2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


     Znajome uliczki, znajome domy i twarze. Było po godzinie czternastej kiedy Louis i Jay dojechali do domu. Oczywiście przed domem już czekali na nich bliźniaczki oraz Mark. Przejeżdżając obok własnego domu Louis spojrzał w drugą stronę, a jego oczy napotkały dom tak znajomy, jak jego własny. Dom Harr'ego nie zmienił się z wyglądu natomiast na podjeździe znajdował się jeden dodatkowy samochód. Pewnie przedwczesny prezent na osiemnastkę. Louis miał prawo jazdy, bo było przydatne w Londynie i ogólnie w życiu, ale po co mu jego własny samochód skoro miał samochód jego mamy? Cóż teraz kiedy widział, że Harry ma własny on też chciał. Musi porozmawiać o swojej osiemnastce z rodzicami. 

- Louis! Mama! - Daisy i Phoebe prawie wpadły pod samochód wjeżdżający na podjazd ich domu uradowane, że ich rodzina znowu będzie razem w jednym domu. 

- Tęskniłam za wami moje skarby. - powiedziała Jay od razu zgarniając w ramiona dziewczynki i całując je. 

- Jak tam? Urosłyście widzę. - odezwał się do nich kiedy nastąpiła jego kolej na powitalne uściski. 

- Tata zrobił ciasto i kupił duży sok dla nas! A jutro pojedziemy na basen wiesz? - krzyczały jedna przez drugą. Louis słuchał ich opowieści i naprawdę się cieszył, że znowu będzie miał je przy sobie. Tęsknił za nimi nie dało się ukryć. 

 Cała radosna atmosfera i uczucie szczęścia jednak szybko opuściły Louis'a. Po drugiej stronie ulicy przed domem stał Harry. Louis odszedł kilka metrów od bliźniaczek i nawiązał z nim kontakt wzrokowy. Zmienił się trzeba to przyznać. Możliwe, że Harry był trochę wyższy od Louis'a. Miał na sobie czarne, obcisłe dżinsy i biały T-shirt, a włosy kręciły mu się przy karku. Mógłby pójść do fryzjera, pomyślał Louis. Zauważył również, że Harry ma szersze ramiona co było zrozumiałe, bo w końcu nie widzieli się dwa lata i Harry po prostu dorósł. Wpatrywali się w siebie nie ukrywając nawet tego, że bacznie rejestrują jak ten drugi wygląda po tych latach. Kiedy tylko oczy Louis'a znów spotkały się z tymi Harr'ego ten niespodziewanie odwrócił głowę w drugą stronę i poszedł do domu. 

Aha. 

Czyli nie będą ze sobą gadać. Okey, Louis nawet już nie chciał jego wyjaśnień, nienawidził go. W dupie miał to co sobie o nim myślał lub co robił, kiedy go nie było. Też się odwrócił i wszedł do domu. 

Po cieście i kawie oraz długich godzinach spędzonych leniwie na kanapie w salonie Louis w końcu miał szansę udać się swojego starego pokoju. Wbiegł po schodach biorąc jeszcze w biegu jedną torbę z szafki w przed pokoju. Jego pokój po za tym, że był pusty nie zmienił się wcale. Jasne brakowało książek, porozwalanych ubrań, plakatów na ścianach i przede wszystkim brakowało jego samego, ale to nadal był ten sam duży, niebieski pokój. W Londynie jego pokój był bardziej 'młodzieżowy' , tak pomyślał, może zrobi tu przemeblowanie? To dobry pomysł, przesunie łóżko pod okno i zamieni miejscami szafę i biurko. Później przeniesie tu swoje rzeczy i będzie miał coś nowego. Zabrał się za odsunięcie szafy, tak aby mógł przesunąć łóżko bliżej okna, kiedy do pokoju weszła Lottie. 

- Co robisz? - zapytała jakby od niechcenia. 

- Przesuwam szafę nie widać? - wystękał, bo jednak szafa była cięższa niż myślał, nawet jeśli była pusta.

- Tak. - weszła w głąb pokoju i usiadła na jego łóżku - Nowy pokój, nowy ty? Zmieniłeś się. - zaczęła smutno, a Louis naprawdę nie wiedział o co jej chodzi. 

- Co ty opowiadasz? Jak się niby zmieniłem? - oparł się o szafę, która teraz dumnie stała na środku pokoju. 

- Przyjechałeś i siedziałeś z nami na dole przez cały dzień i nawet nie wspomniałeś o Harrym lub Niall'u. Tak jakby oni nie istnieli, a wcześniej nawet z nami nie mogłeś godziny wytrzymać. No i jeszcze teraz przesuwasz meble. - przy ostatnim zdaniu wskazała na szafę i zrobiła zdegustowaną minę. 

- To chyba jest moja sprawa z kim chcę spędzać czas. Nie powinno cię interesować to co, z kim i kiedy robię. Nie masz swojego życia? -  założył ręce na piersi i był już gotów wyprosić ją z pokoju, kiedy przerwała mu. 

- Wiem co robiłeś z Harrym. 

- Co? - niby skąd ona mogła to wiedzieć, on jej o niczym nie mówił, a od dwóch lat nic się między nimi nie działo. Nic, zero, null.  - Skąd wiesz? 

- O czyli to prawda. Dobra jestem. - uśmiechnęła się dumnie, ale gdy tylko zobaczył spojrzenie swojego brata znowu przybrała poprzedni wyraz twarzy. - No co? Nie byłam pewna, ale skoro się przyznałeś to już wiem. 

- Dobra to jest dziwne. Skąd to wiesz? - ponowił pytanie, bo jednak chciał wiedzieć. 

- Przyjaciele nie patrzą na przyjaciół w taki sposób. - wytłumaczyła krótko ewidentnie dumna ze swojej odpowiedzi. 

- Czy ty nie masz przypadkiem dwunastu lat? Nie możesz wiedzieć takich rzeczy. 

- Ejjj nie mam dwunastu lat, mam piętnaście jakbyś zapomniał. - oburzyła się, a następnie nastała chwila ciszy. Louis musiał przetworzyć te informacje, bo co kurwa? Ona się domyśliła tak po prostu na nich patrząc? To niemożliwe. - Dlaczego do niego dzisiaj nie podszedłeś? Widziałam was z okna. - dodała widząc jego zdezorientowaną minę, ale Louis przeraził się na serio. Ona wiedziała więcej niż powinna. 

- Nie wiem. Nie chciałem, a on najwyraźniej też, więc wyjebane. - nie przejął się tym, że użył przekleństwa, byli sami w pokoju, a Lottie nie była już małą dziewczynką. - Ja nie będę się prosić o jego wyjaśnienia, a on widocznie nawet nie myśli o tym, żeby mi jakieś dać. Skoro jest takim zimnym dupkiem to niech sobie będzie, ja mam teraz inne życie i innych znajomych, a on nie jest mi już do niczego potrzebny. - wypowiedział to wszystko na jednym wdechu, bo aż się w nim gotowało jak myślał o  Harrym. Gotowało się w nim ze złości, bo to jedyne co mógł teraz odczuwać w stosunku do niego. 

Lottie tylko siedziała w ciszy na swoim miejscu, na łóżku Louis'a i wyglądała na szczerze zmartwioną. - Jak wolisz, ale warto wyjaśniać takie sytuacje, bo za tydzień będziesz zmuszony chodzić z nim znowu do klasy. Lepiej zaczynać w nowej szkole bez konfliktów. - powiedziała, a wychodząc z pokoju poklepała go po ramieniu. 

I cóż jego siostra miała rację, ale to zależał od Louis'a co z tym zrobi. A on już wiedział, że nic z tym nie zrobi dopóki nie będzie musiał, czyli aż do rozpoczęcia roku. Bo to nie tak, że Louis się bał, on po prostu nie chciał mieć z nim już nic wspólnego. Nie zadzwonił przez dwa pieprzone lata. Dwa lata! Nawet nie odbierał, nie odpisywał, nic. To tak jakby Louis przestał dla niego istnieć, a dla Louis'a Harry nadal istniał. On chociaż jeszcze się starał przez pierwszy rok ich rozłąki. W drugiej klasie już sobie odpuścił i stwierdził, że definitywnie go nie lubi, a nawet nienawidzi. 

Zayn i Liam spędzili naprawdę długie godziny słuchając o tym jak to Louis nie może uwierzyć w bezczelność i ignorancję Harr'ego. Później przez kolejne godziny próbowali odwrócić jego uwagę i upijali się w garażu Malika lub malowali graffiti na zewnątrz. Raz tylko Louis się popłakał. Zdarzyło się to raz i nigdy więcej. Na początku drugiej klasy, kiedy wraz z Zayn'em i Liam'em siedzieli w garażu mulata, słuchali głośno muzyki, a Louis opowiadał im o wszystkich rzeczach, które robił z Harrym, o wszystkich rzeczach, które kiedyś sobie powiedzieli, a później się rozpłakał bo przecież od roku Harry go ignorował. 

Więc tak to potwierdzone, Louis nienawidził Harr'ego za to, że go ignorował i nie odpowiadał na jego telefony i wiadomości. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro