65. Chciałbym kiedyś pokazać ci mój świat.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Niall uśmiechnął się, delikatnie pukając do sypialni Harry'ego, w której podejrzewał, że przebywał. Po dzisiejszych wydarzeniach z pewnością był roztrzęsiony i potrzebował odpoczynku. Słysząc ciche "proszę", wszedł do środka.

  — Hej, Hazz — przywitał się, zamykając za sobą drzwi.

  — Cześć, Niall — odpowiedział, spoglądając na niego. Siedział na łóżku, opierając się o drewnianą, zdobioną ramę, a jego nogi były zgięte w kolanach.

  — Jak się czujesz? — spytał z troską, siadając tuż obok niego.

  — Nie spisałem się najlepiej — odpowiedział. — Nie zrobiłem absolutnie nic, aby ratować Zayna.

  — Nie mogłeś nic zrobić, to nie twoja wina — westchnął — Nie obwiniaj się, wszyscy są cali, tak?

  — Tak, ale... mogło skończyć się bardzo źle — odwrócił głowę w stronę Nialla i spojrzał na niego.

  — Hazz, to nie była twoja wina. Nikt nie mógł nic zrobić — westchnął.

  — Muszę się nauczyć wydawać rozkazy w takich chwilach — oznajmił, wystawiając dłoń w jego stronę.

  — Gdybyś cokolwiek kazał zrobić to mogłoby skończyć się tragedią — mruknął, łapiąc jego rękę.

  — Po prostu... sam nie wiem — westchnął, układając głowę na jego ramieniu.

  — Nie myśl o tym — pocałował go w czoło — Już jest dobrze, tak? Byłeś naprawdę dzielny.

  — Dziękuję, Nini — uśmiecha się delikatnie.

  — Bałem się, że tobie też może coś się stać, wiesz? — mruknął cicho — Naprawdę się o to bałem.

  — Na szczęście jestem cały i zdrowy... tak jak ty — cmoknął młodszego w policzek.

  — Wszystko dobrze się skończyło — uśmiechnął się. — Zayn i Louis już się pogodzili, wszystko jest dobrze między nimi.

  — Cieszę się, zasługują na szczęście. Bardzo im kibicuję — wyznał książę. — Od początku się do siebie przyciągali.

  — Już pierwszego dnia lub drugiego — roześmiał się.

  — Tak, to piękne, jak miłość od pierwszego wejrzenia — uśmiechnął się szeroko, spoglądając na twarz Horana.

  — To coś magicznego, to prawda — skinął głową — Nasz relacja też jest magiczna.

  — Nasza relacja jest po prostu najpiękniejsza — zaśmiał się cicho. — Bardzo cię lubię, Niall.

  — Ja ciebie też, Hazz — odparł — Chciałbym kiedyś pokazać ci mój świat — dodał cicho.

  — Ja chciałbym go zobaczyć! Macie tyle fajnych rzeczy — ożywił się, patrząc na niego z iskierkami. — Dodatkowo macie przyjęcia w basenie!

  — Chciałbyś, um, kiedyś, może, um... wyjść ze mną na miasto? — zapytał niepewnie.

  — Z przyjemnością! — odpowiada niemal od razu Styles.

  — Ale, wiesz... tak na nielegalu, żeby nikt nie wiedział. Bez żadnej ochrony — mruknął.

  — Nie wiem, czy mogę — wymamrotał, bardziej ściskając jego dłoń. — To trochę... dzikie?

  — Dzikie? — parsknął śmiechem — Będzie fajnie, obiecuję. Pojedziemy do McDonald's, przebierzemy cię, żeby nikt cię nie rozpoznał. Spędzimy miło czas, jak normalni nastolatkowie.

  — Będę tajnym agentem — rozmarzył się. — Nazwę się Edward Harry... nazwisko się jeszcze wymyśli.

  — Horan — uśmiechnął się Niall.

  — Będę twoim bratem? — skrzywił się, myśląc o kazirodztwie.

  — Moim mężem — pstryknął go w nos.

  — Oh! — otworzył szerzej usta, po czym kiwnął delikatnie głową. — Nie masz pierścienia. Muszę ci dać, oddam ci jeden. Mam ich wiele.

  — To kochane, ale nie potrzebuję tego. Nie musimy mieć dowodów na naszą miłość — uśmiechnął się — To... chciałbyś naprawdę wyjść? — wrócił do tematu.

  — Pod warunkiem, że przyjmiesz ode mnie ten prezent. Nie musi nic udowadniać, po prostu chcę, abyś coś miał ode mnie, Niall.

  — Ale ja nic dla ciebie nie mam — zmarszczył nos.

  — Nie szkodzi, po prostu obiecaj mi, że zabierzesz mnie do miasta — Harry uśmiechnął się szeroko. Naprawdę jeszcze nigdy sam nigdzie nie wychodził. Starał się dawać przykład, a nie buntować się.

  — W porządku — skinął głową — Niech będzie.

  — Dziękuję — mruknął książę, całując krótko Nialla.

  — Nie mogę się doczekać, kiedy wszystko ci pokażę — uśmiechnął się.

  Nagle rozległo się pukanie. Harry zmarszczył brwi i powiedział ciche "proszę", odsuwając się od Nialla na bezpieczną odległość. W drzwiach chwilę później pojawił się Liam, który widząc blondyna wyglądał na zdziwionego.

  — Przepraszam książę, że przeszkadzam, ale czy możemy porozmawiać? Na osobności? To ważne.

  — Uh, oczywiście — kiwnął głową, wstając. — Zaraz wrócę, Niall — posłał mu dyskretny uśmiech.

  — Ja wyjdę — mruknął niebieskooki, podnosząc się z łóżka — I tak muszę iść już do reszty. Do zobaczenia na kolacji — uśmiechnął się delikatnie, opuszczając pomieszczenie.

  — Więc... jakiś problem, Liam? — spytał Styles, patrząc na niego.

  — Chodzi o Justina i Alexa — powiedział. — O ich relację.

  — To znaczy? — zmarszczył brwi. — Co chcesz mi powiedzieć?

  — Po balu poszli razem do jego pokoju i tam spędzili wspólnie noc. Alex kompletnie ignoruje zakazy i nakazy, które im postawiłem, jest strasznie chamski i arogancki, a kiedy upominam Justina, że może stracić pracę nie słucha się mnie — wzruszył ramionami.

  — Może po prostu się przytulali? Mogą to robić — oznajmił Harry. Naprawdę ufał Justinowi, nie mógłby wykorzystać młodszego.

  — Wątpię w to — mruknął — Gdybyś książę widział, w jaki sposób się dzisiaj całowali. Oni nie mają żadnych hamulców, a Justina kompletnie nie obchodzi to, że nie Alex nie jest pełnoletni i... możemy mieć kłopoty przez niego.

  — Nie wiem, czy byliby w stanie zrobić... to — westchnął. — Może ci się wydaje? Czasami po prostu każdy potrzebuje mocniejszego pocałunku — tak, chciał w to wierzyć i próbował to usprawiedliwić.

  — Książę, wiem, że chcesz ich dobra i chcesz, żeby byli szczęśliwi, ale to naprawdę zachodzi za daleko. Daliśmy im kilka prostych zasad, których powinni przestrzegać, aby nie wpędzić nas w kłopoty, racja? A tymczasem łamią każdą możliwą i nie widzą nic w tym złego. To nie jest dobre, nie dla twojego projektu.

  — Co proponujesz? — spytał, wzdychając.

  — Trzeba albo ukrócić im kontakt albo całkowicie go zakazać — odparł — Nie widzę innego wyjścia. Dostali szansę, ale ją zmarnowali.

  Harry przygryzł policzek od wewnątrz. Naprawdę tego nie chciał, bo wiedział, że ci byli razem radośni, ale naprawdę nie mógł pozwolić, aby Justin sypiał z nieletnim. To było niedozwolone i nie zależało od niego.

  — Dobrze, tak zrobię — oznajmił cicho.

  — Dziękuję, książę. Tak naprawdę będzie lepiej. Zarówno dla ciebie jak i dla nich — uśmiechnął się delikatnie.

  — Tak... tak, masz rację — powiedział niepewnie. Sam próbował się do tego przekonać.

  — W takim razie nie zabieram ci już dnia. Mam nadzieję, że dobrze zajmiesz się tą sprawą, książę — ruszył w kierunku drzwi, a następnie opuścił jego pokój.

  Książę westchnął, siadając na łóżku. Musiał porozmawiać z Justinem, choć tak bardzo nie chciał, musiał. Nie mógł pozwolić, aby policja zwaliła mu się na głowę jeszcze pod tym względem. I tak dzisiejsza sytuacja przysporzyła mu stresu.

*  *  *

  Harry westchnął ciężko, podchodząc do ochroniarza, mającego w tym momencie służbę.

  — Justin? Możemy porozmawiać? — spytał, zaraz dodając — Ale nie tutaj, pójdziemy do ogrodu.

  — Oczywiście, a coś się stało? — uniósł brwi ku górze, idąc z nim do wyjścia z zamku. — Jeśli chodzi o tę sytuację z Nigelem, wszystko załatwiliśmy, jest teraz więcej ochroniarzy na służbie.

  — Cieszy mnie to — uśmiechnął się delikatnie — Bezpieczeństwo jest ważne, jednak nie chodzi mi o to. Chodzi mi... o ciebie i, um, Alexa — powiedział, kiedy wyszli na zewnątrz. Było tutaj cicho i pusto, nie licząc kilku mężczyzn, stojących dalej przy fontannach.

  — Co takiego? — zapytał, marszcząc brwi. — Coś się z nim dzieje?

  — Nie, nie — pokręcił głową — Po prostu... myślę, że powinniście ograniczyć kontakt. Inaczej... będę zmuszony cię przenieść do innych części zamku, abyście nie mogli się spotykać — mruknął. Nie chciał tego robić, ale... tak będzie lepiej.

  — Słucham? — parsknął śmiechem. — Mamy skrócony czas całowania do pięciu sekund teraz?

  — Nie, nie macie. Po prostu lepiej będzie, jeśli naprawdę będziecie w czysto przyjacielskich relacjach i... będziecie się rzadko widywać. Rozumiesz o co mi chodzi? Relacja ochroniarz-uczestnik projektu, nic więcej — wzruszył ramionami.

  — Nie, nie rozumiem, książę —powiedział zirytowany. — Teraz nawet ty masz problem o to, że tak dobrze nam idzie z Alexem? Nie będziemy przyjaciółmi, gdy już się zakochaliśmy.

  — Przykro mi, Justin, ale doszły mnie słuchy, że naprawę przekraczacie granice. Nie chcę cię zwalniać, naprawdę, dlatego uszanuj moją decyzję, w porządku? — Harry nie chciał tego robić. Nie chciał zabraniać im szczęścia. Ale sytuacja była taka jaka była.

  — Przekraczamy granice? O co ci chodzi? Możesz mi wyjaśnić, jak przekraczamy? — dopytywał Foley, marszcząc brwi. Naprawdę był już zirytowany tymi zakazami.

  — Byłeś u niego na noc po balu, prawda? — spojrzał na niego.

  — Tak, byłem — odpowiedział zgodnie z prawdą, zaraz dodając — co nie oznacza, że się pieprzyliśmy. Nie wiem, od kogo to słyszałeś, ale... — uciął, analizując swoje słowa. Pieprzony Liam na nich nakablował!

  — Naprawdę nie chcę ryzykować, Justin. Alex nie jest pełnoletni, dodatkowo jest tutaj pod moją opieką, to jest projekt królewski, pamiętasz? Alex to nie jest mój znajomy, to jest... mój podopieczny i jeśli stanie mu się krzywda to ja za to odpowiadam — westchnął cicho — Nie chcę was krzywdzić, naprawdę, ale muszę. Tak będzie lepiej, prawda? Możecie mieć kontakt, ale... uh, czysto przyjacielski. Nic więcej.

  — Jeśli stanie mu się krzywda? Nie skrzywdzę go przecież! — oburzył się ochroniarz. — Jest dużym chłopcem i wie, że nie możemy pozwolić sobie na wszystko, dlatego tego nie robimy. Nie będziemy tylko przyjaciółmi, książę. Nie dbam już o to, czy stracę pracę. Nie mam zamiaru słuchać dalej rozkazów Liama, bo wiem, że to on cię do tego namówił. Mam rację?

  — Nieważne czy był to Liam czy kto inny — pokręcił głową — Naprawdę nie chcę cię zwalniać, jesteś dobrym pracownikiem, jednym z lepszych i wiem, że masz dobry kontakt z tymi dzieciakami. Jeśli cię zwolnię ty i Alex nie będziecie już w ogóle mieć kontaktu, racja? Czy nie lepiej wam wstrzymać się przez te dwa miesiące? — uniósł brew — Później róbcie co chcecie, to już nie będzie zależne ode mnie. Na razie to Alex jest pod opieką moją i moich rodziców, więc... ja o niego dbam i ponoszę za niego odpowiedzialność, tak samo za całą resztę.

  — Boisz się o swoją reputację? — zdziwił się, zaraz kręcąc głową. Nie chciał być niemiły, bo Styles to naprawdę kochany i porządny człowiek, ale to wszystko się w nim zebrało i nie mógł tak dłużej. — Wiesz, że nie posunę się, aby zrobić coś więcej. Tylko się całujemy! Nie zabraniaj nam nawet tego, bo sam też nie jesteś aniołkiem. Niall wciąż nie miał osiemnastych urodzin, a ty masz dwadzieścia, co oznacza, że jesteś dorosły, a on nie. Wybacz... czy to czasem nie jest nielegalne? — Oh, Boże... czemu on to mówił? Zaraz będzie sobie kopał grób. Nie chciał tego mówić, to samo tak wyszło.

  Harry zamrugał kilkukrotnie. Z jednej strony był pod wrażeniem, że Justinowi naprawdę zależało na tym chłopaku i tak starał się bronić ich relacji, ale z drugiej strony... cholera, on był księciem i on i Niall to całkiem inna bajka! Wiedział na co może pozwolić i o ich relacji wiedziało naprawdę niewiele osób. To nie była sprawa Justina.

  Harry odchrząknął, kręcąc głową.

  — Albo ukrócisz z nim kontakt albo naprawdę cię zwolnię. To moje ostatnie słowa w tej sprawie — powiedział pewnie, wracając do środka. Miał mętlik w głowie, nie wiedział czy postępował słusznie, ale tak mówił mu Liam, a Liam zawsze miał rację i wiedział, co było dobre dla niego i królestwa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro