19 - Tylko kilka malinek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To paskudne, deszczowe popołudnie przerodziło się w paskudny, deszczowy tydzień, więc czas wolny spędzaliśmy głównie w moim domu. Czasem się uczyliśmy, robiliśmy zadania domowe, graliśmy w jakieś planszówki, albo po prostu leżeliśmy przytuleni, co jakiś czas przerywając rozmowę na niewinne pocałunki. Tego dnia padło jednak na kolejny film, oczywiście po wcześniejszym przygotowaniu obiadu, bo mamy znów miało nie być do wieczora.

To popołudnie dłużyło mi się niesamowicie, choć tym razem udało nam się trafić na całkiem niezłą komedię. Może nie licząc kilku tandetnych scen miłosnych, jak na przykład ta, wyświetlająca się aktualnie na ekranie laptopa. Choć ja na ten widok przewróciłem oczami, Žiga wydawał się być nią całkiem zaciekawiony. W końcu wziął głęboki oddech i poruszył się niespokojnie.

- Tilen... - zaczął. - A jak ktoś komuś robi malinki, to to zawsze boli?

- Nie - odparłem z rozbawieniem, chociaż w rzeczywistości nie było się z czego śmiać. To było straszne, że miał z tym tylko takie skojarzenia. - To nie ma boleć, ma być przyjemne. Tylko trzeba umieć.

- A ty umiesz? - spytał, spoglądając na mnie z zaciekawieniem.

- Umiem - stwierdziłem, kiwając głową na potwierdzenie moich słów.

- A... Zrobisz mi? Kilka?

Kurwa, no i co teraz? Oczywiście, że nie umiem, a przynajmniej nic mi o tej umiejętności nie wiadomo. Nigdy nie miałem okazji, żeby sprawdzić. Powiedziałem to, żeby się popisać i nie wyjść na napalonego prawiczka, w życiu bym nie pomyślał, że on będzie chciał... No okej, spokojnie Tilen. Uspokój się. To nie jest trudne. Zdaj się na intuicję.

Intuicja nakazywała mi od razu wpić usta w jego szyję, więc szybko zrezygnowałem z słuchania jej. To był Žiga, a nie jakiś losowy chłopak. Nie mogłem postąpić tak gwałtownie. Dlatego najpierw poprawiłem go sobie na kolanach i przybliżyłem usta do jego ust, zatrzymując je w odległości kilku milimetrów.

- Jesteś pewien? - spytałem kontrolnie.

Kiwnął twierdząco głową, więc złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, który specjalnie trochę przedłużyłem. Oddawał go perfekcyjnie. Z dość dużą, jak na niego, pewnością siebie, ale jednocześnie bez walki o dominację. Pozwolił mi całkowicie przejąć inicjatywę i jeszcze zachęcał mnie do kolejnych kroków, unosząc lekko głowę. Nie dałem się prosić i po chwili przeniosłem pocałunki na jego szczękę, aż w końcu szyję. Wciąż widniały na niej ślady po Anže, a ja wreszcie miałem okazję je po nim poprawić. Po długim czasie i kilku próbach, doczekałem się na to przyzwolenie i miałem zamiar się tym w pełni nacieszyć.

Odchylił głowę do tyłu, ułatwiając mi dostęp, a ja starałem się mu za to odwdzięczyć najlepiej, jak potrafiłem. Powoli, delikatnie, ale jednak w taki sposób, by pozostawić po sobie własny ślad, zastępując stare znamiona na jego szyi, świeżymi. Moimi osobistymi symbolami tego, że ten chłopak należy tylko do mnie. Jemu najwyraźniej się to spodobało, bo po dłuższej chwili poczułem jak przeczesuje dłonią moje włosy, głośno wzdychając. Mając świadomość, że sprawiam mu przyjemność, starałem się jeszcze bardziej, chwytając wargami jego skórę centymetr po centymetrze, nie przerywając ani na chwilę. Nie pomijając niczego.

Gdy po długiej chwili dotarłem do jego barku, posunął się jeszcze krok dalej. Położył się na łóżku, ciągnąc mnie za sobą. Dłonie włożył pod moją koszulkę i przesunął je powoli wzdłuż torsu, by następnie zacząć nimi błądzić po moich plecach. Podwinięta przez niego koszulka nagle stała się całkowicie zbędnym elementem, więc oderwałem się od niego, szybko się podnosząc, zdjąłem ją z siebie i momentalnie wróciłem w jego objęcia, wykonując kolejną, staranną serię pocałunków. Oddychał głęboko i głośno, ale powoli, nie tak jak zawsze, gdy się stresował.

I chociaż ze wszystkich sił próbowałem nad sobą panować, było mi ciężko. Starałem się powtarzać w głowie, że przecież chciał tylko kilku malinek i niczego więcej. Musiałem to uszanować. Z drugiej strony, Boże, leżał pode mną, całkowicie uległy i poddający się każdemu mojemu działaniu. Jego oddech, dotyk i ogólnie cała ta sytuacja sprawiły, że ostatecznie przestałem myśleć racjonalnie, skupiając się jedynie na rosnącym uczuciu gorąca i podniecenia.

Ostrożnie chwyciłem jego skórę zębami, bardzo delikatnie ją przygryzając. Zareagował na to jeszcze głębszym westchnięciem i zaciśnięciem dłoni na moich plecach, co uznałem za wyraz odczuwanej przyjemności. Zaśmiałem się cicho i powróciłem do jego ust, jednocześnie wkładając dłoń pod jego koszulkę. Na to też mi pozwolił. Nie protestował, nie spinał mięśni, nie dawał żadnego znaku, że coś mu się nie podoba. To nakręcało mnie na niego jeszcze bardziej. Po chwili błądzenia po jego ciele, postanowiłem spróbować wziąć sobie jeszcze więcej. Wziąć jego całego.

Zsunąłem dłoń niżej, chcąc dostać się do jego spodni, by jak najszybciej się ich pozbyć. Już nawet nie dopuszczałem do siebie myśli, że cokolwiek mogłoby mi przeszkodzić. Byłem w stu procentach nastawiony na to, że tym razem się uda i całkowicie pewien, że mi pozwoli. To przekonanie było z mojej strony ogromnym błędem, bo ledwo zdołałem dotknąć jego podbrzusza, kiedy poczułem, jak niespokojnie drży i zaciska dłoń na moim nadgarstku, powstrzymując mnie.

- Nie... - stwierdził, wyrywając się z pocałunku i odwracając ode mnie głowę. - Nie chcę.

Spojrzałem na niego z zaskoczeniem, początkowo zbyt zaślepiony pożądaniem, żeby jakkolwiek zareagować. Nie zrozumiałem odmowy. Nie w pierwszej chwili. Miałem ochotę próbować go przekonać, żeby mi pozwolił, albo w ogóle o nic nie pytać i po prostu kontynuować, ale po kilku sekundach, kiedy jego słowa do mnie dotarły, momentalnie się wycofałem. Odsunąłem się, usiadłem obok na łóżku i wziąłem głęboki oddech, żeby się uspokoić i ochłonąć. Ale to nie pomogło. Wciąż miałem na niego ogromną ochotę i wciąż musiałem walczyć ze sobą, żeby się powstrzymać. Ta bariera, którą postawił, była mi kurewsko nie na rękę i co gorsze, nie za bardzo widziałem wyjście z tej sytuacji. Nie byłem w stanie tak po prostu odpuścić. Na to było już trochę za późno. Ale nie mogłem przecież go zmusić, nie mogłem nawet na niego naciskać. Gdyby to był ktokolwiek inny, próbowałbym, ale nie z nim.

Nerwowo przeczesałem dłońmi włosy i uniosłem spuszczony do tej pory wzrok, na drzwi od pokoju.

Łazienka.

Chciałem wstać, wyjść i dokończyć to, co samoistnie się zaczęło i wymagało dokończenia. Zanim jednak dobrze stanąłem na nogi, poczułem jak Žiga obejmuje mnie w pasie i ciągnie z powrotem na łóżko.

- Zaczekaj - stwierdził.

- Žiga, muszę... - zacząłem, próbując go delikatnie odepchnąć i wstać.

Nie dokończyłem zdania, bo raz, że nie pozwolił mi się wyrwać, a dwa, że jego dłoń powędrowała na moje krocze i tam już została. Spojrzałem z zaskoczeniem w jego pełne nagłej pewności siebie oczy i głośno westchnąłem, gdy lekko ją zacisnął. Drugą dłoń oparł na moim ramieniu i popchnął mnie na poduszkę, zmuszając do położenia się.

- Co ty...

- Cicho - przerwał mi, kładąc się na mnie i łącząc nasze usta w krótkim pocałunku. - Przestań się wyrywać.

Nie miałem pojęcia, co się właśnie dzieje. Z jednej strony, podobało mi się to, co robił i gdzie mnie dotykał. Z drugiej, w mojej głowie wybrzmiewały wszystkie możliwe alarmy oznaczające, że coś jest mocno nie w porządku i muszę to przerwać, zanim naprawdę stracę nad sobą panowanie. Zwłaszcza, jeżeli chciał się tylko ze mną podroczyć.

- Žiga... - resztkami silnej woli podjąłem jeszcze jedną próbę opanowania sytuacji, ale tuż po tym jak wypowiedziałem jego imię, z moich ust wydało się niekontrolowane jęknięcie, spowodowane tym, że dłoń, którą wciąż trzymał przy moim kroczu, zacisnął znacznie mocniej.

Mimowolnie przymknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu, co momentalnie wykorzystał, wpijając usta w moją szyję i składając na niej serię namiętnych pocałunków. Wtedy już poddałem mu się całkowicie, wciąż nie mając pojęcia, jak do tego doszło. Nagle to on przejął całą inicjatywę. Dominował i robił ze mną, co chciał, bo było mi zbyt dobrze, żebym mu się postawił. I chociaż początkowo miałem wątpliwości, teraz już byłem pewien, że doskonale wiedział, co robi.

***
😏😏😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro