51. Jest zbyt wiele dowodów przeciwko wam.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Louis szedł wzdłuż korytarza, czując lekki niepokój. Nigel, co prawda nie miał z nimi kontaktu od dwóch dni, a Liam i Harry zachowywali się normalnie, jakby o niczym nie wiedzieli. Może chłopak jednak o niczym im nie powiedział? Może nawet nie ma takiego zamiaru, bo bał się o swoją posadę? Szatyn miał taką nadzieję.

  Nagle został pociągnięty za ramię i przyciśnięty przodem do ściany. Uchylił usta w zdziwieniu, kiedy poczuł czyjąś dłoń na swoim tyłku.

  — Louis — zaczął.

  — Co robisz? — zapytał, próbując się wyrwać. — Zostaw mnie albo znowu cię uderzę.

  — Daję ci ostatnią szansę, kochanie — szepnął mu do ucha.

  — Szansę? — zmarszczył brwi. — Masz mnie, kurwa, zostawić w jebanym spokoju! Nie zgadzam się, rozumiesz? Nie! — odepchnął się od ściany, a następnie odsunął od blondyna, ciężej oddychając ze zdenerwowania.

  — Naprawdę chcesz wrócić do domu? — uniósł brew — Daję ci szansę kotku, masz wybór i lepiej, żebyś wybrał dobrze. To twoja ostatnia szansa, bo jeśli zaraz wejdę tam — wskazał na drzwi, znajdujące się na końcu korytarza — to zrobisz papa zarówno znajomym jak i swojemu kochasiowi, który wróci do domu i zapomni o tobie po kilku dniach.

  — Przysięgam, nigdy nie spotkałem bardziej ohydnego faceta niż ty! — zmrużył oczy. — Masz przestać mnie dotykać, nie jestem dziwką, a już zwłaszcza nie twoją!

  Hałas sprawił, że książę się zaniepokoił. Postawił więc to sprawdzić. Wyszedł na hol i zmarszczył brwi, widząc Louisa w otoczeniu jednego z jego ochroniarzy.

  — Coś się stało? — zapytał łagodnie.

  — Twój pieprzony ochroniarz mnie molestuje i szantażuje! — poskarżył się Louis, nie wytrzymując. — Mam tego dosyć, niech trzyma ohydne łapy z daleka!

  — To bzdury! — oburzył się — Przestań robić sceny! Książę — zwrócił się do chłopaka — ten chłopak wiedział po prostu, że idę właśnie do ciebie opowiedzieć ci o złamaniu przez niego i jego kolegę regulaminu i robi to wszystko na pokaz!

  — O co chodzi? — zapytał zmieszany Styles, przyglądając się dwójce. — Jakie złamanie zakazu?

  — Harry, błagam, nie słuchaj go nawet! Przed chwilą mnie obmacywał — powiedział oburzony Lou.

  — Otóż już na samym początku ten chłopak wyszedł poza mury zamku — zaczął — przyłapałem go, kiedy już wrócił. Nie miałem wtedy tam zmiany, ale poszedłem się po prostu przejść i złapałem go na gorącym uczynku. Stwierdziłem, że nic ci nie powiem, bo byli tu dopiero kilka dni i zapewne było to dla nich coś nowego, dlatego odpuściłem. Kilka dni temu natomiast znowu go przyłapałem razem z jakimś brunetem! Dodatkowo, kiedy powiedziałem, że pójdę i o wszystkim księciu powiem zostałem dwukrotnie uderzony w twarz — wskazał na resztę obrażeń, które miał na twarzy. — Gdyby książę mi nie wierzył... — uśmiechnął się kpiąco w stronę Louisa, wyciągając telefon — Proszę zobaczyć — włączył nagranie, na którym Louis śpiewał w centrum miasta. Nagranie nie było popularne, ale znalazł je jeden z ochroniarzy i podesłał Nigelowi.

  — Louis — wymamrotał, oglądając nagranie. — To jesteś ty... Dlaczego to zrobiłeś?

  — T-To... — zaczął, marszcząc brwi. — Harry, on chciał mnie zmusić, abym z nim spał.

  — To absurd, książę — pokręcił głową — Mówi tak tylko dlatego, żeby zrobić z siebie ofiarę. Zostawiłem podwójnie uderzony, grożono mi, że oberwę mocniej, jeśli cokolwiek ci powiem! Złamali regulamin! Tego nie powinno się tutaj tolerować, prawda? — uniósł brew.

  — Zostałeś uderzony, bo mnie obmacywałeś i zaraz zrobię to jeszcze raz! — zmrużył oczy.

  — Louis, czyli przyznajesz się do tego, że go uderzyłeś? Razem z brunetem... Zaynem? Chodzi o Zayna? Dlaczego wy... sądziłem, że skończyliście z bójkami i buntami — wymamrotał zawiedziony. Sam nie wiedział, co robić. — Jest nawet filmik.

  — Dodatkowo — kontynuował Nigel — jedną z rzeczy, po którą wychodzili do miasta były papierosy, które również są tutaj zakazane, prawda? Na pewno książę znajdzie w ich pokoju jakieś opakowanie — dokończył. Sam chciał gówniarz, a mógł być grzeczny.

  — Przysięgam, zaraz dostaniesz po ryju! — zagroził Lou, chcąc go uderzyć, jednak Harry szybko zareagował i odciągnął go na bok.

  — Proszę, uspokój się — mruknął. — Mówisz, że nie masz papierosów, byliście tylko na rynku, tak?

  — Nie przeszukujcie pokoi. Mamy bałagan — powiedział cicho chłopak.

  — Sam widzisz książę, że chłopak coś ukrywa i do tego jest agresywny — wzruszył ramionami. — Mieli watę cukrową z supermarketu.

  — Lou, przykro mi, ale muszę — powiedział, przygryzając dolną wargę. — Jest zbyt wiele dowodów przeciwko wam.

  — Harreh, błagam — szepnął. — Daj nam dwie minuty.

  — Nie ma mowy! Zdążą wszystko wyrzucić — wtrącił ochroniarz. — Idźmy teraz.

  — Przykro mi Lou, muszę iść to sprawdzić. Jeśli naprawdę nie byliście po papierosy to nie masz się czego obawiać, prawda? — uśmiechnął się delikatnie do niego, idąc za Nigelem w stronę pokoi. Harry czuł się naprawdę zawiedziony. Myślał, że pojęli już zasady, że się poprawili, a tymczasiem robili takie rzeczy za jego plecami. Jak miał im ufać?

   Louis spuścił głowę w dół, idąc za nimi. Harry mu nie wierzył. Było mu strasznie przykro. Wiedział, że zawinił przez wyjście, ale Nigel udawał świetego!

  — Wszyscy opuścić pokoje! — powiedział blondyn, pukając do wszystkich drzwi.

  Nastolatkowie byli nieco zdziwieni tym, ale posłusznie opuścili swoje pokoju i zaczęli pytać księcia, o co chodzi. Nigel wezwał dwóch innych ochroniarzy, aby razem z nimi przeszukać pomieszczenia.

  — Louis? Co się dzieje? — spytał Zayn, podchodząc do niego i ujmując jego dłonie.

  — Przepraszam, starałem się, ale Nigel ma pieprzone siniaki i pieprzony filmik z miasta, Harry mi nie wierzy, myśli, że wszystko udaję, abym uniknął winy — wyjaśnił szybko.

  — Pieprzony sukinsyn — warknął Zayn, przytulając szatyna do siebie.

  — O co chodzi? — spytał Alex, podchodząc do Louisa. — Dlaczego grzebią nam w pokojach?

  — No cóż, zostaliśmy przyłapani i... długa historia — odpowiedział szatyn. — Ale gdzie są papierosy?

  — Na balkonie — odpowiedział brunet.

  — Nie pójdą na balkon, racja?

  — Z nimi to wszystko możliwe — mruknął Malik — Nigel zrobi wszystko, żeby nas stąd wywalić.

  — Nie chcę wracać do domu — zacisnął dłonie na jego koszulce.

  — Książę! Oto kolejne dowody — powiedział Nigel.

  — Co znaleźliście? — spytał Harry, idąc do ochroniarza.

  — Nie damy wam wrócić — mruknął Niall, podchodząc do pary — Jeśli mamy wrócić to wszyscy.

  — Dlaczego... dlaczego mieliście w pokoju nóż? O co chodzi? — zapytał Styles, patrząc na nastolatków. — I co to za leki? Narkotyki?

  — Plus papierosy — dodał blondyn.

  — Dlaczego grzebaliście w mojej torbie do cholery?! — oburzył się Alex — Nie mieliście pieprzonego prawa — zabrał ostrą zabawkę i opakowania tabletek.

  — Myślę, że wiesz, co należy teraz zrobić — mruknął najstarszy.

  Wszyscy byli nieco zdziwieni tym, co miał Alex. To jedynie stawiało ich w jeszcze gorszym świetle.

  — Wszyscy macie stawić się w salonie, a wy — zwrócił się do ochroniarzy — zabierzcie wszystkie niedozwolone rzeczy — było mu przykro, stracił zaufanie do tych dzieciaków. Jak mogli go tak oszukać, wymykać się i robić to wszystko?

•  •  •

drama?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro