Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n; the stars are jealous knowing that you're by my side~

***

Minął dopiero jeden dzień, ale dla niego trwał on niczym tydzień. Nie był w stanie podnieść się z łóżka aż do powrotu swojej mamy z pracy.

Kobieta nie była ani trochę zadowolona, gdy zobaczyła, że jej syn nie zjadł nic oprócz śniadania.

Mimo to nie okazała złości. Zresztą, jak zwykle. Nigdy, nieważne, jak bardzo zła była, nie pokazywała tego.

W tamtym momencie jednak chciał, by kobieta na niego nakrzyczała. Miał wrażenie, że tylko jej krzyk, którego nigdy nie słyszał, będzie w stanie doprowadzić go do porządku.

Ona jednak nie krzyknęła.

Obiad zjedli w ciszy, którą od czasu do czasu przerywały pytania kobiety. Osiemnastolatek odpowiadał na nie cichym i zachrypniętym głosem, bardzo niechętnie.

Chociaż tamtego dnia nie zrobił wiele, czuł się bardzo zmęczony. Nie chciał być taki przy swojej matce, jednak nie potrafił zmusić się do uśmiechu i bardziej kreatywnych odpowiedzi. Szczerze powiedziawszy, miał ochotę znowu wrócić do łóżka.

Atmosfera była dość napięta; on nie miał siły, by rozmawiać, a pani Yang, widząc swojego syna w takim stanie, bała się, że jeśli powie coś jeszcze, jego samopoczucie się pogorszy. Chciała podejść i go przytulić, ale wiedziała, że szarowłosy wolał być sam, kiedy czuje się źle.

Po cichu miała nadzieję, że jeśli będzie naprawdę źle, chłopak przyjdzie do niej i powie o tym. Wierzyła, że właśnie tak zrobi, bo zawsze, kiedy potrzebował jej pomocy, sam do niej przychodził.

Jej syn nie lubił, gdy ktoś próbował rozwiązać jego problemy za niego, kiedy o to nie prosił. W tamtym momencie jednak łamało jej to serce, bo oddałaby wszystko, aby sprawić, by Jeongin poczuł się choć trochę lepiej.

Zaraz po posiłku i wzięciu leków chłopak poszedł do swojego pokoju; niemal od razu położył się na łóżku i z oczami wbitymi w sufit przesuwał dłonią po pościeli, szukając telefonu. Kiedy w końcu go znalazł, odblokował urządzenie, przygryzając policzki od środka.

Bał się, że znowu z przyzwyczajenia wyjdzie w konwersację z Hyunjinem.

Zanim jednak zdążył cokolwiek zrobić, telefon zawibrował, a na ekranie pojawiło się połączenie przychodzące od Chana.

Przygryzł wargę i odebrał.

Cześć — odezwał się starszy. — Co u ciebie? Jak się czujesz? — zapytał, a Jeongin przymknął powieki i zakrył je przedramieniem, jakby dzięki temu miał poczuć się lepiej.

Zanim odpowiedział, zmusił się do uśmiechu.

— Cześć, hyung. Jest okej. Co u ciebie? Czemu dzwonisz?

Jak to: dlaczego? — powiedział zdziwiony Bang. — Rano napisałem ci kilka esemesów, ale nie odpowiedziałeś. Myślałem, że może śpisz, ale jest już siedemnasta i dalej zero odpowiedzi, więc trochę się przestraszyłem, że coś ci się stało i zadzwoniłem.

— Och — westchnął chłopak. — Przepraszam, nie chciałem cię martwić... Długo spałem i nie miałem zbytnio siły, żeby robić cokolwiek, nawet używać telefonu — wyznał zakłopotany. Naprawdę nie zauważył tych wiadomości...

Ciszę przerwało kolejne pytanie dwudziestolatka:

Wyszedłeś już ze szpitala?

— Tak, wczoraj rano.

To świetnie. Skoro korepetycje odwołane to... może mógłbym do ciebie wpaść któregoś dnia? Chociaż... pewnie i tak ciągle ktoś u ciebie jest — zaśmiał się starszy.

— Moment. — Jeongin zmarszczył brwi. — Jak to korepetycje odwołane? Przecież... gdy byłeś u mnie w szpitalu, powiedziałem, że chciałbym mieć korepetycje online, skoro i tak będę musiał sam nadrobić materiał.

Hyunjin je odwołał. Nie mówił ci? Powiedział, że jesteś jeszcze zbyt słaby, żeby siadać do lekcji i że robisz sobie przerwę na jakieś dwa tygodnie — wytłumaczył Chan.

Jeongin przez chwilę nic nie mówił, przygryzając wargę niemal do krwi.

— Pewnie zapomniał mi powiedzieć — mruknął. — Ma rację, powinienem odpocząć — dodał, siląc się na spokojny ton.

W takim razie mógłbym wpaść któregoś dnia? Minho ciągle pyta o ciebie, chciałby ugotować ci coś dobrego.

— Macie czas jutro? — spytał.

Macie?

— Tak, macie. Minho hyung też może wpaść.

Okej, mamy czas. O której możemy przyjechać?

— Koło siedemnastej? Mama wróci jutro późno z pracy, więc i tak będę siedział sam.

Jasne. W takim razie, jesteśmy umówieni. Do jutra, Jeongin. Śpij dobrze!

— Ty też, hyung — powiedział, po czym rozłączył się.

W pokoju zapadła nieprzyjemna cisza, którą przerwało głośne i ciężkie westchnienie osiemnastolatka.

Poczuł, jak łzy napływają do jego oczu. Miał... dość. Po prostu dość. Tak, Hyunjin miał rację — wciąż był zbyt słaby, by być w stanie skupić się podczas korepetycji matematyki. Ale to nie zmieniało faktu, że blondyn nie miał prawa odwoływać zajęć z Chanem. Może gdyby ich relacja wyglądała inaczej — ale nie teraz? Nie, kiedy Jeongin był bliski płaczu za każdym razem, gdy słyszał lub przypominał sobie o chłopaku.

W żadnym wypadku nie miał za złe Chanowi, że wspomniał o Hwangu. Nikt, oprócz Yanga i jego „przyjaciela", nie wiedział o całym zajściu i chociaż chłopak chciał, aby tak pozostało, sprawiało to, że rozmowa z innymi, którzy byli przyzwyczajeni do widzenia tej dwójki razem, była najzwyczajniej w świecie trudna.

W końcu jak miał wytłumaczyć im, dlaczego nie rozmawiał z osiemnastolatkiem, z którym spędzał większość swojego czasu, nie wspominając o wydarzeniach sprzed wypadku? Naprawdę nie chciał mówić komukolwiek o tym, co się wydarzyło; to była sprawa między nim a Hyunjinem i nikt nie musiał o tym wiedzieć, nawet jeśli przez to on musiał cierpieć za każdym razem, gdy ktoś wspominał o blondynie.

Być może był zbyt uparty. Możliwe, że nawet głupi, ale to nie zmieniało jednak faktu, że nie chciał z nikim poruszać tego tematu. Chciał po prostu zapomnieć o tym i o Hyunjinie.

Niestety, było to niemożliwe. Jak mógł zapomnieć o kimś, kto swego czasu był jedną z najważniejszych osób w jego życiu?

Wbił spojrzenie w sufit, mając nadzieję, że to pomoże mu odsunąć myśli od blondyna. Łudził się, że w taki sposób przestanie... ale jak mógł przestać o nim myśleć, skoro tak wiele rzeczy przypominało mu o tym chłopaku? Bardzo dobrze wiedział, że gdzie nie spojrzy, przed jego oczami pojawią się wspomnienia chwil spędzonych z Hwangiem. Zdawał sobie sprawę z faktu, że musi przestać reagować płaczem na niemal każdą rzecz związaną z blondynem. Ale żeby to zrobić, musiał przemyśleć całą tą sytuację: ich przyjaźń, ostatnie miesiące, podczas których wszystko się zmieniło, chwile sprzed wypadku, nawet tę rozmowę w szpitalu. Musiał wszystko przeanalizować i poukładać, by osiągnąć spokój ducha.

Wiedział, że będzie wymagało to czasu i zaangażowania. Zapewne także wielu łez — ale wiedział też, że jeśli tego nie zrobi, nigdy nie będzie wstanie ruszyć dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro