16. Nasza wieczność kończy się za trzy miesiące.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Nadszedł w końcu upragniony przez wszystkich weekend, jednak prócz przyjemności takich jak dłuższe o dwie godziny spanie czy otrzymanie z powrotem telefonów na dwa dni, miało nadejść tornado, krócej mówiąc - Liam wracał do pałacu. Niezbyt nastolatkom podobała się wizja ponownego oglądania i słuchania tego gbura, który myślał, że wszystko mu wolno. Z Harrym było weselej i na luzie, choć czasami wiedzieli, że pozwalali sobie na zbyt wiele i wykorzystywali jego dobroć.

  W piątek, książę zrzucił wszystkich z łóżek już po piątej i oznajmił, że pora na poranne biegi, a później medytacje, po której mieli iść się ogarnąć, a następnie prosto na śniadanie, po którym otrzymali dwadzieścia minut wolnego. Harry jako trener by ich pozabijał wszystkich! Ta medytacja była katorgą, zwłaszcza o takiej porze!

  — Wiecie czemu was tutaj zwołałem? — spytał loczek, spoglądając na całą piątkę.

  — Chcesz, żebyśmy wyjaśnili ci, na czym polega antykoncepcja? — odparła Bebe.

  — Słucham? — zmarszczył brwi — Nie — parsknął, kręcąc głową.

  — Okay, więc o co chodzi, Hazz? — uśmiechnął się Niall, patrząc na loczka.

  — To chyba należy na te dwa dni do was — wyciągnął z kieszeni po kolei telefony.

  — O cholera — wymamrotał Zayn, podchodząc do starszego i odbierając swoją komórkę. — Dni na snapie stracone, ale i tak dzięki, księciu!

  Harry wzruszył niezrozumiale ramionami, nie wiedząc o czym on do niego mówił. Rozdał telefony i uśmiechnął się.

  — To wszystko. Możecie już iść do siebie.

  — Baw się dobrze, Harry! — powiedział Louis, ciągnąc Zayna do góry.

  Niall pozostał jednak na miejscu, chcąc spędzić czas z Harrym, bardzo mocno tego pragnął. Lubił księcia.

  — Potrzebujesz czegoś? — spytał, kiedy zostali sami.

  — Ciebie — odparł blondyn. — Zrobimy coś razem? Masz chwilę czasu... dla mnie?

— Dla ciebie zawsze — roześmiał się cicho loczek. — Co chciałbyś porobić?

  — Może chcesz coś upiec? — zaproponował. Oczywiście, że nie umiał, ale to romantyczne.

  — Um, wiesz... jeśli umiesz to jasne — uśmiechnął się. On nigdy tego nie robił, miał od tego ludzi.

  — To... całkiem proste — prychnął, wstając i ujmując dłoń H. — Damy sobie radę — uśmiechnął się, składając buziaka na jego policzku.

  Harry uśmiechnął się delikatnie, czując dziwne mrowienie na licu w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu znajdowały się wargi blondyna. Niall był tak cholernie uroczy i... naprawdę go lubił.

  Louis z uśmiechem usiadł na kolanach Zayna, który siedział na łóżku, a następnie przytulił go, całując w policzek, podczas gdy mulat zrobił im zdjęcie w lustrze. To było głupie, ale... oboje chcieli mieć zatrzymane wspomnienia.

  — Chcę wstawić z tobą kiedyś zdjęcie na instagrama — mruknął brunet.

  — Zróbmy to dzisiaj — wzruszył ramionami. — Niech każdy wie, że już nie ma szans — zaśmiał się, zgarniając swój telefon z pościeli. Włączył aplikację, po czym po kilku kliknięciach dodał zdjęcie, na którym tulił Zayna i całował go w szczękę, podczas gdy on uśmiechał się pięknie. Lubił każde zdjęcie z Malikiem, bo było idealne. — Zrobione, kochanie.

  — Dobrze jest mieć znowu dostęp do sieci — stwierdził, cmokając go w nos.

  — Moi koledzy... nie będą zadowoleni z tego, co zobaczą na moim instagramie — mruknął L, ujmując jego twarz w dłonie. — Ale tak mocno się cieszę, że jestem z tobą... z tobą w takiej relacji.

  — Lou, przecież nie musiałeś tego robić, skoro będziesz miał problemy — westchnął, patrząc w jego oczy — Nie chcę, żebyś miał problemy.

  — Pieprzyć to, jestem teraz w pałacu — uśmiechnął się, całując Zayna w czoło. — Nic mi nie zrobią, chcę się pochwalić, że jest mi dobrze z tobą.

  — Mój kochany skrzat — przytulił go mocno do siebie — Jak ktoś cię skrzywdzi to pogryzę.

  — Ty też dodaj, to sprzed chwili. Jest takie piękne — mruknął, muskając ustami jego skórę na szyi.

  — W porządku — wziął do ręki telefon i opublikował zdjęcie na swoim koncie, oznaczając szatyna.

  — Super — uśmiechnął się, całując go mocniej, dodatkowo przygryzając i zasysając jego skórę. — Zrobiłem ci malinkę, Zee — oznajmił dumnie.

  — Teraz żaden przystojniak do mnie nie podbije — wydął dolną wargę.

  — Masz mnie, czy nie jestem dla ciebie wystarczająco przystojny? — zapytał, zdejmując koszulkę, aby mu się pokazać. Uśmiechnął się delikatnie, po czym popchnął Zayna do tyłu, nachylając się nad nim i całując go krótko.

  — Jesteś, kotku — wywrócił oczami, zaczynając dłońmi jeździć po jego ciele.

  — Mhm — mruknął, wplątując dłoń w ciemne włosy. — Chcę cię całować całą wieczność — jęknął, łącząc ich wargi razem.

  — Nasza wieczność kończy się za trzy miesiące — parsknął, kiedy się od siebie odsunęli.

  — Więc... oh — wymamrotał, wymuszając uśmiech. Myślał, że po tym królewskim projekcie będą się nadal spotykać, jeździć do siebie, ale najwidoczniej się mylił. — Więc wykorzystajmy dobrze naszą małą wieczność — oznajmił, zdejmując koszulkę Zayna. — Uwielbiam cię podziwiać!

  — Zrób zdjęcie zostanie na dłuższej — roześmiał się, podnosząc się do siadu i zaczynając całować go po obojczykach.

  — Nie mogę, jest mi zbyt dobrze — odchylił głowę do tyłu, pozwalając Malikowi na... wszystko. Chciał być dotykany, chciał czuć jego usta, chciał tego wszystkiego!

  — Moje usta są magiczne — rozpiął jego spodnie.

  — Nie zaprzeczam — odparł, unosząc się delikatnie, aby ten mógł łatwiej zsunąć jego spodnie.

  — Jeszcze nie wiesz, co potrafią — puścił mu oczko, pozbywając się jego ubrania.

  — Na pewno wiele rzeczy — kiwnął głową, napierając na Zayna. — Pokażesz mi?

  — Kiedyś na pewno — pocałował go w usta.

  — A dzisiaj? — uniósł brew ku górze. — Co dzisiaj mi pokażesz?

  — A co chcesz zobaczyć? — uniósł brew.

  — Dużo rzeczy — uśmiechnął się, kładąc powoli dłoń Zayna na swoich bokserkach.

  — Noc mamy długą — wymruczał.

  W tym samym czasie Harry i Niall nieudolnie próbowali upiec ciasto. Więcej narobili bałaganu aniżeli cokolwiek pożytecznego - całe ich ubrania były w mące, to samo włosy.

  — Myślałem, że umiesz piec! — powiedział książę, kręcąc głową, aby strzepać mąkę z włosów.

  — Myślałem, że to łatwiejsze! — odparł, śmiejąc się. — Wyglądasz jak mokry pies, który chce się wysuszyć.

  — Chce się wysuszyć! — roześmiał się.

  — Jesteś suchy! — oznajmił blondyn, zaraz dodając: — jeszcze.

  — Zamierzasz lać mnie wodą? — uniósł brew.

  — Ja... — zaciął się, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. — Jesteś cholernie niewinnym aniołkiem, wiesz?

  — Nie jestem niewinny i już na pewno nie jestem aniołkiem — oburzył się. — Potrafię być... niegrzecznym diabełkiem.

  — Nawet nie umiesz powiedzieć kutas — parsknął. — Ale masz rację, jesteś niegrzecznym diabełkiem.

  — Rajciu, nie mówi się tak! To bardzo nieładne określenie — pokręcił głową, opierając się o blat.

  — A jak byś go nazwał? Siusiak? Nie jesteśmy w podstawówce — blondyn wzruszył ramionami.

  — Niall, przestań! — niemal pisnął.

  — Co jest, książę? — uśmiechnął się, podchodząc do niego. — Nie miałeś edukacji seksualnej w tym pięknym zamku? — ułożył dłonie na jego biodrach.

  — Miałem, oczywiście, że miałem — odparł, spuszczając wzrok na jego ręce.

  — I czego cię nauczyli? — dopytywał, unosząc wzrok na loczka.

  — Jak się robi dzieci — powiedział.

  — Tylko to? — zdziwił się. — Nie uczyli się o seksie z tą samą płcią? Albo... o masturbacji? — uśmiechnął się, widząc rumieńce u księcia.

  — Dlaczego musimy o tym rozmawiać? — spytał cicho — Ładna dzisiaj pogoda, prawda? — zmienił temat.

  — Wyśmienita — zaśmiał się, całując H w policzek. — Ale jakby co... mogę być twoim nauczycielem od edukacji — szepnął, stając na palcach, aby być mniej-więcej na tej samej wysokości co jego ucho.

  Harry'ego przeszły dreszcze, a jego policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone. Rozumiał aluzję Horana i miał co do tego mieszane uczucia. Odchylił się lekko do tyłu, aby zwiększyć odległość między nimi.

  — Zamówimy pizzę? Możemy to zrobić? — odchrząknął, widząc speszenie Stylesa.

  — Pizza nie jest zdrowa — zmarszczył nos.

  — Ale czasem fajnie zjeść coś niezdrowego — wzruszył ramionami, przeczesując włosy dłonią i zsypując mąkę na podłogę.

  — Lepiej trzymać linię. Musimy tutaj posprzątać — mruknął.

  — Oh, naprawdę, Hazz? — wywrócił oczami. Styles roześmiał się, kiwając głową.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro