5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- To tak jakby się wszystkiego wyparł, on mi wykrzyczał w twarz, że to się nigdy nie wydarzyło. Może on ma zaniki pamięci? Nie, bardziej prawdopodobne jest to, że jest po prostu zjebany do kwadratu. Jak w ogóle można takim być? On szuka atencji, a jak już ją dostaje to się kurwa na wszystkich wydziera, o nie przeprasza, nie na wszystkich tylko na mnie. Jego się nawet nie da ignorować Zayn, on mnie chyba śledzi. Jesteś tam jeszcze? - Louis leżał u siebie w pokoju na łóżku jedną ręką trzymając telefon, a drugą bawiąc się skrawkiem firanki przy oknie. Zayn zadzwonił jakoś siedem minut temu i odezwał się tylko raz. 

- Tak jestem i słucham. - odpowiedział, ale jego głos został stłumiony przez ciężki huk w tle. 

- Co się tam dzieje? - zapytał zdezorientowany. Jeszcze usłyszał stłumiony jęk i dźwięk podnoszenia się. 

- Aa nic, to tylko Liam spadł z łóżka. - wytłumaczył krótko, ale takie wyjaśnienie Louis'owi nie wystarczało. 

- Czemu spadł? I czemu Liam znowu u ciebie jest? Mam wrażenie, że mieszkacie razem. - i to prawda, bo nie było chyba jeszcze takiej rozmowy z Malikiem, aby Liam'a nie było gdzieś przy nim. 

- Jak mieszkałeś w Londynie też ciągle u mnie byłeś. - odburknął, a Louis był w gotowości do zadawania kolejnych pytań, ale Zayn skutecznie odwrócił jego uwagę. - Więc, mówisz, że Harry wymazał cię z pamięci i udaje, że jest hetero, tak? 

- Dokładnie tak, idealnie to streściłeś. A i jeszcze w piątek są urodziny Niall'a. On też tam będzie i powiedział, że jeśli ja tam będę to on nie przyjdzie. - dokończył swoje narzekania. 

- Idź i zobacz co się stanie. Niall to ten Irlandczyk tak? - u Zayn'a już zrobiło się cicho, a Liam nie odzywał się, więc szatyn wrócił myślami do tego co powiedziała mu chwilę temu mama. 

- Tak. Myślę, że pójdę, ale tylko dla tego, że Niall tego chce. Przecież nie będę schodził z drogi temu gburowi. Czy ty sobie zdajesz sprawę z tego jakim tonem on się do mnie zwraca? On jest, jest... taki no on jest taki głupi. Bez sensu to wszystko. Wiesz co? Pójdę tam i się zdrowo nawalę i w dupie mam to co zrobi z tym Harry. Wtedy wyjdzie czy jest naprawdę takim dobrym przyjacielem, jak ja. Bo ja jestem super prawda? Pójdę tam. - zakończył dumny ze swojej decyzji. 

- Tak jesteś super. - przytaknął mu przyjaciel, a w tle znowu dało się słyszeć jakieś szmery. - Kończę okey? Idziemy na obiad. - rzucił do telefonu i się rozłączył. 

Coś się tam działo i Louis w najbliższym czasie musi się dowiedzieć co. W każdym razie on też musiał coś zjeść, bo od śniadania już trochę minęło, a zapach dochodzący z kuchni tylko wzmagał jego apetyt. 

***

Czwartek był kolejnym dniem, kiedy na szkolnym korytarzu Harry znów opowiadał o swojej dziewczynie, która swoją drogą dawno nie pokazała się z nim na przerwie. Louis widywał ją w jego towarzystwie tylko na lekcjach, ale cóż, skoro Harry twierdzi, że był w najlepszym związku swojego życia właśnie z Lisą to niech mu będzie. Niech sobie będzie szczęśliwy, ale kurwa mógłby być szczęśliwy po cichu.  

Piątek w szkole minął dość ciężko. Niall złapał go na korytarzu i upewnił się,  że przyjdzie, później jak zwykle Harry demonstracyjnie wymieniał się śliną z Lisą, która jak się okazało również miała być na urodzinach Niall'a. Ją jeszcze mógł znieść, bo niczym sobie u niego nie zawiniła. Nie odzywała się do niego, a nawet posyłała mu współczujące (?) uśmiechy, kiedy nawiązał z nią kontakt wzrokowy na lekcjach. 

 Niby to dopiero trzynasty września, ale pogoda ich nie rozpieszczała, więc Louis stał przed drzwiami do domu blondyna w cienkiej bluzce na długi rękaw i ciepłej, dżinsowej kurteczce z białym futerkiem w środku. Na nogach miał typowo czarne, obcisłe dżinsy, a w lewej dłoni trzymał podłużną torebkę z butelką drogiego wina. Zadzwonił raz dzwonkiem i po chwili ukazał mu się solenizant we własnej osobie. 

- Hej, wszystkiego najlepszego. - powiedział Louis wchodząc do środka, a następnie witając się z nim uściskiem. 

- Dziękuję, jest tu trochę dużo ludzi, ale Harry jeszcze nie przyszedł. - powiedział ukrywając smutny ton za uśmiechem. Szczerze to Louis'owi zrobiło się trochę żal blondyna. 

- No trudno, może jeszcze przyjdzie, ale masz mnie. - zaśmiał się na końcu swojej wypowiedzi i przyciągnął go do jeszcze jednego uścisku. 

Później wszystko działo się swobodnie i trochę szybko. Około dwudziestej przyszli Harry i Lisa. Rodzina Horanów i znajomi z klasy wymieszali się w dużym salonie na parterze, a mniejsze grupki osób znalazły sobie miejsce w różnych kątach i pomieszczeniach. Był tort i wszyscy śpiewali "Sto lat" , było dużo jedzenia i jeszcze więcej alkoholu. 

Około północy, kiedy towarzystwo powoli się wykruszało, a rodzina Niall'a pozostała na dole, Louis, Niall, Harry i Lisa i jeszcze kilku chłopaków z klasy oraz ta blondynka, która siedziała z Louis'em na matematyce poszli na górę do pokoju Niall'a. Każdy był chociażby delikatnie podchmielony, ale w przypadku solenizanta, Harr'ego i Louisa było to już nawalenie. Szczerze to Louis nigdy nie widział pijanego Styles'a , a na pewno nie wyobrażał go sobie w taki sposób. Pijany Harry to całkowicie inny Harry niż ten w klasie lub na szkolnych korytarzach. Opowiadał kiepskie żarty, śmiał się, a w pewnym momencie położył się na podłodze i wpatrywał w sufit. Harry na początku imprezy miał na sobie szarą koszulkę, a na to rozpiętą koszulę w kratkę, którą teraz gdzieś zgubił. 

- Gramy w siedem minut w niebie! - krzyknął nagle Jack (chyba Jack, albo Josh? Louis nie był pewien), a wszyscy usiedli w kółku na podłodze u Niall'a w pokoju. 

- Każdy zna zasady? - zapytał Niall, a kiedy kilka osób pokiwało głową dodał - Chodzi o to, że kręcimy butelką dwa razy i na kogo wypadnie to te osoby idą na siedem minut do yyy... do łazienki! - krzyknął blondyn po krótkim zastanowieniu. 

Louis znał zasady, bo w Londynie kilka razy grał w to na różnych imprezach. Śmieszna, niewinna zabawa idealna dla osób w takim stanie upojenia alkoholowego, w jakim znajdowali się obecni uczestnicy gry. Usiadł na podłodze na przeciwko Harr'ego, który siedział obok Lisy. Nawiązał z nim kontakt wzrokowy.

- Dupek. - powiedział ledwie słyszalnie Harry w jego stronę. 

- Idiota. - odpowiedział mu Louis.

- Debil.

- Arogant.

- Kutas.

- Pizda.

- Pajac.

- Imbecyl.

- Dupek.

- Już było. Wygrałem. - powiedział dumnie Louis z wielkim uśmiechem na ustach. Chwilę później kółko się zamknęło, a na środku pojawiła się pusta butelka po jakiejś wódce. 

Niall zakręcił butelką po raz pierwszy. Padło na Mike'a. Chłopak w okularach, który został wylosowany za pierwszym razem nachylił się nad butelką i zakręcił nią po raz drugi. Padło na blondynkę z matematyki. Jak się okazało dziewczyna ma na imię Emily. Chłopak i dziewczyna wstali i udali się do łazienki, a ktoś z pozostałych ustawił stoper na siedem minut. 

- Jak chcecie prezerwatywy to powinny być w szafce pod zlewem. - zawołał Niall, a reszta wybuchneła śmiechem. 

Po trzech minutach uczestnicy gry zapomnieli już, że tamta dwójka jest nadal w łazience po drugiej stronie korytarza i wszyscy znowu zaczęli rozmawiać i śmiać się.  Zanim minęło siedem minut Louis zauważył, że Lisa siedziała na łóżku Irlandczyka i z kimś pisała, a Harry leżał na podłodze i gadał głośno z Niall'em. Po kolejnych długich minutach zadzwonił czyiś telefon oznaczając tym samym, że siedem minut dobiegło końca. 

- Ktoś im powie, że już koniec? - zapytał Louis nikogo konkretnego. 

- Ja do niej zadzwonię. - odpowiedziała szybko Lisa, a chwilę później z łazienki wrócili pierwsi wybrańcy. 

Gra się wznowiła, a Emily zakręciła butelką. Padło na Louis'a. Wziął butelkę i zakręcił nią mocno. Butelka zrobiła trzy pełne obroty i powoli zatrzymywała się przed Lisą. Powoli, bo powoli, ale jednak ostatecznie zatrzymała się przed kolanem Harr'ego, który siedział obok dziewczyny. Louis podniósł głowę, aby spojrzeć na bruneta. Rzucił mu wyzywające spojrzenie po czym zaczął wstawać. Harry nadal siedział cały czas wpatrując się w szatyna z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 

- Boisz się skarbie? - zapytał tonem ociekającym sarkazmem - Nie dziwię ci się, w końcu jesteś hetero jak stąd do księżyca czyż nie? - zakpił z niego i to sprawiło, że Harry wstał z impetem.

- Za chwilę zobaczymy kto się boi. Siedem minut. - powiedział z determinacją i poszedł w stronę łazienki. 

Więc Louis nie czekał dłużej i poszedł za nim. Zamykając drzwi do łazienki na klucz odwrócił się słysząc głos bruneta.  

- Po co to robisz? To był twój plan? - zapytał patrząc mu prosto w oczy. 

- Co ty kurwa, co? Jaki plan do chuja? - mówił podchodząc do niego bliżej. - Ja nie zaproponowałem tej gry, więc nie wiem o chuj ci chodzi. 

- Mogłeś odmówić. - cały czas utrzymywał na nim swoje spojrzenie. 

- Ty też. - zauważył wpatrując się w jego oczy, ale coś sprawiło, że zjechał spojrzeniem na usta bruneta. 

- Ile minut zostało? - zapytał już ciszej, tak jakby zrezygnował z groźnego spojrzenia i złagodniał. 

- Śpieszy ci się skarbie? Nie możesz się już doczekać, aż wrócisz do domu i twoja dziewczyna ci obciągnie? Tego potrzebujesz, żeby później o tym opowiadać. A może nie możesz się doczekać, kiedy to ja padnę przed tobą na kolana, co? - podszedł do niego jeszcze bliżej, tak, że Harry opierał się o ścianę między wanną, a szafką z ręcznikami i kosmetykami. Alkohol buzował w jego żyłach.

- Nie zrobisz tego. - wysyczał.

- Jesteś tego pewien? - powiedział szybko przyciskając go do ściany. Harry westchnął głośno i wypchnął swoje biodra tak, że zetknęły się z tymi Louis'a. I tak, Harry był podniecony. Louis mógł poczuć jego erekcje przy swoim biodrze i cóż on sam też miał problem w spodniach. Odsunął się na parę centymetrów po czym znów przyległ do ciała bruneta co oczywiście znowu spowodowało szarpnięcie biodrami i tracie między nimi. 

- Louis, nie zrobisz tego. - wysapał przy jego uchu, a Louis jak na zawołanie uklęknął przed nim odpinając zamek jego spodni, a Harry wbrew temu co mówił pomógł mu z guzikiem. - Kurwa Louis. - wysapał ciężko i oparł głowę o ścianę za sobą. 

- Tęskniłeś za mną? Powiedz czego potrzebujesz? - powiedział niskim głosem pociągając jego spodnie razem z bokserkami w dół. Penis bruneta był tak cholernie twardy przed nim i to przez niego. Podniósł głowę, aby spojrzeć na Harr'ego, ale chłopak miał zaciśnięte powieki i ciężko oddychał.

 - Powiedz to Harry. Czego chcesz? - ostatnie pytanie wypowiedział tuż przy jego wargach wstając wcześniej z kolan. - Tego chcesz Harry? - powtórzył znowu w tym samym czasie owijając swoją dłoń wokół jego potrzebującego członka. 

- Chcę. - wyjęczał odpowiedź zaciskając mocniej oczy. - Louis proszę. - wysapał, a Louis powrócił do poprzedniej pozycji na kolana i przejechał językiem po cieknącej główce. -  Ahh kurwa, nie drażnij się ze mną. - powiedział Harry głosem wręcz wypieprzonym. 

Louis wziął go do ust najpierw powoli, a później coraz szybciej wykonując ruchy głowy w przód i w tył. Jedną ręką przytrzymywał biodro Harr'ego, a drugą owinął u podstawy jego penisa synchronizując jej ruchy ze swoimi ustami. 

- Za chwilę... Louis ja.. - nie dokończył, bo chwilę później doszedł w ustach szatyna ze stłumionym jękiem. Louis połknął wszystko, z lekkim zakrztuszeniem, ale jednak. To nie tak, że nigdy wcześniej nikomu nie robił loda, bo robił i wtedy to też był Harry. Ale teraz Harry był większy i cóż, wyszło jak wyszło. 

Wytarł swoje usta wierzchem dłoni po czym wstał i ze zwycięskim uśmiechem na twarzy podciągnął Harr'emu spodnie, umył ręce i wyszedł z łazienki zostawiając Harr'ego, który był teraz bałaganem. Wychodząc z łazienki zauważył, że Lisa i Emily siedziały razem na łóżku, a reszta chłopaków wraz z Niall'em grała w prawdopodobnie butelkę. Nic dziwnego, że o nich zapomnieli w końcu była już pierwsza trzydzieści dwa i wszyscy byli zmęczeni lub po prostu zbyt pijani aby pamiętać czy wytrzymać dłużej. 

Wychodząc pomachał Niall'owi na pożegnanie i zgarnął swój telefon z szafki na korytarzu. 

- Hej em mogłabyś po mnie przyjechać? Jest trochę zimno, a nie wiem czy dam radę przyjść do domu w całości. - powiedział do telefonu, kiedy jego mama odebrała po czwartym sygnale. 

- Gdzie jesteś? - zapytała zaspanym głosem.

- Przed domem Niall'a. Będę czekać. - powiedział, a po chwili połączenie zostało przerwane. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro