Rozdział 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wiktoria z samego rana została obudzona przez Markusa i jej brata idiotę, czyli Andiego.

- Czego wy tu chcecie?! - warknęła dziewczyna, chowając się pod kołdrę. Andreas ściągnął z niej okrycie. - Daj mi się wyspać!

- Już dziesiąta. - powiedział Markus. Niemka wytrzeszczyła oczy.

- Żartujesz sobie ze mnie! - kiwnął głową na nie. Pokazał jej telefon z godziną dziesiątą dwa. Wyciągnęła z szafy czarne dresy oraz granatową koszulkę Andreasa.

- Ej to moje! - oburzył się Wellinger. Ona jedynie pokazała mu język i poszła do łazienki. Przebrała się w naszykowane ubrania. Wykonała poranną rutynę i wyszła z pomieszczenia. Zeszła na dół. Włączyła telewizję. Jej uwagę przykuła godzina wyświetlona na ekranie. Siódma dwadzieścia osiem. Zerknęła na swój telefon. Ta sama.

- Zabiję was wy jebane szwaby! - krzyknęła Wiktoria i pobiegła w stronę pokoju Andreasa. Weszła do środka. Skoczkowie siedzieli przed Play Station. Dziewczyna odłączyła urządzenie od prądu. Oni spojrzeli w jej stronę. - Mam nadzieję, że załatwiliście sobie trumnę.

- To jego pomysł! - wskazał palcem Andreas na kolegę obok.

- Wcale nie! - uniósł ręce do góry, Eisenbichler.

- Jak mi przykro, miałam zamiar dzisiaj zrobić brownie i chciałam się z wami podzielić, ale wszystko będzie dla mnie. - uśmiechnęła się pod nosem i chciała wyjść z pokoju, ale poczuła, że traci grunt pod nogami.

- Wika, wiesz jak bardzo cię kocham. - przytulił ją jej brat. - Zrobimy wszystko co chcesz!

- Wszystko? - uśmiechnęła się pod nosem. - W takim razie, zbierajcie dupska idziemy do galerii. - wyszła z pokoju. Usłyszała za sobą, jeszcze tylko jęki chłopaków.

*****

Kasia aktualnie jadła śniadanie razem z rodzicami, bo jej brat poszedł pobiegać. Brudne naczynia umyła i poszła do swojego pokoju w celu przebrania się w coś innego niż piżama. Wybrała dresowe spodenki i szara bluze. W łazience umyła twarz, zęby i związała włosy w kucyka. Zeszła na dół, gdzie w kuchnii był Kamil.

- Pobiegałeś sobie? - uniosła brew do góry Polka.

- Tak, a teraz się zbieraj jedziemy na siatkówkę. - powiedział Stoch. Dziewczyna jęknęła i poszła w stronę pokoju. Założyła czarne getry oraz różowy t-shirt, a na to bluze na zamek. Poprawiła kucyka i zeszła na dół. Założyła na stopy adidasy, a na plecy kurtkę. Kaptur od zielonej kurtki założyła na głowę. Wsiadła do auta Stocha. Pojechali na dużą sale gimnastyczną, gdzie Kamil miał się spotkać ze swoimi kolegami i koleżankami. Polka zdjęła kurtkę i zostawiła ją w szatni, a następnie poszła na halę.

*****

Amerykanki od około dwóch godzin spacerowały po Engelbergu. Emma robiła co chwilę zdjęcia na pamiątkę. Sarah podziwiała krajobraz, a Alex oraz Kaetlyn wygłupiały się w śniegu.

- Uspokójcie się. - zdenerwowała się Davis. - Później będziecie marudzić, że jesteście chore.

- Dobra mamo. - mruknęła Kaetlyn.

- Idziemy do tamtej kawiarnii? - zadała pytanie Marshall, wskazując na pobliski budynek.

- Możemy iść. - odparła Alex i pobiegła w stronę kawiarnii.

Zajęły stolik czteroosobowy. Kelnerka przyszła do nich. Sarah i Kaetlyn zamówiły sernik na zimno i kawe latte, a Emma i Alexandrine zdecydowały na gorącą czekoladę i szarlotkę.

- Kevin mi mówił, że będą robić małą imprezę na Sylwestra. - odparła Caspers.

- Niech zgadnę, trzeba się wybrać do galerii? - uniosła brew Marshall, śmiejąc się pod nosem.

- A co chcesz iść w worku na ziemniaki? - udała poważną Osmend. Sarah, Emma i Alexandrine starały się nie wybuchnąć śmiechem przy ludziach.

- Nie, no co ty! - odparła Emma, próbując przestać się śmiać.

- W takim razie jutro idziemy do galerii. - rzekła Davis.

Zapłaciły za zamówione jedzenie, a następnie ubrały się. Skierowały się w stronę hotelu, gdzie tymczasowo mieszkają. Po dwudziestominutowej drodze były na miejscu.

*****

Rodzina Gangnes siedziała przy stole jedząc obiad. Gdy Kenneth skończył jeść, spojrzał na Martynę, a ona uniosła brew do góry.

- Mamo, tato wiecie co Martyna zrobiła ostatnio? - zadał pytanie rodzicom, którzy kiwnęli głowami przecząco. - Skoczyła ze skoczni K5 i K15! - mówił to prawie skacząc ze szczęścia.

- Żartujecie? - zdziwił się ojciec. Martyna i Kenneth kiwnęli głowami na nie. Norweżka wyjęła z kieszeni telefon i pokazała im zdjęcia jak skakała. - Martynka, co ci się stało? - wzruszyła ramionami, uśmiechając się pod nosem.

- I co chcesz wrócić do skakania? - uniosła brew matka Gangnes.

- Nie wiem, ale chyba tak. - odparła dziewczyna, na co cała trójka uśmiechnęła się.

*******

Jak wam życie mija w sql? 🙌
Jeszcze tylko 35 dni do końca tego roku szkolnego! Yupi! 😋🌞

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro