Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n; przez brak prądu nie miałam jak wczoraj dodać,,

***

Atmosfera panująca w pomieszczeniu była napięta. Hyunjinowi wydawało się, że jeśli powie jedno nieodpowiednie słowo, Jeongin nie będzie się wahał nawet przez chwilę i wypchnie go za drzwi.

— Powtórzę jeszcze raz: po co tutaj przyszedłeś? — zapytał szarowłosy, gdy minęła kolejna minuta, a jego rówieśnik nie wyglądał, jakby spieszył się z odpowiedzią. — Z tego, co pamiętam, ostatnim razem z pewnością powiedziałem ci, żebyś więcej nie pokazywał mi się na oczy. Nie potrafisz zrobić nawet tego?

— To nie tak... — zaczął cichym głosem Hwang.

— Więc jak? — przerwał mu ostro, marszcząc brwi ze złości. — Wiesz co, nawet nie chcę słuchać twoich tłumaczeń. Wynoś się stąd. W tej chwili.

— Nigdzie nie idę — odpowiedział twardo i rzucił Yangowi nieco zbyt zdenerwowane spojrzenie. Widząc, jak chłopak został zbity z tropu, Hyunjin westchnął głośno i złapał nasadę swojego nosa, zamykając oczy. — Czy mógłbyś mnie wysłuchać, skoro już tutaj jestem?

— Zacznijmy od tego, że nie powinno cię tutaj w ogóle być. Jasno i wyraźnie powiedziałem, że nie chcę cię widzieć. Gdybym chciał, napisałbym albo zadzwonił — zauważył Jeongin. Kiedy blondyn podniósł na niego wzrok, zobaczył, jak ten krzyżuje ręce na piersi i patrzy na niego z wrogim wyrazem twarzy, jakby był bardzo, bardzo zły. — Zauważyłeś, żebym zrobił cokolwiek? Nie, więc daj mi w końcu święty spokój. Już wystarczająco namieszałeś w moim życiu, nie potrzebuję więcej.

Hyunjin wiedział, że chłopak miał rację. Naprawdę to wiedział. Ale mimo to usłyszenie tych słów sprawiało, że poczuł ukłucie w sercu. Krótkie, ale bardzo bolesne, zostawiające po sobie pulsujące wrażenie, przez które ból rozchodził się na kolejne części ciała, powoli słabnąc. Wciąż pozostawał jednak w jego pamięci, nie pozwalając mu na zapomnienie o swoich czynach.

Nie miał pojęcia, jak powinien ubrać swoje myśli w słowa. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie był w tym dobry. Kiedy miał trudny czas, zazwyczaj po prostu siedział sam w swoim pokoju i gapił się w ścianę tak długo, aż poczuł się lepiej. Nigdy wcześniej nie był z nikim na tyle blisko, by zwierzyć się komuś ze swoich problemów czy chociażby powiedzieć o złym samopoczuciu spowodowanym czymś zwyczajnym.

Tak było, dopóki nie spotkał Jeongina. Zaprzyjaźnili się dość szybko, ku radości Hwanga, który na początku ich znajomości obawiał się, że nastolatek nie będzie go nawet tolerował. Fakt, że w tak krótkim czasie ich relacja rozkwitła jak kwiaty wiosną, wywoływał uśmiech na jego twarzy i pewnego rodzaju... spokój ducha.

Szarowłosy emanował komfortem. Sama jego obecność sprawiała, że osiemnastolatek mógł lepiej oddychać. Całe napięcie wydawało się znikać z chwilą zobaczenia Yanga — zupełnie, jakby chłopak rzucał na blondyna zaklęcie, które powodowało przyspieszone uspokojenie się.

To właśnie Jeongin był tym, który potrafił nazwać uczucia Hyunjina. Mogło wydawać się to dość dziwne, bo jak Yang mógł to robić lepiej, niż jego przyjaciel? Kiedyś Hwang również był z tego powodu zdziwiony, ale z czasem pokochał to, bo dzięki tej umiejętności szarowłosego potrafił rozmawiać z nim, unikając nieporozumień.

Czasami jednak żałował, że nie zawsze dawał Jeonginowi szansę na zrozumienie jego uczuć.

W tamtym momencie pragnął, by — tak, jak robili to wcześniej — usiedli obok siebie na łóżku i zaczęli rozmawiać szeptem. On powoli i nieporadnie opisywał swój stan psychiczny, a Yang cierpliwie wysłuchiwał słów przyjaciela, wbijając w niego spojrzenie ciemnobrązowych oczu. Hyunjin rzadko kiedy nawiązywał kontakt wzrokowy, ale szarowłosemu nigdy to nie przeszkadzało; wiedział, że w tamtym momencie Hwangowi było trudno powiedzieć to, co chciał powiedzieć, dlatego nigdy nie prosił o jego uwagę. Wtedy wszystko skupiało się na blondynie, na jego słowach, na jego gestach.

Być może w tęsknocie za tymi chwilami było coś egoistycznego. Jeśli było, nie miał zamiaru się upierać, że nic takiego nie ma miejsca. I być może to, co właśnie robił, również było pełne egoizmu. Ale czy sprawiało to, że zamierzał się poddać?

— Wiem — odezwał się w końcu. — Namieszałem w twoim życiu, chociaż nigdy nie powinienem był tego robić. Naprawdę to wiem i dlatego właśnie tutaj przyszedłem.

Yang uniósł brew, patrząc na blondyna. Nie wyglądał na zbytnio przekonanego.

— Znam cię wystarczająco dobrze, by wiedzieć, co teraz robisz, Jeongin. Dusisz w sobie to wszystko, nie mówiąc nic innym, bo chcesz poradzić sobie z tym sam, ale obaj dobrze wiemy, że to zbyt wiele, żebyś mógł poradzić sobie z tym w pojedynkę-

— Wynoś się.

— Jeongin-

Zanim zdążył powiedzieć coś więcej, chłopak pokonał dzielący ich dystans i popchnął go w stronę drzwi. Nie zrobił tego delikatnie; jednak to bolało dużo mniej niż fakt, że nie chciał wysłuchać Hwanga do końca.

— Powiedziałem, że masz stąd wyjść! Ile razy mam powtarzać, że nie chcę cię widzieć? — warknął Yang, pilnując się, by nie podnieść za bardzo głosu. Musiał nie chcieć, żeby jego mama to usłyszała. — Wynoś się stąd i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy, słyszysz?

— Nie, nigdzie nie pójdę, dopóki nie dasz mi dokoń-

— Zamknij się, do cholery!

— Nie zamknę się, rozumiesz?! Nie mam zamiaru odpuścić!

— Chłopcy, wszystko w porządku? — zawołała pani Yang, przez co oboje zamarli.

— Tak, mamo, gramy w grę, wszystko jest okej! — odkrzyknął Jeongin głosem bez żadnych śladów złości.

Puścił koszulkę Hyunjina, którą złapał podczas szarpaniny i odwrócił się od niego. Przez chwilę się nie odzywał, chodząc w tę i spowrotem po pokoju ze złością wymalowaną na twarzy. Hwang oddychał w tym czasie głęboko, próbując uspokoić przyspieszone bicie serca. Obaj byli wyraźnie zdenerwowani i żaden z nich nie wiedział, co powinien teraz zrobić.

— Wynocha, nie będę jeszcze bardziej psuł sobie zdrowia przez ciebie — wymamrotał w końcu szarowłosy, podchodząc do osiemnastolatka i ponownie popychając go w stronę drzwi.

Tym razem Hyunjin był zbyt zaskoczony i przez popchnięcia Jeongina przesunął się o kilka kroków w tył. Szybko jednak ponownie odzyskał siły w nogach i nawet te intensywniejsze próby wyrzucenia go za drzwi przestały działać.

Wciąż się sprzeczali, nie pozwalając sobie nawzajem na dokończenie wypowiedzi. Obaj wiedzieli, że nie uda im się w ten sposób dogadać, ale żaden nie chciał tego zrobić — w tamtym momencie szarowłosemu zależało tylko na wypchnięciu osiemnastolatka z pokoju, a Hwangowi na pozostaniu w pomieszczeniu.

— Przestań, i tak nigdzie nie pójdę, dopóki nie pozwolisz mi się wytłumaczyć! — powiedział Hyunjin, łapiąc chłopaka za nadgarstki i w ten sposób uniemożliwiając mu popchnięcie blondyna po raz kolejny.

Jeongin już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale zamarł, gdy usłyszał podniesiony głos w korytarzu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro