B̶e̶g̶i̶n̶n̶i̶n̶g̶ o̶f̶ l̶o̶n̶e̶l̶i̶n̶e̶s̶s̶

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Spędzali ze sobą całe dnie.

Czasami nawet noce.

Kochali się jak mało kto.

Chłopak przychodził po nią codziennie rano, by ją obudzić. Ich rodzice nie mieli nic przeciwko związku młodych, więc matka dziewczyny wpuszczała mężczyznę do domu, bez żadnych pytań. Gdy tylko pierwsze ptaki zaczynały ćwierkać, chłopak przekraczał próg pokoju dziewczyny i siadał na jej miękkim łóżku, by następnie czułymi pocałunkami zbudzić ją ze snu. Dziewczyna ledwo otwierała oczy, a już uśmiech malował się na jej twarzy, na widok chłopaka, przez co cały dzień był dla niej radosny i szczęśliwy, bo dobrze go zaczynała. Następnie siadali razem na łóżku i spędzali ze sobą resztę dnia. Często bywało, że chłopak jadał u dziewczyny w domu.

Każdego dnia robili wspólnie coś innego. Każdego dnia przychodziły im do głów nowe, niekończące się pomysły i nawet na końcu miasta gdzieś pod lasem mieli mnóstwo zajęć i zabaw.

"Iskierko... Muszę wyjechać."

"Co takiego!?" słowa wypowiedziane przez chłopaka brzmiały w głowie dziewczyny i odbijały się echem niczym bijący dzwon.

"Ojciec zabiera mnie w podróż biznesową. Nie będzie mnie... Dwa tygodnie? Może miesiąc... Ale obiecuję ci że wrócę! Będę pisać do ciebie listy."

"Obiecujesz?"

"Obiecuję Iskierko. Kocham cię." pożegnali się długim pocałunkiem i wieloma łzami. Później rozeszli się w swoje strony i do końca dnia się nie widzieli. A następnego dnia chłopak wyjeżdżał...

Trzy tygodnie rozłąki. Trzy tygodnie smutku. Trzy tygodnie samotności. Lepiej nie wspominać, co oboje wtedy przeżywali. Ale bardziej Iris...

Pragnęli być znowu razem. Tak mocno jak niczego innego. Rozłąka źle na nich wpłynęła. Na szczęście tylko na początku...

Pierwszy tydzień był męką piekielną. Rozłąka była dla nich jakby ktoś rozrywał ich ciało kawałek po kawałku. Już myśleli, że albo on, albo ona przyjedzie do niego. Nic takiego niestety nie mogło się stać. I byli zdecydowanie za daleko. Chociaż ich miłość nie znała granic, to w tym okresie niestety się to zmieniło...

Drugi tydzień już był spokojniejszy. Dziewczyna otrzymała prezent wysłany od chłopaka. Były w nim płatki róży, liścik i jakieś czekoladki. Róża miała to samo znaczenie, co te podarowane jej na urodziny. Żeby pamiętała o chłopaku. Przez liścik chłopak chciał, by dziewczyna wiedziała, że zawsze jest przy niej, a czekoladki były do tego, by Iris je jadła, aby zapominała choć na chwilę o samotności...

W trzecim tygodniu już zapomnieli, jak długo się nie widzieli razem. Przestali się tym aż tak bardzo przejmować. To nie tak, że przestali do siebie pisać listy, bo one akurat były wysyłane codziennie... Po prostu oboje zrozumieli, że rozłąka to rzecz naturalna w życiu i że muszą się do tego przyzwyczaić. W końcu w życiu czeka ich jeszcze wiele rozłąk i chwil samotności.

Tylko nie wiedzieli, że tak szybko...

Ostatniego dnia dziewczyna zapomniała. Nieprawdą jest, że zapomniała o chłopaku. Zapomniała, że on powraca w ten dzień. Więc nie zaskoczeniem było, że gdy chłopak późnym, gwieździstym wieczorem zapukał w okno dziewczyny, ta ze strachu upuściła książkę, którą czytała a także sama spadła z łóżka. Gdy tylko ze strachem w oczach spojrzała na okno, od razu jej ulżyło gdy zobaczyła swojego ukochanego z pięknym fioletowym kwiatem w ustach. Był to irys. A dziewczyna kocha irysy. Chłopak o tym doskonale wie. Problem w tym, że irysy ciężko zdobyć... Nie chodzi o sklepy, bo w ich mieście też są sprzedawane. Chodzi o inne... Iskierka nie chciała irysów z targu. Raz w życiu, chciała dostać taki prawdziwy kwiat irysu... Nie ze sklepu tylko stamtąd, skąd pochodzą. Zerwany z korzonkami. I go dostała. Od swojej miłości. Ukochany kwiat od ukochanego. Czyż to nie cudowne?

"Ale... Skąd?" zapytała, otwierając okno, żeby mógł wejść.

"Nie pytaj... Nie mówiłem ci gdzie jadę. I nie powiem ci gdzie byłem." chłopak wręczył Iris kwiat, całując ją czule w usta. Dziewczyna była w wielkim, pozytywnym szoku. Ale nikomu to nie przeszkadzało. Wstawiła kwiat do wazonu z różami, które również miała od chłopaka. Jutro przeniesie kwiat w inne miejsce, na ogrodzie. Usiedli oboje na łóżku.

"Długo chcesz tu siedzieć?"

"A nie mogę przenocować?"

"Co twój ojciec na to, Króliczku? I matka?"

"Nie mają nic przeciwko... Są zadowoleni gdy jestem u ciebie. Bardzo cię przecież lubią i szanują."

"I ja ich też." dziewczyna uśmiechnęła się miło i pocałowała chłopaka w nos, który chłopak po chwili słodko zmarszczył i się uśmiechnął. Położyli się na łóżku.

"Opowiesz mi jutro, jak było na wyjeździe."

"Czemu dopiero jutro Iskierko?"

"Bo chcę iść teraz spać." dziewczyna przykryła się kołdrą i odwróciła tyłem do chłopaka. Ten tylko cichutko westchnął, zdjął koszulkę i położył, a raczej, zrzucił na podłogę i przytulił dziewczynę, dociskając jej plecy do swojego ciepłego, rozgrzanego torsu. Pocałował jej szyję, na co ona uśmiechnęła się z przyjemności.

"Dobranoc Iskierko." chłopak wymruczał jej cichutko do ucha, na co dziewczyna, już ledwo przytomna, odpowiedziała tylko cichym "mhm". Chłopak zaśmiał się cichutko i wtulił w swoją ukochaną. Razem odpłynęli w cudowną krainę Morfeusza, w której przynajmniej zawsze będą razem...

I tak mijały im kolejne cudowne dni, przeplatane radością, szczęściem, adrenaliną, a czasem strachem i smutkiem. Miesiące wydawały się nie mieć końca a młodzi byli zapatrzeni sobą i snuli piękne, wspólne plany.

Chłopak dostał od ojca klacz o kasztanowej maści. Nie bez powodu... Postanowił zabrać Iskierkę na cudowną przejażdżkę. Cudowną przejażdżkę nad plażę niedaleko, prosząc jej rodziców o zgodę, bez jej wiedzy. Ojciec dziewczyny nie miał nic przeciwko, matka była zadowolona. Więc wszedł do jej pokoju z samego rana, ucałował jej rękę i porwał ją w niezwykłą podróż w niezwykłe miejsce...
  A ona tylko mogła się domyślać, gdzie zmierzają, bo ukochany nie chciał jej udzielić żadnych informacji czy wskazówek. Jedyne co jej zostało to zdać się na chłopaka i jego plan...

  A on miał idealny plan...

  Znaleźli się na plaży. Wędrówka zajęła im trochę... Na pewno kilka godzin. Robili w międzyczasie dwie przerwy... W każdym razie, w końcu dotarli na miejsce. Zsiedli z klaczy i przywiązali ją do drzewa. Chłopak rozłożył kocyk, trochę jedzenia i kwiaty, które zabrali ze sobą. Usiedli na kocyku. Dziewczyna była wniebowzięta niespodzianką. Zrobiła się uśmiechnięta, bardzo rozmowna i szczęśliwa. Chłopak wpatrywał się w nią cały czas z lśniącymi oczami i lekkim uśmieszkiem na twarzy. Jego ukochana była w swoim świecie. Mówiła o tym, jak cudownie tam było, przywoływała wiele wspomnień, ciągle opowiadała. Widać, że naprawdę była podekscytowana. Ale to nie był koniec niespodzianek.

Zachód słońca...

Chłopak uznał, że to ten moment. Poprosił, by dziewczyna na chwilę zamilkła.

"Coś się stało Króliczku?"

"Nie. Po prostu..." tu chłopak się zawahał. Głęboko westchnął. Popatrzył dziewczynie w oczy i zaczął przemowę. O tym, ile razem przeżyli. O tym, jak cenna jest dla niego miłość. O tych wspólnych wieczorach i dniach, o gwiazdach, które razem widzieli, o szczęściu jakie go spotkało, o ich cudownej miłości i związku... Komuś wydawać by się mogło, że chłopak zanudził Iris. Ale nie. Wręcz przeciwnie. Dziewczyna kochała słuchać opowiadań, przemówień i rozmyśleń swojego Króliczka. Tak było i tym razem. Iris patrzyła mu głęboko w oczy.

  Ale wtedy chłopak uklęknął przed nią. Dziewczynie zrobiło się słabo. Łzy napłynęły jej do oczu. Tuż po wyznaniu miłości, przy pięknym zachodzie słońca, ukochany Iskierki spytał ją, czy będzie z nim dzielić przyszłość i zostanie jego żoną. I wtedy nastała chwila ciszy. On czekał na odpowiedź... A ona zaniemówiła. Słona ciecz spływała jej po policzkach. Po chwili ocknęła i wręcz krzyknęła do niego, że zgadza się. Nie czekając aż chłopak założy jej pierścionek na palec, rzuciła się na niego i przytuliła. Zaczęła obdarzać jego policzki licznymi pocałunkami, pomieszanymi ze słonymi łzami szczęścia obojga z nich. Złączyli usta w czułym pocałunku. Po chwili oderwali się od siebie. Chłopak założył dziewczynie pierścionek na paluszek. Ta spojrzała najpierw na palec, a później w lśniące szczęściem oczy chłopaka. Uśmiechnęła się, a jej twarz tonęła we łzach szczęścia. Ukochany otarł dziewczynie łzy z policzków, samemu płacząc ze szczęścia. To był jeden z nielicznych momentów gdzie Króliczek płakał...

  Rodzice? Zgodzili się od razu, gdy chłopak do nich poszedł tuż przed niespodzianką.

  Wiek? To tylko liczba.
A miłość to stała rzecz...

  Przyszłość wydawała się snuć wielkie plany dla tej cudownej, zakochanej dwójki młodych.

To wszystko było zbyt idealne...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro