11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Czy wszystko jest gotowe? O której przyjadą chłopaki z Londynu? - zapytał Mark, kiedy w końcu oboje usiedli w kuchni kończąc tym samym przygotowywanie domu na sylwestra i osiemnastkę Louis'a w jednym. 

- Raczej wszystko jest już przyszykowane. A Zayn i Liam powinni być za kilka minut. - odpowiedział podekscytowany swoimi urodzinami. 

Chwilę po tym dało się usłyszeć dzwonek do drzwi, więc Louis zostawił wszystko czym się zajmował i pobiegł otworzyć drzwi. 

- Wszystkiego najlepszego! - Liam i Zayn wykrzyknęli gdy tylko drzwi się otworzyły. Stali razem trzymając kosz pełen alkoholu i słodyczy i uśmiechali się szeroko. 

Louis szybko odebrał od nich prezent i mocno ich przytulił. Tak bardzo za nimi tęsknił, a teraz nareszcie może spędzić z nimi kilka dni. Ustalił z mamą, że chłopaki mogą zostać na trzy dni.

- Tęskniłem za wami. - powiedział pomiędzy ich głowami nadal ich przytulając. 

- My też. - odpowiedzieli klepiąc go po plecach. Puścili się dopiero po długich minutach, a Louis zabrał swój koszyk do kuchni. Chłopaki weszli za nim do domu, przywitali się z Markiem, a następnie poszli we trójkę do pokoju Louis'a. 

- Inaczej tu niż w Londynie. - zauważył Liam siadając na jego łóżku, a Zayn usiadł obok niego. 

- No co ty. Który jest lepszy? - zapytał śmiejąc się na końcu mając na myśli pokój. 

- Ten w Londynie co nie? - powiedział Zayn spoglądając na Liam'a, który mu przytaknął. 

- Ten w Londynie, definitywnie. 

- Wiedziałem, ja też wolę tamten. A co się dzieje między wami? - pokazała ręką między dwójkę swoich przyjaciół z ciekawskim uśmiechem na twarzy i usiadł naprzeciwko nich przy biurku. Zayn i Liam spojrzeli na siebie porozumiewawczo 

- Jesteśmy razem, ale to nowe. - odezwał się wreszcie Liam zarzucając rękę na ramię Zayn'a.

- Aww to świetnie. - zagruchał Louis i chciał powiedzieć coś jeszcze, ale Zayn podniósł palec w górę dając mu znak, żeby przerwał.

- Teraz ty mi opowiesz wszystko zanim przyjdą inni. Dlaczego powiedziałeś Liam'owi, a mi nie? - powiedział oburzony i zrobił na niego minę, a szatyn przeniósł swoje spojrzenie na Liam'a i zobaczył tylko jego przepraszający uśmiech. 

- Zdrajca. - wysyczał do Liam'a. - Skoro Liam ci powiedział to ja już nie muszę. - oparł się z powrotem na krześle i złożył swoje dłonie. 

- Ale chcę to usłyszeć od ciebie. - targował się Malik. 

Więc Louis opowiedział wszystko w mniejszym lub większym skrócie, od czasu do czasu jego wypowiedź przerywał Liam dodając " nie zapomnij o ..." . Przegadali jeszcze godzinę nim goście zaczęli przychodzić. Przyszedł Niall i Mike, Jack. Louis nawet zaprosił Lisę i Emily, bo w sumie nie miał powodu aby ich nie zapraszać. W ostatniej chwili poprosił swoją mamę, aby wspomniała Ann o jego osiemnastce, bo sam bał się zaprosić Harr'ego. On nawet nie był pewien czy rzeczywiście chciał go mieć na swoich urodzinach. Ale cóż, stało się, około dwudziestej drugiej trzydzieści wszyscy już byli. Niall od razu złapał kontakt z Zayn'em i Liam'em co bardzo ucieszyło Louis'a. On sam lawirował po całym domu pełnym ludzi i starał się porozmawiać z każdym chociaż przez chwilę. Następnie wszyscy zebrali się przy stole w jadalni i zaśpiewali mu po raz kolejny "Sto lat". 

- Zdmuchnij wszystkie! - krzyknęła Lisa, kiedy Louis brał głęboki wdech, aby zdmuchnąć świeczki z tortu. 

Jego mama wraz z Markiem przyszli do jadalni i stanęli przy Louisie z małym, podłużnym pudełeczkiem zawiązanym czerwoną kokardką. Louis naprawdę starał się schować swój uśmiech, ale w końcu to były jego urodziny, a on właśnie dostawał od rodziców kluczyki od swojej nowej, własnej Toyoty. Nie mógł się nie uśmiechnąć. Wszyscy wiwatowali, a on należycie przytulił rodziców i podziękował. Rzucił okiem w stronę okna wychodzącego na ulicę i zauważył swój nowiutki samochód zaparkowany przy krawężniku. Był bardzo szczęśliwy. 

Przy stole nie posiedzieli za długo, bo tak jak na urodzinach Horana, wszyscy rozproszyli się po całym domu. Dochodziła dwudziesta trzecia trzydzieści, a on był już wstawiony, nawet można by rzec, że trochę pijany. Poszedł na górę do swojego pokoju zostawiając imprezę na dole. Potrzebował podłączyć telefon do ładowarki. Otworzył drzwi do swojego pokoju i szybko się obracając zamknął je za sobą odcinając tym samym muzykę dobiegającą z dołu. Poszukał ładowarki i podłączył telefon. Nagle drzwi od jego łazienki się otworzyły. 

- Oh nie wiedziałem, że tu jesteś. Co robiłeś w mojej łazience? - zapytał, kiedy Harry stanął w progu pomiędzy jego pokojem, a jego łazienką. 

- Siku? - odpowiedział, ale to brzmiało bardziej jak pytanie. 

- No tak, ale czemu w mojej łazience? - dopytywał Louis, w sumie nawet nie wiedział czemu tak bardzo go to interesowało. 

- Bo łazienka na dole była zajęta, a wiem, że ty masz swoją, więc przyszedłem tutaj. - odpowiedział, brzmiał na bardziej trzeźwego niż Louis. 

- Aha. To nie wiem, chcesz iść na dół? - nie wiedział co miałby innego zaproponować. 

- Louis, możemy porozmawiać? - zapytał wchodząc wreszcie do pokoju i zamykając za sobą drzwi od łazienki. 

- O czym? - głupie pytanie Louis. Wiedział o czym, ale nie wiedział czy to dobry czas na poważne rozmowy. Jasne zdawał sobie sprawę z tego, że prędzej czy później w końcu pęknie i będzie chciał wiedzieć co się działo przez ostatnie dwa lata i co się stało z Harrym. Atmosfera w pokoju stała się poważniejsza niż jeszcze chwilę temu, a Louis poczuł jak mu piszczy w uszach. 

- Wiesz o czym. Proszę. - podszedł bliżej niego i złapał go za rękę swobodnie zwisającą przy jego boku. Louis podążył wzrokiem za jego dotykiem i nie oderwał od tego spojrzenia dopóki Harry nie ponowił swojego poprzedniego pytania. - Możemy porozmawiać? - Louis przytaknął, a później znów powrócił do oglądania ich złączonych rąk. Lepiej teraz niż nigdy. 

-  Więc jakby to dziwnie nie brzmiało to uwierz, że wiem, że to pewnie było trudne dla ciebie, ale dla mnie też. Widziałem, że dzwoniłeś, ale nie mogłem odebrać.- pokręcił głową, a drobne loki podążyły za tym ruchem -  Nie mogłem, bo moja mama mi zabroniła. Wiem to brzmi teraz śmiesznie, ale takie nie było. Ja za tobą tęskniłem, naprawdę bardzo mocno i chciałem, żebyś już wrócił i to było mega męczące. Smutno mi było i płakałem nawet, wtedy też powiedziałem o nas mojej mamie. - spojrzał na niego - Ona nie przyjęła tego dobrze. - przerwał na chwilę by pozginać wszystkie palce Louis'a i pozostawić je luźno, gdy skończył. Louis czuł jego spojrzenie na sobie, ale on wytrwale trzymał wzrok utkwiony w ich rękach i tym jak Harry bawił się jego palcami. Słuchał go. 

- Lisa i ja nigdy nie byliśmy razem, tylko się przyjaźnimy. A pocałowałem ją dopiero jak wróciłeś. Nie wiem, chyba chciałem coś udowodnić samemu sobie, ale nie wyszło. - krótki, smutny i może niezręczny śmiech na końcu zdania, aby rozładować trochę atmosferę nim kontynuował.  - Ona i Emily są razem. Jej rodzice też wiedzą jak wygląda sytuacja, ale moja mama myśli, że naprawdę z nią jestem. - przerwał i spojrzał znów na Louis'a. -Powiesz coś? 

Cóż nie tego się spodziewał jeśli miał być szczery. Nigdy nie podejrzewałby Ann o homofobię tym bardziej, że spędzali ze sobą naprawdę całe dnie i noce również w jej towarzystwie. Lottie potrafiła się domyślić ich małego związku tylko patrząc na nich, a Ann niczego nie zauważyła? To było trochę dziwne, ale zrobiło mu się przykro.  

- Udawałeś? - podniósł na niego swoje spojrzenie i widział, że Harr'emu zależało. 

- Nie chciałem, ale musiałem, naprawdę nie sądzę, żebym mógł być z jakąkolwiek dziewczyną. - zapytał powracając do zabawy palcami Louis'a. 

- Nie wiem. Chyba muszę to przemyśleć. Nie jestem zbyt trzeźwy. - zaśmiał się na swoje własne stwierdzenie. Był nawet więcej niż wstawiony.

- Wiem, widzę  - Harry również się zaśmiał i teraz poprawianie splótł ze sobą ich palce. - ale chciałbym to naprawić. 

- Tęskniłem za tobą. Nie nienawidziłem cię, tylko nie rozumiałem. - nawet nie zastanawiając się nad tym co robił puścił ich dłonie i przytulił się do bruneta. Harry objął go i przyciągnął do siebie. Stali tak naprawdę długo po prostu się przytulając i ciesząc się dotykiem drugiego chłopaka. 

Nagle do jego pokoju wparował Niall zatrzymując się gwałtownie, kiedy zastał ich przytulających się na środku pokoju. 

- Północ za chwilę. Idziemy do ogrodu pooglądać fajerwerki, idziecie z nami? - zapytał blondyn tak jakby to była jego impreza i musiał zgarniać wszystkich do jednego miejsca. Louis później mu za to podziękuje. 

- Zaraz przyjdziemy. - odezwał się szatyn nie puszczając chłopaka przy nim. 

- Okey. Miło znowu widzieć was razem. - powiedział Niall zanim opuścił pokój. 

Zeszli na dół kilka sekund później orientując się, że dom jest pusty. Wyszli, więc na zewnątrz, gdzie cały tłum obserwował fajerwerki, które przedwcześnie zostały wystrzelone w powietrze. Do północy pozostało trzydzieści sekund, więc zaczęli odliczanie. Północ wybiła, fajerwerki rozpryskiwały się na niebie, a Louis naprawdę nie myślał, kiedy to robił, ale czuł się szczęśliwy i w jakimś stopniu spokojniejszy, kiedy skradł swojego noworocznego buziaka od Harry'ego. 

- Nie chciałeś tego przemyśleć? - wymruczał Harry przy jego ustach. 

- Już przemyślałem. - uśmiechnął się i znów go pocałował. Brunet przywarł do jego warg ciesząc się, że wstępnie wszystko było w porządku. Louis pogłębił ich pocałunek łapiąc go za policzki. Całowali się do momentu, w którym nie usłyszeli oklasków i gwizdów od pozostałych uczestników imprezy. Oderwali się od siebie z uśmiechami na twarzach. 

- Kochałem cię, wiesz? - powiedział po cichu Harry tak, że tylko oni mogli siebie usłyszeć. 

- Kochałeś? A teraz? - Louis zadał pytanie równie cicho. 

- Myślę, że tak. 

- O to ty myślisz? Bo ja nie tylko tak myślę, ale Cię kocham. - powiedział pełen szczęścia znów przylegając do jego ust. 

- Kocham cię. - odpowiedział pomiędzy drobnymi pocałunkami. Cudowne wejście w nowy rok znów wstępnie razem, bez przykrych kłótni i męczącego ignorowania się nawzajem. Byli lepsi razem niż osobno. 


KONIEC 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro