One. Okrutny żart

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rok temu.
  — Nie wierzę, że to robisz! — stwierdziła rozbawiona Emily.
  — Ta, ja też... — mruknęłam niezadowolona z pomysłu Jessici.
  — Nie uważacie, że to trochę... okrutne? — zapytała sceptycznie Sam.
  — Właśnie? — dopytałam.
  — Oj dajcie spokój. Zasłużyła sobie — odparła Jess.
  — To nie jej wina, że ją tak ciągnie do Mike'a — Sam próbowała usprawiedliwić naszą przyjaciółkę.
  — Ja tu tylko dbam o Tinę — stwierdziła Jessica.
— Wow, dziękuję za twoją troskę, Jess — odpowiedziałam sarkastycznie. — To jest zły pomysł.
— Nie masz dość tego, że cały czas przystawia się do twojego chłopaka? — spytała blondynka.
— Mam, ale moglibyśmy to załatwić na spokojnie, a nie robiąc żart Hannah — powiedziałam. — Mike, bądź rozsądny. Pójdziemy, pogadamy z Hannah, wyjaśnimy sobie wszystko i po problemie. Nie ma potrzeby płatać jej figli.
— No weź Tina, będzie zabawnie — stwierdził Mike.
Westchnęłam głośno. Postanowiłam odpuścić sobie dalsze dyskutowanie z moimi przyjaciółmi i poszłyśmy z Sam znaleźć Hannah, nim byłoby za późno. Na czym miał polegać żart wymyślony przez Jessicę? Cóż, dziewczyna miała zostawić Hannah liścik "od Mike'a", żeby się spotkali w jednym z pokoi gościnnych, wiadomo w jakim celu. Kiedy Mike czekałby na Han, Jess, Emily, Ashley oraz Matt mieli się ukryć w owym pomieszczeniu, aby wszystko nagrać. Kawał miał na celu ośmieszenie Washington i wyśmianie się z jej zauroczenia. Już samo myślenie o tym sprawiało, że się we mnie gotowało. Nie rozumiałam także, co pozostali widzieli w tym śmiesznego. Kiedy naśmiewanie się z czyichś uczuć stało się zabawne? Na dodatek, mówimy tu o Hannah Washington - dziewczynie delikatnej jak motyl, która w akcie rozpaczy mogłaby zrobić wiele głupot. Dlatego nie mogłyśmy z Sam dopuścić do tego, by stała jej się krzywda. Szukałyśmy naszej przyjaciółki po całym schronisku. Niestety nigdzie jej nie było. Wołałyśmy niejednokrotnie jej imię, mając nadzieję, że nam odpowie, jednakże do tego nie doszło. W końcu udałyśmy się do pomieszczenia, w którym "została zastawiona pułapka". Spóźniłyśmy się. Wszyscy się głośno śmiali, a po zaszklonych oczach Hannah można było się domyśleć, że chciała zapaść się pod ziemię.
  — Hannah... — próbowałam do niej zagadać, lecz dziewczyna wybiegła, szlochając.
  — Ale z was dupki! — powiedziała rozwścieczona Sam. — Hannah, zaczekaj!
Wszyscy ruszyliśmy za ofiarą żartu. Po wybiegnięciu na zewnątrz, rozejrzałam się. Ani śladu Han. "Szlag!" pomyślałam.
  — Hannah! — zawołałyśmy jednocześnie z Sam. Odpowiedziała nam cisza.
  — Co się stało?! Gdzie pobiegła moja siostra?! — wypytywała gorączkowo Beth, która do nas dołączyła.
  — Wszystko jest w jak najlepszym porządku, ona po prostu na żartach się nie zna — stwierdziła Jess, po czym machnęła ręką.
  — Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam... — wymamrotałam, łapiąc się za głowę.
  — To tylko małe jajo, Hannah! — krzyknęła Emily.
  — "Małe jajo"?! "MAŁE JAJO"?! — spytałam zdenerwowana. — Em, przecież ona przez ten durny kawał może sobie krzywdę zrobić, a ty to nazywasz "małym jajem"?!
  — Coście narobili?! — dopytała Beth.
  — Tylko się droczyliśmy, Beth. Zwykłe żarty — odparł Mike.
  — GNOJE! — wrzasnęła Beth, a następnie ruszyła w głąb lasu, aby odnaleźć swoją bliźniaczkę.
  — Może... powinniśmy pobiec za nią? — zapytał Mike ze skruchą w głosie.
  — No ciebie to na bank chce teraz oglądać, Mike — odpowiedziała z przekąsem Sam.
Po chwili zastanowienia postanowiłam pobiec za bliźniaczkami. Nawoływałam je kilkukrotnie, jednakże na marne. W pewnym momencie trafiłam na rozwidlenie. "Świetnie, co teraz?" zaczęłam się zastanawiać, rozglądając się. Na ziemi, po lewej stronie dojrzałam ślady butów. "Bingo". Ruszyłam za wskazówkami, krzycząc od czasu do czasu imiona sióstr. Na moje nieszczęście, trop się urwał.
  — Po prostu cudownie — stwierdziłam niepocieszona z zaistniałego obrotu spraw. — BETH! HANNAH! TO JA, TINA! GDZIE JESTEŚCIE?!
Cisza. Zaczęłam coraz bardziej panikować. "Co jeżeli coś im się stało?! Co jeżeli coś je dopadło?! Co jeżeli... o Boże, o Boże, o Boże..." myślałam przerażona. Mogłabym także poprzysiąc, że ktoś mnie obserwował. Albo coś. "Tylko tego mi brakowało... uspokój się Tina, po prostu masz paranoję... nic cię nie obserwuje... jesteś tu sama... żadne zwierzę ani morderca z horroru nie chcą się na ciebie rzucić" próbowałam się pocieszyć. Miałam już pomyśleć nad tym, jak mogłabym odnaleźć bliźniaczki, kiedy ktoś mnie złapał za ramię. "Co jest?!". Odwróciłam się gotowa, aby uderzyć tego kogoś, jednakże powstrzymałam się w chwili, gdy zobaczyłam, że to tylko Mike.
  — Chryste Panie, Mike! Przestraszyłeś mnie! — poinformowałam, a następnie wyrwałam rękę z uścisku.
  — Chciałem się upewnić, że jesteś cała — odparł. — Udało ci się znaleźć Hannah i Beth?
  — Właśnie nie! — poczułam, że ręce zaczęły mi się trząść. — Boże... to wszystko nasza wina... a jak coś im się stało?! Co jeśli one... one... — do moich oczu napłynęły łzy.
  — Hej, spokojnie — po tych słowach Mike mnie przytulił. — Na pewno są całe i niedługo do nas przyjdą. Wróćmy do schroniska, tam na nie zaczekamy, dobrze?
Niechętnie na to przystałam. "Obyś miał rację..." pomyślałam w drodze powrotnej.
     Siostry nie wróciły. Za dnia poszliśmy ich szukać, jednakże na próżno. Przepadły jak kamień w wodę. Zadzwoniliśmy na policję, aby zgłosić ich zaginięcie, a potem do ich rodziców, informując o całym zajściu. Mieliśmy nadzieję, że służby je odnajdą, lecz im również się nie udało. Długie i, jak się można domyślać, żmudne śledztwo zakończyło się fiaskiem. Wstrząsnęło to nami wszystkimi, przez długi czas nie mogliśmy dojść do siebie. W szczególności Josh, starszy brat bliźniaczek, który załamał się całkowicie.
Szczerze mówiąc wątpiłam, że po tym wszystkim znów postawię nogę w Blackwood Pines. Aż pewnego dnia Josh wysłał nam filmik z wiadomością:
"Witajcie przyjaciele i fani... nie, dobra, jeszcze raz... dobra. Witajcie fani i przyjaciele! To jest absolutny hicior znów was tu gościć. Po pierwsze naprawdę jestem strasznie podekscytowany, że mogę was znów powitać na corocznym, zimowym wypadzie do Blackwood! Waaaaaaah! Pozwólcie, że przez moment odniosę się do tego... trochę delikatnego tematu, no wiecie... wiem, że pewnie wszyscy się o mnie martwicie, i że powrót tutaj po tym wszystkim co się stało w ubiegłym roku to ciężka sprawa, wiecie, ale... chcę, żebyście wszyscy wiedzieli, że... naprawdę wiele dla mnie znaczy, że razem to robimy. I że... jestem pewien, że dla Hannah i Beth dużo by znaczyło, że wciąż trzymamy się razem. I że o nich myślimy. Bardzo chcę spędzić trochę czasu z każdym z was i przeżyć wspólne chwile, których nigdy nie zapomnimy... do końca życia. Przez wzgląd na moje siostry i... no wiecie... także ten... zabawmy się jak pieprzone gwiazdy porno i niech to będzie pamiętna wyprawa dla nas wszystkich! Okej?! Tak!"
W głębi duszy wiedziałam, że nie miało to prawa dobrze się skończyć.

~🦋~

I w ten oto sposób kończy się krótki wstęp do tej historii, który mam nadzieję, że się Wam spodobał, a także zachęcił do czekania na ciąg dalszy!
Oczywiście, jeżeli pojawiły się jakieś błędy, możecie mi dać znać.
Teraz się z Wami pożegnam i pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie! Do następnego, trzymajcie się, pielgrzymi!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro