Rozdział 11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiem co się stało, ale wszyscy gapili się na mnie, gdy w poniedziałkowy ranek szłam korytarzem. Nie wiem, o co im chodziło. Miałam coś na twarzy? Jakaś grupka dziewczyn powiedziała mi ,,Hej", choć wcale ich nie znałam. Naprawdę nie wiedziałam, o co chodzi.

Z daleka ujrzałam Martynę, na którą uczniowie też się patrzyli i tak samo jak ja wyglądała na zdezorientowaną.

– Cześć – powiedziałam i przytuliłam ją na przywitanie.

– Powiedz, co do cholery się dzieje? Czemu wszyscy się na nas patrzą?

– Nie mam pojęcia, ale bardzo chciałabym się dowiedzieć.

– Ooo... tu są nasze gwiazdeczki! – usłyszeliśmy radosny głos Piotra, który objął czarnowłosą i przyciągnął do siebie.

– Jak pierwszy dzień z bycia popularnym? – zapytał Paweł, opierając się łokciem o moje ramie.

– Popularnym? – powtórzyłam, patrząc na niego pytająco.

– Wszyscy gadają tylko o twoim meczyku z Dominikiem – powiedział ze śmiechem blondyn.

– A niby skąd o tym wiedzą?! – zapytałam przejęta.

– Może od kogoś, kto tam był – Paweł dalej się śmiał. Dobrze się bawił, widząc mnie zdezorientowaną i zdenerwowaną.

– To pewnie Dominik. Zabiję gnoja.

– A po co miałby to rozgłaszać? Moim zdaniem to ta Natalia – rzekła Martyna, krzyżując ręce. – Wygląda mi na plotkarę.

– Muszę znaleźć Adama – rzuciłam i odeszłam od przyjaciół.

Serce waliło mi jak oszalałe. Jeśli wszyscy mówią o piątkowym treningu, to na pewno ta informacja doszła już do Adama. Dziwnie się czułam, gdy kilkadziesiąt par oczu były wlepione w moją osobę. Nigdy nie byłam popularną i rozpoznawalną dziewczyną i to miało zmienić się tak nagle? Może w głębi serca chciałam być znana w szkole, ale nie byłam na to gotowa.

Mój wzrok znalazł w tłumie uczniów Natalię i Olę. Od razu do nich podeszłam.

– To ty rozpowiedziałaś wszystkim o treningu?

– Może, a co?

Przynajmniej się z tym nie przyje.

– Jak mogłaś...

– Ej słuchaj, chciałam sprawdzić czy masz wystarczająco dużo odwagi, żeby podejść do tych chłopaków. To był rodzaj test. Nie sądziłam, że któryś z nich się zgodzi. A gdy podszedł do ciebie Dominik, to uznałam, że się znacie. Powiedziałam tylko moim koleżankom, a one reszcie.

Wzięłam powietrze do płuc. Chciałam być na nią zła, ale nie mogłam. Mimo że od niej to wszystko wyszło, to nie mogła zabronić znajomym o tym mówić.

– Nie przejmuj się, niedługo znajdą inny temat do rozmów – włączyła się Ola.

– Temat tematem, ważne o kim – Natalia spojrzała na mnie wymownie i z pewną wyższością. Ta laska, chyba ma ze mną jakiś problem i trochę to dziwne, bo słabo się znałyśmy.

Znalazłam mojego chłopaka, który rozmawiał z Maćkiem. Adam spojrzał na mnie, a ja od razu wiedziałam, o czym pomyślał.

– Adam, ja ci to wyjaśnię – rzekłam, a w moim głosie można było usłyszeć desperację.

– Skarbie, uspokój się – położył czule dłonie na moich ramionach. – Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Musiałaś pokazać swojej drużynie, że umiesz grać i potrzebowałaś przeciwnika. Fakt, dziwnie się poczułem, dowiadując się tego od innych, ale ufam ci.

Przytuliłam się. Ulżyło mi. Bałam się, że znowu się pokłócimy, ale Adam wykazał się wielką wyrozumiałością.

– Kocham cię – wtuliłam się w jego tors.

– Też cię kocham.

***

Na długiej przerwie siedziałam z Martyną i bliźniakami w stołówce. Jedliśmy drugie śniadanie i gadaliśmy, śmiejąc się. Niektórzy dalej się na nas patrzyli, ale teraz nie przeszkadzało mi to tak jak dziś rano. Jakoś udało mi się nie zwracać na nich uwagi.

– Co?! Wasza mama nie zauważyła różnicy?! – zapytała Martyna ze zdziwieniem.

– No tak, a jak tata wrócił z pracy to od razu zauważył, że ja to nie ja – powiedział Piotrek.

– Ta kobieta ma czelność nazywać się naszą matką – dodał teatralnym głosem Paweł.

Właśnie chłopcy opowiedzieli nam o swoim ,,eksperymencie", którym chcieli sprawdzić, czy rodzice zauważą ich zamianę ,,rolami". Zmienili fryzury, styl. Piotrek musiał zakryć swój pieprzyk pod okiem podkładem, a Paweł musiał go sobie dorysować. Zmienili też swoje zachowanie i przyzwyczajenia. W wolnym czasie Paweł lubił siedzieć w telefonie, a Piotrek oglądać telewizję i tym też się zamienili.

– Ja nie wiem jak ona mogła pomylić swojego ulubionego syna z... – Piotrek spojrzał na Pawła – moją marną kopią.

– Ulubiony syn?! – młodszy bliźniak dał kuksańca bratu. – Nie schlebiaj sobie.

– Proszę cię, mama kocha mnie bardziej, zawsze robi mi kawę rano – rzekł pewnie Piotr.

– Może dlatego, że ja nie piję kawy!

I tak przekomarzali się przez jakiś czas.

– Dzieci – powiedziałyśmy z Martyną w tym samym momencie.

Po chwili do naszego stolika podeszła jakaś dziewczyna. Średniego wzrostu, płowe włosy i ciemne oczy. Wyglądała na dość spiętą.

– Ty jesteś Nadia? – zapytała wysoki głosem.

– Tak, to ja – odpowiedziałam. – O co chodzi?

– Słyszałam o tym, że stworzyłaś drużynę i tak się zastanawiałam, czy mogłabym dołączyć, bo ja też kiedyś grałam w koszykówkę.

– Serio, tak się składa, że potrzebujemy jeszcze jednej osoby, więc przyjdź w piątek na trening i pokarzesz nam, co potrafisz?

– O super, na pewno przyjdę.

Dziewczyna już odwróciła się, żeby odejść, ale w porę ją zatrzymałam.

– Hej, poczekaj – odwróciła się. – Zapomniałaś się przedstawić.

– Ach... no tak, jestem Marlena.

Byłam bardzo zadowolona, że mam pełny skład i będę mogła zacząć normalne treningi.

***

W piątek, jak zapowiadała Marlena, przyszła na trening. Postanowiłam od razu sprawdzić, czy się nadaje. Poprosiłam ją, aby poprowadziła rozgrzewkę. I przyznam szczerze, nie była najlepsza. Trwało to dziesięć minut i ani trochę się nie spociłam. Później reszta dziewczyn usiadły na ławce i przyglądały się. Podałam Marlenie piłkę i kazałam jej zrobić na początek kilka dwutaktów. Technicznie zrobiła je dobrze, ale trafiła dwa na osiem razy. Potem wykonywała rzuty wolne, tu trawiła cztery razy. Sprawdzałam ją jako obrońce oraz jako atakującego i jako tako sobie poradziła. Sprawdziłam jak szybko biega. Zdziwiło mnie, że po trzech okrążeniach na połowie sali gimnastycznej nie miała już siły biec. Miała słabą kondycję i nie oszukujmy się, test sprawnościowy poszedł jej fatalnie. A jeśli pamięć mnie nie myli, to ona wspominała coś, że kiedyś już grała. Martyna lepiej sobie radziła, a nie miała wcześniej do czynienia z koszykówką.

Po teście powiedziałam dziewczynom, że zagramy sobie mały meczyk i poszłam po piłki.

– Martyna, choć ze mną, pomożesz mi.

– Ale...

– Choć – powiedziałam to takim tonem, że do brunetki dotarło, że chcę z nią porozmawiać na osobności.

– Co o niej myślisz? – zapytałam, gdy otwierałam drzwi kantorka na sprzęt sportowy.

– Cóż... może nie jest najlepsza, ale myślę, że szybko nam dorówna.

– Nie jest najlepsza?! – powiedziałam niedowierzając. – Ona nawet z miejsca ledwo rzuca.

– Nadia, a jak tobie szło, jak Artur zaczął cię szkolić?

Wzdrygnęłam się na dźwięk tego imienia. Poczułam ukłucie w sercu. Byłam zła na siebie, że przestaliśmy do siebie pisać. Tęskniłam za nim i ciekawiło mnie to jak sobie radzi.

– A po za tym, będziemy mieli pełny skład i trener nie będzie miał podstaw rozwiązać drużyny – dodała.

Nienawidziłam,gdy Martyna miała rację. Nie wiadomo kiedy znowu znajdzie się osoba, która chciałaby trenować koszykówkę.

– Przemyślę to – odpowiedziałam po chwili namysłu.

Przyjaciółka uśmiechnęła się, zadowolona, że udało jej się mnie przekonać.

***

Głowa buzowała mi od informacji, których uczyłam się na dzisiejszy sprawdzian z pp. Boże, co to za bezsensowny przedmiot! Ale jeśli na koniec roku będę miała dwóję z tego przedmiotu, to ta ocena wyląduje na moim świadectwie dojrzałości. Nie liczyłam na czerwony pasek tak jak w gimnazjum, ale chciałbym mieć przyzwoite wyniki w nauce.

Spałam mało tej nocy, bo musiałam się wykoć co to inflacja, podaż, akcyza i wiele innych dziwnych słów. I musiałam wypić energetyka, żeby móc dziś normalnie funkcjonować.

– Nie wyglądasz najlepiej – powiedział Piotrek, który powtarzał do sprawdzianu.

– I vice versa – odburknęłam, na co Paweł się zaśmiał. Piotrek wyglądał jak zawsze, ale musiałam mu się odgryźć.

– Mam dość, więcej się nie nauczę – rzekła brunetka, chowając podręcznik do torby. – Jezu, jeszcze dziś sprawdzian ze słówek.

– Co? Jaki sprawdzian?! – zapytałam, siadając między bliźniakami.

– No mówił coś, że zrobi.

– Czemu zawsze dowiaduję się ostatnia?

– Ale mówiliśmy o tym wczoraj – powiedział Paweł. – Pewnie tak bardzo skupiłaś się na nauce do pp, że zapomniałaś o angielskim.

– Tak, to bardzo prawdopodobne – powiedziałam sennym głosem i ziewnęłam.

– Do lekcji zostało dziesięć minut, możesz się oprzeć i przysnąć – powiedział Paweł.

– Uwielbiam cię – mruknęłam, kładąc głowę na jego ramię i zamykając oczy.

– No wiem.

Po pierwszej, ciężkiej lekcji, na której przysypiałam, nastała upragniona przerwa. Od razu zaczęłam jakiś luźny temat z Martyną, ale nie dane nam było go rozwinąć, bo coś innego przykuło naszą uwagę. Na korytarzy uczniowie zebrali się w jednym miejscu tworząc koło.

– Chyba ktoś się bije! – powiedzieli razem bliźniacy i wyprzedzili nas, żeby dołączyć do wielkiego zbiorowiska, a my ruszyliśmy za nimi.

Z wielkim trudem przecisnęłam się przez tłum, a moim oczom ukazało się coś, w co ciężko było mi uwierzyć. Przetarłam oczy, żeby upewnić się, że to co widzę, jest prawdą. Zobaczyłam dobrze już znaną Marlenę i... Ivi! O nie, czemu ona chodzi akurat do tej szkoły!? Myślałam, że po gimnazjum uwolnię się od niej. Dziewczyny przepychały się, wrzeszcząc na siebie, a ludzie im dopingowali. Marlena pociągnęła Ivi za włosy, co wywołało u niej krzyk bólu. Broną rudowłosej były długie paznokcie, więc użyła ich przeciwko dziewczynie.

– Nie pozwolę, żebyś ich obrażała! – krzyknęła Marlena, gdy obie dziewczyny zostały rozdzielone.

– Co z tobą jest nie tak, dziewczyno!? Jaki ty masz problem?! To ty zaczęłaś się do mnie pruć! – odkrzyknęła Ivi, próbując wydostać się z ucisku jakiś chłopaków.

– Jak możesz być taka okropna!?

– Ugh! Pośćcie mnie, żebym mogła ją rozszarpać! – wrzasnęła Ivi.

Wyglądało to jakby obie kłóciły się w ogóle o coś innego.

Po chwili pojawili się nauczyciele, którzy zakończyli konfrontację dziewczyn.

– Co to za zachowanie? Obie marsz do pedagoga – powiedziała pani od chemii. Była surowa i groźna. Każdy się jej bał, więc dziewczyny w milczeniu ruszyły za kobietą, a zbiorowisko zaczęło się rozchodzić.

Spojrzałam na Martynę porozumiewawczo. Mimo że przerwa się już skończyła, my musiałyśmy dowiedzieć się, co w trawie piszczy. Znaleźliśmy Marlenę, siedzącą przed gabinetem pedagoga i od razu podeszłyśmy do niej.

– Hej, co się stało? – zapytała Martyna.

– Wpadłam na nią przez przypadek, a ta ruda wywłoka od razu wyskoczyła na mnie z twarzą. Jednak się opanowałam i chciałam odejść, ale usłyszałam jak was obraża, a nie mogłam tak tego zostawić.

– Stanęłaś w naszej obronie, choć w cale nie musiałaś – powiedziałam, podnosząc brwi ze zdziwienia.

Zaimponowała mi tym. Postawiła się Ivi, a mało kto tak potrafił. Może faktycznie do nas pasuje, w końcu wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Chyba muszę ją jakoś nagrodzić, mam nadzieję, że nie popełniłam błędu.

– Witaj w naszej drużynie.

Marlena tak bardzo się ucieszyła na moje słowa, że nas przytuliła, a Martyna posłała mi zdziwione spojrzenie.

Nagle drzwi gabinetu się otworzyły i wyszła z niej Ivi.

– Mam nadzieję, że przemyślisz swoje zachowanie – powiedziała młoda kobieta w okularach. – Marlena, zapraszam.

Dziewczyną weszła do pomieszczenia i na korytarzu zostałam ja, Martyna i Ivi. Posłałam jej wrogie spojrzenie.

– Mam wrażenie, że wieki was nie widziałam – powiedziała z kpiącym uśmieszkiem.

– I mimo że chodzisz to tej samej szkoły, to nie przyszłaś się przywitać – odrzekła kąśliwie Martyna.

– Tak jakoś wyszło – wywróciła oczami i machnęła lekceważąco ręką.

– Ale wyszło ci obrabianie nam dupy – warknęłam, zaciskając pięści z gniewu.

– Proszę cię, teraz wszyscy w was mówią. Kiedyś to ja byłam szkolną gwiazdeczką.

– No, na szczęście twój czas przeminął – wtrąciła moja przyjaciółka.

– Dam ci radę, Nadia, uważaj kogo darzysz zaufaniem.

Zmarszczyłam brwi i przechyliłam głowę, próbując rozgryźć, co chciała przez to powiedzieć. O co jej chodziło?

– I kto to mówi? Osoba, która od początku była wrogo do mnie nastawiona? – skrzyżowałam ręce pod biustem. – Podziękuję, za taką radę.

– Później nie mów, że cię nie ostrzegałam.


_______________________________________________________________

Dawno nic nie dodawałam (kwarantanna mnie rozleniwiła) ale jest! Pojawiła się stara i nowa postać i bardzo się cieszę, że udało mi się to połączyć. Co myślicie o Marlenie? Jestem bardzo ciekawa.

Pozdrawiam cieplutko i trzymajcie się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro