Rozdział 8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczami Pawła

– Dziewięćdziesiąt sześć...

– Dziewięćdziesiąt siedem...

– Dziewięćdziesiąt osiem...

– Dziewięćdziesiąt dziewięć...

– I sto!

Razem z bratem padliśmy na podłogę, zmęczeni wysiłkiem.

– Zmęczony? – zapytał mój klon.

– Ja? Chyba ty, mięczaku – walnąłem go w ramię.

Piotrek zaśmiał się i wstał z podłogi.

– Idziesz pierwszy pod prysznic? – zapytał podchodząc do szafy.

– Tak – powiedziałem, sięgając po telefon.

– Dobra, ale jak ja się już umyję to, ty masz być już ubrany. Nie zamierzam czekać dwóch godzin, aż będziesz gotowy.

Zmarszczyłem brwi. Nie wiem, o czym on mówił.

– Eee... co?

– Masz być gotowy do wyjścia.

– Do wyjścia, gdzie?

– Do Nadii. Znowu ma wolną chatę.

– Yyy... dzisiaj nie idę.

– A to czemu? – skrzyżował ręce.

– Mam inne palny...

Piotrek zmrużył oczy, patrząc na mnie swoim przenikliwym wzrokiem.

– Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem? – przewróciłem oczami na jego słowa. – Serio się pytam. To ty zawsze chcesz iść do Nadii, a teraz co?

– Wiem, ale jestem już umówiony.

– Z kim?! Z dziewczyną?

– Czy to ważne?

Piotrek wydał z siebie dźwięk zirytowania.

– Oczywiście, że jest ważne. I wytłumacz mi, czemu nic wcześniej nie mówiłeś.

– Bo to nic poważnego.

– Dobra, już nie ściemniaj, znam się jak nikt inny. Jak ma na imię?

– Sonia – powiedziałem, bo nie dałby mi spokoju.

– Uuu...

– To tylko znajoma – rzekłem.

– Od znajomości się zaczyna, a później...

– Koniec tematu, idę pod prysznic – wstałem szybko, zabierając po drodze ręcznik i wyszedłem z pokoju. A temu wszystkiemu towarzyszył śmiech mojego brata.

Nie chciałem z nim na razie z nim o tym rozmawiać, bo ja nie wiem na czym stoję z Sonią. Poznałem ją w szkole, później ona do mnie napisała, a ja jej odpisałem i tak to się zaczęło. Ale z drugiej strony jest jeszcze Iza, z którą nie utrzymuje kontaktu, ale dużo o niej myślę i chyba nadal coś do niej czuję.

Oczami Nadii

Źródło złego humoru Adama był Dominik i Eryk. Mogłam się tego spodziewać.

Teraz już wiem, że powinnam trzymać się z dala od tego chłopaka, bo w przeciwnym razie zniszczę mój związek z Adamem.

Dziś go poszukam i omówimy sobie wszystko na spokojnie. I wszystko będzie tak jak dawniej.

Jednak chodziłam po całej szkole i go nie znalazłam. Dopiero Martyna mi powiedziała, że po prostu nie dał rady wstać, bo nie spał całą noc.

Zastanawiałam się czy by nie iść do niego i tam porozmawiać. Chciałam się do niego przytulić. Brakowało mi go. Nie wiedziałam, czy to najlepszy pomysł i czy będzie zadowolony z mojego widoku, ale mam to gdzieś. Muszę go zobaczyć.

Właśnie skończyłam lekcje i mogłam zrealizować swój plan. Nie towarzyszyła mi Martyna, bo ona ma jeszcze jedną lekcje. Wybrała za drugi język francuski, więc czasami kończymy o różnych porach.

Opatuliłam się cieplej szalikiem, bo zawiał zimny wiatr. Dzisiejsza pogoda była podobna do wczorajszej i zapowiadało się na deszcz.

– Co tam, piękna? – obok siebie usłyszałam znajomy głos. Byłam tak zaskoczona, że aż się wzdrygnęłam. – Spokojnie to tylko ja... albo aż ja.

Przewróciłam oczami na jego słowa. Nie chciałam z nim gadać, w ogóle nie chciałam mieć z nim nic do czynienia, więc przyśpieszyłam kroku.

– Gdzie ci się tak śpieszy? – szedł nadal obok mnie. – Robisz coś po południu, może się spotkamy?

Nie odezwałam się.

– Czemu się nie odzywasz? Masz zły humor? Mogę ci go poprawić.

Już nie mogłam wytrzymać, słysząc jego głupie teksty.

– Odczepisz się w końcu?! Nie pomyślałeś, że jak się nie odzywam to znaczy, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

– To nie musimy rozmawiać – powiedział ze śmiechem w głosie. Dalej szedł obok mnie i jak zwykle był pewny siebie i to mnie wyjątkowo irytowało.

– Słuchaj, wiem o wszystkim. Wiem, co zrobiłeś na treningu Adama. Myślałam, że przesadza, gdy mówił że jesteś typem, do którego lepiej się nie zbliżać, ale wiesz co, chyba miał racje.

– Adam czasami przesadza. To był tylko żart.

Tylko żart?! To w takim razie bardzo słaby. Nie wiem, jaki on miał interes sabotując rekrutacje Adama. Tylko po to żeby go wkurzyć? Jakoś nie chcę mi się w to wierzyć.

– Powiedz mi – przystałam i odwróciłam się do niego – w co ty grasz?

– W wiele rzeczy. Nie wiem, czy jesteś na to gotowa – zaśmiał się, a ja ponownie przewróciłam oczami.

Szłam dalej w stronę dzielnicy, w której mieszkał Adam. I niestety Dominik dalej podążał obok. Nie wiedziałam, co mogłam mu powiedzieć, żeby się odczepił, więc postanowiłam nic nie mówić.

Nagle poczułam na policzku kroplę deszczu, później następną, następną i jeszcze następną. Po chwili zaczął padać ulewny deszcz. A ja oczywiście nie miałam ani kaptura ani parasolki. Rzuciłam się do biegu, a blondyn zrobił to samo. Przebiegliśmy kilka metrów i gdy zobaczyłam przystanek autobusowy, skierowałam się w tę stronę, żeby tam się schronić, ale wtedy Dominik pociągnął mnie za rękę, ciągnąc mnie na czyjąś posesję. Byłam oszołomiona tym co zrobił, że nie pomyślałam o tym, żeby mu się wyrwać.

Ustaliśmy przy drzwiach frontowych, gdzie nad nami był małym daszek, który chronił nas przed deszczem. Myślałam, że przez chwilę tu postoimy, do momentu aż pogoda się nie uspokoiły, ale Dominik wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył drzwi. On tu mieszka?!

– Wchodź – powiedział, wchodząc do środka i pozostawiając otwarte drzwi.

Za nic w świcie nie wejdę do domu wroga mojego chłopaka, ale z drugiej strony czy mamy stać tu jak słup soli?

Spojrzałam na ulice i zobaczyłam ścianę wody. Tak mocno padało. Gdybym dobiegła do wcześniej wspomnianego przystanku, już byłabym przemoczona do suchej nitki.

Westchnęłam i weszłam do domu Dominika.

W wielkim przedpokoju zdjęłam moje adidasy, a następnie kurtkę i szalik, który był cały mokry.

– Cholerna pogoda.

– Daj to – blondyn wziął ode mnie ów szalik.

– Co robisz? – zapytałam podejrzliwie.

– Spokojnie, chcę tylko położyć go na kaloryferze w łazience. Za kilka minut będzie suchy.

Kiwnęłam głową, a on zniknął za brązowymi drzwiami.

Przeczesałam palcami wilgotne włosy i przeszłam do salonu. Wnętrze było staranie wykończone. Każdy element współgrał z całością. Czuć było rękę dobrego dekoratora wnętrz. Znajdowało się tam sporo sprzętu elektrycznego. Co się dziwić, w końcu mamy dwudziesty pierwszy wiek. Ale dwa laptopy, drukarka, plazma, radio i zestaw dużych głośników w jednym pomieszczeniu, było lekką przesadą. Zastanawiałam się ile tych gadżetów jest w całym domu.

– Co tak stoisz? Siadaj – powiedział Dominik, który właśnie wrócił i skierował się do kuchni. Ja zamiast go posłuchać, poszłam za nim. – Czego się napijesz?

– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam, gdy on nalewał wody do czajnika.

– Niby co?

– Zaciągnąłeś mnie do swojego domu?

Westchnął ciężko.

– Słuchaj, na dworze leje jak z cebra i jest kurewsko zimno, więc dzięki mnie uniknęłaś przeziębienia. Mogłabyś chociaż podziękować.

– Pff...

Nie czuję do niego żadnej wdzięczności, więc nie będę mu za nic dziękować. Ale niestety miał rację. Gdybym wracała w takiej pogodzie, to następnego dnia byłabym chora.

Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie, czekając na chłopaka. Po chwili przyszedł, niosąc dwa kubki herbaty. Następnie wrócił do kuchni, po cukierniczkę.

– Nie dodałem tam żadnej trucizny – powiedział ze śmiechem, gdy ja z nieufnością patrzyłam na napój.

– Z kąt mam wiedzieć, że nie chcesz mnie otruć?

– Szkoda takiej ładnej buźki.

Uśmiechnęłam się lekko. Mimo, że Adam prawił mi komplementy cały czas, to ja zawsze reagowałam tak samo. Adam... miałam do niego iść, a zamiast tego wylądowałam w domu jego największego wroga. Świecie, dlaczego mi to robisz?

– Doszły mnie słychy, że zbierasz swoją drużynę sportową – rzekł, gdy między nami panowała cisza.

– Cóż, tak – ciekawe dlaczego go to interesowało.

– Jesteś gotowa na taką ważną rolę?

– Kapitana? Nie.

– W takim razie dobrze trafiłaś.

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

– Jestem kapitanem drużyny siatkarskiej – wyjaśnił. – Pierwsza i najważniejsza zasada to, kapitan musi być pewny siebie. Jeśli ktoś z twoich zawodników, będzie mówił, że nie nadajesz się na kapitana, musisz mu pokazać, że się myli. Najczęściej będą tak robić te osoby, które nie będą za tobą przepadać.

– Będę się starać utrzymywać dobre stosunki członkami drużyny.

– Uwierz mi, że to raczej niemożliwe. Uznajmy, że masz drużynę liczącą piętnaście osób. Myślisz, że wszyscy będą się lubić? Każdy z nas ma inny charakter. Nawet w klasie zawsze jest ktoś kogo nie lubisz. Nic ci nie zrobił, ale po prostu patrzysz na tę osobę i jej nie lubisz.

W sumie, ma rację.

– Druga zasada to, musisz być sprawiedliwa i konsekwentna. Jeśli ktoś złamie zasadę, ale dasz drugą szanse, to musisz liczyć się z tym, że inni też będą chcieli tą drugą szanse wykorzystać. Ostatnia rada, że ty jako kapitan zawsze musisz być dobrej myśli. Mimo, że cheerleaderki zagrzewają do gry, to tak naprawdę kapitan daje motywację swojemu zespołowi.

Kiwnęłam głową i rozmyślałam nad słowami chłopaka. I byłam pod wrażeniem jego wiedzy na ten temat.

Ale widzicie jakie to zrządzenie losu? Chciałam, żeby Adam udzielił mi paru wskazówek, a zrobił to Dominik, którego nawet nie prosiłam. Miałam prawdziwy mętlik w głowie, bo ja mogłam porozumieć się z nim, a Adam nie potrafił. Co musiało się miedzy nimi wydarzyć, że wręcz nie mogą na siebie patrzeć?

Chciałam już o to zapytać, gdy do domu właśnie ktoś wszedł. Ja i mój rozmówca odwróciliśmy się, żeby sprawdzić, kto przyszedł. Moim oczom ukazała się bardzo piękna kobieta. Miała jasne blond włosy, sięgające do łopatek. Miała ołówkową spódnicę, białą bluzkę, a na niej miała granatową marynarkę. Nogi wydłużone przez kilkucentymetrowe szpilki, a w ręku miała czarną skórzaną torebkę. Wyglądała jak kobieta sukcesu, więc nie mogłam oderwać wzroku.

– Och, nie wiedziałam, że masz gościa, synku – powiedziała, uśmiechając się.

Synku? Ona była jego matką. Najprawdopodobniej jest w wieku mojej mamy, ale wyglądała na kilka lat młodszą.

– Mamo, to moja koleżanka, Nadia – przedstawił mnie chłopak.

– Dzień dobry, bardzo mi miło – wstałam i podałam jej rękę.

– Mi również.

– Ma pani bardzo ładny dom.

– Dziękuję, dla dekoratora wnętrz to największy komplement – czyli to ona sama urządziła swój dom. Jestem pod wrażeniem. – Zostaniesz na obiad?

Miałam właśnie odpowiedzieć, ale Dominik włączyła się do rozmowy.

– Nadia miała właśnie wracać – spojrzałam na niego z wdzięcznością. Pewnie domyślił się, że ta sytuacja mogłaby być niezręczna.

– Tak, Dominik pozwolił mi przeczekać ulewę, ale w domu czeka mnie dużo nauki.

Jego mama wydawała się bardzo sympatyczna, ale im dłużej byłam w tym domu to coraz bardziej czułam się winna. Gdy pogodzę się z Adamem, będę musiała mu powiedzieć. Nie chcę mieć przed nim tajemnic. Wiem, że będzie niezadowolony. Bardzo niezadowolony.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro