Rozdział pierwszy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrzyłam w lustro i nie mogłam przestać patrzeć. Widziałam potwora. Strasznego potwora, z gnijącymi włosami i obojętnym spojrzeniem. Potwór był strasznie gruby. Jego fałdy na brzuchu, wystawały spod bluzki, a grube uda nie mieściły się w spodniach.

Patrzyłam na siebie.

Stałam w szkolnym mundurku i nie potrafiłam się ruszyć. Spoglądałam w lustro patrząc na siebie z odrazą.

W końcu zmusiłam się by wziąć plecak i zarzucić go na ramię. Chwyciłam klamkę i pchnęłam drzwi. Zeszłam na dół i starałam się nie zwracać uwagi na panujący zapach alkoholu w całym domu. Tata leżał na kanapie, a butelki były porozrzucane wokół kanapy. Bolał mnie ten widok.
Cholernie bolał.

Anabell wyszła z domu wcześniej niż zwykle, więc nie musiałam się martwić rozmowami z nią. Westchnęłam i zebrałam porozbijane szkło, oraz butelki i wyrzuciłam je do śmietnika.

Tata mruknął coś niezrozumiałego i przyłożył sobie rękę do czoła. Zostawiłam mu leki na ból głowy i butelkę wody. Wyszłam z domu zamykając drzwi.

Tata coraz częściej opuszczał się w pracy, by pójść się napić z kolegami. I tak zawsze wracał pijany z pracy, ale unikałam tego tematu. Lepiej było go nie denerwować.

Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam sobie playlistę z piosenkami Olivii Rodrigo i Billie Eilish. Co jak co, ale kochałam ich utwory. Założyłam kaptur i szybkim krokiem, szłam w stronę przystanku autobusowego. Jesień w Houston była tego roku bardzo zimna. Liście już dawno opadły, tworząc kolorowy dywan, a wiatr je rozwiewał. Do tego często padał deszcz, którego tak bardzo nienawidziłam.

Jako iż mój samochód był w naprawie, musiałam iść z buta. Oczywiście ten dzień nie mógł być piękniejszy, wiec dosłownie obok mnie musiało się zatrzymać czarne BMW, które tak dobrze znałam. ( no i przy okazji ochlapać mnie wodą z kałuży)
- nie wierze, kogo moje oczy widzą! Czyżby nasza sławna i idealna Astrid Moon, szła z buta do szkoły?
- raczej na przystanek autobusowy- mruknęłam od niechcenia. Nie miałam dziś siły na przekomarzanie się z nim. Po ostatniej kłótni w domu, nie mam już na nic siły. Mam wrażenie że stałam się wrakiem człowieka.

Nie zorientowałam się kiedy samochód się zatrzymał, a z niego wyszedł Asher Adams. Mój najlepszy przyjaciel ( i wróg ) jednocześnie. On jako jedyny wiedział, jak bardzo utrata matki na mnie wpłynęła. Nie wiedział co dzieje się w domu, ale widział jak to wszystko na mnie wpłynęło.

Podszedł do mnie szybkim krokiem i staną przede mną.
- co się stało - nie odpowiedziałam. Spuściłam głowę i patrzyłam się na swoje brudne conversy. Chłopak chwycił mój podbródek i spojrzał w moje oczy. Patrzyłam w te szmaragdowe tęczówki, próbując się w nich nie zatracić.
- odpowiesz w końcu?
- co? Nie? Nic się nie stało.
- przecież widzę, że coś jest na rzeczy
- naprawdę, wszystko jest w porządku - Asher westchną tylko i puścił mój podbródek.
- chcesz abym cię podwiózł? - wzruszyłam ramionami.
- w sumie możesz - chłopak podszedł do samochodu i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Zajęłam miejsce i zapięłam pas. Asher obszedł samochód i usiadł od strony kierowcy.

Powoli ruszyliśmy, a ja oparłam głowę o szybę. Tonęłam w swoich myślach. Każdego dnia, ciągnęły mnie w dół, a ja odkrywałam zakątki czarnej otchłani.
- Aaaaastriddddd jesteś tam? - poderwałam głowę do góry.
- hm?
- słuchasz mnie w ogóle?
- tak, tak, ja tylko rozmarzyłam się o gorącej czekoladzie i bitej śmietanie. - chłopak uśmiechnął się lekko. Zdawał się wierzyć w moje malutkie kłamstwo.
- mówiłem o tym, że nienawidzę tej jędzy od matematyki. Przygotowała dzisiaj wszystkim klasom jebane kartkówki
- czekaj co? Jakie kartkówki? - nastolatek zmarszczył brwi. Przyglądał mi się uważnie, nie wiem co próbował dostrzec, ale chyba tego nie znalazł. Zamaskowałam to uśmiechem.
- Astrid, dobrze się czujesz? Ostatnio jesteś jakaś nieobecna. Zapominasz o sprawdzianach, kartkówkach, wyłączasz się z rozmów, a twoje oczy już nie błyszczą tak jak zawsze. Gdzie podziała się dziewczyna, którą pokochałem dziesięć lat temu?
- ona umarła Asher

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro