32. Nigdy nie będziesz należał do rodziny królewskiej.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Do zajęć pozostała godzina, której Niall oczywiście zmarnować nie chciał. Poszedł za księciem, sam nie wiedział gdzie. I może to było zbyt nachalne, ale nie dbał o to.

  — Hej, Hazz. Co robisz? — spytał, gdy byli przy marmurowych schodach z pięknie zdobioną poręczą.

  — Niall, naprawdę cię przepraszam, ale spieszę się. Muszę iść porozmawiać z moimi rodzicami — odparł, wzdychając.

  — Jasne. Później się spotkamy, tak? — uśmiechnął się.

  — Na obiedzie — kiwnął głową.

  — W takim razie... do zobaczenia, książę — zbliżył się, aby pocałować go w czoło, a następnie uśmiechnął się ponownie i pozwolił, aby ten szybko odszedł.

  Alex, widząc tę sytuację, zaczął się śmiać. No tak, Niall i jego zauroczenie. To było nawet śmieszne.

  — A ty co tu robisz? — zapytał blondyn, wchodząc po schodach. — Przestań się histerycznie śmiać, to dosyć dziwne.

  — Czy ty naprawdę myślisz, że rozkochasz w sobie księcia pieprzonej Anglii? — zapytał Alex. — Naprawdę masz czelność marzyć, aby być jego chłopakiem?! Zejdź w końcu na ziemię i nie kompromituj się więcej, bo tu nie należysz! Nigdy nie będziesz należał do rodziny królewskiej. Możesz mieszkać w pałacu przez trzy miesiące, ale to wszystko, Niall! Ci wszyscy ludzi są zbyt idealni dla nas, a my niewystarczający. Dopuść do siebie tę okrutną prawdę, zanim twoja bańka pęknie, a ty będziesz ryczał. To nie jest nasz świat, to nie publiczne liceum, gdzie możesz mieć, kogo tylko zapragniesz. To książę, który za niedługo przejmie koronę, a ty wrócisz do liceum i będziesz musiał się z tym pogodzić! Nikt, kto tutaj pracuje czy żyje, nigdy nie spojrzałby nawet na nas, gdyby nie ten cholerny projekt! — był zły, zirytowany i zraniony. Dlatego powiedział te wszystkie rzeczy. Nie chciał, aby ktoś się nim bawił, a widząc blondyna, jak śmiał całować tak wysoko postawionego mężczyznę, aż kipiał. Co to miało być? Dlaczego on nie mógł pocałować cholernego ochroniarza?!

  Powiedzenie, że Horan po wybuchu chłopaka był w szoku, było niedomówieniem. Jego szczęka, gdyby mogła znalazła by się przy samej podłodze. Nie wiedział przez pierwszych kilka sekund, co powiedzieć, ale niedługo później wszystkie te słowa zaczęły trafiać w niego ze zdwojoną siłą.

  — J-Ja... ja to wiem, ale Harry mnie lubi — odpowiedział mu, starając się brzmieć pewnie. Nie chciał wierzyć, że słowa chłopaka to prawda. Styles go lubił. Reagował na jego dotyk, chętnie z nim rozmawiał, robił te wszystkie rzeczy.

  — Oh, lubi cię? — prychnął brunet. — Jest miły i to wszystko. Jest miły, bo musi taki być! Nie bądź żałosny, nie próbuj sobie wmawiać niestworzonych rzeczy, Horan. Chyba masz już wystarczająco dużo lat, aby myśleć logicznie. Harry nigdy cię nie polubi w ten sposób, zrozum to w końcu! Przestań go podrywać, bo aż rzygam na ten widok. On nie chce twojej sympatii i nigdy chcieć nie będzie. Jesteś tylko licealistą z jakiejś wsi, który myśli, że wszystko mu wolno.

  — Co jest z tobą do kurwy nie tak, Alex? — zdziwił się Niall. Przecież chłopak nigdy taki nie był, nigdy nie mówił mu takich rzeczy — Słuchaj, to raczej moja sprawa, co robię i z kim. Harry nie jest sztucznie miły, on po prostu jest sobą, wszystko co mówi i robi jest prawdziwe. Projekt nic do tego nie ma — westchnął ciężko. — Gdybym mu przeszkadzał to by mi to powiedział, gdyby mnie nie lubił jego siostra nie znałaby mojego imienia. A znała, a twojego i reszty nie! Oprócz Bebe, ale ona jest dziewczyną, więc łatwo to zapamiętać — mruknął — Nie oczekuje, że mnie pokocha — pokręcił głową.

  — Oczywiście, tak to sobie tłumacz — parsknął, dotykając ramienia blondyna. — Chcesz po prostu czuć się dobrze z myślą, że dostajesz kosza od księcia. Zapamiętała twoje imię, bo się wyróżniasz. Masz blond, kurwa, włosy i-i... — uciął, zaciskając dłoń na jego ramieniu. Był tak bardzo zły, miał ochotę coś mu zrobić. — Nienawidzę ciebie i wszystkich tych ludzi tutaj! Ciebie szczególnie, Horan, bo myślisz, że... Nienawidzę!

  — Alex, co się do chuja z tobą dzieje? — zmarszczył brwi, strzepując jego dłoń. Sam złapał go za ramiona i potrząsnął nim. Nie poznawał go i mimo iż znali się krótko zauważył, że dzisiaj był wyjątkowo dziwny.

  — Puszczaj mnie! — warknął. — Nie masz, kurwa, prawa mnie dotykać! Nie, ponieważ jesteś nikim! Nienawidzę ciebie i twojego zauroczenia! Oni są zbyt idealni, zrozum to! — wyrwał się, zaraz uderzając Horana w twarz z pieści. Sam nad sobą nie panował. Po prostu to wszystko się w nim skumulowało i... i teraz musiał odreagować.

  Niebieskooki zagryzł dolną wargę, a następnie nie mogąc się powstrzymać oddał chłopakowi w twarz. Okay, starał się załatwić to pokojowo, starał się nie zwracać uwagi na jego słowa, ale teraz to przesadził. On był po prostu skurwysynem.

  — Słyszałeś te krzyki? — zapytał Louis, podnosząc się z łóżka. Zmarszczył brwi i spojrzał na drzwi.

  — Chodź, sprawdźmy to — oznajmił Zayn, ciągnąc szatyna na korytarz. Zaraz uchylił usta, widząc dwójkę przyjaciół, którzy się razem bili. Alex zwyczajnie był spokojny i obojętny, a teraz wyzywał blondyna i działo się TO!

  — Niall, kurwa, przestańcie! — rozkazał Tommo.

  Bebe westchnęła, również wychodząc z pokoju, zaraz otwierając szeroko oczy. Szkoda, że nie miała popcornu.

  — Walka! Walka! Walka! — powiedziała, na co dostała zirytowane spojrzenie od L.

  — Niech skurwysyn dostanie za swoje! — warknął blondyn, unikając ciosu bruneta.

  Zayn zaraz wkroczył między nich, sprzedając im po liściu. Przecież będą mieli przejebane, jak Liam się dowie.

  — Co wy odpierdalacie do cholery?!

  — Nie twój jebany interes! — burknął Rainberry, wycierając krew spod nosa.

  — Hola, hola, zmień ton, kawalerze — rozkazał Lou. — Co się stało, do chuja? Macie całe obite ryje.

  — On się na mnie rzucił! Najpierw się do mnie dojebał, a później rzucił z pięściami! — wyjaśnił rozjuszony Niall, starając się głęboko oddychać.

  — Bronisz go, bo cię pieprzy? — prychnął Alex, spoglądając na Louisa. Miał ich wszystkich dosyć. Tamten lepił się do księcia, ci lepili się do siebie. — Za trzy miesiące kopnie cię w tyłek i znajdzie inną zabawkę — wzruszył ramionami.

  — Słucham?! — pisnął Louis, podchodząc do bruneta. — Nie bronię Zayna, bo mnie pieprzy — zaakcentował. — Zostaw w spokoju nasze sprawy łóżkowe. Oczywiście, że mnie zostawi, w końcu będziemy zbyt daleko siebie, ale to nie twój zajebany interes! Masz się uspokoić, bo też się uderzę. Pozwalasz sobie na zbyt wiele, a ty, Niall, nie powinieneś się podpuszczać. Jesteś głupi czy jak? Bójka w pałacu?!

  — O matko... mój statek zatonie? — mruknęła Bebe, czego po chwili pożałowała, bo Alex postanowił także i ją zwyzywać. Aktualnie każdy go irytował.

  — Jak możesz w ogóle tak mówić? — oburzył się Zayn również mając ochotę uderzyć chłopaka. — A tobie idioto powiedziałem, że cię nie zostawię i będziemy utrzymywać kontakt!

  — Mówiłem wam, że skurwiel zasłużył! — odezwał się Horan, chcąc podejść do Alexa, jednak Zaynowi był szybszy, bowiem złapał chłopaka i odciągnął — Puść go, muszę mu pokazać, że za takie słowa się płaci!

  — Nie podnoś na mnie głosu — mruknął Tomlinson, patrząc w ciemne oczy, po czym podszedł do Alexa, odsuwając go od Nialla.

  — Puszczaj mnie, szmaciarzu — rozkazał brunet.

  — Uspokój się, Rainberry! — popchnął go na ścianę, przytrzymując jego nadgarstki. — Masz się, kurwa, uspokoić, bo i tak już sprawiłeś, że każdy ma ochotę ci przyjebać.

  — Nie dbam o to — prychnął. — Jesteście tylko jebanymi dzieciakami. Tamta dziwka, wy-

  Rexha niewiele myśląc, podeszła i go uderzyła. Nie mogła pozwolić, aby ten ją wyzywał.

  — Dość! — powiedziała, zachowując spokój. Chciała wrócić jedynie do domu i się rozpłakać w swoim pokoju. Alex powiedział zbyt wiele słów.

  Na całe szczęście, albo i nieszczęście, przyszedł ochroniarz wraz z Liamem, który nie był zadowolony z takiego widoku. Kazał wszystkim zejść do salonu i usiąść w bezpiecznej odległości od siebie i każdy tak zrobił, bo każdy był po prostu wkurzony i nie zamierzał się teraz bratać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro