1. To nasz tymczasowy dom, huh?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Cały świat od kilku tygodni mówił tylko o jednym. Media nie dowierzały, a ludzie zaskoczeni rwali się do pisania podań i wysyłali je codziennie po kilka razy do królewskiego zamku, mając nadzieję, że naprawdę uda im się wygrać z konkurencją. Taka okazja zdarzała się raz na milion; nie można było jej zmarnować.

  Projekt rodziny królewskiej  przyjęty został z jeszcze większym entuzjazmem niż ktokolwiek by się spodziewał. Książę Harry oglądał wiadomości z uśmiechem, przyglądając się zdumionym minom swoich rodziców; to właśnie z jego inicjatywy wszystko ruszyło. To on wpadł na tak genialny pomysł, jednocześnie mając nadzieję, że tym sposobem znajdzie sobie tymczasowych znajomych, że pozna normalnych nastolatków.

  Słowem wyjaśnienia - do zamku na trzy miesiące trafić miało pięć rozpieszczonych, niewychowanych i zbuntowanych dzieciaków z całej Wielkiej Brytanii, których uczono by dobrego zachowania, kultury oraz pokory. Harry chciał ulżyć niektórym rodzicom i pokazać nastolatkom, że czasami warto jest doceniać to, co mają w życiu. Mówiąc o swoim pomyśle rodzicom początkowo spotkał się z krytyką, jednak po dłuższych namowach, para królewska zgodziła się. Warunek był jeden - to książę miał zajmować się wszystkim i nie robić w zamku żadnych problemów.

  Sprawa niedługo później została nagłośniona, po przez przemowę króla Stylesa. Odzew był duży, ckliwych listów jeszcze więcej. Ale z niemałą pomocą poddanych i pracowników rodzina wybrała piątkę szczęśliwców, którzy już niedługo zamieszkają w murach zamku i zobaczą jak wygląda poukładane i pełne obowiązków życie. Nie będzie luzu, nie będzie swobody. To miało nauczyć dzieciaki pokory. 

  Harry czekał już na wszystkich, spoglądając na ogromny dwór z balkonu. Cieszył się, to był cudowny pomysł. W końcu, gdy zobaczył już czarne samochody, zszedł szybko na parter i był przygotowany, aby otworzyć drzwi i wszystkich powitać. To miał być piękny dzień... taki właśnie będzie.

  Książę nie ukrywał swojego podekscytowania, bo chyba poraz pierwszy od bardzo długiego czasu będzie miał styczność z nastolatkami, takimi, którzy chodzą do szkoły, robią te wszystkie fajne rzeczy razem, żyją bez ograniczeń. Być może ten cały projekt był jedynie wymówką, aby poznać bliżej realia dzisiejszego świata.

  Samochody zatrzymały się, więc Styles ruszył w ich kierunku. Zatrzymała go jednak ręka ochroniarza, który pokręcił głową, wskazując na ubranych w garnitury mężczyzn, którzy już zaczęli zajmować się wysiadających nieznajomymi. Czterech chłopaków i jedna dziewczyna. Ich wygląd już z daleka nie wyglądał zachęcająco... będą musieli się tego pozbyć.

  — Witam was wszystkich bardzo serdecznie — powiedział, gdy cała piątka stanęła naprzeciwko niego. — Wejdziemy teraz do środka i zapoznamy się wszyscy, a wasze bagaże zostaną zaniesione do waszych pokoi.

  — Mam pokój z widokiem na Miami? — zapytał niższy chłopak.

  — Jesteśmy w Londynie... — książę zmarszczył brwi, nie bardzo rozumiejąc. To miał być żart?

  — Co z tego? — parsknął.

  — Naprawdę jesteś taki głupi czy tylko udajesz? — wtrącił brunet w skórzanej kurtce, prychając.

  — Um, chodźmy po prostu — przerwał im wymianę zdań, kierując się do pomieszczenia. To zdecydowanie dla Harry'ego coś nowego, ale nie zraził się słabym pierwszym wrażeniem.

  — Mamy zdjąć buty, księciuniu złoty? Mam szpilki — powiedziała brunetka, uśmiechając się i patrząc na podłogę, chyba marmur, ale nie była pewna.

  — Myślę, że-

  — I tak nie zdejmę — przerwała mu. — Więc... — rozejrzała się dookoła. — To nasz tymczasowy dom, huh?

  — Podoba mi się, że mówisz na to miejsce dom — uśmiechnął się loczek.

  — A jak ma mówić? — wtrącił blondyn, marszcząc brwi. — Melina królewska?

  — Chodzi o to, że... dom to miejsce, w którym człowiek ma czuć się bezpiecznie, tak? To taki schron przed wszystkim — wyjaśnił niepewnie, spoglądając na nastolatków.

  — Mogę już iść do swojego pokoju i zasnąć z nadzieją, że może umrę w czasie snu? — chłopak z kruczoczarnymi włosami zmienił temat, szturchając językiem swój kolczyk w wardze.

  — Nie, najpierw musimy się poznać. Jestem Harry Styles, teraz wy przedstawcie się mnie — uśmiechnął się.

  — I potem możemy iść?

  — Um... cóż, chciałem spożyć z wami podwieczorek, ale jeśli jesteście zmęczeni, owszem — kiwnął głową.

  — Jestem Alex Rainberry — powiedział od razu. — To gdzie mam iść?

  — Nie chcesz poznać reszty? — uniósł brew Harry. — Spędzicie razem trzy miesiące — dodał.

  — Nie bardzo — pokręcił głową — Nie bardzo mnie oni obchodzą, szczerze? Nie chcę tutaj być — wzruszył ramionami.

  — Czyli nie tylko mnie pozbyli się starzy z domu, niemal płacząc ze szczęścia, kiedy dostali potwierdzenie, że dostałem się do wariatkowa? — spytał blondyn, spoglądając na pozostałych.

  — To niegrzeczne mówić na rodziców starzy. Powinieneś mówić o nich z szacunkiem — zmarszczył nos książę. On nie wyobrażał sobie powiedzieć tak na swoich rodzicieli! To byli najukochańsi ludzie.

  — Nie mam szacunku do kogoś, kto nie ma szacunku do mnie, proste — burknął, wkładając ręce do kieszeni.

  — Okej, skończmy tę przyjacielską szopkę — wtrącił brunet w kurtce — Jestem Zayn Malik i nie zamierzam się z wami zaprzyjaźniać, więc darujcie sobie zbędne uprzejmości w moim kierunku. Najlepiej to się w ogóle nie zbliżajcie do mnie — uśmiechnął się sztucznie.

  Niższy chłopak zaczął się śmiać, patrząc na Zayna, który zmarszczył brwi.

  — Oh, jesteś zabawny — stwierdził. — Myślałeś, że ktokolwiek w ogóle zamierzał być dla ciebie miły, frajerze? Zejdź na ziemię!

  — Nie pyskuj, krasnalu — mruknął, wywracając oczami. — Mam wyjebane w to, co do mnie mówisz — wystawił dłoń w jego stronę.

  — Dlaczego mówisz tak brzydko? To nieładne słownictwo i tutaj się go nie toleruje — westchnął książę, przeczesując palcami włosy. Był naprawdę w szoku zachowaniem nastolatków, ale... na tym polegał ten projekt, prawda? Oh, kurczę pieczone, dlaczego nie mógł sprowadzić na zamek jakichś uzdolnionych i inteligentych dzieciaków?

  — Zachowujesz się jak dziadek, księciuniu — stwierdziła brunetka. — A masz dwadzieścia lat. Wiem, że to nieco więcej niż my, ale kurwa, bez przesady, to nie jest jakaś ogromna czarna dziura przerwy między nami.

  — Czy mogę iść do pokoju? — ponowił pytanie Alex, jednak został zignorowany.

  — Jesteście tacy nudni — jęknął blondyn, opierając się ramieniem o bark szatyna — Przecież ja umrę z przenudzenia, jak będę na was skazany.

  — Nie rób sobie ze mnie podpórki, blondyno! — zirytował się szatyn, odpychając go.

  — Darcie pizdy w stylu krasnala — skomentował pod nosem brunet, przypominając sobie memy, które kiedyś przeglądał w internecie.

  — Co mówisz, kurwiu? — podszedł do Malika, stając lekko na palcach, mając nadzieję, że nikt tego nie widział. — Obraź jeszcze raz mój wzrost, będziesz zbierał swoje jebane zęby z podłogi.

  — Boję się — mruknął z uśmiechem, pochylając się do niego. — Możesz mnie ugryźć... krasnalu.

  — Jak cię ugryzę to odkryzę ci pół ręki, kutasiarzu! — warknął, zaciskając dłonie w pięści.

  — Wyczuwam seksualne napięcie, panowie — mruknęła brunetka, uśmiechając się kpiąco.

  — Hej, hej, ale spokojnie — książę delikatnie odciągnął bruneta od drugiego. — Nie będzie tu żadnych bójek.

  — Psujesz zabawę — skomentowała dziewczyna.

  — Przecież ja tylko mówię prawdę, a ten szczaw się wkurza — prychnął szatyn.

  — Wiesz co, spierdalaj — mruknął brunet, a niższy nie hamując się więcej, uderzył go z pięści w brzuch.

  Rozłoszczony brunet zgiął się w pół, a następnie po chwilowym szoku oddał niższemu, rozpoczynając między nimi bójkę. Blondyn, stojący z boku oberwał przez przypadek w nogę, więc nie mogąc podarować im takiego znieważenia jego osoby dołączył do tarzania się do ziemi. Brunetka wycisnęła telefon i zaczęła wszystko nagrywać, a Alex... Alex jedynie przyglądał się wszystkiemu ze znudzeniem.

  Harry spanikowany rozejrzał się wokół, dziwiąc się, dlaczego jego ludzie nie reagowali na przemoc. Stali i... stali, patrząc przed siebie, jak zawsze robili.

  — Kochani, spokojnie. Proszę, uspokójcie się — przetarł dłonią włosy, jednak na jego słowa nikt nie zwrócił uwagi.

  Dopiero chwilę później po całym parterze rozległ się strzał, po którym cała trójka zastygła w miejscu i odwróciła wzrok w stronę schodów, prowadzących na górę, z których schodził elegancko ubrany brunet z bronią w dłoni. Jego twarz nie wyrażała emocji, była pusta. Styles jako jedyny odetchnął z ulgą.

  — Co tutaj się wyprawia? — spytał sucho, podchodząc bliżej.

•  •  •

hej, jak pierwsze wrażenia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro