6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


      Obudził się dopiero około południa następnego dnia i cóż był zadowolony, bo głowa nie bolała go aż tak bardzo, jak mogłaby go boleć. Powoli usiadł na łóżku i postawił swoje stopy na zimnych panelach swojego pokoju. Wziął jakieś świeże ubrania i poszedł do swojej łazienki. Zdecydował się na długi prysznic, bo jednak nadal śmierdział potem i alkoholem. Rozebrał się i wszedł do kabiny ustawiając wodę na gorącą. Oparł głowę o kafelki i zamknął oczy rozkoszując się ciepłymi kroplami spadającymi po jego plecach. 

Niekontrolowanie przez jego umysł przebiegło jedno, ale za to wyraźne wspomnienie. 

Nastał już późny , lipcowy wieczór, kiedy Louis i Harry wracali z ich małej wycieczki nad jeziorem. Cały dzień spędzili na zielonej polance i ciepłym piasku nad wodą. Nawet się trochę pokąpali, a kiedy wrócili zziębnięci tylko w mokrych spodenkach, owinięci ręcznikami marzyli o ciepłym prysznicu. 

- Chcesz iść pierwszy? - zapytał opiekuńczo Louis, kiedy weszli już do jego pokoju. 

Harry zawinął się bardziej w ręcznik i podszedł bliżej szatyna. 

- Możemy iść razem?  - młodszy zapytał nieśmiało spoglądając na swoje bose stopy. 

- Chcesz wziąć razem prysznic?  - Louis łagodnie zadał pytanie i ułożył swoje ręce na jego ramionkach.  Harry tylko przytaknął i wymruczał cichą zgodę.

Więc chwilę później byli już razem w łazience szatyna wchodząc do kabiny prysznicowej. Najpierw wszedł Harry , który odkręcił wodę, a następnie zaraz za nim stanął Louis. Młodszy odwrócił się do niego i założył mu ręce za kark. Automatycznie dłonie Louis'a znalazły się na biodrach bruneta. Długie palce Harr'ego błądziły po mokrych karmelowych włosach szatyna, a chwilę później ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Pocałunek szybko się pogłębił i stał się namiętny. Ciało przy ciele, usta przy ustach, a ciepła woda spływała po nich relaksująco. To Harry odchylił swoją głowę tym samym dając Louis'owi pozwolenie na całowanie jego szyi. Louis nawet zassał mała malinkę pod linią jego szczęki zjeżdżając coraz niżej, a następnie powracając tą samą ścieżką do ust jego chłopca. 

- Lou... - westchnął w jego szyję przymykając oczy na uczucie ciepłych ust na swoim policzku. 

- Tak? - odpowiedział między pocałunkami. 

- Ja bym chciał. - wysapał młodszy, a po jego słowach Louis zaprzestał pracowania nad jego policzkiem i kościami policzkowymi. Odsunął się biorąc jego twarz w dłonie i patrząc mu prosto w oczy. 

- Na pewno? - w odpowiedzi otrzymał kiwnięcie głową i szybkiego buziaka w usta. 

Więc Louis stworzył ścieżkę pocałunków od ust bruneta, aż do jego pępka. Zawahał się chwilę zanim ponownie spojrzał w górę, prosto w pełne zgody oczy Harr'ego. 


- O kurwa - Louis ocknął się i gwałtownie podniósł głowę z łazienkowych kafelków. - O kurwa. - właśnie do niego dotarło, że wczoraj obciągał Harr'emu ustami. Kurwa mać to się na serio wydarzyło. 

- Obudziłeś się już synku? - Jay zapukała do drzwi od jego łazienki.

- Tak, tak daj mi chwilkę zaraz wyjdę. - odkrzyknął jej i zakręcił wodę. Pośpiesznie wyszedł z kabiny i wytarł się wcześniej uszykowanym ręcznikiem. Nie przejmował się suszeniem włosów po prostu założył na siebie szare dresy i luźny czarny T-shirt. Wychodząc z łazienki zahaczył jeszcze o swój pokój i założył skarpetki. 

 Ssał Harr'emu i to w przeciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Zrobił to. Oczywiście Harry też jest winny, bo przecież był tam z nim, ale to nadal oznaczało, że zrobił mu loda. Szlag by go trafił za wypicie tyle alkoholu i wzięcie udziału w tej pieprzonej grze. Kto do chuja wpadł na tak durny pomysł? Nie było czasu na rozmyślania, bo jego mama ponownie wołała go na dół. 

- Dużo wczoraj wypiłeś co? - zapytał siedzący przy stole w kuchni Mark. No tak sobota dzisiaj, faktycznie Mark miał wolne. 

- Może trochę za dużo, ale żyje. To najważniejsze prawda? - sięgnął po wysoką szklankę i nalał wody do pełna. Wypił ją szybko i nalał drugi raz. 

- Tak, opowiesz mi co nie co? Co tam u Niall'a ? Usiądź sobie. - powiedział i odsunął dla niego krzesło obok siebie. 

- Było dobrze. Świetnie było znów spotkać się z nim i z jego rodziną. - odpowiedział siadając z kolejną szklanką wody. 

- Myślę, że powinieneś częściej wychodzić. Tylko nie upijaj się już tak mocno. - Mark poklepał go po plecach uśmiechając się do niego. - Jesteś głodny? Mama przed chwilą pojechała z dziewczynkami na zakupy, ale zostawiła obiad. 

- Bardzo głodny, co jest na obiad. 

- Rosół. - odpowiedział nalewając jedną porcję dla Louis'a i drugą dla samego siebie. 

Zjedli i jeszcze trochę porozmawiali o osiemnastce Niall'a nim wróciła Jay z dziewczynami. Opowiedział im w telegraficznym skrócie to co pamiętał z imprezy oczywiście pomijając incydent z Harrym, a następnie wszyscy razem obejrzeli film, który leciał w telewizji. 

Odkąd Louis się obudził, czyli od południa, nawet na chwilę nie skorzystał ze swojego telefonu. Wchodząc do swojego pokoju po wieczorze z rodzinką na kanapie, zabrał swój telefon z biurka i rzucił się wraz z nim na łóżko. Miał mnóstwo powiadomień ze Snapchata i kilka z Instagrama. Wśród powiadomień jednak znalazły się też trzy wiadomości od nieznanego numeru. 

NIE ODZYWAJ SIĘ DO MNIE   wysłane o 10:47

Ale nie mów o tym nikomu    wysłane o 10:48

Jeśli komuś powiesz to cię zabiję obiecuję   wysłane o 16:08

Oczywiście, że się domyślił od kogo są te wiadomości, ale nie zamierzał na nie odpisywać. Zignorował je tak samo jak Harry zignorował wszystkie jego poprzednie. Nie zamierzał również nikomu o tym mówić, ale skoro Harr'emu tak bardzo zależało na utrzymaniu tego w tajemnicy to mógłby zrobić mu na złość. Z tym, że wiązałoby się to też z jego ujawnieniem i sprowadzeniem niechcianej uwagi na jego osobę. To nie tak, że Louis wstydził się swojej orientacji, bo nie, czuł się komfortowo sam ze sobą, ale nie czuł potrzeby, aby każdemu o tym opowiadać. 

Przez chwilę chciał nawet zadzwonić do Zayn'a i mu opowiedzieć o tym co zrobił z Harrym, ale... ale nie. W jakiś sposób nie chciał się z nim tym dzielić. Nie żeby mu się podobało i liczył na więcej, bo Harry nadal jest osobą numer 1 na jego liście najbardziej wkurwiających i denerwujących osób. Na drugim miejscu są jego siostry, ale to bardziej z miłości niż nienawiści. Bo kto nie ma denerwującego rodzeństwa? Każdy, no chyba, że ktoś nie ma rodzeństwa. 

Niedziela również minęła Louis'owi na spędzaniu czasu ze swoją rodziną i przygotowywaniem się na kolejny tydzień szkoły. We wtorek miał klasówkę z matematyki i pomimo, tego że i tak nie przygotuje się do niej porządnie to chciałby chociaż wiedzieć z jakich tematów będą pytania. 

Siódma dwadzieścia trzy, a Louis włączył ostatnią drzemkę( tak naprawdę to poprzednia miała być ostatnia). Wstał równo o siódmej trzydzieści i w pośpiechu ubrał się i umył zęby. Następnie równie szybko zabrał jabłko z koszyka na owoce w kuchni i butelkę wody. Założył buty i poszedł do szkoły. Spóźnił się tylko minutę na pierwszą lekcje, ale już wtedy spotkał się z ciemnymi oczami Harr'ego. Przewrócił oczami i udał się na swoje miejsce w rogu sali. 

- Mam nadzieję, że już nikt nam nie będzie przeszkadzać. Otwórzcie swoje podręczniki na stronie dwudziestej ósmej ... - nauczyciel kontynuował prowadzenie lekcji, kiedy Louis po cichu zajął swoje miejsce obok Emily. 

Dziewczyna jak zwykle zajęła się sobą i nie odezwała się słowem do Louis'a, więc on też jej nie zaczepiał. Ulokował swoje spojrzenie na plecach Harr'ego, a kiedy ten się niespodziewanie odwrócił i ich spojrzenia się spotkały, Louis do końca lekcji już nie spojrzał w tamtym kierunku. Lekcja zakończyła się, uczniowie zaczęli pakować swoje rzeczy i wychodzić z sali. Louis jak zwykle po każdej lekcji udał się w stronę swojej szafki, aby wziąć podręczniki na następną lekcję. Przeszedł przez korytarz, ale zanim zdążył otworzyć swoją szafkę poczuł silne szarpnięcie za ramiona i wylądował tyłem na drzwiach jakiejś sali. 

- Co kurwa? - wrzasnął kiedy drzwi się otworzyły, a on został wepchnięty do środka. Sala okazała się być składzikiem na mopy i szczotki.

- Masz nikomu o tym nie mówić. - powiedział twardo Harry przytrzymując go za ramiona. 

- O wow spokojnie. Mam nie mówić o czym? - powoli odciągnął jego ręce i odsunął się na kilka centymetrów od bruneta. 

- Wiesz o czym. Ani słowa, bo... 

- Bo co? - przerwał mu z determinacją wypisaną na twarzy.

- Po prostu nikomu o tym nie wspominaj. - wysyczał przez zaciśnięte zęby. 

- O czym? O czym mam nikomu nie mówić?

- Nie udawaj głupiego Louis, dobrze wiesz o co mi chodzi. - prychnął z nienawiścią w głosie. 

- Skąd mam wiedzieć o czym mam nie mówić, skoro sam nie potrafisz tego powiedzieć. Jeśli mi nie powiesz mogę z kimś rozmawiać i przypadkowo wspomnieć, że na osiemnastce Niall'a zrobiłem ci loda, ale nie wiem... - nie dokończył, bo Harry przycisnął mu swoją wielką dłoń do twarzy. Louis nie został mu dłużny i polizał jego dłoń od wewnątrz. 

- Fuj, przestań się tak zachowywać! - zabrał swoją dłoń i wtarł o spodnie. 

- Jakoś nie narzekałeś, kiedy ci ssałem! - teraz to on popchnął Harr'ego na drzwi. 

- Byłem pijany. Nie będziemy o tym rozmawiać, nie będziemy wcale rozmawiać. Masz nikomu nie mówić i tyle. - powiedział odsuwając się od drzwi i chwytając za klamkę. 

- A co będę mieć w zamian? - skoro już miał dla niego milczeć to chciał mieć z tego jakieś zyski. 

- Co? - zapytał głupio.

- Przecież nie będę cię kryć w zamian za nic. - wytłumaczył kąśliwie Louis. 

- Czego chcesz? Może teraz ja mam ci obciągnąć, co? - parsknął śmiechem, ale cóż Louis nie pomyślał o tym. 

- W sumie to nie miałem tego na myśli, ale jak już proponujesz. - uśmiechnął się szyderczo. 

- Pojebało cię? Nie zrobię tego. - powiedział i szybkim krokiem wyszedł ze schowka. Louis poszedł za nim i chwycił go za łokieć tym samym zatrzymując go kilka metrów przed szafkami. 

- 100 funtów. Codziennie do końca tygodnia, a będę cicho. - odezwał się, kiedy brunet odwrócił się do niego. 

- Jebło cię chyba, nie będę ci płacić. - odwrócił się, ale Louis się nie poddał. 

- Okey, ciekawe jak twoja dziewczyna zareaguje na takie wieści. Przykro mi Lisa, ale Harry ostatnio świetnie się bawił ze mną w łazience. Myślę, że zrobiłem mu lepszego loda niż ty kiedykolwiek. - powiedział udawanym głosem robiąc przy tym smutną minę. 

- Zamknij się! - Harry znowu do niego podszedł tym razem bliżej. - 50 funtów. - powiedział już ciszej. 

- 80. - targował się szatyn. 

- 65 i nie więcej. 

- 65 funtów codziennie do końca tygodnia. Pamiętaj, że tydzień obejmuje też sobotę i niedzielę.- uśmiechnął się szyderczo i nim odszedł do swojej szafki rzucił jeszcze za sobą. - Cudownie się robi z tobą interesy złotko. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro