56. Muszę wznowić projekt.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Kończył się drugi dzień bez nastolatków w zamku, a Harry był coraz bardziej smutny. Brakowało mu rozmów przy stole, oglądania filmów, leżenia w łóżku z Niallem i całowania się z nim. Tęsknił. Cholernie mocno tęsknił.

  — Mamo, tato — zaczął, gdy spożywali kolację. — Muszę wznowić projekt. Pozwólcie mi na to. Obiecuję, że gdy będą stąd wychodzić za niecałe dwa miesiące, będą kulturalni i nauczeni manier.

  — Jesteś pewny, że tego chcesz i to udźwigniesz? — spytała Anne, przyglądając mu się.

  — Dam radę, przysięgam.

  — Wiesz, że jeśli ponownie się załamiesz postawisz nas w złym świetle? — spytał Des — Nie możemy ciągle ich odsyłać i przysyłać spowrotem, rozumiesz synu? — spojrzał na niego.

  — Ja... nie załamię się, wszystkim się zajmę — zapewnił. — Zrobimy na początku przeszukanie, a z Louisem i Zaynem będziemy robić kontrole. Błagam, naprawdę mi ich brakuje, stali się moimi... przyjaciółmi, ojcze.

  — Ufam ci, Harry. Jesteś już dorosły i powinieneś wiedzieć, co jest dla ciebie dobre, a co nie — skinął głową — Jeśli tak bardzo ci ich brakuje to możesz ich sprowadzić.

  — Ale jeśli sytuacja ponownie wymknie się spod kontroli to... nie będzie już dawania kolejnych szans, jasne? — wtrąciła Anne — Jesteśmy wysoko położonymi ludźmi, odpowiadamy za całe państwo, a nie kilka dzieciaków, w porządku? Miej to na uwadze, kochanie.

  — Tak, dziękuję — uśmiechnął się szeroko. — Idę wysyłać listy! — wstał i szybko pognał do służek. Listy musiały zostać dostarczone najpóźniej do rana, Harry mógłby oczywiście użyć internetu jak normalny człowiek, ale on był staromodny.

  Anne westchnęła z uśmiechem. Dawno nie widziała, aby jej syn był w coś takiego tak mocno zaangażowany. Jeśli był szczęśliwy to było to w porządku.

  — Proszę o stawienie się w zamku królewskim — dyktował, a kobiety pisały. — Samochód podjedzie dziś o godzinie dwunastej i będzie nam wszystkiem niezmiernie miło, jeśli wsiądziesz — zrobił pauzę, aby nadążały. — Jesteś mile widziany w tym miejscu i chętnie dokończę projekt. Może być? — spytał.

  — Jak najbardziej książę — skinęła głową jedna z nich.

  — Uh, pewnie coś źle powiedziałem, ale nie ma czasu na poprawki. Zaklejcie, proszę, koperty i podajcie ochroniarzom, przekazując, że mają być dostarczone w jak najkrótszym czasie.

  — Oczywiście — zgodziły się.

  Harry z uśmiechem ruszył na górę, nie mogąc doczekać się ponownego ich przybycia. Musiał to po prostu przemyśleć, tak? Uświadomić sobie, że warto dać im szansę.

  Zebrał do siebie kilku bardziej zaufanych ochroniarzy i zmarszczył brwi, gdy nie widział nigdzie Justina. Później mu to najwyżej powtórzy.

  — Będziecie przy mnie przy sprawdzaniu bagażu naszych podopiecznych — powiedział. — Proszę o dobre i delikatne traktowanie, to naprawdę ważne.

  — Dzieciaki wracają? — spytał jeden z nich.

  — Tak — odpowiedział. — Uprzedzam także, że jeśli ktoś będzie chciał dotknąć ich bez ich zgody jak Nigel, będzie to surowo ukarane. Ufam wam, dlatego myślę, że taka sytuacja się nie powtórzy.

  — Większość z nas jest hetero albo ma już drugie połówki, więc zapewniamy, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca.

  — Po prostu... nie chciałbym, aby czuli się tu niepewnie. Nie chcę, aby obawiali się podchodzić do kogokolwiek i pytać chociażby o drogę. Chcę, aby czuli się bezpiecznie i jak w domu — uśmiechnął się.

  — W porządku. Zadbamy o to — skinął głową mężczyzna.

  — Świetnie, nie zapomnijcie o uśmiechu! — dodał, zaraz odchodząc w stronę pokoju służek. Zapomniał przekazać, aby posprzątały w pokojach nastolatków. Wszystko musiało być idealnie.

*  *  *

  Nastolatkowie z samego rana otrzymując listy byli w naprawdę dużym szoku. Niall popłakał się ze szczęścia, Alex i Bebe uśmiechnęli szeroko, Zayn był całkiem obojętny i naprawdę nie chciał tam wracać, a Louis miał nieco mieszane uczucia. Spakowali się i zgodnie z treścią listu samochody podjechały po nich punkt dwunasta.

  Niall przez całą drogę myślał, jak powinien się zachować. Naprawdę te dwa dni były najgorszymi dniami chyba w jego całym życiu. Powinien się zdystansować z księciem i nie sprawiać tylu problemów. Nie chciał zauroczyć się w nim jeszcze bardziej, dlatego powinien odpuścić. Nawet, jeśli to bolało to tak powinien zrobić.

  Alex nie mógł doczekać się spotkania z Justinem i nie zabrał tym razem żadnego noża czy tabletek, a kilka kubłów waty cukrowej! Zayn naprawdę nie miał ochoty wracać na zamek, nie chciał oglądać tych twarzy i nie pojechałby, gdyby nie fakt, że został do tego zmuszony. Brzmi znajomo.

  Gdy byli już na dworze królewskim, wysiedli z samochodów i odebrali torby od kierowców. Spojrzeli po sobie, jednak nie odezwali się słowem. Louis chciał rzucić się w ramiona Malika i powiedzieć, że bardzo tęsknił i... wiele innych rzeczy, których nie mógł zrobić.

  Wszyscy byli zdezorientowali, gdy uśmiechnięty książę kazał im wejść do środka, jednak uczynili to. Zdziwili się na widok kilku ochroniarzy, którzy stali w rządku i czekali... na nich?

  — Najpierw formalność, a później porozmawiamy — zdecydował książę. Niall tak mocno tęsknił za jego uśmiechem!

  — Byle szybko, chcę widzieć, co sprawiło, że zmieniłeś swoje zdanie — mruknął Alex, chcąc wiedzieć. Gdzie był Justin do cholery? Chciał już go pocałować.

  — Oh! Najpierw jeszcze poproszę Zayna i Louisa — chłopcy niepewnie do niego podeszli, stając w bezpiecznej odległości od siebie. — Macie ze sobą papierosy? Jeśli tak, od razu muszę je skonfiskować. Będziecie dostawać po jednym w porze podwieczorku.

  — Przynajmniej tyle — prychnął Malik, wyciągając paczkę z kieszeni swoich spodni i podając ją księciu. Na szatyna nawet nie spojrzał.

  Louis westchnął, również oddając swoje papierosy, a następnie odszedł do ostatniego ochroniarza, który poprosił, aby odpiął torbę. Naprawdę robili im rewizję? Kiedy już sprawdzono wszystkie torby, książę skierował się do salonu, prosząc aby reszta podążała za nim.

  — Więc... oficjalnie witam was ponownie w brytyjskim zamku królewskim — uśmiechnął się, rozkładając ramiona. — Nie oczekuję uścisków. Mogłem zachować się nieco inaczej, wiem i chciałem was przeprosić.

  — Faktycznie mogłeś — mruknął Zayn, wywracając oczami.

  — Ale nie stało się nic... strasznego, racja? Jesteście tutaj z powrotem po niecałych trzech dniach — odparł Styles.

  — W sumie wyszło to nawet na dobre — parsknął, uśmiechając się sztucznie. Pokazało to, że Louisowi na nim nie zależało.

  — Mogłem w końcu chodzić w kolczykach i makijażu — mruknął Alex.

  Niall nie odezwał się. Dla niego to była katorga. Ale to nic strasznego, racja?

  — Nie było fajnie, Harreh — wtrącił Lou. — Ani trochę... jestem odwodniony.

  — Chcesz wody? — zmartwił się.

  — Nie — mruknął, wzdychając. — Możemy iść do swoich pokoi?

  — Um, tak, ale wróćcie za dwadzieścia minut. Mamy jeszcze kilka rzeczy do uzgodnienia — odpowiedział.

  — Świetnie — mruknął Zayn, podnosząc się i idąc na górę do swojego pokoju. Nie zamierzał go zmieniać.

  Alex również się podniósł i pobiegł od razu szukać Justina. Pieprzyć pokoje.

  Bebe posłała uśmiech księciowi, a następnie także wyszła. Jedynie Niall został chwilę dłużej i gdy tylko zielone tęczówki skupiły na nim swoją uwagę, podszedł bliżej.

  — Hej.

  — Hej — przywitał się.

  — Tęskniłem — wyszeptał, odchrząkując i ujmując dłoń starszego. Pieprzyć dystans, nie mógł się powstrzymać. Teraz troszkę  przekroczy granicę, a później już... będzie się trzymał z daleka.

  — Ja też — uśmiechnął się.

  — To były najgorsze dni — wyznał Niall, podchodząc jeszcze bliżej.

  Harry westchnął, przyciągając młodszego do uścisku. Blondyn uśmiechnął się delikatnie, również go obejmując. Tego mu brakowało.

  Louis wszedł do swojego pokoju i zmarszczył brwi na panujący tu idealny porządek. Odłożył torbę i usiadł na łóżku, pochylając się nad pościelą i... nie było na niej zapachu perfum Zayna.

  Pokoje były posprzątane, zupełnie jak pierwszego dnia, kiedy tutaj przybyli. Czy teraz ich relacja też będzie tak napięta?

  Alex, widząc Justina na korytarzu pisnął i podbiegł, rzucając mu się w ramiona. Zaczął całować go po całej twarzy niemal go przewracając.

  — Kochanie — ucieszył się i objął go w pasie. Nie spodziewał się ich tutaj tak wcześnie. — Zobacz, jak szybko do mnie wróciłeś.

  — Tak mocno za tobą tęskniłem — wzmocnił uścisk, całując go w usta — Jestem taki szczęśliwy, że znowu będziemy się codziennie widywać.

  — Ja też — kiwnął głową, podrzucając go i łapiąc pod udami. — Teraz już nie rozrabiajcie.

  Alex złapał się go mocno nogami oplatając jego talię, aby nie spaść.

  — Postaramy się — skinął głową — Mam nadzieję, że dotrzymałeś naszej obietnicy — uśmiechnął się.

  — Tak, oczywiście — zbliżył się do młodszego, aby zakończyć ten temat i złączył ich wargi razem.

  Brunet zamruczał zadowolony, oddając pocałunek. Znowu czuł się cholernie szczęśliwy.

  Następnie Justin odprowadził bruneta do jego pokoju i poszedł do księcia, do którego po dwudziestu minutach dołączyli nastolatkowie. Nikt się nie spóźnił, nikt nie narzekał, nikt nie był ubrany wyzywająco. Wszystko było... zwyczajne.

•  •  •

nie no, ja z tym kończeniem to żartowałam... 🤭 jeszcze dużo przed nami

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro