22. Ja, Louis Tomlinson, kochałem się z Zaynem Malikiem!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Zayn całował Louisa po jego nagim ciele, podziwiając jak dobrze zbudowane było. Szatyn nie był jakoś wybitnie umięśniony, jednak nie można było nazwać go chuderlakiem. Louis uśmiechał się delikatnie, ciągnąc go za włosy, wiedząc, że ten to lubił.

  — Jesteś śliczny, niziołku — skomentował.

  — Dziękuję — westchnął, odchylając głowę do tyłu, gdy Zayn był bardzo blisko jego czułego miejsca.

  — Miałeś dużo chłopaków przede mną? — spytał, błądząc rękoma po jego ciele.

  — Nie, nie dużo — odparł szczerze.

  — Jestem zazdrosny, że ktoś miał cię przede mną — mruknął.

  — To samo mogę powiedzieć o tobie — uśmiechnął się delikatnie. — Nawet nie chcę o tym myśleć.

  — Ale teraz będziesz mój już na zawsze — polizał go po ustach — Polizane zaklepane.

  — O Boże — zaśmiał się. — Jesteś uroczy... w jakimś stopniu — przyciągnął Zayna do pocałunku, przesuwając dłonią po jego plecach. Dlaczego nawet je miał umięśnione?

  Malik oddał pocałunek, mrucząc cicho i rozsuwając bardziej nogi chłopaka. Chciał już go pieprzyć, ale nie wiedział jak to dyskretnie zasugerować. Nie chciał wyjść na napaleńca. Louis nie bardzo się tym przejmował, na kogo wyjdzie. Także tego chciał, więc przerwał pocałunek i spojrzał starszemu w oczy.

  — Więc... gdzie te prezerwatywy? — spytał niewinnie, jakby pytał o szklankę mleka.

  — W szufladzie zaraz obok innych potrzebnych akcesoriów — roześmiał się.

  — Świetnie — cmoknął go, po czym podniósł się i sięgnął po lubrykant i prezerwatywy. Podał je Zaynowi, czując rosnące w nim podniecenie.

  — Chyba bardzo nie możesz się doczekać — wymamrotał, wylewając substancję na palce i czekając aż chłopak wygodnie ułoży się na łóżku.

  — To będzie super — oznajmił, kładąc się na brzuchu i podtrzymując na łokciach i kolanach.

  — Um, nie wolisz na plecach? — spytał.

  — No... nie wiem? — odparł, kładąc się na plecach. — Boże, to takie zawstydzające.

  — Zachowujesz się, jakbyś tego nigdy nie robił — parsknął.

  — Robiłem to oczywiście, ale... teraz robię to z tobą, to całkowicie inne — przygryzł dolną wargę, czując pierwszy palec w sobie.

  — To jest to samo, skarbie — westchnął cicho, obserwując jego twarz.

  — Zayn — jęknął, gdy ten wsunął kolejny. — O Boże, t-to się dzieje.

  — Tak, za chwilę będziesz miał tam co innego — parsknął, robiąc nożyce.

  — To super, czekałem na to tak długo — wyznał, uginając nogi w kolanach.

  — Mogłeś powiedzieć wcześniej — dołożył kolejny palec, chcąc mieć pewność, że chłopak będzie przygotowany jak najlepiej.

  — Oh, serio? Dawałem ci znaki — wysapał ciężko, odchylając głowę do tyłu i przymykając oczy.

  — Jestem ślepy, jeśli chodzi o takie rzeczy — parsknął, poruszając palcami.

  To zajęło im kilka minut, nim Louis kiwnął głową i mruknął do Zayna, że był już gotowy, więc ten nałożył na swojego penisa prezerwatywę, po czym go nawilżył. Wsunął się w niego powoli, łącząc ich dłonie razem. Nachylił się nad szatynem, całując go w usta, nie będąc pewnym, czy te ściany były dźwiękoszczelne, chociaż nie miałby nic przeciwko, gdyby teraz korytarzem szedł ten cały Nigel. Może w końcu by do niego dotarło, że nie ma szans i ma się odjebać.

  Louis miał ochotę krzyczeć, czuł się tak dobrze. Oczywiście był lekki dyskomfort, ale próbował o nim nie myśleć i skupiać się jedynie na przyjemności.

  Przyciągnął Zayna bliżej, wyginając plecy w łuk. Malik dosunął się do końca i odczekał chwilę, aby młodszy się przyzwyczaił.

  — Zayn — szepnął, nabierając powietrza do płuc.

  — Tak, kochanie? — spojrzał mu w oczy.

  — Kochamy się — oznajmił z uśmiechem.

  Zayn parsknął, zaczynając się w nim powoli poruszać.

  — Robimy to, racja? — ciągnął dalej, wbijając delikatnie paznokcie, które i tak miał krótkie, w skórę bruneta.

  — Oczywiście — skinął, całując go w usta.

  Louis odwzajemnił pocałunek, zaraz jednak go przerywając. Jęknął głośno, czując ogromną przyjemność.

  — Mam nadzieję, że ten skurwiel tu chodzi i wszystko będzie słyszał — roześmiał się, przyspieszając ruchy biodrami.

  — Za to ja mam nadzieję, że nikt inny tu nie chodzi — odparł, pod koniec unosząc się nieco. — O mój... Z-Zayn.

  — Moje imię brzmi tak pięknie w twoich ustach — wyprostował się, zaciskając dłonie na jego biodrach.

  — Zayn — powtórzył, obejmując go nogami w pasie. — Mocniej!

  — Wedle życzenia — mruknął, wbijając się w niego coraz agresywniej.

  — Kocham to — wysapał, ujmując twarz Zayna w dłoń i przyciągnął go do pocałunku.

  Brunet zamruczał, oddając pieszczotę i wplątując jedną dłoń w jego włosy, za które zaczął pociągać.

  Po kilkunastu minutach osiągnął upragniony orgazm, brudząc swój, a także brzuch bruneta. I Zayn także doznał spełnienia, wysuwając się z niego po chwili i opadając na jego ciało.

  Louis czuł się tak dobrze, chciał wyjść na dach i krzyczeć z niego: ja, Louis Tomlinson, kochałem się z Zaynem Malikiem!

  — Podobało ci się, kotku? — spytał, całując go w nosek.

  — Tak, nawet bardzo — kiwnął głową.

  Zayn zszedł z niego i podszedł do kosza, aby wyrzucić prezerwatywę, a następnie położył się obok szatyna, który od razu usiadł na jego biodrach i przytulił go mocno.

  — Co chcesz, myszko? — roześmiał się, głaszcząc go po plecach.

  — Chcę ciebie do końca naszej wieczności — odparł z uśmiechem.

  — Masz to jak w banku — cmoknął go w nos.

  — Świetnie — mruknął, zamykając oczy. — Musimy się umyć.

  — Może za chwilkę? — uniósł brew — Nie chce mi się, wolałbym zostać w takiej pozycji.

  — Lepimy się do siebie, a co jak się tak przykleimy, a później już nie odkleimy?

  — Zostaniemy razem na zawsze i nikt nas nie rozdzieli — roześmiał się.

  — To lekko... przerażające — przyznał cicho, zadzierając głowę, aby na niego spojrzeć.

  — Nie chciałbyś zostać ze mną do końca mojego życia? — wydął dolną wargę.

  — Chciałbym, ale na pewno nie w takiej pozycji — parsknął, całując go w szczękę. — A tak poważnie... nie zostawiaj mnie po tym.

  — Naprawdę za takiego mnie masz? — westchnął cicho.

  — Po prostu... — Louis uciął, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. — Mój ostatni związek rozpadł się właśnie przez taką sytuację. Dostał to, czego chciał i po prostu... odszedł — wzruszył ramionami. — Wciąż lekko się obawiam.

  — Kutas nie wie, co stracił — mruknął — To oznacza, że musimy wstawić więcej zdjęć.

  Louis uśmiechnął się, całując go w usta.

  — Już w weekend będziemy mogli — mruknął. — Zrobimy sobie pełno.

  Cmoknął go ponownie, po czym ułożył się na jego torsie. Mógłby tak spędzić całą wieczność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro