29. Czas, aby maski opadły

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Czy kiedykolwiek się nie spóźnię? – jęknęłam, słysząc, jak Sean zatrąbił już setny raz, usiłując mnie pospieszyć. – Cholerne szpilki! – krzyknęłam, męcząc się z zapięciem.

Trzydziesty sierpnia. Przedostatni dzień wakacji, a zarazem dzień wystawy zdjęć Nicolasa Santosa. A przy okazji jeden z najbardziej pechowych dni, kiedy lepszym pomysłem od wyjścia z domu byłoby zostanie w wygodnym łóżku. Może nawet z Seanem, którego zmusiłabym do obejrzenia Naszego magicznego Encanto, ucząc go na pamięć wszystkich piosenek. A przy okazji wykorzystałabym go jako swoją poduszkę. A gdyby specjalnie nie narzekał, mogłabym nawet pozwolić mu tutaj nocować.

Jednak zamiast wypełniania planów spędzenia dnia ze swoim chłopakiem, męczyłam się z ułożeniem swojej sukienki oraz zapięciem tych samych przeklętych szpilek, które miałam na sobie podczas kolacji z państwem Lawrence. Bez dwóch zdań musiałam w przyszłości wyposażyć się w ich inne, wygodniejsze pary.

– Mam małe deja vu – usłyszałam głos Niny, która niemal od razu schyliła się, pomagając mi z niesfornym zapięciem. – Randka?

Kiedy wraz z Seanem postanowiliśmy zostać oficjalnie w pełni prawdziwą parą, od razu powiadomiłam o tym swoje rodzeństwo, które pogratulowało mi, standardowo nie odpuszczając sobie złośliwości. Bo w końcu jak inaczej można określić uwagę Lewisa, że nie chce zostać wujkiem po raz drugi, czy słowa współczucia, które Nina chciała skierować w stronę Lawrence'a, którego minęła pewnego dnia w drzwiach. O sytuacji opowiedziałam również tacie, który posłał mi szeroki uśmiech pełen dumy. Niestety o wszystkim musiała dowiedzieć się też mama, którą ominęło naprawdę wiele. I choć kilka razy jej twarz wyraźnie pobladła, ostatecznie pogratulowała mi związku.

– Nie – odpowiedziałam, dziękując jej za pomoc małym uśmiechem. – Idziemy na wystawę zdjęć.

– Czyli randka – stwierdziła, a ja westchnęłam.

Oczywiście nie streściłam swojej rodzinie wątku Danielle. Stwierdziłam, że był zbyt zagmatwany i zahacza o prywatne sprawy rodziny Lawrence. Poza tym zwyczajnie nie chciało mi się tłumaczyć każdej kwestii. Dlatego też jedyną informacją, którą przekazałam domownikom, było wyjście na wystawę jakiegoś słabego fotografa w celu pośmiania się z jego braku umiejętności. Oczywiście nikt nie widział sensu tego spotkania, lecz ostatecznie wszyscy machnęli na ten fakt ręką, życząc mi dobrej zabawy.

Przeglądnęłam się ostatni raz w lustrze, poprawiając swoją białą sukienkę. Dokładnie tę, którą miałam tamtego dnia na ognisku, gdy po raz pierwszy spotkałam paczkę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak ważni staną się dla mnie ci ludzie oraz jak dużą rolę odegrają w moim życiu.

Rzucając kilka słów pożegnania, ruszyłam przed siebie, zatrzaskując za sobą drzwi. Ruszyłam stronę Seana, który znudzony bawił się kluczykami, opierając się o maskę auta. Na mój widok chciał coś powiedzieć, jednak ostatecznie powstrzymał się, niemalże zamierając. Spojrzałam na niego z konsternacją.

– Co? Mam coś na twarzy? – spytałam, wycierając delikatnie usta tak, aby nie rozmazać pomadki.

– Co? – odezwał się chłopak i kiedy już miałam powtórzyć swoje pytanie, ten kontynuował: – Nie, nic nie masz. Po prostu... – zaczął, jakby nie potrafił dobrać odpowiednich słów.

– Dobra, Lawrence. Wyduś z siebie, że wyglądam dzisiaj pięknie – parsknęłam, a następnie stanęłam na palcach, aby złożyć na jego ustach krótki pocałunek.

– Masz na sobie tę sukienkę – wymamrotał, a na moją twarz mimowolnie wpełznął szeroki uśmiech.

Pamiętał.

– Tak – przytaknęłam. – I?

– I nic – odparł ze śmiechem. Doskonale wiedział, na jakie słowa czekałam.

Kręcąc głową, okrążyłam auto, aby usiąść na miejscu pasażera. Tymczasem Sean usiadł za kierownicą, przekręcając kluczyk w stacyjce. I mimo że samochód odpalił, chłopak nie zamierzał jeszcze odjeżdżać. Za to ujął mój podbródek, a następnie rozchylił kciukiem moje usta, opuszczając na nie wzrok. Przymknęłam powieki, czując, że mimowolnie zaczynam się uśmiechać.

– Zawsze wyglądasz przepięknie, Ellie – wyszeptał. – Ale kiedy masz na sobie tę sukienkę, to jestem cholernie zazdrosny, że tak wiele osób będzie na ciebie patrzeć.

A następnie mnie pocałował. Znacznie dłużej. Tak, jakby nie chciał tak szybko przerywać tej chwili. Zarzuciłam ramiona na jego kark, pogłębiając pocałunek. Natomiast on ułożył swoją dłoń na moim kolanie, nieco odchylając materiał sukienki. Zaczął kreślić na mojej skórze wzorki, na co przez moje ciało przeszedł dreszcz. Postanowiłam przerwać jednak tę chwilę, odsuwając się na nieznaczną odległość.

– Jedziemy? – spytałam cicho. – I tak jesteśmy spóźnieni, a jak tak dalej pójdzie, to nawet nie zdążymy stąd ruszyć.

– Nie chcę tam jechać, Ellie – wyznał, a ja oparłam swoje czoło o jego. – Boję się.

– Jestem z tobą, Sean – wyszeptałam, chwytając jego dłoń. – Wraz z paczką będziemy cię wspierać. Nie zostawimy cię.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – westchnął. – To moja siostra...

– A ty nie popierasz zdrady – skończyłam za niego. – Pomyśl o Jacobie. Danielle nie zastanawiała się, czy go zrani, gdy wskoczyła Nicolasowi do łóżka.

– Wiem, ale...

– Kocham cię – przerwałam mu, a na jego twarz wpłynął uśmiech. Tak, jakby te dwa słowa dodały mu siły, której tak bardzo wtedy potrzebował. – Zawsze szukasz dobra we wszystkich ludziach. Znajdź je w sobie, Sean. To, co robisz dla innych jest wspaniałe. Wspierasz całą paczkę w najgorszych momentach, nawet jeśli u ciebie nie jest kolorowo – mówiłam, nie myśląc nad kolejnymi słowami. Wszystkie wyrazy pochodziły prosto z serca. – Nie wątp w siebie i swoją wartość, dobra? Rozwalisz dzisiaj tę wystawę. – Pocałowałam go w policzek. – Poza tym do twarzy ci w czarnej koszuli.

Miałam wrażenie, że mój monolog podniósł go na duchu. Posłał mi uśmiech, a następnie ruszył z miejsca, przemierzając kolejne ulice Cochrane.

Po raz pierwszy starałam się nie myśleć o tym, jak wyglądać będzie przebieg wystawy. Odsunęłam na bok wszystkie czarne scenariusze, a moje dłonie nie trzęsły się ze stresu. Ponieważ przyszłam tu dopingować swojego chłopaka. I doskonale wiedziałam, że mogę mu zaufać. Czułam, że nie groziło nam żadne niebezpieczeństwo. Nie kiedy wreszcie mieliśmy siebie w pełni.

✧༺♥༻∞  ∞༺♥༻✧

Kiedy dotarliśmy na miejsce, od razu wyszliśmy z auta. Nad domem kultury zaczęły kłębić się ciemne chmury. Wszystko wskazywało na to, że miało zacząć padać, dlatego skierowaliśmy się do środka. Weszliśmy po schodach do sporej wielkości hali, a mój wzrok od razu spoczął na pierwszych fotografiach, które znajdowały się przy wejściu. Przedstawiały umazaną w farbie dziewczynę, która pozowała na ogromnym płótnie. Jej ciało znajdowało się w pozycji leżącej. Tak, jakby to ona stanowiła kolorowy malunek. Przerzuciłam wzrok na drugie zdjęcie. Ta sama dziewczyna uśmiechała się do obiektywu, a dłońmi, które umazane były różnymi barwami, oplatała swoją szyję. Jej lekko rozchylone usta pokrywała biała pomadka, a przez prawdopodobnie rude loki przebijała się kolorowa mozaika. Przyglądałam się tym fotografiom z podziwem, dopóki nie usłyszałam głośnego przekleństwa z ust Seana.

– Znalazła sobie pracę – prychnął, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. – To Danielle. – Wskazał na zdjęcia.

Wytrzeszczyłam oczy. Rzeczywiście przedstawiona na fotografiach kobieta miała cechy wyglądu córki państwa Lawrence. Począwszy od struktury włosów, a kończąc na uśmiechu.

– Danielle jest modelką? – Zdziwiłam się.

– Nie wiem – odparł Sean. – Nic z tego nie rozumiem.

Westchnęłam, a następnie poczułam, jak czyjeś ramiona oplatają moją szyję. Cicho pisnęłam, lecz moje usta przykryła czyjaś delikatna dłoń. Rzuciłam spanikowane spojrzenie Seanowi, jednak w tym czasie przybijał piątkę z Dylanem i Timem, którzy specjalnie na tę okazję ubrali koszule, narzucając na nie ciemne marynarki. I właśnie dzięki obecności chłopaków byłam w stanie zgadnąć, kto dokonał na mnie ataku.

– Cześć, El – usłyszałam głos Connie. – Nie chciałam cię wystraszyć.

– Hej, Con – przywitałam się, a następnie zmierzyłam wzrokiem jej wiązaną błękitną sukienkę. Wyglądała w niej jak Kopciuszek. – Ślicznie wyglądasz.

– Lepiej spójrz na siebie. – Machnęła ręką w moim kierunku. – Dlaczego każda dziewczyna w związku nagle staje się jeszcze piękniejsza? Kiedy moja kolej?

– Jak Dylan się pośpieszy – mruknął Tim, który poklepał swojego przyjaciela po plecach. – Cześć, El, pięknie wyglądasz – dodał, uśmiechając się w moją stronę.

– Dzięki – odparłam, odwzajemniając gest.

Niemal od razu poczułam, jak czyjeś ramię oplata moją talię. Spojrzałam zmieszana w stronę Seana, który mierzył Tima gniewnym spojrzeniem. Dylan wspomniał, że między chłopakami pojawił się ciąg niedopowiedzeń. Nie wiedziałam jednak, z czym były one związane.

– Hamuj zazdrość, Lawrence – zaśmiał się Wang. – Nie zabiorę ci dziewczyny. Mój nos oberwał wystarczająco.

– Jesteś tak dziwny, że nie zdziwiłbym się, gdybyś chciał dostać jeszcze raz – odparł Sean, a ja trąciłam go w bok, oczekując wyjaśnień. – Tim zaczął gadać o tobie jakieś niestworzone rzeczy, więc się wkurzyłem i mu przyłożyłem – wytłumaczył mi pospiesznie. – Nie przejmuj się, między nami wszystko w porządku.

– Oj tam – wtrącił się Dylan. – Zazdrość w związku też jest potrzebna – skwitował. – Świetnie wyglądasz El. Zresztą jak zawsze. Super szpilki, fajnie wydłużają ci nogi...

– Wystarczy – przerwał mu Lawrence.

– Ale Dylan mówi prawdę. – Timothy dolał oliwy do ognia. – Jeszcze ta sukienka. Zajebiście opina ci...

– Boże, dość. – Sean zasłonił chłopakowi usta. – Podbijecie jej ego i będzie nie do wytrzymania.

– Tak, na pewno o to ci chodzi – ironizowała Connie. – Nawet nie kryjesz się z tym, że jesteś zazdrosny.

– Nie jestem – zaprzeczył. – Po prostu... – zaczął mówić, jednak żadne wytłumaczenie nie przychodziło mu na myśl. – Ja wam dziewczyn nie podrywam. – Skrzyżował ramiona na piersi, zwracając się w stronę rozbawionych chłopaków. – A nie czekajcie. Chyba nie mam kogo.

– Przynajmniej nie robimy z siebie idiotów, podrywając laski na udawany związek – wtrącił Harvey.

– Jak zadziałało, to chyba nie było aż tak głupie – mruknął Lawrence.

– Było cholernie głupie – odezwałam się, wywołując śmiech u pozostałej czwórki.

Po chwili rozmowy postanowiliśmy wejść w głąb pomieszczenia. Przechodziliśmy przez kolejne korytarze, oglądając zdjęcia. A kiedy na niektórych fotografiach pierwszy plan zajmowała sylwetka Danielle, bez pytania ścisnęłam dłoń Seana, widząc, jak jego twarz robi się coraz bledsza. Paczka również to zauważyła. Ponieważ żadne z nich nie zadało niepotrzebnych pytań.

Spostrzegliśmy, że na salę przybywało coraz więcej gości. Każdy z nich prezentował się elegancko. Mężczyźni mieli na sobie ciemne garnitury, natomiast kobiety suknie sięgające praktycznie do samej ziemi. Niemal wszyscy przynosili ze sobą ogromne torby pełne zapewne drogich prezentów. Pokręciłam głową, zastanawiając się, czy aby na pewno wiedzą, kogo w ten sposób wspierają. Czy zdają sobie sprawę, że właśnie przyklaskują ludziom, którzy dotarli do samego dna.

Perfekcyjna otoczka kontrastowała z tym, co miało za moment nastąpić. Schludne wnętrze nijak miało się do ciemnej duszy Nicolasa, który kilka lat temu sprowadził zagubioną nastolatkę na złą drogę, niszcząc po drodze kilka innych, niewinnych żyć. Wyciągnął do niej dłoń, a ta uwierzyła, że w ten sposób odnajdzie swój szlak. Jednak ten sprowadził ją na ruchliwą autostradę. Pełną katastrof, prowadzącą wprost do upadku.

W tłumie odnaleźliśmy Jacoba, który kiwnął do nas głową, pokazując drzwi przeznaczone dla obsługi. Spojrzałam pytająco na Seana, lecz on jedynie wzruszył ramionami, idąc w kierunku wskazanym przez mężczyznę. I kiedy już stawiałam kolejne kroki, nagle poczułam ucisk na ramieniu.

– Poczekamy na was tutaj – powiedział Timothy. – To będzie dziwne, jak wszyscy tam wejdziemy.

Kiwnęłam głową. Uważałam, że o wiele dziwniejsze jest, że wchodzę do tego niewielkiego pomieszczenia tylko razem z Seanem. Ostatecznie ruszyłam za Lawrence'em, który już po chwili pchnął drzwi, przepuszczając mnie przodem. Światło było zaświecone, dzięki czemu bez problemu dojrzałam kurz, który znajdował się na podłodze, i kilka półek, na których ułożone były różne szpargały, których w zasadzie nie potrafiłam nawet nazwać. W tym pomieszczeniu było wszystko i nic jednocześnie.

– Ale syf – skomentował Sean, a ja parsknęłam pod nosem. – Nie masz alergii na kurz? – zwrócił się do mnie z troską. – Jeśli będziesz gorzej się czuła, możesz wyjść nawet bez pytania.

– Zawsze jesteś taki kochany? – spytałam z uśmiechem.

– Nie. Po prostu jak się udusisz, to nie będę wiedział, co zrobić z ciałem.

Przewróciłam oczami, ostatecznie stwierdzając, że zostanę. Oparłam się o ścianę, rozglądając się po pomieszczeniu. Westchnęłam, mając nadzieję, że nie będziemy musieli czekać zbyt długo na Jacoba. A tym bardziej na to, że nikt z prawdziwej obsługi nie postanowi wejść do środka. Chociaż sama nie wiedziałam, po co właściwie ktoś miałby tutaj zaglądać.

– Też czujesz to napięcie? – spytał Sean, podchodząc bliżej mnie.

– Co? Że ktoś nas stąd wygoni? – Wzruszyłam ramionami. – Trochę tak. Mam nadzieję, że Jacob wreszcie tu przyjdzie, bo nie zamierzam siedzieć tu w nieskończoność.

– Nie o takim napięciu mówię – odparł, a ja poczułam, że moje policzki robią się czerwone.

Parsknęłam śmiechem, nie wiedząc, co powinnam odpowiedzieć. Chłopak pokręcił głową, a następnie zbliżył się na nieznaczną odległość, w wyniku czego automatycznie docisnęłam swoje ciało do ściany. Sean oparł swoją rękę tuż obok mojej głowy. Nasze twarze dzieliło parę niewinnych centymetrów, a ja poczułam, jak robi mi się gorąco. A kiedy przejechał opuszkiem palca po moim rozgrzanych policzku, kolana całkowicie mi zmiękły. Miałam wrażenie, że na moment zapomniałam, jak się oddycha, a powietrze wokół stało się nad wyraz ciężkie.

– El...

– Nawet nic nie mów – wyszeptałam. – Skup się na prezentacji.

– Co? – spytał, a następnie przerzucił wzrok z moich ust wyżej, natrafiając na moje ciemne tęczówki. – A tak. Prezentacja.

Pokręciłam głową, po czym uśmiechnęłam się, słysząc zbliżające się do nas głosy. Od razu poznałam, że jeden z nich należy do Jacoba, a to oznaczało, że wreszcie mieliśmy przejść do wypełnienia akcji kompromitacji, którą pozwoliłam sobie w taki sposób nazwać. Postanowiłam jednak zlitować się nad chłopakiem, który zawzięcie walczył o moją uwagę i połączyłam nasze usta w pocałunku. Nie był długi, lecz to musiało mu wystarczyć. W końcu był zmuszony w pełni skupić się na swoim zadaniu, które wbrew pozorom nie było takie łatwe. Odsunęłam się od Seana, który przyglądał mi się z rozbawieniem. Wiedziałam, że z każdą chwilą zaskakiwałam go coraz bardziej. I miałam nadzieję, że będę mieć ku temu jeszcze wiele okazji.

Wkrótce do pomieszczenia wszedł Jacob, który spojrzał na nas tak, jakby doskonale zdawał sobie sprawę, że jego wcześniejsza nieobecność była nam na rękę.

– Gotowi na wielki dzień? – spytał, nie kryjąc uśmiechu. – Wszystko podłączone i przygotowane. Według harmonogramu powinniśmy zacząć o osiemnastej – skierował swoje słowa w stronę chłopaka, który przytaknął.

– Danielle i Nicolas tego nie przerwą? – upewniłam się.

– Nie – odparł Jacob. – Dogadałem się z ochroną. Nikt nie powinien w niczym przeszkadzać.

– Jakieś rady? – Lawrence uśmiechnął się niepewnie. – Zaczynam się stresować.

– Ci ludzie – mężczyzna wskazał na drzwi – są cholernie nadęci. Ich portfele wypchane są bardziej niż ich mózgi, a ubrania warte więcej niż godność. Są zaślepieni i nie mają pojęcia o tym, jaki jest Nicolas i jego pożal się Boże modelka – tłumaczył. – Idziesz tam, żeby otworzyć im oczy. Pokazać, kogo nie powinni wspierać. Wskazać na szkodliwość czynów Danielle. To nie będzie proste. Ale w ten sposób przekreślisz szanse Nicolasa na rozkręcenie biznesu – mówił. – Wszystko jest w twoich rękach. Sean.

– Nie boisz się, że mogę to zepsuć? – spytał chłopak, jakby sam w siebie nie wierzył. – To moja siostra i...

– I tym sposobem może otworzysz jej oczy na pewne sprawy – dokończył Jacob. – Mimo wszystko wierzę, że Dan jest dobrą osobą. Oddałem jej serce i swoje zaufanie. Gdyby nie manipulacje Nicolasa, jestem pewny, że ta historia nigdy by się tak nie skończyła. A ty jako jej brat masz większą siłę przebicia niż ja i Elena razem wzięci. – Mrugnął do mnie. – Oczywiście twoja siostra nie jest bez winy. Ale upokorzenie jej może wpłynąć pozytywnie na jej dalsze działania. Bo chociaż mnie zraniła, wciąż życzę jej jak najlepiej.

– Dziękuję – odparł Sean, a następnie przybił z mężczyzną żółwika. – Ochronisz mnie, jak tłum się wścieknie? – dodał żartobliwie.

– Jedyne czym możesz oberwać, to jakąś drogą torebką – zaśmiał się Jacob. – Trzymaj się i głowa do góry. Poradzisz sobie.

– Wiem. Nie mam innego wyjścia.

Jacob przekazał nam jeszcze parę informacji, niektóre z nich powtarzając trzykrotnie, abyśmy na pewno wszystko zrozumieli. Zadanie wyglądało na banalnie proste. Jacob miał z zaplecza operować wyświetlaniem lekko podrasowanej prezentacji, a Sean zająć się jej przedstawianiem. Ja z kolei — jak ujął sam mężczyzna — miałam modlić się, aby wszystko poszło zgodnie z planem. I raczej taka rola odpowiadała mi najbardziej.

Wyszliśmy z pomieszczenia, kierując się w stronę przyjaciół. Ci stali już pod przygotowanym na przemówienia podestem. Sean wstąpił na drewnianą konstrukcję, a ja posłałam mu szeroki uśmiech, mający dodać mu odwagi. Szybko jednak odeszłam nieco do tyłu, patrząc, jak paczka zachęca ludzi do wysłuchania niespodzianki, rzekomo przygotowanej przez organizatorów. O dziwo ta mała zachęta okazała się być wystarczająca, ponieważ pod podestem zgromadził się niewielki, ale jednak tłum. Rzuciłam ostatnie spojrzenie Lawrence'owi, który omawiał ostatnią kwestię z Jacobem. Wiedziałam, że się denerwował. To poprzez gorączkowe wycieranie dłoni w materiał spodni, to przez nienaturalne gesty. Nie lubił, kiedy ludzie to zauważali. A ja uwielbiałam fakt, że nie był idealny. Perfekcja była czymś duszącym, a wręcz przereklamowanym. To wady tworzyły człowieka, sprawiając, że można było znaleźć w drugiej osobie choć małą cząstkę siebie. A Sean nieświadomie sprawiał, że zakochiwałam się w nim tylko mocniej, akceptując swoje niedoskonałości. Ponieważ on jako pierwszy zamienił moje słabe strony w zalety, których nie potrafiłam i nawet nie chciałam się wyzbyć.

– Zapewne spodziewali się Państwo kolejnej wystawy barwnych zdjęć, ukazania drogi do sukcesu naszego artysty lub może nawet darmowych aparatów fotograficznych – z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka, któremu cały czas się przyglądałam. – Może to, co właśnie Państwo zobaczycie, nie spełni waszych najśmielszych oczekiwań. Jednak wierzę, że chociaż części z was ta prezentacja otworzy oczy – mówił. – Czas, aby maski opadły. Abyście dowiedzieli się, kim jest Nicolas Santos. A także jego partnerka, a prywatnie moja siostra, Danielle Lawrence.

Ludzie zaczęli między sobą szeptać. Starałam się nie zwracać uwagi na ich słowa. A już szczególnie na młode dziewczyny, które nie powstrzymały się od rzucenia kilku komentarzy na temat mojego chłopaka. Tak obrzydliwych, że nie byłabym w stanie ich nawet powtórzyć. Liczył się dla mnie jedynie Sean. I jego trzęsący się głos. Oraz piękne, zielone tęczówki, które od razu odnalazły moje.

– Na powyższym slajdzie widzimy zdjęcie uśmiechniętej pary – zaczął, gdy na tablicy znalazł się slajd, przedstawiający omawianą fotografię. – To Danielle Lawrence tuż obok swojego byłego narzeczonego, który wolał pozostać anonimowy. Zwróćmy uwagę na datę. Dwudziesty trzeci stycznia. – Jak na zawołanie, oczom widzów ukazał się kolejny obraz. – Dwudziesty piąty stycznia. Zaledwie dwa dni później. Nicolas Santos, który wstawia zdjęcie z tajemniczą dziewczyną, siedzącą na jego kolanach. Czyż te rude włosy nie pasują do Danielle? – spytał retorycznie. – Idziemy dalej. Zdjęcia mojej siostry tuż obok naszego fotografa. – Wskazał na kolejne fotografie. Musiałam przyznać, że sama nie widziałam ich wcześniej.

Prezentacja była naprawdę treściwa. Goście przyglądali się jej z zainteresowaniem, co jakiś czas cicho komentując kolejne slajdy. Spoglądałam na ich reakcje, zauważając na większości twarzy malujące się oburzenie. I to mnie cieszyło. Że słowa Seana z każdą chwilą coraz bardziej otwierają im oczy.

– Co ważne, proszę Państwa, mam ze sobą zaproszenie na ślub Danielle, które zostało przez nią podpisane. – Wyjął z kieszeni nieco pomiętą kartkę. – Mogą Państwo porównać jej podpis z innymi, które znajdują się na powieszonych w tej sali certyfikatach czy dyplomach. Oprócz tego – dodał, a na tablicy pojawił się dobrze widoczny obraz – tutaj znajduje się potwierdzenie wynajęcia sali. Danielle wraz ze swoim byłym narzeczonym podpisali na nią umowę, która została niedawno ostatecznie zerwana. A kiedy miał się odbyć ślub? – spytał, choć wiedział, że prawie nikt ze zgromadzonych nie miał na ten temat żadnego pojęcia. – Trzydziestego pierwszego sierpnia. Dokładnie jutro o tej samej porze świętowalibyśmy wraz z parą młodą zawarcie małżeństwa – wydusił z siebie tak, jakby dopiero teraz te słowa nabrały szczególnej siły. – Gdyby nie odkrycie zdrady, ucierpiałby niewinny mężczyzna. Człowiek, który poświęcił swój czas i serce, które ot tak zostało podeptane.

Westchnęłam, a na tablicy wyświetliło się zdjęcie Nicolasa, którego przeszłość zaczął nakreślać Sean. Ludzie chłonęli każde jego słowo, a niektórzy zdążyli już opuścić salę, uprzednio zabierając prezent, który ze sobą przynieśli. Jako iż wiedziałam, o czym mowa, postanowiłam wyłączyć się, nieszczególnie skupiając na kolejnych zdaniach. I zauważając rudą czuprynę, która przeciskała się przez kolejne osoby, czułam, że podjęłam najlepszą decyzję. Ponieważ dzięki rozproszeniu mojej uwagi, mój wzrok padł na samą Danielle Lawrence, która pięła się do przodu w niesamowitym gniewie. Uśmiechnęłam się pod nosem, ruszając w jej kierunku. Nie mogłam tego tak zostawić.

– Masz. – Stojąca obok Connie podała mi krwistoczerwony poncz. – Będzie pasować do jej twarzy.

Zaśmiałam się pod nosem, od razu łapiąc aluzję. Przyjęłam od niej napój i szybkim krokiem dotarłam do boku kobiety, która przepychała się, aby być jak najbliżej podestu. Udałam, że się potykam, aby wylać na nią całą zawartość kieliszka. Jej włosy, podobnie jak górna część białej sukienki, od razu stały się mokre. Uśmiechnęłam się zwycięsko i już chciałam się cofnąć, kiedy Danielle wbiła swoje paznokcie w moje odkryte ramię.

– Ty mała szma...

– Masz coś do dodania? – usłyszałam za sobą głos, który od razu poznałam. – Spróbuj podnieść na nią rękę, a przysięgam, że z tej wystawy zostanie co najwyżej popiół.

Spojrzałam w stronę Timothy'ego, który przejął inicjatywę. Następnie mój wzrok spoczął na Dylanie, który obracał w dłoniach zapalniczkę, posyłając Danielle podstępny uśmiech. Sama również poczułam się pewnie. Strzepnęłam z siebie dłoń kobiety, która zmierzyła mnie wrogim spojrzeniem.

– Myślisz, że możesz ot tak wszystko rozwalić? – spytała, przybliżając swoją twarz do mojej. – Nie mogę uwierzyć, że mój brat naprawdę poleciał na taką idiotkę.

– Zazdrość nie popłaca, Danielle – odparłam, brzmiąc pewnie. Jej słowa nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. – Jestem pewna, że Nicolas nie da ci połowy rzeczy, które Sean jest w stanie zrobić dla mnie. Nigdy nie dotknie cię w ten sam sposób. Wiesz dlaczego? – zniżyłam swój ton do szeptu. – Bo dla was miłość nie ma żadnej wartości. Zrobiliście z niej zwykłą grę. Beznadziejne zabezpieczenie na przyszłość.

– Co mój brat może wiedzieć o miłości?

– Że jest bezinteresowna, Dan – odparłam, powodując jej zdziwienie. – Że nie da się jej zaplanować czy zaaranżować. To wszystko przychodzi z czasem. Nie zawsze jest łatwo, ale walczy się o nią aż do samego końca.

Nie wiedząc, co więcej powinnam dodać, odwróciłam się na pięcie. Timothy objął mnie przyjacielsko ramieniem, a Dylan posłał szeroki uśmiech, mówiący, że to, co powiedziałam, na pewno zrobiło wrażenie na zmieszanej dziewczynie.

– Ciekawe, czy mają tutaj suszarki – mruknął Harvey. – Naszej małpie z przemoczonym futrem na pewno się przyda.

– To już jej zmartwienie – odparł Tim, który spojrzał na mnie z troską. – Wszystko w porządku, El?

– Bardziej niż w porządku – zapewniłam, nie kryjąc uśmiechu pełnego satysfakcji. – Sean musi usłyszeć, jak jej dogadałam.

Chłopcy parsknęli śmiechem, aby po chwili skomentować moją konfrontację z Danielle. Sama byłam z siebie dumna. Ponieważ nie uwierzyłam w jej słowa i doskonale zdawałam sobie sprawę ze swojej wartości. I może te kilka zdań nie było w stanie naprawić ciągu błędów, które popełniła jedyna córka Lauren i Gordona Lawrence. Lecz jeśli choć jedno serce mogło w ten sposób zostać uleczone, wierzyłam, że na zmiany nigdy nie było zbyt późno. Wystarczyło je tylko zacząć od siebie. A reszta spraw miała ułożyć się sama.

✧༺♥༻∞  ∞༺♥༻✧

– I ja naprawdę oblałam ją tym ponczem – opowiadałam Seanowi, który zaledwie pół godziny temu skończył swoją prezentację.

Akcja kompromitacja zakończyła się niebywałym sukcesem. Dowody na zdradę Danielle, które przedstawił chłopak, okazały się być wystarczające dla publiki, która tuż po ostatnim slajdzie nagrodziła Lawrence'a gromkimi brawami. Atmosfera uległa diametralnej zmianie, lecz dzięki temu, że wraz z całą paczką szybko opuściliśmy miejsce zdarzenia, udając się do jednego z pobliskich klubów, mogliśmy odetchnąć. Zadowoleni byli wszyscy. Oprócz Danielle, która częściowo została ubrudzona ponczem. I mnie, która była świadkiem, jak jakaś dziewczyna próbowała wyciągnąć numer telefonu Seana. Ten jednak zdał egzamin na chłopaka, stanowczo jej odmawiając.

– Wiem, El – odparł Lawrence, obejmując mnie silniej ramieniem. – Mówiłaś o tym jakieś piętnaście razy.

Siedzieliśmy w klubowej loży, pijąc zamówione przez nas napoje. Początkowo rozważaliśmy, czy powinniśmy poprosić kelnera o te alkoholowe ze względu na Tima, lecz ten nie miał z tym żadnego problemu. Sam postanowił napić się małego kieliszka szampana, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia. I choć w zasadzie żadne z nas nie mogło legalnie pić, znajomości i długie rzęsy Connie potrafiły zdziałać cuda, dzięki czemu już po chwili rozkoszowaliśmy się kolorowymi drinkami. Wszyscy oprócz Seana, który obiecał robić za naszego kierowcę. Bohater.

– Uwielbiam cię – mruknęłam w zagłębienie jego szyi. – Jestem zmęczona.

I choć z początku podchodziłam do alkoholu sceptycznie, moc przekonywania Connie okazała się wystarczająca. I kiedy za jednym kieliszkiem poszło kilka kolejnych, stałam się lekko pijana.

– Chcesz jechać do domu? – spytał z troską.

– Chcę się jeszcze napić.

No dobra, może trochę bardziej niż lekko.

– Tobie już wystarczy, Ellie – szepnął, a po moim ciele przeszedł dreszcz. – Jak na pierwszy raz wypiłaś i tak sporo.

– Rodzice mnie zabiją – powiedziałam. – To wszystko wina Connie.

Oburzona blondynka uderzyła mnie lekko w ramię, na co jedynie się zaśmiałam.

– Demoralizujesz mnie – odparłam w jej stronę, na co pokręciła głową z rozbawieniem.

– Idziesz zatańczyć? – zwróciła się w moim kierunku, ciągnąc za rękę. Ja jednak ani drgnęłam. – No chodź. Tam jest taki ładny chłopak, spodoba ci się.

Spojrzałam we wskazanym przez nią kierunku. Zauważyłam blondyna w krótkich loczkach, który stał przy barze i zamawiał jakiegoś drinka. Przewróciłam oczami, stwierdzając, że jest mało interesujący. Moja przyjaciółka miała fatalny gust.

– Brzydki jest – stwierdziłam, na co usłyszałam śmiech Seana. – No co?

– Mówiłem już kiedyś, że El woli brunetów – odparł dumnie w stronę jawnie urażonej Con.

– I idiotów – dodał śpiewnie Dylan, który choć wypił kilka kieliszków, trzymał się znacznie lepiej niż ja czy Morrison.

– Dobra – ich wymianę zdań przerwał Timothy. – Jedźmy już do domów. Jak Connie chce lecieć na podrywy, to musi być naprawdę źle.

– Sugerujesz, że nigdy tego nie robię? – spytała z oburzeniem wywołana dziewczyna.

– Podrywy to jeszcze nic – wtrącił wyraźnie rozbawiony sytuacją Dylan. – Źle jest, jak zaczyna się o wszystko denerwować.

– Nie denerwuję się. – Morrison założyła ręce na piersi. – Cały czas tu siedzimy. Potrzebuję rozrywki.

– Rozrywkę będziesz miała jutro rano – odparł żartobliwie Tim.

– Jedziemy stąd – zarządził Sean, który poderwał się do góry, przy okazji podnosząc moje obolałe ciało z miejsca.

– Seeaaan... – przeciągnęłam jego imię. – Jeszcze chwilę. Connie naprawdę spodobał się ten chłopak. Może właśnie utracić swoją szansę na historię miłosną – poprosiłam, co chłopak skwitował głośnym parsknięciem.

– Jasne. – Pokręcił głową, na co na moją twarz wpłynął uśmiech. – Jasne, że nie ma takiej opcji – sprostował, na co zrobiłam oburzoną minę. – O tobie, El już nawet nie wspomnę. Jesteś zmęczona i musisz się położyć – powiedział stanowczym tonem.

– Nie chcę mi się iść – odparłam, ponownie siadając na kanapę w ramach protestu.

– To cię zaniosę – powiedział pewnie.

– Serio? – spytałam zdziwiona. Chłopak kiwnął głową. – To możemy jechać. Con, zmiana planów.

– Zdrajczyni – wycedziła dziewczyna, a ja uśmiechnęłam się z satysfakcją.

– Więc wszyscy oprócz Connie się zgadzamy? – upewnił się Tim, a reszta przytaknęła, podrywając się w miejsc.

Z kolei ja siedziałam na sofie, spoglądając z nadzieją na Seana. Obiecał, że mnie zaniesie. A skoro tak powiedział, to tak miało być. I nie przyjmowałam do siebie innej opcji.

Dlatego odetchnęłam z ulgą, gdy chłopak wsunął dłoń pod moje kolana, a drugą ułożył na dolnej części moich pleców. W międzyczasie rzucił kluczyki do auta Timowi, który wyglądał na najtrzeźwiejszego z pozostałej dwójki. Sean uniósł mnie do góry, na co zarzuciłam swoje ramiona na jego kark. Wtuliłam się w niego i przymknęłam obolałe powieki. Do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach perfum z nutą cynamonu. Boże, jak ja je uwielbiałam.

– Ładnie pachniesz – wymamrotałam.

– Dzięki, El – odparł cicho. – Powiedziałbym ci to samo, ale czuję od ciebie jedynie alkohol i pot.

– Chłopak na medal – rzucił idący obok nas Tim. – Zawsze jesteś taki miły?

– Nigdy nie jest – odparłam, lekko się wychylając. – Dlaczego zgodziłam się na ten związek?

– Na udawany czy prawdziwy? – spytał rozbawiony Lawrence.

Nie odpowiedziałam. Bałam się, że gdybym wydusiła z siebie słowo oba, zostałabym zmuszona do chodzenia na własnych nogach, na co w tamtym momencie nie miałam nawet najmniejszej siły.

Wkrótce Sean usadowił mnie na tylnym siedzeniu w aucie tuż obok Connie. Wtedy jeszcze nie wiedział, że była to jego najgorsza decyzja w życiu, ponieważ blondynka od razu zaczęła nucić teksty jakiś skocznych piosenek, które od razu podchwytywałam. A kiedy do zabawy włączył się Dylan, Timothy głośno westchnął, stwierdzając, że zaraz wysiądzie z tego auta i pójdzie te parę kilometrów z buta, byleby nie słuchać tego okropnego wycia. Jego słowa, nie moje.

I tak po kilku minutach w aucie zostałam tylko ja, Sean i Connie.

– Napisałem do Lewisa, że śpisz dzisiaj u mnie – oznajmił nagle Lawrence, rzucając mi szybkie spojrzenie. Wciąż musiał pozostać skupiony na drodze.

– Dzięki – wymamrotałam.

– Ciekawe, co będziecie robić – zaśmiała się melodyjnie Con, która oplotła mnie swoim ramieniem. – Wszystko mi opowiesz – dodała wprost do mojego ucha. – Ze wszystkimi szczegółami.

– El będzie trzeźwieć. – Sean natychmiast ukrócił jej nadzieję. – A ja pójdę spać. Jesteście strasznie męczące.

– Pan maruda – szepnęła Morrison, wywołując mój śmiech.

– Słyszałem.

Po upływie kilkunastu niezwykle długich minut zostałam w aucie wraz z Seanem. Chłopak odprowadził do domu chwiejącą się Connie, która w ostatnich dwóch minutach jazdy zapewniała, że będzie wymiotować. Na szczęście obeszło się bez tego przykrego incydentu, a pijana przyjaciółka przestała być naszym zmartwieniem.

Siedzieliśmy w ciszy. Lawrence nie miał pojęcia, o czym powinien ze mną rozmawiać i sprawiał wrażenie wyjątkowo zmęczonego. Poczułam, jak przygniata mnie poczucie winy. Był to dla niego trudny dzień. A ja, zamiast pozostać przy nim i go wspierać, stałam się dla niego dodatkowym ciężarem. Nie powinnam była pić. Przeklęłam w myślach swoją naiwność i głupotę. To była kolejna zła decyzja.

Kiedy Sean zaparkował, z trudem otworzyłam drzwi, niemal zsuwając się z siedzenia. Świat zaczął wokół mnie wirować, i gdyby nie szybka reakcja chłopaka, który podtrzymał mnie w talii, prawdopodobnie upadłabym na ziemię. Rzuciłam mu przepraszające spojrzenie, a obraz zamazały łzy. Czułam się okropnie.

– Przepraszam – wyszeptałam, a Sean pokręcił głową. Nie wyglądał jednak na złego, a bardziej na rozbawionego, co wywołało we mnie konsternację. – Jestem taka głupia.

– Nie jesteś. – Posłał mi zapewniający uśmiech. – Nic się nie dzieje, Ellie. Proszę, nie miej do siebie pretensji.

– Robię ci tylko problem – wyrzuciłam z siebie.

– Wiedziałem, że niesiesz za sobą kłopoty, jak tylko cię zobaczyłem – wyznał z uśmiechem, a ja spojrzałam na niego zmieszana. – Ale są to jedyne, w które chcę wpadać każdego dnia. Chcę wszystkiego, co ze sobą przynosisz, El.

I choć chciałam podziękować mu za te słowa, które podniosły mnie na duchu, w tym samym czasie poczułam, jak zawartość mojego żołądka podchodzi mi do gardła.

– Chyba będę rzygać – powiedziałam, słysząc westchnięcie Seana.

– Uznam to za podziękowanie – odparł, a następnie zaczął prowadzić mnie w stronę drzwi.

Z początku stawianie prostych kroków szło mi całkiem nieźle. Problem pojawił się w momencie, gdy na naszej drodze stanęły schody. W tamtej chwili miałam wrażenie, że od dawna planowały zamach na moje życie. Postawiłam stopę na pierwszym stopniu, lecz nie było to proste przez szpilki, które wciąż miałam na sobie. Od początku miałam co do nich złe przeczucia.

– Może dojdziemy tam przed wchodem słońca – mruknął ironicznie Sean, a ja prychnęłam pod nosem na tę uwagę.

A po chwili chłopak chwycił mnie pod kolanami, podnosząc tak jak poprzednim razem. Z łatwością pokonał kolejne stopnie, lecz zamiast odstawić mnie na ziemię, skierował się prosto do swojego pokoju. Ostrożnie ułożył mnie na łóżku, uprzednio zdejmując ciążące mi obuwie. Uśmiechnął się do mnie lekko, a następnie porwał z oparcia fotela ubrania, znikając za drzwiami łazienki. Przymknęłam powieki w oczekiwaniu na chłopaka. Ten pojawił się kilka minut później przebrany w zwykłą czarną koszulkę i szare dresy. Usiadł ostrożnie koło mnie, a następnie odgarnął włosy z mojego czoła. Uśmiechnęłam się na ten delikatny gest.

– Zmyję ci makijaż, w porządku? – spytał, na co kiwnęłam głową. – Dan chociaż raz na coś się przydała, kładąc te płatki na wierzchu. – Machnął mi nimi przed oczami.

Niechętnie podniosłam się, siadając naprzeciwko Seana. Ten z ostrożnością zmył z mojej twarzy wszystkie kosmetyki. Było to naprawdę urocze z jego strony. Podziękowałam mu pocałunkiem w policzek, a następnie opadłam na miękką pościel. Chłopak podążył moimi śladami i kiedy już miał sięgnąć po wyłącznik do swojej lampki nocnej, którą zaświecił tuż po tym, jak weszliśmy do pomieszczenia, do mojej głowy wpadł kolejny pomysł.

– Sean – zaczęłam, a chłopak rzucił mi pytające spojrzenie. – Mógłbyś zdjąć ze mnie tę sukienkę? – spytałam, a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Zdając sobie sprawę, jak to zabrzmiało, zaśmiałam się lekko. – Boże, ale palnęłam.

Sean uśmiechnął się lekko, a następnie spojrzał na mnie z troską. Czułam, że nie był do końca przekonany do słuszności tego gestu.

– Na pewno, El? – zapytał, a ja kiwnęłam głową. – Nie chciałbym, żebyś czuła się niekomfortowo.

– Tak – odpowiedziałam. – Jest mi niewygodnie, a nie poradzę sobie z zapięciem – mruknęłam, przypominając sobie o tym cholernym zamku na plecach.

Sean przytaknął, a następnie ruszył w kierunku swojej szafy, wyciągając z niej jakąś jasną koszulkę z nadrukiem i parę czarnych dresów. Położył je obok mnie, a ja domyśliłam się, że są to rzeczy, w które miałam się przebrać. Odchyliłam swoje włosy, a Lawrence delikatnie rozsunął niewygodny suwak mojej sukienki. Jej ramiączka jak na zawołanie opadły, odkrywając moje obojczyki. Sean podał mi koszulkę, którą niedbale założyłam. W ten sposób poczułam się bardziej komfortowo, ponieważ ubranie zasłoniło moją bliznę na boku, którą nabyłam po zbyt bliskim spotkaniu z kaloryferem. Zsunęłam z siebie sukienkę, która odkryła w całości moje nogi. Odwróciłam się, aby sięgnąć po przygotowane przez chłopaka dresy. I to, co zdziwiło mnie najbardziej, to to, że Sean w tym samym czasie przeglądał coś w telefonie, zamiast przyglądać się mojemu odkrytemu ciału. Uśmiechnęłam się lekko, zdając sobie sprawę, że rzeczywiście zależy mu na moim komforcie. Moje serce zalało przyjemne ciepło, lecz szybko wyrwałam się z zamyślenia i nałożyłam na siebie trzymane w dłoni spodnie. Odchrząknęłam, a Lawrence spojrzał na mnie ostrożnie, jakby bał się, że jeszcze nie skończyłam się przebierać. Pokręciłam głową, po czym niedbale rzuciłam sukienkę do swojej torebki, którą zawiesiłam na oparciu łóżka. Położyłam się z westchnieniem, czując, jak materac po drugiej stronie również się ugina.

– Pasują ci te rzeczy – stwierdził chłopak. – Nic nie widziałem – dodał nieco zawstydzony, a moje serce wykonało fikołka. – Mówię, żebyś nie myślała o tym długo.

Czy on musiał być taki uroczy?

– Dziękuję, Sean – wyszeptałam. – Za wszystko.

– Nie ma za co – odparł cicho, a następnie wyłączył światło. – Śpij, Ellie. Musisz mieć siłę na jutrzejsze tłumaczenie się rodzicom.

– Bardzo śmieszne – odparłam, tłumiąc ziewnięcie.

Odwróciłam się do niego plecami, nie kryjąc uśmiechu. Mimo że obraz wciąż zamazywał się przed moimi oczami, czułam się komfortowo. Wiedziałam, że Sean jest godny zaufania i mogę czuć się przy nim bezpiecznie.

Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Lecz ostatnie, co poczułam, to silne ramię oplatające moją talię i dwa słodkie pocałunki złożone na czubku mojej głowy.

Bo właśnie tak wyglądało moje szczęście.

==

Hej!

Pierwszy dzień naszego maratonu, a zarazem przedostatni rozdział. Przypominam, że jutro wlatuje rozdział 30, a w poniedziałek epilog oraz krótkie podziękowanie.

Dzisiaj pod LPIL wybiło aż 30k wyświetleń. Jest to dla mnie naprawdę duża liczba. Dziękuję wam za to, że daliście tej historii szansę. Mam nadzieję, że jej zakończenie was nie zawiedzie. Wasza obecność wiele dla mnie znaczy! <3

W tym rozdziale trochę się podziało, ale myślę, że dużo pozytywnych rzeczy. Oficjalnie kończymy wątek Danielle i Nicolasa (i bardzo dobrze). Zostaje nam tylko wyjazd Seana. Mam nadzieję, że jesteście na to przygotowani, mimo wszystko postaram się, aby było miło.

Do zobaczenia jutro! <3


Tiktok: ametsa.watt

Twitter: _ametsa_

#LPILwattpad

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro