdza się moim zdaniem bardzo dobrze i tylko w tym kontekście należy ją rozpatrywać.



3. Trójkąt miłosny, w którym główny bohater/bohaterka, według Ciebie, wybrała złą osobę LUB literacka para, której nie lubisz.

Jeśli chodzi o trójkąty, to zdecydowanie trylogia ,,Delirium". Ostrzegam, będą spoilery, więc jeśli ktoś ich sobie nie życzy, to niech przejdzie do kolejnego akapitu, a ja zrobię małą przerwę.

W pierwszym tomie w ogóle nie czułam żadnej więzi między Leną i Alexem, jak dla mnie ich uczucie rozwinęło się za szybko z przyjaźni w miłość, w dodatku miałam wrażenie, że Lena pokochała go trochę ,,z braku laku", bo był jedynym zdolnym do uczuć chłopakiem jakiego znała. W drugim tomie zdecydowanie urzekła mnie relacja Leny i Juliana, uważam, że była naprawdę dobrze opisana i chociaż rozumiem, że Julian mógł nie każdemu podpasować, bo był taki grzeczny i poukładany, to jak dla mnie ten wątek wypadł znacznie lepiej. Niestety, w trzecim tomie Lena znów spotyka Alexa i cały romans zamienił się dla mnie w farsę - główna bohaterka niby chciałaby wrócić do byłego, ale jednocześnie kurczowo trzyma się Juliana na wypadek, gdyby z Alexem jej nie wyszło, i jak dla mnie byłat po prostu skończoną egoistką. Nie wnikam kto był pierwszy - jak dla mnie zarówno łączenie na siłę bohaterek z ich pierwszą miłością, jak i rozbijanie związków po to, żeby było ,,realistyczniej"(to się kiedyś często działo w serialach dla młodzieży) jest dla tak samo słabe. Oceniam jedynie na podstawie tego jak przedstawiona została ta miłość i jak dla mnie wątek Lena/Julian był po prostu lepszy, a to co ona zrobiła pod koniec było tak samolubne i zakłamane, że zraziło mnie do całej książki.


Jeśli chodzi o pary, którym nie kibicuję, to zazwyczaj wiąże się to z trójkątami, bo wtedy shipuję bohaterkę z kimś innym. Jednak są pary, których nie lubiłabym nawet gdyby nie istniała opcja innego wyboru, i jedną z takich par są Cathy i Chris z serii książek rozpoczynających się od ,,Kwiatów na poddaszu". Jeśli nie znacie tej serii(nie wiem, czy ktokolwiek z mojego pokolenia czyta książki tej autorki, Virginii Cleo Andrews), to w skrócie powiem, że Cathy i Chris są rodzeństwem, którzy na skutek pewnych okoliczności zaczynają patrzeć na siebie inaczej i zakochują się w sobie. Ja po prostu nie jestem w stanie shipować takich związków, ale pal licho ich pokrewieństwo, bo nie chciałabym ich razem nawet gdyby to byli obcy sobie ludzie. Jak dla mnie ich relacja była od początku skrajnie toksyczna - zaczęła się od pewnego rodzaju przymusu i potem obaw przed tworzeniem więzi z innymi ludźmi, a zmieniła się w związek w którym nie ma miejsca na jakąkolwiek indywidualność. Żadne z nich nie miało znajomych, hobby, niczego, co nie wiązałoby się bezpośrednio z drugą osobą. Moim zdaniem to totalnie niezdrowe, nie jestem psychologiem, ale myślę, że specjalista by mnie poparł. Poza tym zaborczość Chrisa wobec Cathy i nieustanne branie jej na litość było dla mnie okropne i nie wyobrażam sobie jak jakakolwiek zrównoważona psychicznie osoba mogłaby związać się z kimś, kto traktuje ją jak swoją własność, która mu się zwyczajnie należy.

I bardzo lubią tę autorkę, jej styl i klimat jaki ona tworzy, akceptuję niektóre patologiczne wątki w jej powieściach, ale strasznie mnie wkurza, że w praktycznie każdej jej serii jest taki wątek, że mężczyzna, zazwyczaj spokrewniony, zakochuje się w głównej bohaterce i kiedy ona go odtrąca, on próbuje ją do tego przymusić albo urządza akcje pod tytułem ,,Musisz ze mną być, bo ja cię tak kocham, jak mnie odtrącisz, to sobie coś zrobię", ,,Nie obchodzą mnie twoje marzenia, masz ze mną być, bo ja cię kocham", ,,Prześpij się ze mną, a może ci się spodoba". A najgorsze jest to, że te główne bohaterki zazwyczaj w jakimś stopniu ulegają swoim amantom, bo boją się, że zostaną same albo ich krewny/przyjaciel nie będzie chciał mieć z nimi do czynienia, jeśli mu się nie oddadzą.



4. Popularny gatunek literacki, po który rzadko sięgasz.

Nie czytam w ogóle horrorów. Jako dziecko bardzo się ich bałam i unikałam wszystkiego, co mogłoby choć trochę mnie przerazić, potem postanowiłam się przełamać... i stwierdziłam, że mnie nudzą. Czytałam jedną powieść i zbiór opowiadań Kinga i w ogóle to do mnie nie trafiło, nie wywołało żadnego napięcia. Czytałam ,,Koralinę", która niby była dla dzieci, ale fani horrorów stwierdzili, że jest taka przerażająca - była dla mnie za prosta. W horrorach irytuje mnie to, że na koniec nie dowiadujemy się z czego tak naprawdę wynikła cała sytuacja. Wiem, że niby chodzi o ten dreszcz niepewności, ale ja osobiście chciałabym, żeby było tak jak w kryminałach - na końcu ktoś siądzie i wyjaśni skąd się wzięły te zjawiska. Tak miałam z ,,Koraliną" - pomysł ciekawy, ale ja chciałam się na końcu dowiedzieć kim była ta ,,Druga Matka" i dlaczego robiła to, co robiła. Bardziej bałam się na filmie Burtona, ale miałam wtedy z dziesięć lat.

Bardzo rzadko czytam też reportaże. Z literatury non-fiction preferuje biografie i ogólnie rzeczy bardziej historyczne niż nastawione na teraźniejszość, o bieżących wydarzeniach wolę słuchać.



5. Popularny bądź uwielbiany bohater, którego Ty nie lubisz.

Mogłabym powtórzyć moje wypociny o Daenerys Targaryen, ale wydaje mi się, że ona ma równie wiele zwolenników, co przeciwników. Pójdę więc w postać, którą nie tyle nie lubię, bo w pewnym momencie się do niej przekonałam, ale nie rozumiem jej fenomenu i dlaczego jest chyba najbardziej uwielbianym bohaterem tego uniwersum. A mianowicie chodzi o Aleca Lightwooda z ,,Darów Anioła".

W pierwszych tomach w ogóle nie lubiłam Aleca, nie ze względu na jego orientację - wydawał mi się taki ciapowaty i drażniły mnie te jego ,,zaloty" do Jace'a, to skakanie nad nim i traktowanie jak jajka. Potem irytowało mnie, że Alec rani Magnusa, którego z kolei bardzo polubiłam. W tej ,,drugiej" trylogii trochę się ogarnął, ale nadal irytowało mnie to jego użalanie się nad sobą na każdym kroku i szukanie problemów we wszystkim(niby Edward Cullen tak się zachowywał, ale moim zdaniem Alec jest od niego chwilami gorszy). Dopiero w ostatniej części nabrał nieco więcej poweru, zaakceptował siebie i swoje życie i naprawdę mnie do siebie przekonał, zwłaszcza, że zaczął nawet wykazywać poczucie humoru. Tak więc nie chodzi o to, że nienawidzę tej postaci, bo życzę mu jak najlepiej, niech się cieszy życiem i będzie z Magnusem, niech się nawet pojawia w kolejnych książkach z tego uniwersum, ale po prostu dla mnie ten bohater nie jest tak cudowny jak niektórzy sądzą. Jest dość jednowymiarowy, nastawiony głównie na jedno i owszem, można mu współczuć, ale jak dla mnie to jedyne uczucie jakie budzi, bo jego charakter nie jest jakiś bardzo rozbudowany i ciekawy.

Podejrzewam, że na ten szał na Aleca miał duży wpływ serial ,,Shadowhunters" i Matthew Daddario, ale nawet z ust osób, które są głównie fanami książek słyszę ,,Jest Alec, więc jestem szczęśliwa". Nie wiem, może po prostu inne postacie za bardzo się zmieniły, a on w sumie jest cały czas taki sam i nie zmienia swoich celów i motywacji, co mnie trochę irytuje, ale innym może się podobać. Może niektórzy po prostu łatwiej odczuwają sympatię do postaci homoseksualnych. Nie wiem, nie hejtuję tego bohatera, po prostu do mnie on nie przemawia i jest mało interesujący w porównaniu z resztą bohaterów z DA i ogólnie uniwersuym Nocnych Łówców.



6. Popularny autor, do którego nie jesteś przekonany.

Zdecydowanie takim autorem jest dla mnie Nicholas Sparks. Jako wrażliwe, górnolotne dziewczę z gimnazjum zaczęłam czytać jego książki, i o ile ,,Pamiętnik" mi sie bardzo spodobał, tak później kiedy przeczytałam ,,Dla ciebie wszystko", ,,I wciąż ją kocham" oraz ,,Ostatnią piosenkę" doszłam do wniosku, że to dla mnie za dużo. W jego książkach podejście do miłości jest dla mnie za bardzo ckliwe, skupione tylko na wielkich wyznaniach, zamiast ukazaniu jakiejś głębszej relacji. Do tego styl tego autora do mnie nie przemawia, jest jednocześnie właśnie taki bardzo słodki, a zarazem chwilami za bardzo prosty i mało emocjonalny, a jego fabuły są za bardzo nastawione jedynie na wywołanie łez i przez to, kiedy dzieją się jakies tragedie, do mnie to nie trafia, bo uważam to jedynie z próbę wyciśnięcia łez z czytelników, a nie jakieś przedstawienie życia czy coś, co ma mieć wartość literacką.

Do tego Sparks chwilami za bardzo się rozpisuje i skupia na nieistotnych rzeczach takich jak opisy ubierania się czy przygotowywania śniadania. Podobał mi się ,,Pamiętnik", ,,Ślub"(bo był trochę mniej melodramatyczny) i ,,Jesienna miłość" - czyli te krótsze utwory w których nie było takiego lania wody.



7. Popularny wątek/motyw, którego masz już dosyć.

Zdecydowanie trójkąt miłosny, chociaż wychodzę na hipokrytkę, bo sama mam takie wątki. Ogólnie uważam, że da się go przedstawić w sposób, który będzie ciekawy i nieirytujący, jak np. w Diabelskich Maszynach Cassandy Clare, ale w przypadku literatury młodzieżowej w której pojawia się on najczęściej, wygląda to zazwyczaj tak, że główna bohaterka poznaje jednego chłopaka, kiedy coś zaczyna się między nimi dziać pojawia się drugi, a potem ona się miota między jednym a drugim, nie potrafi odmówić żadnemu, obcałowuje wszystkich, płacze, a na końcu mimo jej kłamstw i małych intryg wszyscy jej wybaczają i żyje długo i szczęśliwie z jednym wybrankiem, a drugi zazwyczaj ginie albo usuwa się w cień.

Nie lubię też wątku bad boya i grzecznej dziewczyny. Kiedyś mi nie przeszkadzał, nawet go lubiłam, ale wynikało to z faktu, że czytałam bardzo dużo klasyki typu ,,Quo Vadis", ,,Potop", ,,Między ustami a brzegiem pucharu", ,,Wszystko dla pań", i tak dalej, gdzie te wątki ,,złego" mężczyzny, który zakochuje się w niewinnej kobiecie, zazwyczaj wiązały się z jakąś głębszą przemianą moralną bohatera, jego dylematami, odróżnianiem dobra od zła. Natomiast we współczesnej literaturze te wątki są dla mnie strasznie płytkie i nie ma tu żadnego bardziej rozbudowanego opisania przemiany postaci. Co więcej, mam wrażenie, że o ile w klasykach bohaterki umiały się postawić i wymóc na mężczyźnach, żeby traktowali je z szacunkiem i udowodnili swoje prawdziwe uczucia, tak obecnie to raczej wymaga się, żeby dziewczyna się zmieniła i stała się bardziej przebojowa, wyluzowana, ogólnie ,,fajniejsza". Może zabrzmię staroświecko albo jak jakaś odwrócona seksistka, ale właśnie brakuje mi jakichś większych dylematów bohaterów i mam wrażenie, że te współczesne romanse wyglądają czasem tak jakby najważniejszą rzeczą jaką może osiągnąć dziewczyna jest zdobycie chłopaka, którego będą zazdrościły jej koleżanki.



8. Popularna seria, której nie chcesz przeczytać.

Jedziemy z tym koksem.

Wszystkie serie typu ,,After", ,,365 dni", ,,Dotyk Crossa", ,,Pięćdziesiąt twarzy Greya" i tak dalej, głównie w związku z tym, co napisałam u góry. Poza tym, ja nie jestem jakoś szczególnie pruderyjna i jeśli ktoś opisując związek ma ochotę sobie od czasu do czasu wrzucić scenę łóżkową pary, żeby ukazać różne oblicza miłości, to niech to sobie robi, jeśli tylko jest to smaczne i nie przesłania innych wątków. No, właśnie, i tu dochodzimy do sedna - bardzo mnie wkurza, jeśli czytam sobie książkę, która miała być fantastyką, obyczajówką, historyczną, a w pewnym momencie autor/ka skupia się bardziej na scenach erotycznych niż głównej osi fabuły. Nie wyobrażam sobie, żeby czytać książkę, która skupia się tylko na tym. Chociaż kiedyś zastanawiałam się, czy nie przeczytać tego Greya, żeby wyrobić sobie opinię, ale po tym jak poczytałam sobie w recenzjach jakie wymagania stawiał bohater partnerce i jak wyglądała ta ich relacja, to doszłam do wniosku, że tylko bym się wkurzała i po co tracić czas na czytanie czegoś, co nie sprawi mi przyjemności?

Poza tym prawie na sto procent jest to ,,Percy Jackson" - i przepraszam wszystkich, bo wiem, że na Wattpadzie jest pełno fanów tej serii. Kiedy był na nią największy hype, czytałam mało młodzieżówek, to się zmieniło dopiero, kiedy lepiej wyposażono moją szkolną bibliotekę. A teraz wydaje mi się, że jestem na te książki za stara, że byłyby dla mnie za dziecinne, nie jestem już ich targetem i oceniłabym je niesprawiedliwie. Wiem, że wielu osobom to nie przeszkadza i mając 16/20 lat mogą czytać książki dedykowane dla młodszego wieku, ale dla mnie one często są za proste i po przeczytaniu mam wyrzuty sumienia, jesli mi się nie podobały, bo wiem, że powinnam przeczytać je dużo wcześniej.



9. Mówi się, że „Książka jest zawsze lepsza od filmu", ale który film lub serial, podobał Ci się bardziej niż książka?

Zdecydowanie ,,Wszystko przez tancerza" na podstawie powieści Deirdre Purcell, w wersji filmowej grali min. Colin Farell i Liam Cunningham. Tak właściwie, był to mini-serial, ale w Polsce wydali go na DVD jako film.

Ponieważ ani książka, ani film/serial nie są zbyt znane w Polsce, przybliżę krótko fabułę: akcja rozgrywa się przed, w trakcie i krótko po zakończeniu II wojny światowej. Główną bohaterką jest młoda Irlandka Elizabeth, która wdaje się w romans i zachodzi w ciążę z wędrownym aktorem, a gdy ten ją porzuca, dziewczyna zostaje zmuszona przez rodziców do ślubu z o wiele starszym wdowcem, który razem z gromadką córek mieszka na prowincji. Po kilku latach nieudanego małżeństwa w życie Elizabeth wkraczają mężczyźni, którzy wystawiają jej spokojną egzystencję na próbę.

Najpierw oglądałam ekranizację, później przeczytałam książkę, ale nie sądzę, by to miało coś do rzeczy, ponieważ film jest po prostu obiektywnie lepszy. W powieści podobało mi się większe zwrócenie uwagi na folklor irlandzki oraz rozbudowanie postaci dzieci Elizabeth i jej męża, jednak poza tym serial jest zwyczajnie dojrzalszy i głębszy, co rzadko się zdarza, bo to jednak inne środki przekazu. W ekranizacji bardzo widać jaka przemiana zaszła w bohaterce, Elizabeth z początku filmu, a ta późniejsza to dwie różne osoby, serialowa Lizzy wydaje się też sympatyczniejsza i dojrzalsza, jej zachowanie jest bardzo umotywowane. Również rozwój kolejnych wątków moim zdaniem jest lepszy i bardziej spójny z całością w filmie, dotyczy to zwłaszcza wątków miłosnych - w książce wątek z postacią graną przez Colina Farrela jest dla mnie bardzo schematyczny i płytki, natomiast ten serialowy wypada zdecydowanie ciekawiej i mniej stereotypowo, zdecydowanie lepiej został też rozwinięty i poprowadzony wątek Cunninghama. Samo zakończenie w serialu jest lepiej przedstawione i umotywowane, chociaż ostatecznie obie wersje kończą się identycznie. Jednak podczas oglądania filmu cały czas miałam nadzieję na taki rozwój wydarzeń i wyczekiwałam go, natomiast w książce uczucia Elizabeth zmieniły się za szybko, a jej ostateczny wybranek miał zbyt małą rolę.

Jeśli lubicie takie klimaty prowincji, sag rodzinnych, zmagania się kobiet z losem, i takie starsze seriale z lat 80 w rodzaju ,,Ptaków ciernistych krzewów" czy ,,Północ-Południe", to koniecznie poszukajcie ekranizacji, natomiast książkę można sobie odpuścić, bo historia w niej przedstawiona jest moim zdaniem dużo prostsza, płytsza i mniej poruszająca.



Nie gniewajcie się jeśli zjechałam coś/kogoś, co lubicie. Chyba złapałam przeziębienie, a w tym tygodniu idę jeszcze dwa razy leczyć zęby, a potem prawdopodobnie jadę złożyć podanie o stypendium, tak więc potrzebuję duuużo wsparcia.

Muszę też znaleźć czas, żeby pojechać do księdza po zaświadczenie, że mogę być chrzestną :/ 

I jeszcze zacięłam się w palec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro