28. Dom może być osobą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hej! Udało wam się mnie namówić, dlatego rozdział dzień wcześniej. Miłego czytania <3

Spotkanie z Dylanem dodało mi energii, której tak bardzo zaczynało mi brakować. Chłopak wszedł do mojego domu nie tylko ze swoim szerokim uśmiechem, a także z dawką nadziei, która wypełniła mnie wyjątkowo szybko. Dlatego wspólnie opracowaliśmy plan akcji rehabilitacji, małymi krokami wcielając go w życie. Wyruszyliśmy do paru sklepów, gdzie odnalazłam wszystkie potrzebne przedmioty. Następnego dnia usiadłam na dywanie w pokoju, rozkładając kolejno kwiat fioletowego bzu, dwa bilety na lekcje tańca, zdjęcie moje i Seana, które zrobiłam nam, gdy chłopak przyszedł do mnie na z koszem słodyczy i podarował jeden z piękniejszych pocałunków. A nawet przez dwie godziny oglądałam tutoriale na zbudowanie kartonowego żółwika. Ostatecznie wyszedł krzywo, lecz i tak postanowiłam dołączyć go do swojego małego prezentu.

Otarłam pot z czoła, przyglądając się swojej pracy. Westchnęłam, wkładając leżące przedmioty do pudełka. Nie wiedziałam, czy ten podarunek wystarczająco głośno wykrzyczy słowo przepraszam. Nie byłam pewna, czy Sean nie wyrzuci mnie za drzwi, prawdopodobnie wywołując moje kolejne uderzenia smutku i złości skierowanej do samej siebie. Czułam, że droga do wybaczenia nie była szczególnie prosta. Jednak Dylan wprost powiedział mi, abym nie pozwoliła temu uczuciu doszczętnie spłonąć. Dlatego musiałam podjąć ryzyko, choćby miało narobić jeszcze większego bałaganu w moim życiu.

Zamknęłam pudełko, naklejając na nią pomarańczową kokardę. W końcu kolor ten oznaczał energię, ciepło i bezpieczeństwo. Uznałam go za zwiastun nowego, pozytywnego etapu. I miałam nadzieję, że taki rzeczywiście miał nastąpić.

Wzięłam paczkę do rąk, dopiero teraz zauważając, jak bardzo zaczęły się trząść. Wykonałam dwa głębokie wdechy. W końcu jechałam do Seana. Chłopaka, którego kochałam. Przy którym czułam się bezpiecznie. Który nie byłby w stanie zrobić mi krzywdy. Więc dlaczego tak bardzo się tym stresowałam?

Kiedy wsiadłam na miejsce kierowcy, przez moje ciało przeszedł dreszcz. Spojrzałam po raz ostatni na leżący koło mnie prezent. Niepewnie przekręciłam kluczyk w stacyjce, czując, jak mój żołądek boleśnie się zaciska. Nie mogłam się poddać. Nie, kiedy wyjaśnienie sytuacji, która nie dawała mi spokoju, było tuż na wyciągnięcie ręki. Ruszyłam z miejsca, przejeżdżając przez kolejne ulice Cochrane. Podświadomie modliłam się, aby Seana nie było akurat w domu. Aby okazało się, że wyjechał do Greater Sudbury wcześniej, gasząc tlącą się we mnie nadzieję. Zaparkowałam nieopodal domu chłopaka, chwilę pozostając w środku pojazdu. Nie czułam się w żadnym stopniu gotowa na tę konfrontację. Przeklęłam w myślach swoją naiwność, mając ochotę powrócić do domu. Co ja sobie myślałam? Że Lawrence wpadnie w moje ramiona i wybaczy mi, że nie ufam mu na tyle, aby powiedzieć prawdę? Zacisnęłam dłonie w pięści, a następnie uderzyłam jedną z nich w kierownicę. Nie mogłam pozwolić negatywnym myślom wyciszyć nadziei, która niedawno zaczęła we mnie kiełkować. Nie byłabym w stanie wyrzucić przygotowanego prezentu, którego wykonanie zajęło mi łącznie trzy godziny. Było za późno, aby się wycofać.

Pochwyciłam pudełko, a następnie wysiadłam z auta. Moje nogi mimowolnie się ugięły. Przymknęłam powieki, zbierając w sobie siłę. Zamknęłam samochód, a następnie ruszyłam w stronę wyłaniającego się zza drzew budynku. Przeszłam przez otwartą bramę, mijając te same idealnie białe figury, którymi zachwycałam się, pierwszy raz odwiedzając rezydencję rodziny Lawrence. Wyciągnęłam trzęsącą się dłoń, niepewnie naciskając dzwonek. Miałam nadzieję, że drzwi nie otworzy Danielle, ponieważ nie miałam ochoty nawet na nią patrzeć. Przebierałam nogami ze zniecierpliwieniem, jednak nikt się nie pojawiał. Westchnęłam zrezygnowana, odwracając się na pięcie. Wiedziałam, że ktoś musiał być w środku ze względu na otwartą bramę. Jednak nie byłam już częścią życia Seana. I musiałam się z tym pogodzić. Odgoniłam niechciane łzy, unikając dodatkowego upokorzenia. Nie potrzebowałam tego. Byłam wystarczająco żałosna, myśląc, że mój plan może zadziałać.

– Elena? – usłyszałam nagle, a następnie moje spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem osoby, na której widok moje serce zabiło mocniej.

Widok Seana, w którego tęczówkach zamiast radości tańczyło coś na kształt smutku, sprawiał, że coś ścisnęło się w moim żołądku. Przełknęłam ślinę, zauważając widoczne wory pod jego oczami oraz mięśnie, które ewidentnie spięły się na mój widok.

– Cześć – wydusiłam z siebie, od razu tego żałując.

– Wejdź do środka – polecił chłodnym tonem.

Przekroczyłam próg jego domu, a następnie zdjęłam nieco ubłocone trampki. Ruszyłam za Seanem do salonu. Atmosfera była wyjątkowo napięta. Zacisnęłam usta w cienką linię, wahając się, czy powinnam się odezwać. Bałam się, że jakiekolwiek moje słowo tylko zwiększy ten dystans między nami. Szybko usiedliśmy na wygodnej sofie, która w tamtym momencie była najmniej komfortowym miejscem, na jakim było dane mi siedzieć. Nie wiedząc, jak przekazać chłopakowi podarunek, po prostu położyłam go między nami. Lawrence spojrzał na mnie podejrzliwie.

– Przygotowałam coś dla ciebie – wymamrotałam, czując ciężar jego czujnego wzroku. – W ramach przeprosin.

– El, nie oczekuję od ciebie prezentów – prychnął kpiąco. – Chcę, żebyś zrozumiała swój błąd.

Odłożył pudełko na bok, a sama westchnęłam, czując ucisk w sercu. Wiedziałam, że to, co zrobiłam, było karygodne. Zdawałam sobie sprawę, że naruszyłam jego zaufanie. Jednak każdy medal miał swoje dwie strony.

– Wiedz, że dla mnie to nigdy nie było proste – odezwałam się, chcąc zabrzmieć pewnie. Niestety i tu zdradziło mnie drżenie mojego głosu. – Rodzice popełnili błąd, zmuszając mnie do integracji. Wrzucili mnie na głęboką wodą, nie ucząc wcześniej, jak powinnam w niej pływać. Szybko się nią zachłysnęłam. – Pokręciłam głową, a chłopak przytaknął, nieznacznie się zbliżając.

Tak, jakby chciał wziąć mnie za rękę, jednak wiedział, że nie mógł tego zrobić.

– Podszedłeś do mnie nagle, a następnie zapoznałeś z paczką, choć nie byłam na to gotowa. Nie wiedziałam, co to przyjaźń. A ten udawany związek... – zrobiłam przerwę, zbierając myśli – nie poradziłam sobie z nim. Nie chciałam okłamywać rodziny. Nie w momencie, gdy dotychczas tylko na niej mogłam polegać. Wybór między zranieniem jej, a ciebie, którego dopiero poznałam, był więc oczywisty. – Choć brzmiało to okrutnie, musiałam wyrzucić z siebie wszystkie trudne emocje. – Jednak nie przewidziałam, że ty również staniesz się dla mnie ważny.

– Ellie, ja nie wiedziałem... – odparł, jakby miał pretensje do samego siebie. – Jednak nie rozumiem, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym, że wyznałaś prawdę chociażby Timowi?

– Bałam się, Sean. Bałam się, że mnie znienawidzisz. Dlatego wybrałam milczenie, uznając, że jakoś to będzie.

– A wyszło jeszcze gorzej – dokończył za mnie, posyłając mi niewielki uśmiech.

– Prawda – odparłam, odwzajemniając ten niewielki gest. – Przepraszam. Nie masz nawet pojęcia, co działo się ze mną, kiedy mnie zostawiłeś...

– Obawiam się, że doskonale cię rozumiem – powiedział, a w jego oczach pojawił się tajemniczy błysk. – Wybaczone, El.

– Naprawdę? – wypaliłam, nie spodziewając się, że tak krótka rozmowa rozwiązała sytuację, która wydawała się być tak cholernie skomplikowana.

– Tak. Przecież wiesz, że nie potrafiłbym długo się na ciebie gniewać – odparł, a w moim sercu rozlało się przyjemne ciepło. – Co dla mnie kupiłaś? – zapytał, biorąc na kolana prezent.

– Otwórz, a się przekonasz – powiedziałam.

Chłopak niepewnie wyciągnął dłoń, aby za chwilę uchylić wieczko pudełka. Mój uśmiech jedynie się zwiększał, a poczucie ekscytacji narastało. Miałam nadzieję, że to, co przygotowałam, przypadnie mu do gustu.

Na początku chłopak wyciągnął kartonowego żółwika, na co zacisnęłam usta w cienką linię. Sean przyglądał się ozdobie badawczo, aby za chwilę parsknąć śmiechem. Założyłam ręce na brzuchu, udając oburzenie. Jak śmiał wyśmiewać moją pracę?

– Jest przeuroczy – skomentował, a następnie ułożył go na stoliku, przekierowując swoją uwagę na mnie. – Co ty taka wkurzona?

– Bo składałam go pieprzone dwie godziny i skaleczyłam się w dwa palce. – Machnęłam mu dłonią przed twarzą. – A ty przychodzisz i bezprawnie się z niego śmiejesz. Fakt, może nie wygląda, jakby się zdrowo rozwinął, ale czy to czyni go gorszym? Jest tak samo pięknym żółwiem jak inne.

Słysząc mój wybuch, chłopak roześmiał się jeszcze głośniej.

– Elena Anderson, wielka obrończyni kartonowych żółwi – zakpił, a następnie zbliżył się do mnie, mierzwiąc moje włosy. – Mówiłem ci, że jesteś urocza?

– Tak urocza jak ten żółw? – zaczęłam się droczyć.

– Ciężkie pytanie – odparł, a ja przewróciłam oczami.

Po tym, jak zostawiliśmy temat tego nieszczęsnego gada, Lawrence sięgnął po kolejny przedmiot, którym były bilety na zajęcia taneczne. Od razu stwierdził, że zabierze albo mnie, albo Dylana. Swój wybór wyjaśnił faktem, że Harvey jest tak beznadziejny, że chociaż będzie zabawnie. A jeśli chodzi o mnie, to uznał, że na ognisku szło mi wyjątkowo dobrze i może dzięki lekcjom pod okiem profesjonalisty znajdę nową pasję, w dodatku taką, która łączy się z jego obszarem zainteresowań.

– Fioletowy bez? – spytał, kiedy wyciągnął mały bukiet. – Symbol pierwszej miłości, zgadza się?

– Serio? Musiałam się pomylić. – Udałam zmieszanie. – Chciałam wybrać coś odpowiedniego na przeprosiny. Może miały to być tulipany?

– Nie szkodzi, El. Chciałaś dobrze – powiedział, a ja o mało nie parsknęłam gromkim śmiechem. – Na przeprosiny najlepsze są róże – dodał. – Czy to nie dziwny przypadek, że kupiłaś akurat fioletowy bez?

Oczywiście, że nie był to przypadek, idioto.

– Co nie? – Jedynie wzruszyłam ramionami.

Nie mogłam od razu przyznać, że kupiłam te kwiaty specjalnie. Wtedy mój cały plan zacząłby się sypać, na co nie mogłam sobie pozwolić. Byłam pewna, że chłopak nie znał symboliki fioletowego bzu. Wtedy bez komentarza przeszlibyśmy do kolejnego przedmiotu, który uważałam za najważniejszy ze wszystkich.

Dlatego, gdy Sean wyjął z samego dna pudełka nasze wspólne zdjęcie, kąciki moich ust mimowolnie drgnęły ku górze. Jego również, czego nawet nie próbował ukryć. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w fotografię, która przedstawiała nas ubranych w kigurumi. W dniu, kiedy zakochałam się w nim mocniej, o ile było to możliwe. Kiedy pocałował mnie, dając znak, że dla niego to również zaczęło coś znaczyć. I choć na początku ciężko było mi w to uwierzyć, z każdym dniem nabierałam pewności, że może dla Seana nasza relacja również przestała być tylko głupią umową. Zwłaszcza że skoro ślub Danielle oficjalnie został odwołany, czysto teoretycznie nasz układ mógłby dobiec końca.

Jednak najwidoczniej żadne z nas tak naprawdę tego nie chciało. Przyzwyczailiśmy się do swojej obecności. Nie wyobrażaliśmy sobie, że w życiu drugiego mogłoby zabraknąć pierwszego. Jednak wiedzieliśmy, że to, co stworzyliśmy, miało zostać wystawione na próbę wraz z wyjazdem chłopaka na studia. Lecz wtedy nie myśleliśmy o przyszłości, ciesząc się z każdej wspólnej chwili, tworząc masę nowych wspomnień.

– Dobra, teraz się tłumacz. – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Lawrence'a. – Dlaczego dałaś mi nasze zdjęcie?

Uśmiechnęłam się tajemniczo, a Sean uniósł brew w oczekiwaniu na odpowiedź. Wzięłam głęboki wdech, jeszcze raz układając w głowie wypowiedź, którą zaplanowałam już wcześniej. Znałam go na tyle, aby wiedzieć, że zapyta właśnie o tę fotografię.

– Wszystko, co znajduje się w pudełku, jest prawdziwe. Możesz tego dotknąć, powąchać, zobaczyć – zaczęłam tłumaczyć. – Chciałabym, abyśmy my też byli prawdziwi. Tak, jak te kwiaty, bilety, czy nawet ten nieudolnie wykonany kartonowy żółwik. – Zadrżałam. – Te dwa dni umocniły mnie w przeświadczeniu, że cholernie cię kocham, Sean. I nie wyobrażam sobie, żeby nasza historia skończyła się w tym miejscu.

Między nami zapadła cisza. Po dłuższej chwili przyglądania się chłopakowi opuściłam wzrok, zdając sobie sprawę, że jego twarz nie wyraża większych emocji. Czułam, że swoim wyznaniem jedynie zrobiłam z siebie ślepo zakochaną idiotkę. A teraz miał nastąpić trzask złamanego serca.

Zamrugałam parokrotnie, czując ucisk na swoim nadgarstku. Ostrożnie śledziłam ruchy Seana, który delikatnie przyłożył moją dłoń do swojej klatki piersiowej. A dokładnie w miejsce, gdzie położone było jego serce, które w tamtym momencie biło w zawrotnym tempie. Moja skóra zetknęła się z materiałem jego koszulki, wyczuwając kolejne rytmiczne uderzenia. Spojrzałam na twarz chłopaka, czekając na jego słowa. Potrzebowałam pewności, że dobrze go zrozumiałam.

– Kocham cię, Ellie – powiedział wkrótce. – Nie powinnaś mieć co do tego żadnych wątpliwości.

Początkowo hamowałam wszelkie emocje. Jednak pierwsze dwa słowa sprawiły, że nie byłam w stanie pozostać obojętna na to wyznanie. I po prostu wtuliłam się w ciało chłopaka, który od razu otoczył mnie swoimi ramionami, dając to upragnione poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. A kiedy złożył na czubku mojej głowy delikatny pocałunek, zdałam sobie sprawę, że dom może być osobą, a nie jedynie budynkiem, w którym dane jest mi żyć. To nie cztery ściany sprawiają, że człowiek czuje się dobrze, a ludzie, którzy wywołują w nas poczucia bycie kochanym.

Poczułam, jak opanowują mnie silne emocje. Dlatego nieszczególnie zapamiętałam moment, w którym Sean zaprowadził mnie do swojego pokoju, jakby to pomieszczenie miało dać nam choć chwilę spokoju. W pewnej chwili chłopak dotknął moich policzków, ocierając z nich, jak się okazało, łzy, które niezauważenie po nich spłynęły.

– Wyznawanie miłości jest aż tak smutne? – zaśmiał się, rozładowując atmosferę.

– Nie – odparłam, a na moich ustach uformował się uśmiech pełen rozbawienia. – Po prostu zdałam sobie sprawę, jak rzadko słyszę te słowa. Mimo że wiem, że moja rodzina mnie kocha, nie mówimy sobie o tym za często. Po prostu czujemy, że tak jest – wyjaśniłam.

– Z jednej strony dobrze jest słyszeć te słowa często – zaczął. – Ale czy miałyby taką samą moc, gdybyś miała je codziennie? Może właśnie to jest piękne, że czasem czyny wyrażają więcej niż często puste kocham cię.

– Sugerujesz więc, że czułeś coś do mnie wcześniej? – spytałam, a w jego oku pojawił się błysk.

– To już twoja interpretacja – odparł, unosząc dłonie w geście obronnym.

Opadłam na jego łóżko, kręcąc głową. Szybko poczułam, jak materac po drugiej stronie również się ugina, a moje serce przyspiesza swoje bicie. Odwróciłam się w kierunku chłopaka, od razu dostrzegając jego niewinny uśmiech. Nie potrzebowałam niczego więcej, Wystarczyła mi jego obecność oraz ta mała oznaka, że również jest szczęśliwy.

Tu eres importante para mi – powiedział nagle.

Spojrzałam na niego zmieszana. Chociaż skrycie lubiłam, jak mówił po hiszpańsku, nie mogłam przejść obojętnie wobec faktu, że nie zrozumiałam kompletnie nic. Nie mówiąc nawet o tym, że nie byłabym w stanie powtórzyć chociaż ćwiartki zdania, by spróbować je w jakiś sposób przetłumaczyć.

– Wiem, że lubisz się popisywać, ale nie miałam przyjemności mieszkać przez dwa lata w Hiszpanii – wyrzuciłam z siebie. – Fakt, z twoich ust brzmi to dobrze, ale nie wiem, czy właśnie nie zwyzywałeś mojej rodziny lub nie powiadomiłeś o czyjejś śmierci...

– Gratulacje. Zepsułaś nasz romantyczny moment – zaśmiał się, a moje usta mimowolnie wygięły się w uśmiechu. – Powiedziałem, że jesteś dla mnie ważna, ale teraz straciło to swój urok. – Udał oburzenie.

– Przepraszam, że uraziłam wspaniałego księcia. Nie mam pojęcia, jak mogłabym wynagrodzić ci swoje karygodne zachowanie – zadrwiłam.

– Czy ty ze mną przypadkiem nie flirtujesz?

– Chciałoby się – odparłam, zmniejszając dystans między nami. – Masz bujną wyobraźnię, Lawrence.

– Żebyś wiedziała, jakie obrazy kreuje od dwóch miesięcy – zażartował, a ja pokręciłam głową.

– Pamiętasz, jak uderzałam cię w ramię na podobne teksty? – zagadnęłam. – Obawiam się, że jak tak dalej pójdzie, to powrócimy do tradycji.

– Możemy ją lekko zmodyfikować – zaproponował, posyłając mi szelmowski uśmiech. – Zamiast mnie uderzać, możesz mnie pocałować. Oboje na tym skorzystamy.

– To ma być kara, a nie nagroda – wytknęłam.

– Mogę udać, że mi się nie podoba – rzucił, a ja pokręciłam głową, przypominając sobie początki naszej znajomości.

– Chyba oboje wiemy, że udawanie nie jest naszą mocną stroną.

– Na szczęście przez większość czasu nie musiałem tego robić – odparł, tym samym odpowiadając na pytanie, które zadałam mu wcześniej.

I dzięki temu wiedziałam, że podobałam mu się przez większość czasu, kiedy nasz związek był udawany.

– No dobra. Czyli możliwe, że zakochałeś się pierwszy... – zaczęłam – ale nie zapominaj, że to ja pierwsza cię pocałowałam.

– Nie zapominaj, że był to mój pomysł. – Jego wzrok mimowolnie powędrował na moje usta. – Beze mnie byś na to nie wpadła.

Rzuciłam mu wyzywające spojrzenie, a następnie znacznie zmniejszyłam dystans między nami. Wiedziałam, że czekał na pocałunek. Jednak w ostatniej chwili zatrzymałam się, a następnie wyszeptałam:

– Widocznie mam wiele pomysłów, Sean. Inaczej nie reagowałbyś w taki sposób na sam mój widok.

A następnie złączyłam nasze usta. Wiedziałam, że moje słowa wprawiły chłopaka w niemały szok. Dlatego też oddał pieszczotę, jedynie ją pogłębiając. Jakbyśmy toczyli ze sobą niemą walkę, która wyjątkowo mi się podobała. Jego dłoń znalazła się na mojej talii, przyciągając mnie bliżej. Lawrence na moment oderwał się, a ja rzuciłam mu pełne satysfakcji spojrzenie.

– Wygrałaś, El – wyznał. – Nie mam pojęcia, co ze mną zrobiłaś, ale chcę tego.

I dobrze się składało, ponieważ ja również chciałam naszej relacji. Pragnęłam śmiać się przez długie wieczory, słuchać przyspieszonego bicia jego serca, a nawet płakać w jego ramię, kiedy skończyły się moje ulubione lody. Chciałam być przy nim zarówno podczas najlepszych, jak i najgorszych chwil życia.

Marzyłam, aby zrobić wszystko, by czuł się kochany i otrzymał miłość, na którą tak bardzo zasługiwał.

✧༺♥༻∞  ∞༺♥༻✧

Od około dwóch godzin leżeliśmy, napawając się samą swoją obecnością. Moje ciało znajdowało się na miękkim materacu, a za moją poduszkę robił nie kto inny, a sam Sean, który aktualnie przeglądał coś w telefonie. Kiedy emocje opadły, poczułam nagły spadek energii, przez co ucięłam sobie krótką drzemkę. Chłopak nie protestował, a jedynie przyciągnął mnie bliżej, upewniając się, czy aby na pewno jest mi wygodnie. Nie mogąc słuchać jego słodzenia, po prostu zasnęłam, mając nadzieję, że gdy się obudzę, cała ta sytuacja nie okaże się jedynie niespełnionym snem.

Przeciągnęłam się, a Lawrence spojrzał na mnie badawczo. Wzruszyłam ramionami, a następnie wspięłam wyżej, aby nasze twarze był mniej więcej na równi. Chłopak otoczył mnie ramieniem, a ja obserwowałam, jak przeglądał Instagrama, zostawiając serduszko pod co drugim zdjęciem.

– El... – zaczął, a ja skinęłam, na znak, że go słucham. – Ten fioletowy bez nie był pomyłką?

– Już się bałam, że nie załapiesz. – Pokręciłam głową. – Nie jesteś szczególnie bystry.

– Wiedziałem, że coś kręcisz, ale bałem się, że nie czujesz tego samego – wyrzucił z siebie.

– Naprawdę tego nie widziałeś? Przecież ja nawet się nie kryłam – parsknęłam śmiechem.

– Ty też się jakoś nie domyśliłaś, Watsonie – odgryzł się, lekko szczypiąc mnie w ramię.

– Chyba ustaliliśmy już, że to ja jestem Sherlockiem – mruknęłam. – Zresztą obydwoje jesteśmy tak samo słabymi detektywami.

– Masz rację – przyznał.

Przymknęłam powieki, kiedy dłoń Seana zaczęła sunąć po moich plecach. Poczułam, jak przechodzą przez nie ciarki. Spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się z satysfakcją, jakby był dumny z reakcji mojego organizmu.

– Sean? – zagadnęłam nagle, wiedząc, że ten moment musiał prędzej czy później nastąpić.

– Hm?

– Opowiesz mi coś o sobie? – spytałam ostrożnie. – Jeśli nie chcesz, to zrozumiem, ale pomyślałam, że...

– Dziwię się, że jeszcze tego nie zrobiłem – przerwał mi, odkładając telefon. Splótł nasze dłonie. – Co chcesz wiedzieć?

– Wszystko – wypaliłam bez większego zastanowienia. – O tańcu, twojej obsesji na punkcie żółwi, a nawet gitarze, która stoi w kącie. – Rzuciłam wzrokiem w jej kierunku. – Chcę cię poznać.

– Wiem – odparł cicho. – Też chcę, żebyś wiedziała o wszystkim. Zasługujesz na prawdę.

Spojrzałam na niego z niepewnością, jakbym szukała w nim potwierdzenia, że aby na pewno jest gotowy przedstawić mi siebie od strony, która dotychczas wydawała się być tą nieosiągalną. Sean w odpowiedzi posłał mi delikatny uśmiech.

– Od zawsze uwielbiałem tańczyć – zaczął. – Uczęszczałem na zajęcia, brałem udział w zawodach i nieskromnie mówiąc, byłem w tym całkiem niezły. – Uśmiechnął się pod nosem. – Przez pewien czas wiązałem z tym przyszłość. Jednak nie sądziłem, że wszystkie plany mogą tak łatwo zmienić się w zwykłą imaginację, która nijak ma się do rzeczywistości.

– Co się wtedy stało? – Potarłam kciukiem jego policzek.

– Danielle od zawsze była oczkiem w głowie moich rodziców. Strasznie ją rozpieszczali i pozwalali praktycznie na wszystko. Markowe ubrania, drogie kosmetyki, zagraniczne wycieczki. Aż wkrótce zaczęło brakować nam pieniędzy. Zmuszeni byli więc przestać opłacać moje zajęcia. Stwierdzili, że i tak nie jest to przyszłościowa pasja, a mi i tak szybko się znudzi. I może tak nie uważali. Jednak bali się przyznać do problemów finansowych. Dlatego takie wytłumaczenie było dla nich wygodne.

– Sean, to okropne – przerwałam mu.

– Wiem, El – przytaknął. – A co zabawne, Danielle i tak miała ich miłość w poważaniu. Wychowali ją na podłą materialistkę, zapominając, że mają jeszcze syna, który kocha ich bezwarunkowo – prychnął, zdając sobie sprawę ze swojej dziecięcej naiwności. – Jak wiesz, moja siostra nie jest święta. Nie da się jednak odmówić jej tego, że z początku naprawdę się starała. Miała świetne oceny i uczyła się praktycznie godzinami. Mimo zachowania moich rodziców znała wartość nauki. Była też spokojna, czym tym bardziej zaskarbiła sobie miłość bliskich, ucząc się, jak owinąć ich sobie wokół palca.

– Jak ty się z tym czułeś?

– Byłem zazdrosny – przyznał. – Chciałem, żeby rodzice zwrócili uwagę też na mnie. Nie wiedziałem, w czym tak naprawdę jestem gorszy od siostry. Ale nie zwątpiłem w swoją wartość. Przyjaźniłem się z paczką. I to właśnie ci ludzie stali się moją drugą rodziną. Czasem wariacką, ale jednak. – Uśmiechnął się szeroko na samo wspomnienie przyjaciół.

– Cieszę się, że macie siebie nawzajem – odparłam.

– Mamy – poprawił mnie, a następnie pocałował w czoło. – Jesteś częścią naszej grupy, Ellie. Dobrze o tym wiesz.

Uśmiechnęłam się, czując, jak w sercu rozlewa się przyjemne ciepło. Od dłuższego czasu marzyłam, aby to usłyszeć. Że rzeczywiście gdzieś należę.

– Wracając do historii – powiedział, na co ponownie skupiłam na nim swoją uwagę. – Przez to, że Danielle była raczej skryta, nie miała wielu znajomych. Praktycznie większość klasy za nią nie przepadała. Zdarzało się nawet, że podstawiali jej nogi na korytarzu, kradli jedzenie, a raz jedna dziewczyna zrzuciła ją ze schodów – mówił, na co przeszły mnie ciarki. – Miała pewnie dwanaście lat, kiedy zaczęli ją prześladować. Wiem, że jej charakter od zawsze był wkurzający. Była pewna, że mając drogie ciuchy i słodkie perfumy, każdy będzie wokół niej skakał. W końcu według rodziców była taka wspaniała. Niestety, środowisko stwierdziło inaczej. Zrobili sobie z niej kozła ofiarnego. Bo była nieco introwertyczna i wolała spędzić wieczór na nauce niż spotkaniu w pizzerii.

– Nie rozumiem – wypaliłam. – Danielle od zawsze była rozpieszczona i miała praktycznie wszystko, co tylko chciała. Dziwię się, że mimo to miała spokojny charakter. Bardziej pasuje to do opisu kogoś charyzmatycznego.

– Chciała taka być – wyjaśnił. – Ale jej wewnętrzne blokady na to nie pozwoliły. Nigdy tego w sobie nie lubiła. Nie akceptowała tego, że woli się nie wychylać i nie czuje się najlepiej w towarzystwie. – Przytaknęłam na znak, że zrozumiałam jego słowa. – Pewnego dnia poznała chłopaka. Nicolas znalazł ją, kiedy miała jakieś szesnaście lat. Była w okropnym momencie życia i zwyczajnie go nienawidziła. Starszy o dwa lata Santos pokazał jej świat, o którym dotychczas czytała tylko w książkach. Klub Smoka, gdzie pobiłem się z Nicolasem, to miejsce, w którym spędzali czas, pijąc i paląc. Ta sama grzeczna Danielle, która kiedyś krzywiła się na samo wspomnienie używek, przychodziła pijana do domu.

– Co na to wasi rodzice? Nie widzieli tego?

– Widzieli – odparł. – Nie potrafili uwierzyć, że córka, której dali całą swoją miłość, aż tak się stoczyła. Grozili jej, że odetną jej dostęp do pieniędzy, nie zapłacą ani grosza za jej studia. A ona miała to naprawdę gdzieś. Liczył się Santos. Tylko on sprawił, że Dan czuła się coś warta.

Nie wiedząc czemu, w tamtym momencie w mojej głowie wybrzmiały słowa mojego ojca, że miłości nie jest się w stanie kupić ani sprzedać za żadne pieniądze. Ponieważ właśnie taki błąd popełnili Gordon i Lauren, pozwalając córce nie kochać ich, a środki, które namiętnie jej oferowali.

– Było ciężko – westchnął, kładąc swoją dłoń na moim kolanie. – W grę weszły też narkotyki. Na szczęście rodzice w porę zareagowali i porozmawiali się z Danielle na ten temat. Aby później sięgnąć po pomoc u specjalisty – dodał, przymykając powieki. – Psycholog zdecydowanie jej pomógł. Wiadomo, że nie było łatwo, ale z czasem moja siostra zaczęła wychodzić na prostą, zdając sobie sprawę, że relacja z Nicolasem nie jest dla niej odpowiednia.

– To dlatego tak trudno jest ci znieść fakt, że ponownie się z nim związała? – spytałam, na co chłopak kiwnął głową. – Boisz się, że Danielle wróci do tego, co było?

– Mówią, że jeśli wejdzie się w coś raz, ślad zawsze pozostanie – rzucił. – Dan to moja siostra. Jakakolwiek by nie była, zależy mi na niej. Chciałbym, żeby widziała swoje błędy i zaczęła zachowywać się lepiej. Wiem, że jest dobrą osobą. Po prostu zniszczyło ją to, co ją spotkało, przez co nie potrafi odnaleźć swojego szlaku.

Sean Lawrence widział dobro we wszystkich ludziach. Wierzył w moc drugich szans i w to, że człowiek zmienia się wraz z upływem czasu. Nie wiedziałam, czy była to bardziej jego wada, czy może zaleta. Przyglądałam się przez chwilę jego twarzy, aby później delikatnie musnąć kciukiem jego policzek. Chłopak posłał mi uśmiech, a nasze spojrzenia się spotkały. Jednak tym razem zamiast zawodu, jego tęczówki wyrażały wdzięczność i niejaką lekkość. Widziałam, że czuł się lepiej z tym, że wreszcie wyjawił mi prawdę, której ciężar nosił w swoim sercu przez cały ten czas.

– Gdy pierwszy raz cię zobaczyłem, miałem wrażenie, że patrzę na nastoletnią Danielle – wyznał nagle, a ja spojrzałam na niego z konsternacją. – Zagubiona, cicha, niepasująca do towarzystwa. – Pogładził mój policzek. – Mówiłem ci, że nie jesteś dla mnie przypadkową dziewczyną. Gdy tylko cię zauważyłem, nie mogłem przestać o tobie myśleć. Chciałem ci pomóc. Żebyś zrozumiała, że bycie nastolatkiem nie polega na wlewaniu w siebie litrów alkoholu i wypalaniu kolejnych paczek papierosów. To szukanie swojej ścieżki w milionie innych, gdzie błądzenie jest nieuniknione. Ale najważniejsze, aby nigdy nie zgubić w tym siebie.

– Skąd wiedziałeś, jaka jestem? – spytałam wyraźnie zszokowana jego słowami.

– Po prostu to poczułem, El – odparł. – W dodatku naprawdę szukałem kogoś, kto pójdzie ze mną na to wesele. I tak. Rzeczywiście wmówiłem Dan, że mam dziewczynę – mówił, uprzedzając pytania, które cisnęły mi się na język. – Stanęłaś nagle na mojej drodze. Potrafiłaś się postawić i nie dałaś sobie wejść na głowę. Wydawało mi się, że jesteś niesamowicie pewna siebie i zwyczajnie zmyliły mnie pozory. Jednak z każdym dniem utwierdzałem się w tym, że od początku miałem rację – dodał. – Bo jesteś wciąż tą spokojną, introwertyczną Eleną, która kocha bajki i te wszystkie głupie romanse. I właśnie za to cię pokochałem. Nie musisz udawać nikogo innego, żeby być wyjątkowa. Jesteś wspaniała taka, jaka jesteś.

– Sean... – przerwałam mu, lekko pesząc się na skutek jego słów. – Dziękuję. Za wszystko. Za to, że podszedłeś do mnie wtedy na ognisku. Zmieniłeś moje życie na lepsze. Poznałeś z paczką, której po prostu nie da się nie kochać. – Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie przyjaciół. – Przypomniałeś, że wady też są częścią człowieka, od której nie uciekniemy.

Przyciągnął mnie bliżej siebie, opierając swoją głowę na czubku mojej. Przymknęłam powieki. Czułam, że jestem na właściwym miejscu. Tuż obok chłopaka, z którym żaden, nawet najgorszy sztorm nie był mi straszny.

Nagle przypomniałam sobie o jeszcze jednym ważnym pytaniu. Odsunęłam się na nieznaczną odległość, a Sean spojrzał na mnie, domyślając się, że coś zaczęło mnie trapić.

– Spytałam Timothy'ego o znaczenie jego tatuażu. Jednak powiedział mi, że to ty je wyjaśnisz – zaczęłam mówić, a Lawrence kiwnął głową. – O co chodzi z żółwiami? Dlaczego tak bardzo je lubisz?

Chłopak westchnął, jednocześnie zbierając myśli. A ja spoglądałam na niego ze zniecierpliwieniem. Ponieważ właśnie wtedy miałam poznać odpowiedź na pytanie, które nurtowało mnie od dłuższego czasu.

– Żółwie nigdzie się nie spieszą. Idą w swoim tempie, nie czując potrzeby, żeby być zwinnym gepardem czy szybkim sokołem. Są sobą. Ale, mimo że nie należą do grupy najszybszych zwierząt, i tak docierają do celu – wyjaśnił, a ja uśmiechnęłam się na myśl, jak sporą rolę nieświadomie odgrywały te gady w całej mojej życiowej wędrówce. – Czy podobnie nie jest z ludźmi? Są tacy, co osiągają wiele w krótkim czasie. Są tacy, którzy mijają metę, gdy ty ledwo ruszyłaś z miejsca. Jednak czy to znaczy, że nie pokonasz tego samego dystansu? Będziesz później od nich, lecz i tak popełnisz postęp. Choć zajmie ci to dłużej, nie zatrzymasz się, a stale będziesz dążyć do celu – mówił, a z każdym kolejnym słowem wszystko stawało się dla mnie jaśniejsze. – Za to uwielbiam żółwie. Za ten brak pośpiechu i pozostanie w tym wszystkim sobą.

– Jest jeszcze jedna rzecz... – zaczęłam, a chłopak skinął głową, zachęcając mnie, abym mówiła dalej. – Grasz na gitarze? Nigdy o tym nie wspominałeś.

– Każdy ma coś, do czego ucieka, kiedy traci nadzieję. Jedni oglądają seriale, drudzy czytają książki, inni piszą piosenki – zaczął. – A ja gram na gitarze. Ma dla mnie wartość sentymentalną. Dziadek podarował mi ją, abym pamiętał o miłości. On darzył nią nie tylko instrument, a moją babcię, która bez pamięci zakochała się w jego melodiach. – Jego oczy nabrały blasku na samą wzmiankę o członkach rodziny. – Zawsze grałem tylko dla siebie. Był to mój taki, można powiedzieć dom, do którego nikt nie miał nigdy dostępu – mówił. – Aż do dziś.

– Co masz na myśli?

– Drzwi są dla ciebie zawsze otwarte, Ellie – wyznał. – Zagram ci coś.

Wstał, aby wyciągnąć z kąta gitarę. Od razu przyjrzałam się zdobiącym ją naklejkom. Było ich wiele. Głównie nawiązywały do starych zespołów, ale nie zabrakło też elementów charakterystycznych dla współczesnych artystów. Od razu zaczęłam myśleć, co by było, gdyby doradzić chłopakowi wprowadzenie kilku zmian.

– Wiem, że kusi cię, żeby jakąś dodać – skwitował Sean, z łatwością odczytując moje zamiary. – Wyślij mi jakieś propozycje, postaram się zamówić.

– Naprawdę? – Rozchyliłam szerzej powieki. Lawrence kiwnął głową.

– Gitara ma przypominać mi o miłości – stwierdził. – A fakt, że ulepszyłaś jej wygląd, sprawi, że idealnie spełni swoją funkcję.

– Już widzę, jak je odrywasz, gdybyśmy zerwali – wypaliłam, a chłopak parsknął śmiechem.

– Oj, Ellie, wtedy połamałbym ten instrument, a nie męczył się z odrywaniem naklejek. – Pokręcił głową. – Bo skoro nie bylibyśmy razem, to myślę, że byłby to dowód na to, że miłość wcale nie istnieje, bądź jest jedynie ulotnym etapem, który nie ma najmniejszego sensu.

– Są sytuacje, których nie przewidzisz...

– Są. Ale po co analizować wszystkie pesymistyczne scenariusze? Często myślimy o przyszłości i widzimy ją w określony sposób. Jednak tak naprawdę żadna wizja nie odzwierciedla idealnie rzeczywistości. Zawsze coś będzie się różnić – stwierdził. – Wyobraźmy sobie, że za cztery lata zrywamy, a ty znajdujesz sobie kogoś innego i co lepsze, masz z tą osobą dziecko. A ja biorę ślub z jakąś ładną Hiszpanką i mieszkam z nią w jakimś drogim apartamencie w Madrycie. Nasze drogi już nigdy się nie krzyżują – opowiadał, a ja prychnęłam na samą absurdalność takiego scenariusza. – A teraz spójrzmy na to w inny sposób. Kupujemy wspólne mieszkanie. Później wyjeżdżamy w jakieś dowolne miejsce, które sobie tylko wymarzysz. A następnie tam się pobieramy. I jest super. Zero problemów, idiotów w okolicy...

– Tego bym nie powiedziała – wtrąciłam, za co oberwałam łokciem w bok.

– Ale jesteś zabawna – ironizował, a ja uśmiechnęłam się, wiedząc, że to, co powiedziałam, naprawdę było śmieszne. – Wracając. Tak naprawdę żaden z tych scenariuszy się nie sprawdzi. Nie przewidzimy tego, co wydarzy się w przyszłości. Może w ogóle się nie pobierzemy. A może rzeczywiście zerwiemy, z tym że zamiast za Hiszpankę wyjdę za Kanadyjkę. A może zostanę sam do końca życia, załamany, że odeszłaś. Nie wiemy tego – dodał, a następnie uniósł dwoma palcami mój podbródek. – Nie jesteśmy pewni przyszłości. Ale wiesz, czego ja jestem pewny? – spytał cicho, a ja pokręciłam głową. – Że nie odpuszczę cię tak łatwo. Nie pozwolę ci odejść.

– A studia? To wszystko brzmi dobrze, ale został tak naprawdę tydzień do twojego wyjazdu do Greater Sudbury – zaznaczyłam, nieznacznie smutniejąc. Przykryłam spadek swojego samopoczucia nieszczerym uśmiechem. – Nie boisz się?

– Pieprzyć studia – odparł, szczypiąc mnie w bok. – Taka pierdoła nie stanie na naszej drodze, El. Greater Sudbury to nie koniec świata – dodał, na co od razu się rozluźniłam. – Nie przejmuj się tym, dobrze? Poradzimy sobie.

Wtedy zdałam sobie sprawę, jak uciążliwy dla mnie był natłok myśli. Jak okropne stało się nadmierne analizowanie każdej bzdury, która zaczęła nawiedzać mój umysł. A znajdujący się tuż obok mnie chłopak był moją ucieczką. Kołem, które wyciągało mnie z tego głębokiego morza na brzeg. Aby po chwili otoczyć dawką ukojenia.

Jednak bałam się, że nie będzie w stanie uchronić mnie przed przyszłością, której tak cholernie się obawiałam. I choć wiedziałam, że nie będę w stanie jej przewidzieć, chciałam, aby los odkrył przede mną chociażby jej jedną kartę.

– Sean? – zaczęłam, chcąc za wszelką cenę zmienić temat. – Zagraj mi coś, proszę.

Chłopak uśmiechnął się, a następnie w pełni skupił na instrumencie. Wkrótce zaczął szarpać za struny. Do moich uszu dotarło przyjemne brzmienie, które natychmiast odebrało ode mnie to silne poczucie niepewności. I chociaż Sean nie grał profesjonalnie, nie przeszkadzało mi to. Patrzyłam, jak eksperymentował, zwyczajnie bawiąc się muzyką. Obserwowałam, jak jego twarz z każdym dźwiękiem coraz bardziej się rozluźnia, a włosy uroczo opadają na czoło.

Wtedy zdałam sobie sprawę, że Sean Lawrence odsłonił przede mną swoje drugie oblicze. To, które wypełnione było wrażliwością i czułością, a nie jedynie śmiechem i złośliwością. A uważnie przypatrując się, jak grał na gitarze, wiedząc, jak spore znaczenie ma historia za nią stojąca, poczułam, że w pełni poznałam chłopaka, który na dobre zamieszkał w moim sercu.

Wiedziałam, że znalazłam się przy odpowiedniej osobie. Jednak w tamtym momencie starałam się odrzucać wszelkie obawy, czy odnaleźliśmy siebie w dogodnym czasie. Przyszłość była dla nas zagadką. Niekończącą się tajemnicą, która siała za sobą wiele wątpliwości. Nie wiedziałam, co było nam dane. Miałam jednak nadzieję, że nasza relacja była na tyle silna, aby przetrwać to, czego tak bardzo się obawialiśmy.

A z każdym kolejnym szarpnięciem struny ta nadzieja przeradzała się w pewność. Bo byłam gotowa walczyć o nas za każdym razem, gdy los rzucał nam kłody pod nogi. A wszystko w imię miłości, która przyszła do mnie znienacka, a którą postanowiłam ostatecznie ugościć.

I nie żałowałam. Bo, mimo że te wakacje wiele zmieniły w moim życiu, każda zmiana prowadziła mnie do tego miejsca. Tuż do boku chłopaka, który wywrócił moje życie do góry nogami, a którego pokochałam bardziej, niż mogłabym sobie wyobrażać.

Bo gdy dotychczas miłość obserwowałam w bajkach, tego lata to ja stałam się bohaterką własnej historii. Lecz ta nie chyliła się ku końcowi, a wciąż była pisana. Bo może właśnie takie jest życie; niekończącą się powieścią, która z każdym rozdziałem zaskakuje coraz bardziej. I choć czasem mamy ochotę ją zamknąć i rzucić w zakurzony kąt, nigdy nie jesteśmy pewni słów, które za moment zostaną zapisane.

==

Hej! 

Ten rozdział jest naprawdę długi, dlatego dziękuję każdemu, kto dotarł do tego miejsca.

Ten rozdział kończy także pewien etap w relacji Seana I El. Czasem jak patrzę na ich pierwsze spotkanie, ciężko mi uwierzyć, że dotarliśmy aż tutaj. 

Mam również nadzieję, że udało mi się was rozczulić, a przy okazji wyjaśnić wszystkie dotychczas nieznane kwestie, w tym przeszłość naszej uwielbianej Danielle. Dajcie znać, czy rozdział ogólnie wam się podobał, ponieważ nie ukrywam, nieco mnie to stresuje przez to, jak kluczową rolę odgrywa w całej tej historii.

Przypominam o maratonie, który zacznie się dokładnie za tydzień! Mam nadzieję, że będziecie wraz ze mną i paczką świętować rozpoczęcie wakacji, a jednocześnie zakończenie tej historii. Wtedy wszystkie wątpliwości zostaną rozwiane, a pewien etap oficjalnie się zamknie. Jednocześnie trochę się tego obawiam, a jednocześnie nie mogę się doczekać.

Dziękuję wszystkim za wyświetlenia, gwiazdki, komentarze i całe wsparcie, jakie dajecie temu opowiadaniu. To właśnie wy jesteście moją motywacją do działania. Dziękuję <3

Do następnego! <3


Tiktok: @ametsa.watt

Twitter: _ametsa_

#LPILwattpad


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro