||Five||

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Krystian

Obudziłem się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Ściany były białe i pokrywała je krwawa maź. Spróbowałem się poruszyć jednak nie mogłem. Nie byłem do niczego przymocowany, przywiązany. Po prostu stałem w miejscu.

Stało się to uporczywe i frustrujące, więc spróbowałem krzyknąć. Jednak jak się okazało nie miałem głosu. Przeraziłem się, a mój już niespokojny oddech przyspieszył do maksimum. Czułem przez to lekkie zawroty głowy.

Nagle kawałek ściany się oderwał, były tam drzwi, które się otworzyły. Stał w nich Filip. Ale on nie był taki jak na co dzień. W jego oczach nie było troski, zaufania. Była tam pustka. Bezuczuciowość.

Wyglądał tak, jak sobie wyobrażałem go, kiedy opowiadał mi o przeszłości. Momentalnie się wystraszyłem. On mnie chce zabić?

Ze sobą miał czarną walizeczkę, którą położył na podłodze i otworzył. Nie widziałem, co tam jest, nie mogłem poruszać twarzą.

Wyjął z niej nóż i mi go pokazał.

- Myślisz, że po tym co kiedyś zrobiłem się zmieniłem? - zaśmiał się kpiąco, na co mój oddech przyspieszył.

- Krystianku, nie uczyli cię rodzice, że ludzie się nie zmieniają? - sunął nożem po mojej skórze, nie przecinając jej.

- Jestem stworzony do zabijania, zabiję też ciebie...

- Jakiś ty byłeś naiwny - roześmiał się - myślałeś, że morderca może się zmienić? Że morderca stanie się ot tak dobrym człowiekiem? - pstryknął palcami.

- To się mylisz - rozciął lekko mój policzek, dając ujście kilku kroplą krwi.

Byłem w bezruchu, jakbym zatrzymał się w czasie. Mógłby mnie teraz przełożyć tak, jakbym lewitował, a ja się nie ruszę.

Rozebrał mnie do naga i rzucił ubrania w kąt. Przypomniały mi się wspomnienia ze szkoły. Chwilę później łzy mieszały się z krwią na policzku, powoli spływając na szczękę i skapując na tors.

- Trochę cię polubiłem, wiesz? Skrócę twoje cierpienia.

Podszedł do mnie i objął moją szyję. Złączył nasze usta. Mimo, że od śmierci dzieliły mnie sekundy, to właśnie spełniłem moje najważniejsze i jedyne marzenie. Pocałowałem Panka.

Oddalił się ode mnie i pewniej złapał nóż w pięści. Zamachnął się i trafił nim prosto w mój mostek. Zanim to jednak zrobił wziąłem głęboki wdech i zamknąłem oczy.

Otwieram oczy. Jestem w pokoju, a obok mnie śpi Filip. Momentalnie od niego odskakuję, spadłem przez to z łóżka, co go obudziło.

Jestem cały spocony i zalany łzami.

- Co się stało? - zapytał Panek i chciał do mnie podejść, jednak mu to przerwałem.

- Nie podchodź do mnie - głos mi się łamał, jednak nie mogę pokazać, że jestem pizdą, dlatego zacząłem szybko mrugać, by pozbyć się zbędnej cieczy.

- Spokojnie, ochłoń - powiedział siadając na podłodze, opierając się o łóżko i patrząc na mnie.

- Nie zbliżaj się do mnie - nadal się go bałem.

- Miałeś zły sen? Pewnie coś związane ze mną. Niepotrzebnie ci to opowiadałem - westchnął - połóż się na łóżku, idę ci Melissę zaparzyć - dodał. Ja jednak nie zamierzałem się ruszać. Zabrałem koc z łóżka bo byłem w samych bokserkach i się nim okryłem.

Podkuliłem nogi i je objąłem rękoma. Głowę oparłem na kolanach. Nadal przeżywałem wydarzenia ze snu, przez co z twoimi oczu zaczęły się sączyć łzy.

Najbardziej pamiętam smak jego ust. Ust, które pragnę pocałować tak bardzo...

Myślałem tak, kiedy przyszedł Filip. Ostrożnym krokiem do mnie podszedł i postawił obok mnie herbatę.

- Dosypałem do niej trochę środków uspokajających, zaraz będzie okej - oznajmił na starcie. Zajrzałem prosto w jego oczy. Nie były takie puste jak przedtem. Były pełne troski.

- Przepraszam... - wreszcie się zdobyłem na powiedzenie czegokolwiek - miałem okropny sen i tam...

- Rano mi powiesz, okej? - przerwał mi. Ważne, że już się lepiej czujesz - uśmiechnął się i dodał mi tym otuchy. Wypiłem herbatę, cały czas skanując wzrokiem chłopaka, który już zaczął chyba przysypiać - może pójdę spać na kanapie, po tym śnie chyba boisz się do mnie zbliżyć...

- Nie, zostań. Zaraz mi przejdzie. Tylko... - zatrzymałem się - w tym śnie nie byłeś taki jak jesteś teraz. Twoje oczy nie wyrażały żadnych uczuć, było to strasznie dziwne - starszy ocknął się i westchnął.

- Bo takie miałem... - przerwał myśląc nad dalszą częścią wypowiedzi - dopóki nie poznałem ciebie - uśmiechnął się delikatnie w moją stronę, a ja zauważyłem w jego oczach iskierki. Jako, że przed chwilą płakałem, wzruszyła mnie jego wypowiedź, a w oczach stanęły mi łzy. Tym razem wzruszenia.

Powoli, kontrolując każdy, najmniejszy ruch podniosłem się i zmierzyłem w stronę łóżka.

Objąłem delikatnie Filipa.

- Wierzę w to, że się zmieniłeś. Na prawdę. I żaden głupi sen mi nie wmówi, że jest inaczej.

Mimo, że nie widziałem teraz twarzy Panka, to byłem pewien, że się uśmiechnął.

Położyłem się, nadal nie odrywając od starszego. On też potrzebuje czułości, szczególnie po tym wszystkim.

Dzisiaj trochę krótko i nie sprawdzałam ale chciałam wam dać rozdizqł.

Hope you enjoyed that shit

W tym tygodniu postaram się wstawić z dwa rozdziały, bo w mojej szkole są matury i ja mam wolne.

Kocham was i do następnego!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro