Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Potrzebował jedynie sekundy, by oderwać wzrok od Hyunjina. Złość, która wykrzywiała rysy jego twarzy we wrogim wyrazie, zniknęła nagle, zmieniając się w coś, co przypominało... zmartwienie?

Hwang zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, co się działo.

Poczuł pod palcami, jak mięśnie Jeongina się rozluźniają. Jego dłonie nie były już zaciśnięte w pięści i pozostawały uniesione tylko dlatego, że Hyunjin wciąż trzymał nadgarstki chłopaka w uścisku.

W mieszkaniu zapadła chwilowa cisza, podczas której szarowłosy przyglądał się drzwiom, nerwowo ruszając oczami, jakby próbował dzięki temu bardziej skupić się na usłyszeniu nawet najcichszych dźwięków.

Blondyn również nasłuchiwał, jednak sam nie wiedział, co próbuje usłyszeć. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić; zachowanie Yanga zupełnie zbiło go z tropu. Dlaczego tak nagle przestał się z nim szarpać? Dlaczego wyraz jego twarzy zmienił się tak szybko? Dlaczego... dlaczego zamarł i nie poruszył się nawet o centymetr, odkąd usłyszeli tamten krzyk?

Hyunjin został wyrwany ze swoich rozmyślań przez kolejny wrzask. Głośniejszy niż poprzedni i przepełniony złością. I dziwnie... znajomy.

Jeongin zacisnął zęby i co jakiś czas przygryzał nerwowo dolną wargę. Jego spojrzenie wciąż było skierowane ku źródłu krzyków.

Krzyk stawał się coraz głośniejszy i głośniejszy.

I właśnie wtedy Hyunjin zrozumiał, do kogo należał.

Spojrzał na Yanga ze zdziwieniem, ale ten nie nawiązał z nim kontaktu wzrokowego. Chłopak oddychał coraz niespokojniej, przygryzając wargę przez cały czas, a jego oczy zaszkliły się tak bardzo, że brakowało sekund, by łzy popłynęły.

Słysząc, co wykrzykiwał ojciec nastolatka, miał ochotę przyciągnąć do siebie Jeongina i zakryć mu uszy. Przytulić, zabrać stąd, zrobić cokolwiek, co mogłoby odciąć go od słów mężczyzny.

Nie musiał pytać. Wszystko stawało się jeszcze jaśniejsze wraz z każdym słowem pana Yanga. Dlaczego przy drzwiach brakowało jego butów, które zawsze tam stały, dlaczego na wieszaku nie wisiała ani jedna należąca do niego kurtka, dlaczego w korytarzu nie unosił się charakterystyczny zapach jego perfum, który Hyunjin czuł zawsze, gdy przychodził do przyjaciela po szkole — teraz poznał odpowiedź na każde z tych pytań.

Pragnął przytulić Jeongina, ale... nie potrafił. Podobnie jak szarowłosy, nie mógł się poruszyć, więc jedyne, co im pozostało, to wsłuchiwanie się w milczeniu w krzyki ojca chłopaka.

***

Minęło kilka, może nawet kilkanaście minut, zanim Yang otrząsnął się i wyrwał swoje ręce z uścisku blondyna. Jego twarz nie miała wyrazu; wyglądała bardziej jak maska niż cokolwiek innego.

— Możesz już stąd iść? Chcę zostać sam — powiedział zachrypniętym i wyraźnie zmęczonym głosem.

Hwang przytaknął i tym razem dobrowolnie skierował się w stronę drzwi. Szli korytarzem, milcząc, bo żaden z nich nie chciał i nie wiedział, co powiedzieć.

Kiedy już miał wychodzić, otworzył usta, by się odezwać, ale... powstrzymał się, stwierdzając, że to nie jest odpowiedni moment.

Bez słowa pożegnania przekroczył próg mieszkania i ruszył w stronę windy, nie oglądając się za siebie.

***

Gdy tylko zamknął drzwi za Hyunjinem, w korytarzu zapadła cisza, ale jedynie na chwilę; niemal od razu znowu słychać było coraz głośniejszą wymianę zdań między jego rodzicami.

Przygryzł wargę i wrócił do swojego pokoju. Wtedy jeszcze jakoś się trzymał, ale kiedy znalazł się u siebie... kolana się pod nim ugięły i upadł na podłogę.

Łzy, które tak desperacko próbował powstrzymać wcześniej, zaczęły płynąć po jego policzkach. Nie zmieniły się w strumienie; zamiast tego co kilka sekund kapały kolejne pojedyncze krople, które upadały z cichym dźwiękiem na podłogę.

Siedział pochylony do przodu i pozwalał, by słone krople płynęły. Nie ruszał się, jakby czuł, że jeśli poruszy się chociaż o milimetr, rozpadnie się na kawałki.

Czuł się... okropnie.

Nie chciał nikomu o tym mówić. Nikt nie miał się dowiedzieć. Wiedział, że w końcu jego mama powie o tym mamie Changbina, a ten dowie się niedługo po niej — ale na tym miało się skończyć. Kobiety przyjaźniły się od lat i naturalnym było, że ten temat w końcu zostanie poruszony, ale nikt inny miał się nie dowiedzieć.

Zapewne Seungmin zauważyłby to po jakimś czasie, mieszkali w końcu po sąsiedzku. On jednak szybko by zrozumiał, bo wiedział, jak to jest, więc szarowłosy nie obawiał się zbyt dużej ilości pytań z jego strony.

Ale Hyunjin? On nie miał się nigdy dowiedzieć. Nie on.

Czuł... wstyd. To miało zostać w ich domu. Nie wyjść za próg. Ale skoro przez zrządzenie losu osoby trzecie się o tym dowiedziały, to dlaczego ze wszystkich możliwych znajomych jego rodziny dowiedział się o tym akurat Hwang? Ze wszystkich...

Załkał cicho.

Czuł się taki... słaby. Dlaczego to właśnie przed nim ujawniono sekret, który miał pozostać w cieniu? Dlaczego musiała być to osoba, przed którą nie chciał okazać nawet najmniejszej słabości?

Dlaczego ze wszystkich możliwych osób musiał być to właśnie Hyunjin, którego tak desperacko próbował wyrzucić ze swojego życia?

***

O ile blondyn już wcześniej źle sypiał, tym razem było jeszcze gorzej. Gdy wrócił do domu, było już późno. Jego rodzice spali, więc po cichu udał się do swojego pokoju i poszedł spać... a przynajmniej położył się z takim zamiarem.

Nie wiedział, jak długo nie mógł zasnąć. Jego telefon leżał gdzieś na podłodze, co sprawiało, że tym bardziej nie miał motywacji, by po niego sięgnąć.

Po pewnym czasie miał dość przekręcania się z boku na bok i poderwał się do pozycji siedzącej, przez co zakręciło mu się w głowie. Zaklął pod nosem, przeczesując dłonią przydługie włosy. Niesforne kosmyki opadały mu na oczy, kiedy siedział ze skrzyżowanymi nogami i łokciami opartymi o kolana, ale w tamtym momencie po raz pierwszy w życiu aż tak go nie irytowały.

Był zbyt zamyślony, by przejmować się czymś tak błahym.

Szczerze powiedziawszy, kiedy zdecydował się pójść do Jeongina, nie spodziewał się, że wydarzy się coś takiego.

Mimo wszystko jego intencje pozostawały niezmienne. Wciąż chciał pomóc chłopakowi, zrobić wszystko, co mógł, by zmniejszyć jego cierpienie o chociaż odrobinę. Skoro zdecydował się na coś, powinien to zrobić, nieważne, jak trudna była sytuacja.

Ale była trudna i wiedział o tym. Wiedział też, że Jeongin tym bardziej go potrzebuje.

Nie, Yang nie potrzebował jego. Ale potrzebował kogoś, na kim będzie mógł oprzeć się w najgorszych momentach, a Hyunjin był jedynym, który wiedział najwięcej. Dlatego czy Jeongin tego chciał, czy nie — to właśnie Hwang mógł zapewnić mu wsparcie, którego potrzebował.

I Hyunjin miał zamiar dać z siebie wszystko, by pomóc chłopakowi najlepiej, jak umiał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro