9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


     Wrzesień zamienił się w październik, a jesień na dobre osadziła się w Doncaster.  Codzienne poranki z herbatą, szkoła, zadania domowe, liczne rozmowy z Zayn'em i Liam'em. Louis popadł w jesienną rutynę. Starał się jak mógł aby ignorować Harr'ego, nie zwracać na niego uwagi, wymazać go ze swojego życia tak jak zrobił to młodszy. Starał się naprawdę mocno. Harry potrafił ignorować go przez dwa lata, Louis wytrzymał tylko miesiąc i dwa tygodnie.

Harry cały czas łaził za nim na korytarzach, mówił głośno i praktycznie robił wszystko jeszcze bardziej niż wcześniej. Na lekcjach obracał się do niego i wpatrywał jak jakiś dziwak. Louis przez pierwszy tydzień toczył z nim wojny na wzrok, ale kiedy przegrał po raz kolejny, znudziło mu się to. Udawał, że tak naprawdę nie czuje na sobie zielonych tęczówek i wcale nie słyszy jego głosu na korytarzach. Udawał, że absolutnie nie widzi chłopaka przy swojej szafce i tym bardziej nie słyszy. 

Listopad nastał bardzo szybko, a Ann postanowiła ponownie zaprosić ich na obiad. W końcu tak dawno się nie widzieli. Tym razem Louis nie poszedł. 

- Mogę nie iść, źle się czuję? - zapytał godzinę przed ich zamierzonym wyjściem. 

- Coś cię boli słonko? - jego mama odwróciła się od lustra - Przeziębiłeś się? 

- Nie, tylko czuję się zmęczony. - odpowiedział i przymknął oczy w akcie okazania swojego zmęczenia. 

- Połóż się do łóżka, myślę że możesz być przeziębiony. Jeśli ci się nie poprawi do naszego powrotu to nie pójdziesz jutro do szkoły. - zarządziła i z powrotem powróciła do zakładania kolczyków. 

Louis szczęśliwy ( ale nie okazywał tego na zewnątrz, żeby jego mama się nie zorientowała) powrócił do swojego pokoju i położył się do łóżka. Sięgnął po telefon i przeglądał portale społecznościowe. 

- Wychodzimy! - usłyszał głos swojej mamy, a chwilę później dźwięk zamykanych drzwi. 

Super, został sam w domu i mógł robić dosłownie wszystko przez co najmniej dwie godziny. Oczywiście szybko mu się znudziło bycie samemu i z utęsknieniem wręcz czekał aż jego rodzice i siostry wrócą. Leżał na łóżku i pisał z Liam'em o swoim nędznym życiu, planach na jego urodziny i praktycznie o wszystkim co mogliby odwalić w Sylwestra. Po czterdziestu minutach usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i aż podskoczył z radości. Pójdzie teraz na dół i zje coś, a później powypytuje o nowy samochód i zbliżające się święta. Wstał ze swojego miejsca i podszedł do drzwi od swojego pokoju, ale nawet ich nie dotknął, a one się otworzyły ukazując przed nim wysokiego chłopaka. 

- Co ty kurwa robisz w moim domu? - zapytał z oburzeniem, bo co? Harry tak po prostu wszedł sobie do jego domu bez pukania, a tym bardziej do jego pokoju. 

- Przyszedłem. - oznajmił wchodząc do środka jak gdyby nigdy nic. 

- Wyjdź, nie chcę cię tu. - powiedział nie miło trzymając drzwi, aby jeszcze dosadniej pokazać, że nie chce tutaj bruneta. 

- Możemy porozmawiać? Tylko chwilkę później sobie pójdę. - usiadł na łóżku i spojrzał na niego proszącym wzrokiem. 

- Teraz chcesz rozmawiać? Po dwóch latach milczenia, po trzech miesiącach gdy mogłeś zrobić to każdego poprzedniego dnia, ty teraz chcesz rozmawiać? Nie. - jego postawa była stanowcza, a on sam był pewien swoich słów. 

- Proszę, wiem że zjebałem, ale... - nie dokończył, bo Louis przerwał mu krzycząc.

- Nie! Nie będziemy rozmawiać teraz, jutro ani nigdy. Co ty sobie myślisz, że teraz zjawisz się jak jakiś bohater z wyjaśnieniami? W dupę wsadź sobie te wyjaśnienia i wyjdź z mojego domu! 

- Louis to nie tak, ja ci wyjaśnię. - podniósł dłonie w geście poddania i rzeczywiście wyglądał tak jakby chciał to naprawić. Ale czy było jeszcze co naprawiać? 

- Wyjdź! - rozkazał ostatni raz po czym Harry wstał i podszedł do drzwi. Był zrezygnowany, ale na jego twarzy malowała się złość i może zawiedzenie ?

- Pierdol się Louis. - powiedział mijając go i wyszedł na schody. 

- Sam się pierdol! - krzyknął za nim i zamknął drzwi. Odczekał kilkanaście sekund do momentu, aż nie usłyszał zamykanych drzwi i wyszedł ze swojego pokoju. Był głodny. 

Zszedł po schodach i agresywnie otworzył lodówkę. Wyjął z niej karton mleka i ustawił na blacie. Z górnej szafki wyciągnął płatki. 

- Chcesz płatki ? - zapytał od razu wyciągając dwie miseczki. 

- Poproszę. - odpowiedział młodszy siadając przy stole w kuchni. Byli sami w domu, bo mama Louis'a znowu była w Londynie, a jego ojciec wraz z dziewczynkami pojechali na zakupy. 

- Tak sobie myślałem, że może byśmy  przeszli się do nowej szkoły i zobaczyli co i jak. - zaczął Louis nasypując po kolei płatki do miseczek. 

- Jasne, ale najpierw jedzenie. - uśmiechnął się szeroko pokazując swoje dołeczki. Louis zalał płatki mlekiem i podał na stół. 

Zjedli swoje porcje, odłożyli miseczki do zlewu i założyli buty. Razem wyszli z domu Louis'a i spacerowali chodnikami i ścieżkami w parku. Szli ramię w ramię, a zewnętrzne strony ich dłoni się dotykały co jakiś czas. Byli już w parku przed ich przyszłą szkołą, nie rozmawiali, a cisza była przyjemna. Drzewa dawały przyjemny cień i schronienie w ten upalny czerwcowy dzień. Ławki w parku były pomalowane na czerwono, a starsza kobieta przechadzała się z psem na smyczy. Było miło, lekki wietrzyk i cień rzucany przez drzewa były idealną otoczką. Louis przysunął się swobodnie do boku Harr'ego tym samym zbliżając do siebie ich dłonie. Ich palce delikatnie się o siebie zaczepiały i niby niechcący, trochę przypadkiem Louis wślizgnął swoją dłoń w tą należącą do Harr'ego. Szatyn odwrócił swoją głowę w przeciwną stronę i uśmiechnął się podekscytowany. Zagryzł wargę od środka wyczuwając na swojej szyi spojrzenie młodszego. Harry ścisnął delikatnie dłoń starszego zwracając na siebie jego uwagę. Ich spojrzenia się spotkały, a Louis oddał uścisk na dłoni. Z uśmiechami i zaróżowionymi policzkami przeszli przez cały park docierając w końcu do szkoły.

- Będziemy siedzieć razem w tych klasach i chodzić po tych korytarzach. - oznajmił w pewnym momencie Harry.

- Tu będzie więcej ludzi niż w podstawówce, to trochę straszne. - stwierdził Louis.

- Trochę tak, ale ważne, że my będziemy razem. 

Odłożył płatki do szafki. Zrezygnował z nich, zje sobie kanapkę. Nie będzie jeść zwykłych płatków z mlekiem skoro może zrobić sobie tosty. Wyjął zapiekacz i potrzebne składniki, a kilka minut później mógł się w spokoju delektować ciepłymi tostami z serem. Usiadł na kanapie w salonie i włączył telewizję. Jakiś program z kreskówkami leciał w tle, a Louis pogrążył się w swoich myślach. 

Może Harry naprawdę chciał wszystko wytłumaczyć? Ale z drugiej strony to już nie było czego tłumaczyć, zapomniał o nim i to on pierwszy zaczął z nim kłótnie. Może dwa miesiące temu by go wysłuchał, sam pragnął tych wyjaśnieni, ale Harry zamiast tego go pocałował. Nie żeby Louis narzekał, bo możliwe, że troszeczkę tęsknił za jego ustami, ale jednak. Nadal to nie była odpowiedź na jego prośbę o wyjaśnienia. Teraz nie widział sensu w jego przyjściu, bo to nie trzymało się kupy. To wszystko było jakieś dziwne, Harry tak sobie przyszedł do jego pokoju, żeby wyjaśnić sytuację? Nie, on sam tego by nie zrobił. Harry prędzej by zatrzasnął mu drzwi przed nosem niż samodzielnie przyszedł pod jego drzwi. A może to dlatego, że Louis go ignorował przez ostatni miesiąc? No i dobrze powinien poczuć się tak samo jak on. Louis niczego nie żałował. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro