PROLOG

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

dzieciaki, wrzucam wam tutaj prolog, którego na początku zabrakło, trzymajcie się i dziękuję, że nadal jest was aż tyle <3











20.06.2016.

Bawiłam się właśnie w pokoju, gdy z dołu usłyszałam płacz mojego starszego brata. Zaciekawiona, powolnym krokiem zeszłam na sam dół, zobaczyć dlaczego ten chudy dureń znowu beczy. Trzymałam się drewnianej barierki, która przyzdabiała dość spore schody, wyłożone granatową wykładziną. Gdy już postawiłam swoje małe stópki na podłodze w holu, od razu rozejrzałam się, aby ocenić sytuację. Bruno stał zapłakany w korytarzu i próbował dłońmi wytrzeć spływające po policzkach łzy. Podeszłam do niego i zerknęłam na moją mamę, która jak zwykle wyglądała pięknie w swoich jasnych, rozpuszczonych włosach i eleganckiej kreacji, którą pewnie miała w pracy.

- Co się stało? – zapytałam mojej rodzicielki, która od razu przeniosła na mnie swoje spojrzenie, gdy usłyszała mój cichy, niepewny głos.

- Alex wyprowadza się do Hiszpanii kochanie i Bruno nie za bardzo może to przeżyć – kobieta posłała w moją stronę delikatny uśmiech, który próbowałam odwzajemnić, ale niestety wyszedł z tego jakiś ponury grymas.

- Dlaczego wyjeżdża? – zapytałam teraz mojego brata, który próbował się uspokoić, ale naprawdę ciężko mu to szło.

Chłopiec o złocistych włosach, wzruszył tylko ramionami i bez żadnego zastanowienia przyciągnął mnie w uścisku. Byłam lekko zszokowana, tym bardziej, że Bruno nigdy w życiu, z własnej, nieprzymuszonej woli, mnie nie przytulił. Po chwili analizowania w mojej głowie, odwzajemniłam ten gest, wtulając się w jego szczupłe, wysokie ciało. Nie mogłam pojąć tego jak to możliwe, że chłopak ma dopiero piętnaście lat, a już przewyższa mnie o głowę. Nie chcę nawet sobie wyobrażać, jak wysoki się stanie, gdy bardziej dorośnie. Po kilku minutach, a może i nawet sekundach, w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Oboje w tej samej chwili spojrzeliśmy na drewnianą powłokę, która oddzielała nas od dworu.

- Cześć dzieciaki – melodyjny głos mamy Alexa wypełnił cały korytarz, pozostawiając po sobie uczucie ciepła – Ktoś tutaj chciał się z wami pożegnać – uśmiechnęła się w naszą stronę, przez co w jej chudych policzkach, wytworzyły się dwa dołeczki. Ciemne, wręcz czarne włosy poprawiła, zaczesując je sobie za uszy.

Wraz z Bruno odsunęliśmy się od siebie i stanęliśmy prosto przed chłopakiem o ciemnych jak noc oczach. Przetarł on swoje załzawione policzki, tak abyśmy nie zauważyli żadnych jego łez, które już wcześniej pewnie wylał. Uśmiechnął się w naszą stronę w ten swój zabawny sposób i wyciągnął do mojego brata dłoń, którą tamten od razu uścisnął. Patrzyłam na nich z boku jak zahipnotyzowana. Nie mogłam uwierzyć w to, że on naprawdę się wyprowadza. Kto teraz będzie mi dokuczał jak jego zabraknie? Kto będzie z naszą dwójką siedział do późnych godzin i grał w gry? Wcale nie dziwię się Bruno, że płakał z tego powodu. Tak naprawdę w moich oczach też pojawiły się słone łzy, lecz ja nie pozwoliłam im wyjść na zewnątrz. Sam Alex kiedyś mi powiedział, że nie mogę okazywać słabości, bo świat potrafi być okrutnie brzydki.

- Nie płacz bekso – powiedział ciemnowłosy, uśmiechając się szerzej – Jeszcze kiedyś się zobaczymy – skinął w jego stronę głową, na co blondyn przewrócił swoimi zielonymi oczami.

- A jak się znowu zobaczymy, to skopie ten Twój durny zadek, za to, że mnie zostawiłeś.

Chłopcy na koniec przytulili się jeszcze, aby później się od siebie odsunąć. Wiedziałam, że będą za sobą tęsknić. To oczywiste, przecież są przyjaciółmi od małego. Tak naprawdę gdyby ktoś mnie zapytał o ich relację, to jestem w stanie stwierdzić, że są wręcz nierozłączni, co czasami bywało uciążliwe. Alex przeniósł na mnie swój, jak zawsze intensywny wzrok i zmienił swój wyraz twarzy. Jego czarne tęczówki błyszczały w świetle dziennego światła, a uśmiech zrobił się delikatniejszy niż wcześniej. Podszedł do mnie o krok bliżej i rozłożył swoje chude ramiona, w które od razu weszłam. Objął mnie mocno i położył swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi.

- Pamiętaj młoda, że jesteś silna – szepnął, na co moją twarz rozpromienił duży uśmiech – Zaopiekuj się Bruno, jasne? – zapytał, chwytając moją głowę w swoje duże dłonie, skinęłam tylko głową, na znak, że rozumiem i przygryzłam delikatnie swoją wargę, gdy poczułam jak do oczu napływają mi gorzkie łzy – I nie waż się o mnie zapomnieć, bo ja o Tobie nie zapomnę nigdy – pstryknął mnie w nos, przez co zmarszczyłam na nim skórę.

Alex wraz ze swoją mamą opuścili nasz dom, zamykając za sobą drzwi. Nie powiedział nam na ile wyjeżdża i czy w ogóle planuje tutaj wrócić. Mieliśmy żyć w niepewności, która czyhała za rogiem, aby wkroczyć w nasze umysły. Pożegnania są trudne i ciężkie. Tym bardziej, gdy masz piętnaście lub dwanaście lat, a wasz przyjaciel wyprowadza się na inny kontynent. Ciężko jest przełknąć rozłąkę, gdy nawet nie wiesz ile ona tak naprawdę potrwa. Oboje z Bruno siedzieliśmy w jego pokoju i zalewaliśmy się łzami. On, ponieważ stracił najlepszego przyjaciela, ja, ponieważ straciłam kogoś z kim w swojej wyobraźni planowałam wspólną przyszłość.

Od tamtego dnia wszystko stało się inne. Mój kontakt z bratem nie był już na tym samym poziomie co wcześniej. Zaczęliśmy dorastać, zmieniać się, a co za tym idzie, nasze wyobrażenie świata zostało obrócone o sto osiemdziesiąt stopni. Lecz każdej nocy słyszałam z pokoju brata rozmowy, które prowadził online z Alexem. Mój kontakt z nim urwał się wraz z pożegnaniem. Nie rozmawialiśmy, nawet ze sobą nie pisaliśmy.

Ja zapomniałam o nim, a on o mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro