Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n; jako, że już w niedzielę pojawi się ostatni rozdział, podzielcie się swoimi przeczuciami na temat zakończenia! jakie zakończenie wydaje się pasować najbardziej?

***

Przez ostatnie dni wiele się zmieniło. Nie chodziło tylko i wyłącznie o pogodę za oknem, bo częste deszcze zaczęły ustępować lekkim opadom śniegu, ale też o relację Hyunjina i Jeongina.

Żaden z nich nie powiedział tego na głos, ale obaj wiedzieli, że coś uległo zmianie. Pozornie niezauważalnej, jednak wyraźnie odczuwalnej.

Cisza między nimi stała się niemalże kojąca. Może to dlatego, że przyzwyczaili się do swojego towarzystwa po kilku miesiącach przerwy? Szarowłosy zasłaniał się tym powodem, nie zdradzając prawdziwej przyczyny nawet przed samym sobą.

Od wypadku minęły trzy miesiące; stan jego zdrowia nie pogorszył się pod względem fizycznym, jednak... podobnie jak blondyn, musiał poukładać kilka spraw w swoim życiu.

Hwang martwił się o niego. Nie był w stanie udawać, że tego nie robi, kiedy codziennie podczas podróży do szkoły i do domu jego przyjaciel drżał za każdym razem, gdy widział przejeżdżający obok nich samochód. Od dawna podejrzewał, że coś jest nie tak i że chłopak potrzebuje pomocy kogoś wykwalifikowanego — pytał o to nawet Changbina i szukał informacji w internecie.

Przyznawał bez bicia, że miał pewne obawy przed rozmową z panią Yang. Ale powtarzał sobie, że to nie może dłużej trwać; Jeongin potrzebował pomocy, której ani on, ani ona nie mogli mu udzielić.

I cóż, to była dobra decyzja. Być może jedna z lepszych podjętych przez blondyna w ostatnim czasie. Chociaż szarowłosy był na początku zły na Hyunjina, koniec końców przyznał w duchu, że nastolatek zrobił dobrze. Sam nie umiał poprosić o pomoc, więc kiedy Hwang go w tym wyręczył, kamień spadł mu z serca.

Szczerze powiedziawszy, dzięki terapii czuł się dużo lepiej. To był dopiero początek, ale już zaczął widzieć poprawę; może po prostu potrzebował kogoś, komu może wyznać swoje sekrety bez strachu przed byciem ocenionym i rozliczonym z własnych uczuć? Sam nie był pewien.

Chociaż musiał przemyśleć jeszcze wiele rzeczy, wszystko powoli układało się kawałek po kawałeczku. Nie mówił o tym głośno, by nie zapeszyć, bo wiedział, że w każdej chwili wszystko może pójść źle. Cały jego porządek wciąż był zbyt chwiejny, by mógł przestać go budować cegła po cegle, jak robił do tej pory.

Hyunjin miał nadzieję, że jego przyjaciel poradzi sobie z tym wszystkim. Choć szarowłosy już dawno przestał próbować wyrzucić Hwanga ze swojego życia, chłopak z własnej woli zaczął usuwać się w cień. Jego pierwotnym zamiarem była pomoc Yangowi, ulżenie mu w cierpieniu. Teraz, kiedy był coraz bliżej osiągnięcia celu, stwierdził, że najlepiej będzie, jeśli zacznie odpuszczać.

Nie miał pojęcia, czy jego obecność wciąż raniła Jeongina. Chciał wierzyć, że już tak nie było, ale... nie miał odwagi, by go o to zapytać. I z pewnością nie był gotowy na usłyszenie odpowiedzi.

Miał wrażenie, że jeśli byłaby negatywna, jego serce złamałoby się na pół. Przez ostatnie miesiące starał się je posklejać, co wymagało wiele wysiłku. Wiedział, że sam był sobie winien, bo w końcu to on odepchnął od siebie swojego przyjaciela i to on zepsuł ich relację... ale on również bardzo cierpiał. Nie był pewien, czy jeżeli jego serce zostanie złamane po raz kolejny, będzie w stanie je naprawić.

Wolał żyć w niewiedzy. Domyślał się, że długo to nie potrwa, bo jeśli szarowłosy będzie czuł się lepiej, w końcu powie Hwangowi, by zostawił go w świętym spokoju. Myśl o tym wywoływała u niego gorzkie uczucia, ale wiedział, że właśnie na to zasługuje.

Kiedy pewnego grudniowego popołudnia wracali do domu Jeongina, milczeli, jak zresztą zawsze. Cisza wydawała się być zazwyczaj choć trochę miła, jednak... tamtego dnia coś wisiało w powietrzu.

Hyunjin nie był w stanie określić, co było nie tak, ale coś z pewnością było. Idąc obok swojego przyjaciela, w kółko zadawał sobie to samo pytanie: „Czy zrobiłem coś źle?". Mimo to nie był w stanie udzielić żadnej odpowiedzi.

I wtedy dotarło do niego, że może już nadszedł czas.

Czas, by na dobre pozwolić Jeonginowi odejść.

Gdy czekali na windę, nerwowo przygryzał wargę, starając się nie okazać zdenerwowania przy szarowłosym. Nie był pewien, czy wychodzi mu to choć trochę; nie mógł jednak nic poradzić — stresował się niemiłosiernie. Chyba wciąż nie był gotowy na odpuszczenie tej przyjaźni.

Czy bał się samotności? Oczywiście. Czy trudno było mu wyobrazić sobie życie bez Yanga? Jak najbardziej. Ale wiedział, że jeśli tego zechce osiemnastolatek, będzie musiał zaakceptować jego decyzję. W końcu właśnie na to się zgodził, kiedy obiecał mu pomoc prawie trzy miesiące temu.

Wydawało się, że nic nie ma zamiaru się zmienić: jak co dzień odrabiali lekcje przy małym stoliczku w pokoju szarowłosego i jak co dzień nie wymieniali ze sobą zbyt wielu zdań.

Ale kiedy Jeongin skończył pisać ostatnie zadanie z matematyki i zamknął zeszyt, atmosfera w pomieszczeniu nieco się zmieniła.

Hwang wypuścił głośno powietrze z płuc, bojąc się tego, co zaraz usłyszy.

— Niedługo początek przerwy zimowej — zaczął szarowłosy, bawiąc się ołówkiem, który trzymał w dłoni. — Masz jakieś plany na ten czas?

Blondyn zamrugał, nieco zbity z tropu.

— Pewnie będę robił to, co robię codziennie... — odparł niepewnie, drapiąc się po karku. Nie potrafił wymienić z nazwy odwiedzania osiemnastolatka, chociaż obaj wiedzieli, że właśnie to było tym, co Hwang robił codziennie. — Czemu pytasz?

— Wykreśl mnie ze swoich planów — powiedział Yang głosem wypranym z emocji, wciąż nie podnosząc wzroku na swojego towarzysza.

— Dlaczego...? — zapytał ciszej blondyn, jakby bał się, że jeśli zada to pytanie głośniej, wydarzy się coś złego.

— Potrzebuję przerwy — wyznał Jeongin, odkładając ołówek na stolik. — Terapeuta mówił, że skoro mam inne problemy, powinienem zająć się też nimi, bo leczenie stresu pourazowego nie załatwi sprawy. Mam kilka umówionych wizyt na tę przerwę, ale sam też chcę wszystko przemyśleć. — Zamilkł na chwilę, wzdychając cicho. — Sytuację między rodzicami i mną... naszą relację... wszystko.

Hyunjin nie wiedział, co powiedzieć. Miał wrażenie, że coś odebrało mu mowę; nie potrafił nawet otworzyć ust, a co dopiero zebrać myśli w sensowną całość.

Nie odzywali się przez kilka minut, a cisza wydawała się odgradzać ich od siebie swoimi niewidzialnymi ramionami.

— Co mam zrobić? — spytał w końcu Hwang, zerkając na chłopaka.

— Nie dzwoń. Nie pisz. Nie przychodź. Nie kontaktuj się ze mną w żaden sposób — odpowiedział szarowłosy.

— Jasne. Jak chcesz — szepnął, spuszczając głowę.

— Dziękuję — powiedział Yang, po raz pierwszy od początku tej rozmowy spoglądając na swojego przyjaciela.

Nie odezwali się do siebie ani słowem przez resztę wieczoru, niezbyt wiedząc, co powinni powiedzieć. Nagle żaden temat nie wydawał się być odpowiedni.

Jedyne wypowiedziane przez nich słowa to słowa pożegnania, które pozostawiły na ich ustach gorzki smak niepewności i czegoś w rodzaju tęsknoty wymieszanej z melancholią.

A Hyunjin obiecał sobie w duchu, że nieważne, jaką decyzję podejmie Jeongin, on zaakceptuje ją z uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro