18. Uroczy królik doświadczalny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Postać z krwią cieknącą z jej szerokich warg zbliżała się coraz bliżej. Moje plecy zetknęły się z zimną ścianą, a usta same zaczęły szeptać błagania o pomoc. Spod jej czerwonego kaptura dostrzegłam pojedyncze pasma kruczych włosów. Z kolei oczy wypełniało obłąkanie pomieszane z mrokiem. Wyglądała jak obrzydliwa zjawa, która pojawia się w tych wszystkich strasznych legendach. A ja stałam z nią twarzą w twarz, nie znajdując żadnej drogi ucieczki.

Obudziłam się zlana potem. Mój oddech był nierówny, a ciało wtulało się w inne, bardziej postawne. Oddychałam szybko, a czyjaś dłoń zaczęła wędrować po moich plecach. Odruchowo odtrąciłam ją, wyrywając się z uścisku. Co jeśli była to ta paskudna zjawa? Co jeśli to właśnie teraz miał nastąpić mój koniec?

– To tylko zły sen, Ellie – wyszeptał Sean. – Jesteś bezpieczna, nic się nie dzieje.

I właśnie jego głos przywrócił mnie do rzeczywistości. Ostrożnie zaczęłam skanować otoczenie. Zamiast w przerażającym lesie, znajdowałam się w domku letniskowym wujka Morrison, czyli dokładnie tam, gdzie powinnam czuć się bezpiecznie. Spojrzałam w stronę śpiących chłopaków oraz Connie, której oczy przykrywała maska przedstawiająca rudego lisa. Byłam wśród przyjaciół. W otoczeniu nie było żadnej obrzydliwej zjawy. Kilkoma energicznymi mrugnięciami odgoniłam łzy, które pojawiły się w moich oczach, a następnie wtuliłam w pluszowego żółwia. Czułam się jak mała, przestraszona dziewczynka, bojąca się potworów spod łóżka. Z tym że doskonale wiedziałam, że one nie tyle co nigdy nie istniały, a przerodziły się w inny, bardziej realny strach.

– Przepraszam, przepraszam... – zaczęłam mówić cicho, czując nadciągającą falę wstydu. – Obudziłam cię.

– Jeśli będziesz tego potrzebować, to jestem w stanie nie spać przez całą noc – zapewnił. – Nie przejmuj się tym, dobrze?

– Jest mi tak głupio...

– Nie powinno – uciął. – Chciałbym, abyś wymawiała moje imię, ale nie w ten sposób i nie w tych okolicznościach.

Byłam pod wrażeniem samej siebie, ponieważ nawet kiedy moja widoczność była ograniczona, wycelowałam pięścią idealnie w jego ramię. Chłopak pokręcił głową, nie będąc jednak zaskoczonym moim ruchem.

Bez wątpienia był masochistą.

– Nie przypominam sobie, abym wymawiała teraz twoje imię – odparłam. – I nawet nie licz, że kiedykolwiek się to wydarzy – sprostowałam, aby ten kretyn nie otrzymał pola do rzucania swoimi dwuznacznymi uwagami.

– Prosiłaś przez sen, żebym ci pomógł – odparł, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. – Więc przytuliłem cię i chyba podziało.

– Dziękuję – przerwałam mu. – I jeszcze raz przepraszam za problem.

Chłopak przytaknął, a następnie odwrócił się plecami do mnie, rzucając ciche dobranoc. Sama postanowiłam również się położyć, jednak ja zwróciłam się w stronę Connie, która zaraz przed wyłączeniem filmu stwierdziła, że nie chce spać koło Dylana, ponieważ rzekomo głośno chrapie.

W rzeczywistości to ona chrapała sto razy głośniej.

Przez dobre piętnaście minut przewracałam się z boku na bok. Jednak ilekroć zamykałam oczy, widziałam obraz tej obrzydliwej zjawy. Przysięgłam sobie, że już nigdy nie obejrzę ani jednego horroru, oraz że nikogo więcej nie wystraszę. Przytuliłam się do pluszaka, jakby to on był gwarancją mojego bezpieczeństwa. Podkuliłam nogi, szukając wygodnej pozycji. Miałam ochotę krzyczeć z bezsilności, którą w tamtym momencie czułam. Spojrzałam na zegarek elektryczny, który wskazywał godzinę piątą, co oznaczało, że niedługo miał nastąpić wschód słońca. Uśmiechnęłam się do siebie, a następnie postanowiłam uciąć swoją mękę w postaci nieudanych prób ponownego zaśnięcia i udać się na werandę. I tak też zrobiłam, mając w głowie wyblakłe wspomnienia czasów, gdy wszystko było nieco prostsze.

Kiedy byłam młodsza, a w nocy śniły mi się koszmary, moje nogi same odnajdywały drogę do pokoju Axela, który pozwalał położyć mi się tuż obok. A kiedy widział, że ponowne zaśnięcie sprawia mi trudność, rozkładał przed domem koc, układając na nim paczki naszych ulubionych ciasteczek. A następnie wspólnie oglądaliśmy moment, w którym niebo staje się jaśniejsze, a noc zmienia się w kolejny dzień pełen wyzwań.

Mimo że teraz u mojego boku nie było Axela, w kapciach w króliczki oparłam się o barierkę na werandzie, czekając na upragniony widok. Wyobrażałam sobie, że jest ze mną mój brat. Że podpowie mi, co powinnam zrobić oraz przytuli, powtarzając, że jestem silna i ze wszystkim sobie poradzę. Niestety ta marna imaginacja nijak miała się do okrutnej rzeczywistości.

Lekki podmuch wiatru owiał moje włosy, a usta wykrzywiły się w niepewnym uśmiechu. Stał się on znacznie szerszy na samą myśl, że Axel miał przyjechać za niespełna dwa dni. A następnie moim ciałem zawładnął stres, ponieważ tak bardzo chciał poznać Seana, który, cóż, był, jaki był.

Spoglądałam na oślepiające słońce, które powoli ujawniało się zza horyzontu. Niebo przybrało ciepłe barwy, otulając nimi moją plątaninę myśli. Poczułam, jak wypełnił mnie spokój. Spokój, którego tak potrzebowałam.

– Nie śpisz, Ellie? – Usłyszałam nagle.

I tyle było z mojej chwili relaksu.

Odwróciłam się w stronę chłopaka, który opierał się o futrynę drzwi wejściowych, poprawiając swoją białą koszulkę. Włosy Seana pozostały w nieładzie, a oczy były lekko podkrążone.

– Śpię – odparłam ironicznie, zdając sobie sprawę, jak głupie było jego pytanie. – Dlatego z całym szacunkiem, ale spieprzaj stąd.

– Kochana jak zawsze – mruknął z szelmowskim uśmiechem.

A następnie jak gdyby nigdy nic podszedł bliżej mnie, opierając się o tę samą barierkę. Westchnęłam zrezygnowana, nie mając siły kłócić się o swoje racje.

Nie mogłam jednak odmówić, że jego zaspana twarz oświetlana przez dopiero wschodzące słońce wyglądała naprawdę dobrze. Przyłapałam się nawet, że spoglądałam na nią odrobinę za długo, przez co Lawrence z łatwością mógłby wytknąć mi bezprawne gapienie się, skazując na jeszcze większe zażenowanie.

– Możemy porozmawiać? – spytał, na co wzruszyłam ramionami.

Przeniosłam wzrok na słońce, które pięło się coraz bardziej w górę. Zapowiadał się naprawdę piękny, a przede wszystkim pogodny dzień.

– Zależy o czym.

– Pamiętasz, jak pocałowałaś mnie wtedy w aucie? – zapytał, a ja niepewnie przytaknęłam, przełykając ślinę. – Czy ty... wiesz...?

– Nie, Sean, nie podobasz mi się, kretynie – zaprzeczyłam, od razu zgadując, co miał na myśli. – Przepraszam cię za to, wiem, że mogłeś źle to odebrać.

Chłopak przytaknął, jakby usatysfakcjonowała go moja odpowiedź. Nie miał jednak zamiaru przerywać naszej rozmowy, szukając kolejnych tematów, które według niego były niezbędne do obgadania.

– Nie musisz przepraszać – odparł. – Mam dzięki tobie ładną tapetę.

Wyjął z kieszeni telefon, następnie pokazując mi ekran blokady. Rzeczywiście na tapecie znajdowaliśmy się my. Było to zdjęcie, które zrobił nam Dylan podczas naszego pocałunku. Nie byliśmy szczególnie widoczni ze względu na jakość fotografii. Flesz znacznie rozmazał nasze twarze, a sylwetki wydawały się być nieco przekrzywione. Jednak nie dało się odebrać temu zdjęciu cząstki piękności. A w tym niesionych wspomnień, które zostaną wyryte w pamięci na długie lata.

– Mam wrażenie, że powoli zaczynam cię rozumieć – wypalił nagle, a ja posłałam mu zaskoczone spojrzenie.

– Co masz na myśli?

– Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, byłem pewny, że jesteś dziewczyną, którą łatwo oczarować – zaczął mówić, a ja spojrzałam na niego zmieszana. – Myślałem, że od razu zgodzisz się na ten udawany związek. Przyznam, że zaskoczyłaś mnie swoim oporem. Pokazałaś, że potrafisz stawiać na swoim. Jednak nie zauważyłaś, że w przyjętej przez ciebie osobowości pojawiły się dziury.

– Konkrety, Sean – poleciłam, nie potrafiąc zrozumieć jego gadaniny.

– Na ognisku sprawiałaś wrażenie cichej, wycofanej, spokojnej i osamotnionej. Później zaczęłaś udowadniać, że wcale tak nie jest. Udowadniałaś, że potrafisz się postawić, odgryźć, nie biegasz za chłopakami i znasz swoją wartość – zaczął wymieniać, a ja przytaknęłam. – Kompletnie nie potrafiłem cię rozgryźć – przyznał. – Jednak odkryłem, że w towarzystwie zakładasz maskę. Udajesz pewną siebie duszę towarzystwa. Jedynie nie potrafię zrozumieć, dlaczego to robisz.

Gdyby ktoś miesiąc temu powiedział mi, że o piątej rano odbędę z Seanem Lawrence'em jakąkolwiek poważną rozmowę, prędzej uwierzyłabym w to, że wyślę swojemu biologicznemu tacie kartkę a życzeniami z okazji Dnia Ojca. Obydwie sytuacje wydają się być na pierwszy rzut oka abstrakcją, jednak jak się okazuje, niespodzianki czasem się zdarzają.

Westchnęłam głośno, unikając jego intensywnego spojrzenia. Wpatrywałam się w przestrzeń, którą miałam przed sobą, jakby to w niej miała widnieć zapisana odpowiedź. Niestety, żadna pomoc nie nadchodziła, a ja doskonale zdawałam sobie sprawę, że powinnam poszukać jej w sobie.

– W moim otoczeniu introwertyzm zawsze postrzegany był jako coś złego – zaczęłam mówić niepewnie. – Cały czas narzekano, że zamiast dobrej imprezy wolę czasem położyć się w łóżku i poczytać książkę. Ludzie nie rozumieli, dlaczego często unikałam spotkań lub wychodziłam z nich nieco szybciej – wytłumaczyłam, a chłopak słuchał mnie uważnie, co jakiś czas przytakując. – Później rodzice wymyślili sobie, że powinnam iść na ognisko i poznać kogoś nowego. Mimo że w tamtym momencie poczułam się jak niepasujący element układanki, zgodziłam się. Czuję się jak porażka rodziny – dodałam z wyrzutem, od razu żałując tych słów.

– Wiesz, że tak nie jest, prawda? – odezwał się Sean. – Ludzie stworzyli sobie jakiś pieprzony ideał, normę, do której każdy powinien według nich dążyć. I to największa bzdura, jaką słyszałem, a przyjaźnię się z Dylanem Harveyem i Timothym Wangiem – parsknął.

– Wiesz, czułam się po prostu dziwnie z tym, że nikt nigdy nie zwracał na mnie uwagi... – wyrzuciłam z siebie.

– To wytłumacz mi, proszę, dlaczego ja zauważyłem cię wśród tego całego tłumu pijanych ludzi? – Uniósł brew. – Myślisz, że wpadłem na ciebie przypadkowo? Nie, Ellie, nie mogłem oderwać od ciebie wzroku przez większość czasu.

W tamtym momencie zamurowało mnie. Odwróciłam głowę w bok, czując, jak dopada mnie zawstydzenie.

– Zauważyłem, że często dopada cię zmęczenie w towarzystwie. Tak, jakby rozładowywała ci się bateria społeczna – dodał. – Możesz być przy mnie sobą, El. Chcę znać twoje potrzeby, wiedzieć, co wprawia cię w dyskomfort i na ile mogę sobie pozwolić.

– Dlaczego, Sean? – zapytałam nagle, nie kończąc swojej myśli. – Dlaczego tak mnie traktujesz?

– Pamiętasz, co powiedziałem o tobie swoim rodzicom na kolacji? – spytał, a ja przytaknęłam. – Twój komfort jest dla mnie priorytetem. I tak było od początku. Bo mimo że oficjalnie nie jesteśmy razem, chcę, żebyś czuła się przy mnie dobrze. – Posłał mi uśmiech. – Kto wie, może kiedyś będę w związku i to właśnie dzięki tobie zapewnię swojej przyszłej dziewczynie to, czego nie mogłem dotychczas zapewnić tobie?

– A więc pełnię rola królika doświadczalnego?

– Nazywaj to jak chcesz – zaśmiał się krótko. – Ale przyznam, że wyjątkowo uroczego królika doświadczalnego – dodał.

Reszta rozmowy przebiegła w nieszkodliwy sposób. Zeszliśmy z mojego tematu, postanawiając zrobić żart chłopakom i Connie, którzy wciąż smacznie spali, od czasu do czasu przewracając się z boku na bok. Wspólnie poszliśmy do kuchni, następnie wyjmując z niego trzy szklanki, które napełniliśmy zimną wodą. Uśmiech nie schodził mi z ust na samą myśl o reakcji pozostałych.

Sean postanowił wziąć na swoje barki zadanie obudzenia Dylana i Timothy'ego, z kolei ja miałam zafundować nieco rozrywki Connie. Podeszłam do niej, odrzucając koc, którym była przykryta. Spojrzałam na jej spokojną twarz, która już po chwili miała spotkać się z lodowatą cieczą. Na znak Seana, chlusnęłam zawartością szklanki prosto na dziewczynę, a w pokój wypełnił się wiązanką przekleństw przerywaną przez salwy śmiechu mojego i Lawrence'a.

– Zabiję was! – wykrzyczał Timothy, który przetarł mokrą twarz koszulką. – Nie żyjecie!

– Razem są gorsi niż osobno – skwitowała Morrison, która ściągnęła z siebie przemoczoną opaskę. Jej blond pasma ściemniły się pod wpływem wody.

Kiedy ta dwójka tworzyła pierwsze plany pozbawienia życia mnie i Seana, Dylan jedynie przebudził się, a następnie poszedł spać dalej. Jako jedyny nieszczególnie przejął się okrutną pobudką.

Widząc gniew Connie i Timothy'ego, postanowiłam usunąć się z jego pola rażenia. Goniona przez Morrison, wbiegłam po schodach na górę, a następnie wpadłam do dzielonego przez nas pokoju. Na moje nieszczęście, dziewczyna była szybsza, niż myślałam i nim zdążyłam zamknąć za sobą drzwi, wślizgnęła się tuż za mną. Po czym kompletnie mnie nie oszczędzając, zaczęła łaskotać.

– Connie, przestań! – krzyknęłam między salwami śmiechu.

– Jak zaczniesz szanować cudzy sen, to wtedy się zastanowię – odparła, kontynuując łaskotki.

Mimowolnie skuliłam się na podłodze, próbując blokować jej ataki. Niestety nie byłam w stanie. Powoli zaczynało brakować mi i siły, i powietrza.

– Zrobię, co zechcesz – wydusiłam z siebie, mając już dość.

– Co zechcę? – powtórzyła, na chwilę przerywając swoje tortury. – Zgoda – odparła z chytrym uśmiechem. – Masz mi powiedzieć, co zrobiłaś, że Sean wstał o tak wczesnej porze. On śpi najwięcej z nas wszystkich.

Już chyba wolałam te łaskotki.

Nie miałam pojęcia, dlaczego ze wszystkich informacji, w których posiadaniu byłam, Connie wybrała akurat tę, której udzielenie sprawiało mi kłopot. Nie miałam pojęcia, czy powinnam przyznać się, że miałam zły sen i Lawrence pomógł mi się uspokoić. Już prostsze byłoby podanie dziewczynie numeru Lewisa.

Usiadłam na łóżku, mając dość niewygodnej podłogi, Dziewczyna dołączyła do mnie, posyłając mi wyzywający uśmiech. Wiedziała, że coś było na rzeczy.

– Miałam zły sen – wyrzuciłam z siebie. – No i obudziłam przez to Seana.

– To przez te horrory? – spytała, a ja pokręciłam głową. – Mówiłam chłopakom, że to zły pomysł. A oni się uparli.

– Nic się nie stało, Con – zapewniłam ją. – Po prostu czasem tak jest. Ostatnio mam dużo na głowie.

– Zamieniam się w słuch. – Uśmiechnęła się, a ja westchnęłam, nie wiedząc, czy mam jakąkolwiek ochotę na przyjacielskie zwierzenia.

– Niedługo przyjeżdża mój brat – zaczęłam niepewnie mówić. – Chce poznać Seana.

– To chyba nic złego, prawda? – wtrąciła.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – przyznałam szczerze. – Za jakiś miesiąc nasz związek będzie jedynie przeszłością. To wszystko niedługo się skończy. A poprzez poznanie Lawrence'a z moją rodziną, mam wrażenie, że wpuszczam go do tych sfer, do których nigdy nie powinien się dostać. Czuję, że wie o mnie zbyt wiele.

Dziewczyna oparła się o ścianę, a ja przysunęłam się w jej stronę, robiąc to samo. Cicho westchnęła, zastanawiając się nad moimi słowami. Wkrótce delikatnie się uśmiechnęła, jakby ułożyła scenariusz, jakie wyrazy powinna zastosować.

– Nie powinnaś nastawiać się, że wraz z końcem wakacji Sean ot tak wyrzuci cię ze swojego życia – zapewniła. – Może tego nie widać, ale naprawdę jest zaangażowany w tę relację.

– Robi to dla Danielle – wtrąciłam, przypominając dziewczynie powód, dlaczego właściwie możemy siedzieć koło siebie. – Nie obchodzę go.

Wraz z wypowiadaniem ostatniego zdania, przed oczami stanął mi obraz naszej rozmowy sprzed jakiegoś czasu. Kiedy czytał ze mnie jak z otwartej księgi, rozgryzając moją osobowość. Kiedy wyznał, że nie byłam dla niego tylko przypadkową dziewczyną z ogniska. Kiedy zdradził, że nie potrafił odwrócić ode mnie swojego wzroku.

Czy aby na pewno wcale go nie obchodziłam?

– Obchodzisz. – Connie natychmiast zaprzeczyła moim słowom. – To Sean Lawrence. Nigdy nie powie ci wszystkiego wprost. Zawsze będzie kombinować, najprostsze kwestie prezentować poprzez jakieś dwuznaczności. A przede wszystkim uwielbia udawać kogoś, kim nie jest. Gra pewnego siebie bajeranta, skrywając w sobie ogromną wrażliwość – odparła, a ja przysłuchiwałam się jej z zaciekawieniem. – Musisz ją odkryć, Ellie. I wiem, że kiedyś to zrobisz.

– Najpierw zrobił mi wykład, że to ja udaję, a tu proszę – prychnęłam – sam nie jest lepszy.

– Jaki wykład? – Connie wygięła usta w podejrzliwym uśmiechu. – Masz mi wszystko opowiedzieć.

W pierwszej chwili miałam ochotę przybić piątkę z czołem, ponieważ kompletnie zapomniałam, że dziewczyna nie miała żadnego pojęcia o mojej rozmowie z Seanem. Miałam moment zawahania, czy aby na pewno powinnam wyjawić jej całą prawdę. Była jednak jedną z niewielu, która rzeczywiście chciała mnie wysłuchać. Sprawiała wrażenie zainteresowanej. Czułam, że mogę jej zaufać. Była również dziewczyną, w dodatku przyjaźniła się z Lawrence'em, dlatego wiedziałam, że nikt inny nie zrozumie mnie tak jak ona.

Dlatego streściłam jej przebieg mojej porannej wymiany zdań z Seanem. Gdy tylko skończyłam, jej uśmiech zwiększył się, a ona cicho parsknęła śmiechem. Spojrzałam na nią z konsternacją.

– Mówiłam mu kiedyś, że przepadnie. – Pokręciła głową. – Obstawiałam, że stanie się to w sierpniu, a tu proszę. Dwudziesty dziewiąty lipca.

– Nie rozumiem.

– Troszczy się o ciebie – przyznała z uśmiechem. – El, wierz mi, zależy mu na tobie.

– Nie – zaprzeczyłam. – Po prostu jestem dla niego łatwym celem i chce za wszelką cenę wyprowadzić mnie z równowagi. Myślał, że spotkał kolejną naiwną dziewczynę, która zrobi, co tylko będzie chciał.

– Myślał – potwierdziła. – Ale kiedy tylko przekonał się, że to ty rozdajesz karty, pogubił się w tym wszystkim. Wpadł we własną pułapkę.

– Możesz mówić jaśniej?

– Gwarantuję, że nie pozbędziesz się go z życia tak łatwo – zaśmiała się lekko. – Nie musisz się o to martwić.

– Kto powiedział, że chcę go w swoim życiu?

– Ciągnie cię do niego, jak mnie do zagrożenia z matmy – stwierdziła, napotykając mój delikatny śmiech. – Poważnie, El, rok temu ledwo zdałam.

– Nie ciągnie mnie do niego – zaprzeczyłam, zdając sobie sprawę, jak żałośnie to brzmi. – Lepiej byłoby gdybym nigdy go nie poznała.

– Próbujesz oszukać mnie, czy siebie? – Uniosła brew. – Czasem to, przed czym tak się wzbraniamy, jest najlepszym, co może nam się przytrafić.

– Przepraszam, że to powiem, Connie, ale nie masz o niczym pojęcia – syknęłam. – Sean Lawrence nigdy nie będzie dla mnie ważny. To wszystko to tylko głupi układ.

– Swoim oburzeniem pokazujesz, że chciałabyś, aby było inaczej – skwitowała, sprawiając, że w moich żyłach zaczęła buzować złość.

– Czy możesz mi, do cholery, nie wmawiać tego, co czuję? – prychnęłam z kpiną. – Nie prosiłam cię o poradę miłosną. Dlatego proszę cię, Con, daj mi łaskawie z tym spokój. Obydwie wiemy, że nic z tego nigdy nie będzie i powinnam od początku nastawić się, że wraz z końcem wakacji moje życie będzie takie samo jak wcześniej. Szkoła, książki i filmy. Nie ma w nim miejsca dla Seana.

– A pomyślałaś w tym o mnie? Dylanie, Timie? – Uniosła brew, a ja poczułam, jak zalała mnie fala wstydu. – Nie zawsze chodzi o ciebie i Seana – prychnęła. – Bo przykładowo ja nie chcę cię stracić. W miesiąc stałaś się dla mnie przyjaciółką. I nie wyobrażam sobie, że wraz z rozpoczęciem roku szkolnego rozejdziemy się w swoje strony i będziemy udawać, że nigdy się nie znałyśmy.

W tamtym momencie dotarło do mnie, jak wielką egoistką byłam. Myśląc o swojej fałszywej miłości, zapomniałam o czymś, co od początku było prawdziwe. O przyjaźni. O ludziach, którzy przyjęli mnie do siebie, nie mając pojęcia, czego mogą się po mnie spodziewać. To im zawdzięczałam tak wiele. W tym całym szaleństwie nie liczył się jedynie Sean.

– Przepraszam – wyszeptałam, pochylając głowę. Emocje zaczynały ze mnie uchodzić. – Ja nie pomyślałam...

– Już dobrze, El. – Położyła swoją dłoń na moim ramieniu. – Poniosło nas. Masz rację, nie powinnam się wtrącać.

– Nie. – Pokręciłam głową. – Chcesz dla nas dobrze. I dla mnie, i dla Seana. – Posłałam jej lekki uśmiech. – Nie jestem przyzwyczajona do podobnych rozmów.

– Rozumiem, El – westchnęła. – Mogłabym ci o czymś opowiedzieć? Czuję, że jestem ci to winna.

– Nie jesteś – zaprzeczyłam od razu. – Jednak jeśli poczujesz się z tym lepiej, to śmiało.

Connie wzięła głęboki wdech, zbierając swoje myśli. W międzyczasie wpatrywałam się w jej wyraz twarzy, próbując jakkolwiek zauważyć na niej jakiekolwiek emocje. Niestety nie byłam w stanie niczego szczególnego wyczytać, a myśl, o czym Morrison chciała mi opowiedzieć, wywoływała we mnie lekki stres zmieszany z ekscytacją.

– Każdy z naszej paczki przeżył kiedyś coś trudnego – wyznała po chwili. – Każde z nas wylało litry łez, płakało w poduszkę. Skrywamy w sobie demony, które raczej nie widzą światła dziennego – dodała, a ja przytaknęłam na znak, że zrozumiałam jej słowa. – Nie chcę mieć przed tobą tajemnic. Chcę, żebyś poznała mnie od tej innej strony.

Przełknęłam ślinę. Nie miałam pojęcia, do czego właściwie dążyła. Pogrążając się w pozytywnych aspektach poznania paczki, zapomniałam, że przyjaźń posiada dwie strony medalu. Również tę, która jasno mówi o udzielaniu wsparcia w trudnych chwilach. A myśl, że każda z tych osób o czystym sercu musiała stawać twarzą w twarz z jakąś osobistą tragedią, napawała mnie jeszcze większą niepewnością.

– Jeśli nie jest to dla ciebie komfortowe, nie musisz się zmuszać – zapewniłam ją po chwili ciszy, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Nie jesteś winna żadnych wytłumaczeń.

– Wiem – przytaknęła z delikatnym uśmiechem. – Jednak ufam ci, Ellie, i chcę, żebyś wiedziała.

Przymknęłam powieki, a następnie kiwnęłam głową na znak zrozumienia. Zdałam sobie sprawę, jak wielką wartość miało zaufanie. Oddanie go komuś nie było codziennością. Czasem miałam wrażenie, że stanowi ono największy dar, z którym łączą się relacje międzyludzkie. Zaufanie było niczym pamiętnik. Nie każdy miał do niego dostęp, a czasem zapisane słowa były jedynie własnością ich autora. Nie wszyscy mieli tę możliwość, aby odkrywać wspomnienia zatrzymane w tych kilkudziesięciu białych jak śnieg kartkach. A ja właśnie otrzymałam przyzwolenie, aby odczytać jedną stronę historii Connie.

– Mam młodszego brata – zaczęła mówić. – Gdy miałam dziesięć lat, a on niespełna dwa, trafił do hospicjum z poważną wadą serca. – Jej oczy zaszkliły się, a ja wyobraziłam sobie postać niewielkiego chłopca, który przeżywał swoje cierpienie. – Wiesz, w tej historii nie ma niczego niezwykłego. Nie powiem ci o śmierci, czy o medycznym cudzie. Jednak patrząc na osobę, która stała się dla mnie ważna, a która nie może normalnie się rozwijać i od lat znajduje się w ośrodku, czuję się tak, jakbym obserwowała coś gorszego niż śmierć – wyznała, a ja przełknęłam ślinę. – Czuję, jakbym obserwowała powolny proces rozpadu małego chłopca, który nie zasłużył na takie cierpienie. Gdybym tylko mogła, odebrałabym od niego tę pieprzoną wadę i zamieniła się miejscami.

– Przykro mi, Con – odparłam, bawiąc się nerwowo palcami. Nie miałam pojęcia, jak właściwie powinnam zareagować. – To musi być trudne.

– Jest – przyznała, a następnie położyła swoją głowę na moim ramieniu. Pogłaskałam delikatnie jej blond pasma włosów. – Oglądanie jak osoba, która ma przed sobą całe życie, a każdego dnia toczy o nie swoją własną walkę, jest tak cholernie beznadziejne. Chcę mu pomóc, ale wiem, że nie jestem w stanie. – Po jej policzku spłynęła łza. – Z mojej strony to strasznie egoistyczne. Nie powinnam się użalać, a wierzyć w to, że uda mu się wygrać. Że jeszcze pozna smak normalnego życia.

– Nieprawda, Con – zaprzeczyłam szybko. – Patrzenie jak osoba, którą kochasz cierpi, jest znacznie gorsze niż samo cierpienie.

– Dla jasności, nie mówię ci o tym po to, abyś mi współczuła – powiedziała. – Chcę dać ci pewność, że naprawdę ci zaufałam. Uważam za swoją przyjaciółkę, której mogę powiedzieć o wszystkim, co leży mi na sercu.

– Dziękuję ci, Connie. – Przełknęłam ślinę.

– Chciałam powiedzieć ci pod koniec wakacji – dodała nagle. – Jednak przed chwilą stwierdziłam, że powinnaś wiedzieć to, co wie reszta. W końcu w naszej paczce nie ma sekretów.

W tamtym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że cała moja relacja z Seanem była jednym wielkim sekretem. W końcu tylko my i Connie wiedzieliśmy o tym, że związek mój i Lawrence'a był tylko podłym kłamstwem.

W tamtej chwili uderzyło mnie wyjątkowo bolesne poczucie winy. Bo kiedy Connie Morrison mi zaufała, sama tkwiłam w tym brzydkim kłamstwie. I mimo że doskonale wiedziałam, że nie powinnam go powtarzać, nie chciałam dłużej zawodzić Seana.

Niestety zapomniałam, że każde działanie miało swoją cenę, a wszystkie ścieżki były niczym fatalna droga do celu. Musiałam jedynie się zastanowić, która z nich miała okazać się tą najlepszą. Czułam się tak, jakby ktoś wyciągnął w moją stronę dwie pigułki. Jedna symbolizowała kłamstwo i zawiedzenie najbliższych, a druga prawdę, która wystawiłaby na próbę to, co udało nam się wytworzyć wraz z Seanem. I chociaż zażywałam obydwu zamiennie, obawiałam się, że dojdzie do momentu, w którym zmuszona między nimi wybrać.

Jednak wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że tę chwilę przegapiłam już dawno.

==

Hej!

Drugi i ostatni rozdział na dzisiaj, a co ciekawe jest znacznie dłuższy od poprzedniego. Mam nadzieję, że ten krótki maraton wam się spodobał <3

Jeszcze raz dziękuję wam za wsparcie tej historii. Każde wyświetlenie, gwiazdka, komentarz są na wagę złota!

Jeszcze raz wesołych świąt i do następnego! <3


Tiktok: @ametsa.watt

Twitter: _ametsa_

#LPILwattpad


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro