2. Jeśli się kochacie nie musicie udawać, że się nienawidzicie.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Ochroniarz imieniem Liam doprowadził piątkę do pionu w krótkim czasie. Był stanowczy i zirytowany, że takie zachowanie było właśnie tutaj, w zamku królewskim! Kazał słuchać poleceń księcia, na co blondyn wywrócił oczami.

  — Przedstawcie się należycie — poprosił Harry, posyłając im uśmiech.

  — Alex Rainberry, mówiłem już, mogę iść? — westchnął.

  — Czekasz na pozostałych — odpowiedział mu Liam.

  — Louis Tomlinson — powiedział, zaraz dodając: — jeśli, kutasie, pomylisz moje imię, to uderzę cię ponownie — zagroził, patrząc na bruneta.

  — Coś mówiłeś, Lewis? — uniósł brew, uśmiechając się niewinnie. Liam chrząknął, posyłając im morderczenie spojrzenie. Z nim nie było żartów, miał broń do cholery.

  — Dalej — burknął.

  — Bebe Rexha — powiedziała dziewczyna.

  — Co to w ogóle za imię? — parsknął blondyn, stojący obok.

  Styles zmarszczył brwi. Dziewczyna chyba nazywała się Bleta, więc czemu przedstawiła się inaczej?

  — Spierdalaj, sam pewnie lepszego nie masz — stwierdziła.

  — Niall Horan — uśmiechnął się złośliwie.

  — Chujowo — skomentowała.

  — Słowa — warknął ochroniarz. — A ty?

  — Zayn Malik, przedstawiałem się już.

  — Jak? Zen? — parsknął Louis.

  — Co tam mówisz Lewis? Z dołu cię nie słychać — zacmokał w jego kierunku.

  — Mogę iść do pokoju? — spytał Alex, chowając dłonie do kieszeni swojej bluzy.

  — Możesz — westchnął książę. — Justin, zaprowadź go.

  — Ja też chcę już iść — wtrącił blondyn. — Dostanę ochroniarza, który mnie tam zaniesie, do cholery?

  — Okay, mogę być niższy, ale przynajmniej nie mam tak szpetnego ryja co ty — Tommo zmrużył na Zayna oczy.

  — Jesteś żałosny albo ślepy — zaśmiał się Malik.

  — Ochroniarze to nie niewolnicy — zaznaczył książę.

  — Trafiłem prosto w twoje ego? — uśmiechnął się kpiąco Louis.

  — Cisza! — wtrącił Liam — Zachowujecie się karygodnie, to nie plac zabaw a pałac królewski! — zirytował się — Książę — zwrócił się do niego — Nie chce ingerować w twoje plany, ale sugeruje, aby pokazać im pokoje, dać kilka minut na wypakowanie swoich rzeczy, a następnie zaprowadzić do jadalni, gdzie przy wspólnym posiłku wytłumaczyłbym im zasady, które tutaj panują. Wątpię, aby królowa była zadowolona, słysząc ich rozmowy.

  — W porządku, Liam — skinął głową, zgadzając się. — Justin, weźmiesz bagaże? — spytał, zwracając się do mężczyzny, który był już w połowie drogi z Alexem.

  — Naturalnie — skinął głową, wracając się. Razem z jeszcze dwoma innymi mężczyznami poszli z nastolatkami na piętro. — Czwarta sypialnia jest dla dziewczyny, resztę możecie uzgodnić sami.

  — Super — Zayn wziął swoją walizkę, po czym wszedł do pokoju zaraz po lewej, następnie zamykając drzwi.

  Louis zastanawiał się chwilę nad tym, który wybrać, ale ostatecznie wziął drugi. Alex miał to w dupie, który dostanie, zapewne wszystkie męskie były takie same, do cholery, więc wszedł do środkowego. Niall jako ostatni zajął pokój, nie odzywając się słowem do ochroniarzy. Chciałby zjeść pizzę, będąc szczerym.

  Louis uśmiechnął się, rzucając na ogromne łóżko, które było cholernie wygodne. Rozejrzał się dookoła, dziękując Bogu, w którego nie wierzył, że nie było tu żadnych pedalskich czy jaskrawych kolorów. Wszystko było stonowane.

  — Jak pierwsze wrażenie? — zagadał książę do Liama, który stał oparty o ścianę i przyglądał się zamykanym po kolei drzwiom.

  — Cóż, nie będzie łatwo — westchnął, prostując się — Proszę mi wybaczyć za użycie broni, jednakże uznałem, że było to konieczne do uciszenia tego zwierzyńca.

  — Musisz mnie nauczyć być takim... groźnym — uśmiechnął się.

  — Ma się to w genach, książę — roześmiał się.

  — Może jednak się nauczę — wzruszył ramionami. — Jeśli zapomnę wspomnieć o ubiorze przy posiłku, przypomnij mi, dobrze?

  — Oczywiście — kiwnął głową.

  Niall odsunął firanę, otwierając okno. Rozejrzał się po okolicy, jednak i tak dużo nie zobaczył. Dwór królewski, drewniane ławeczki, dalej sad i jakiś drewniany mały domek. Nic, kurwa, ciekawego.

  — Gdyby się tak postarać to nawet dałoby się tutaj zabić — usłyszał niewyraźny głos, gdzieś kawałek od siebie, więc spojrzał w tamtą stronę i zobaczył pokój dalej Alexa, spoglądającego w dół. Brunet dostrzegając go pomachał mu, a następnie schował się do środka. Blondyn zmarszczył brwi, stwierdzając, że ten koleś naprawdę był psychiczny.

  Wzdychając zamknął okno i zmarszczył brwi. Dlaczego te pokoje położone były niemal obok siebie? Przecież to zamczysko było wielkie, a pomieszczenia niemal ściśnięte ze sobą. Miał nadzieję, że chociaż ściany były dźwiękoszczelne.

  — Proszę o zejście! — usłyszeli, gdy minęło już pół godziny. Podwieczorek był już gotowy, czas na poważną rozmowę o zasadach.

  I każdy niechętnie, ale wyszedł ze swojego pokoju... z wyjątkiem Louisa, który zdążył zasnąć. Te łóżka były takie wygodne!

  Liam, stojący na środku pomieszczenia zmarszczył brwi, lustrując każdego wzrokiem i nie doliczając się pięciu uczestników.

  — Gdzie piąta osoba? — spytał pozostałych, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

  Zayn uśmiechnął się głupkowato, wpadając na pewien pomysł.

  — Pewnie się zgubił, pójdę po niego — zaoferował, na co Payne skinął głową.

  — Byle szybko — mruknął, zerkając na Harry'ego, który wszedł do pomieszczenia.

  Malik zerwał się z siedzenia i popędził na górę. Teraz mu pokaże! Z tą myślą też dotarł pod pokój szatyna i wszedł do niego, parskając, kiedy zobaczył go śpiącego.

  — Hej, Lewis — mruknął, łapiąc za kołdrę, na której spał. Mocno za nią pociągnął, skutkiem czego chłopak upadł na podłogę z lekkim hukiem.

  — Kurwa mać — warknął, spoglądając w górę. — Malik, ja pierdole — pociągnął go za nogę, przez co ten tez upadł. Przytrzymał jego nadgarstki przy podłodze.

  — Oi oi, jaki groźny — skomentował brunet. — I co mi teraz zrobisz?

  — Spuszcze ci taki wpierdol, że popamiętasz, że ze mną się nie zadziera — warknął wkurwiony. Nie dość, że go obudzono to jeszcze w taki kurwa sposób! Te trzy miesiące miały nauczyć go dobrego zachowania a najprawdopodobniej to on w połowie pobytu tutaj trafi do więzienia za pobicie ze skutkiem śmiertelnym!

  — Tak? Chyba że nie dasz rady — prychnął, łapiąc go w pasie i przerzucając, samemu przytrzymując go za nadgarstki. — Chyba jednak masz za mało siły, krasnalu.

  — Przyjdę do ciebie w nocy i uduszę poduszką — zagroził Tomlinson, chcąc podnieść nogę, aby go uderzył, ale ten szybko usiadł mu na biodrach. — Wrzucę ci jebany toster do wanny, Zack!

  — Jak na razie to ja mam przewagę nad tobą.

  — Co tak długo? — zapytał Liam, patrząc na zegarek. Zaraz królewska para miała przyjść, każdy musiał być na czas!

  — Może pójdę po nich? — zaoferował książę, nieco się denerwując. Punktualność była tu obowiązkowa.

  — Pewnie się pieprzą — wzruszył ramionami Niall — W przeciwnym razie Zayn nie rwałby się tak do niego — parsknął.

  — To się nazywa uprawianie miłości, Niall — książę poprawił go, idąc po schodach.
 
  — Nie masz żadnej kurwa przewagi! Jeszcze cię zniszczę zobaczysz, twoje życie będzie piekłem! — szarpał się.

  — Najpierw musiałbyś dosięgnąć, Lewis — uśmiechnął się kpiąco, nachylając w jego stronę.

  — O mnie się nie martw! — prychnął, podnosząc głowę do góry. Ugryzie go w nos, tak zrobi!

  Harry był już na piętrze i niepewnie zapukał do drzwi, jednak nie usłyszał odpowiedzi. Zmarszczył brwi, naciskając na klamkę i uchylając drzwi. Zdziwił się na widok... właśnie taki. Jakby się przed chwilą całowali. Nie miał oczywiście nic przeciwko, ale tego nie rozumiał.

  — Musimy przejść do jadalni — powiedział. — Pośpieszmy się, nie możemy być później niż moi rodzice.

  Zayn wstał z szatyna i nawet na niego nie spoglądając wyszedł z pomieszczenia, kierując się na dół. Dlaczego wszyscy muszą psuć im zabawę?

  — Wiesz... — zaczął niepewnie Harry, spoglądając na Louisa, który podnosił się z ziemi — Jeśli się kochacie nie musicie udawać, że się nienawidzicie — wzruszył ramionami — Zapewniam cię, że wszyscy tutaj was akceptują, a nawet jeśli nie to... nie zostaniecie wyśmiani, jesteście bezpieczni — posłał mu uśmiech, chcąc dodać mu otuchy. Słyszał nieraz jak tolerancja wyglądała za murami zamku. Chciał, aby nastolatkowie byli sobą tutaj! Nie musieli się ukrywać.

  — Co ty pieprzysz, Harreh? — odchrząknął. — Naprawdę się nienawidzimy, tu nie ma żadnej miłości. Po prostu mnie zrzucił i chciał uderzyć. Boże... nie rób ze mnie geja — pokręcił głową, wychodząc. Oczywiście, że nie był gejem, ale za to był bi. Jednak nikt nie musiał o tym wiedzieć, to była tylko i wyłącznie jego, kurwa, sprawa.

  Książę zmarszczył brwi, pocierając swój kark, a następnie ruszył za chłopakiem. Powinien upomnieć go za język, ale... to i tak było rzucanie słów na wiatr.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro