84. Co powiesz na to, żebym zabrał cię na randkę?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Nastolatkowie mieli dzisiaj zajęcia z ochroniarzami, którzy uczyli ich samoobrony. Louis miał duży ubaw, testując chwyty na Zaynie, który później lądował na trawie. Elliott zaproponował nawet coś nadprogramowo. Chwycił Bebe za dłonie, które ta skrzyżowała, a następnie podniósł ją, a ta zrobiła pół-fikołek, przez co była głową do dołu.

  — I jak? — spytał z uśmiechem, odstawiając ją bezpiecznie na trawę.

  — To też zrobimy — oznajmił cicho L, spoglądając na bruneta.

  Zajęcia się skończyły, a więc trójka ochroniarzy powróciła do swoich standardowych obowiązków, został tylko Elliott z Justinem, którzy chcieli jeszcze zostać.

  — Lou, nie kombinuj już. Nie mam siły — parsknął Zayn, obejmując go w talii.

  — Za dużo sportu jak na jeden dzień — parsknął Alex, kładąc się na trawie.

  — Biedactwo — mruknął Justin, przeczesując jego ciemne włosy.

  Rainberry chwycił go za rękę i pociągnął do siebie tak, że ten upadł tuż na niego. Uśmiechnął się, oplatając go nogami, aby nie uciekł.

  — Macie jakieś zajęcia jeszcze dzisiaj? — spytał najstarszy, siadając po turecku.

  — Nie, to koniec — odpowiedział Niall.

  — Chcecie może się lepiej poznać? — zaproponował. — Znam praktycznie tylko wasze imiona.

  — Jasne — skinęła głową Bebe, siadając zaraz obok niego.

  Co prawda, Niall od razu w momencie, w którym zobaczył Elliotta w drzwiach salonu przekazał reszcie, że to TEN Elliott, TEN od Liama.

  — Zacznijmy od ciebie — uśmiechnął się Lou. — Masz żonę, a może męża? Ile masz lat?

  — Nikogo nie mam — odpowiedział — Wy długo jesteście razem?

  — Zeszliśmy się kilka tygodni po rozpoczęciu projektu — odparł Zayn, obejmując szatyna ramieniem.

  — Ale kręcą od pierwszego dnia — dodała Bebe.

  — Nikogo nie masz? — spytał Niall, patrząc na ochroniarza. — Jesteś już stary, chyba powinieneś kogoś mieć, aby nie odczuć starczej samotności, huh?

  — Na razie jest dobrze tak jak jest — posłał blondynowi uśmiech. Przecież doskonale wiedział, jak wyglądała sytuacja.

  — Opowiedz coś więcej o sobie, Elliott — poprosił Zayn. — Nie męczy cię ta praca? Czemu akurat zamek królewski?

  — Cóż, czasami jak jest dużo służb, to trochę męczy. Czasami nudno jest stać całą noc i gapić się w pustą ścianę, starając się nie zasnąć — roześmiał się — Ale nie mogę narzekać. Czemu zamek? Dobrze tu płacą, a poza tym... skoro oferowali pracę, a ja jej pilnie potrzebowałem, to przyszedłem. Nie ma konkretnego powodu.

  — Czemu akurat praca w ochronie? — spytała Bebe.

  — Czy ja wiem? — westchnął, spoglądając na dziewczynę. — Szczerze mówiąc, studiowałem biznes, nie myślałem nawet o tym, aby być ochroniarzem, ale... coś — albo ktoś — wciągnęło mnie w to i nie jest źle. Myślę, że ta praca jest ciekawa, poznaję całkiem fajne osoby.

  — Na przykład kogo? — dołączył się Alex, siadając przy nich razem z Justinem, którego mały palec trzymał tym swoim.

  — Was — parsknął. — Lubię słuchać waszej gry, gdy macie muzykę — wyznał.

  — Lubisz naszego nauczyciela od muzyki? — spytał Zayn — Większość z nas go tutaj nie lubi. To wasz przełożony.

  — Jest... — zaczął, odwracając wzrok. — Jest mądry, prawda? Uczy was wielu rzeczy, tak słyszałem.

  Niall starał się powstrzymać uśmiech, patrząc na Elliotta.

  — Tak, to prawda. Czasami nas uczy, kiedy nie ma innych nauczycieli — kiwnął głową.

  — Ale czasem jest niemiły — mruknął L. — Może zapomniał, że też był nastolatkiem? Jak myślisz, Elliott?

  — Może ma po prostu gorszy dzień czasami — wzruszył ramionami.

  — Codziennie raczej — parsknął Alex.

  — Nie jest zły — mruknął, bawiąc się trawą. — Po prostu... musicie skupić się na jego pozytywnych cechach.

  — Na przykład? — Bebe ciągnęła go za język. Justin nie odzywał się, nie bardzo orientował się w tej sytuacji. Po prostu obejmował Alexa.

  — Potrafi być kochany — westchnął, zaraz to jednak analizując. Źle dobrał słowa. — Znaczy... potrafi być... zabawny, miły i wiecie.

  — Kochany, tak? — uniósł brew Zayn — Pewnie znasz go lepiej od nas, możesz nam powiedzieć, w czym jest taki kochany.

  — Chciałbym się dowiedzieć, jakie pozytywne cechy ma Liam — skomentował Niall.

  — Ja tak samo! Opowiedz coś więcej — uśmiechnął się Alex.

  Elliott uśmiechnął się pod nosem, następnie kręcąc głową. Uniósł wzrok na nastolatków, a następnie westchnął. Mógł z nimi trochę porozmawiać, racja?

  — Potrafi zrobić romantyczną randkę, tak słyszałem — zaczął. — Kupi najpiękniejsze kwiaty, zamówi ulubioną czekoladę swojej randki z chociażby Norwegii... znaczy tak słyszałem, to tak prywatnie — odchrząknął. — Słyszałem też, że zanim się pojawiliście, przechodził szkolenie przez trzy miesiące specjalnie dla was, pomógł w pokojach.

  — Oh, czyli trochę z niego taki romantyk, co? — parsknął Zayn.

  — Ah, tak, to cudowne, że poświęcił się tak dla nas — wtrąciła Bebe.

  — Myślisz, że teraz kogoś ma? — spytał Louis.

  — Nie sądzę — mruknął Justin, odzywając się poraz pierwszy w tej rozmowie.

  — Cóż... — blondyn spojrzał na niego, marszcząc brwi. — Wydaje mi się, że ma.

  — Liam raczej nie jest typem osoby, która pakuje się w związki — wyjaśnił, patrząc na niego — Zwłaszcza teraz. Szuka bardziej... chwilowej zabawy — prychnął.

  — Tak? Ja myślę nieco inaczej — odparł. — Poza tym skąd możesz to wiedzieć, Justinie?

  — Cóż, długo razem pracujemy, a co za tym idzie często rozmawiamy. Wiem trochę na ten temat — posłał mu wymuszony uśmiech.

  — Też z nim gadam i to dużo, wiesz? — odwzajemnił uśmiech, a Niall zmarszczył brwi. Robiło się niezręcznie. — Myślę, że ma osobę, w której jest zakochany.

  — Nie sądzę — pokręcił głową, parskając — Raczej szuka szybkiego zaspokojenia i kiedy ktoś mu się znudzi to szuka następnego — wzruszył ramionami — Najwyraźniej albo za mało wiesz albo jesteś naiwny.

  — Najwyraźniej to ty za mało wiesz — zirytował się, zaciskając dłoń w piąstkę.

  — Okay, a więc może teraz my coś opowiemy — zaproponowała Bebe, chcąc zmienić temat. Robiło się niebezpiecznie.

  — Tak, dobry pomysł — poparł ją Zayn.

  — Oh, wiem! Opowiem wam, jak było na kolacji z księciem i jego rodzicami! — uśmiechnął się Niall.

  — Horan, słyszeliśmy to już z dziesięć razy — westchnął Alex, wywracając oczami.

  — Co z tego?! Oni nie słyszeli! Opowiem jeszcze raz.

  — Zrobiłeś duży szum wokół siebie i księcia w mediach, wiesz? — odezwał się Salvation. — Wasze zdjęcia były na pierwszych stronach gazet czy artykułów. Każdy się zastanawia, czemu dzieciak z projektu idzie na kolacje z rodziną królewską.

  — Niech wiedzą, że Harry już jest zajęty. Dobrze, że jest o nas głośno. Jeszcze trochę i zostanę waszym szefem — roześmiał się — Będziecie mi czyścić buty.

  Blondyn zaśmiał się, następnie kręcąc głową.

  — Nie ma mowy — odparł rozbawiony Justin.

  — Księżniczka sobie już za dużo wyobraża — parsknął Lou, układając głowę na udach Zayna. — A ty możesz mnie miziać, kochanie.

  — Na mizianie trzeba zasłużyć — parsknął brunet.

   — Co robicie? — usłyszeli za sobą, przez co natychmiast odwrócili głowy. Liam stał z założonymi rękoma, przyglądając im się.

  — Um... skończyliśmy wszystkie zajęcia, więc mamy czas wolny, racja? — spytał Alex.

  — Tak, macie — skinął głową — Ale nie rozumiem, co tutaj robią Justin i Elliott. Nie zaczynasz przypadkiem służby? — uniósł brew, stając za blondynem i patrząc na niego z góry. Chłopak odchylił głowę do tyłu, aby móc spojrzeć na jego twarz. To wyglądało dosyć zabawnie.

  — Mam jeszcze chwilę, chciałem się trochę poznać — wyjaśnił, podpierając się na prostych rękach. — A ty co robisz, Leeyum? Liam. Co robisz, Liam? — poprawił się szybko, aby nikt nie zauważył.

  Liam uśmiechnął się delikatnie, jednak zaraz zagryzł wnętrze policzka, chcąc zachować powagę. Niall posłał pozostałym znaczące spojrzenia, nie mogąc oderwać wzroku od rozmawiającej dwójki.

  — Szukałem akurat jednego zaginionego ochroniarza, który miał się stawić zaraz na swojej zmianie — wyjaśnił. — Punktualność jest ważna, Salvation, pamiętasz?

  — Jasne, wiem, ale oni tak ciekawie opowiadają — westchnął, uśmiechając się delikatnie.

  — O czym? — uniósł brew. — O czym opowiadacie? — spojrzał na resztę.

  — Um... właściwie to bardziej opowiadał Elliott — wyjaśniła Bebe.

  — My tylko trochę o muzyce — Lou wzruszył ramionami.

  — I mojej kolacji — dodał radośnie Niall.

  — O czym opowiadałeś? — spytał Liam, siadając tuż obok niego. Był ciekawy, co robiło jego słoneczko z tymi dzieciakami.

  — Pytali mnie, czemu jestem ochroniarzem i w ogóle — wzruszył ramionami. — Takie tam.

  — Mówiłeś im, jak bardzo potrącamy z pensji za każdą minutę spóźnienia? — spojrzał mu w oczy, nie mogąc powstrzymać delikatnego uśmiechu.

  — Najwyżej nie spłacę kredytu — parsknął, patrząc w ciemne oczy. — Albo ktoś inny mi pomoże, huh?

  Niall zakrył sobie buzię dłonią, aby nie uśmiechać się jak debil, ale i tak to robił.

  — Jestem ciekaw kto, by wyciągnął w twoją stronę pomocną dłoń — mruknął Liam, a Justin wywrócił oczami, nie chcąc rzucić niemiłym komentarzem.

  — Może przyszły pierwszy dżentelmen? — zasugerował, spoglądając na młodszego blondyna.

  — Kto? — zdziwił się.

  — Ja wiem — uśmiechnął się Lou. — To coś jak pierwsza dama.

  — Dokładnie, Louis — kiwnął głową.

  — Wstawaj, gamoniu — roześmiał się Liam, klepiąc chłopaka w udo, następnie zaciskając na nim swoją dłoń — Musisz iść do pracy.

  — Mam zmianę za jakieś pół godziny, Li — szepnął tak cicho, aby tylko on go usłyszał.

  — Dobrze to wykorzystamy — odpadł cicho, uśmiechając się.

  — Czemu ty się... śmiejesz? — spytał zszokowany Tomlinson.

  — Zadajesz głupie pytania, dzieciaku — odpowiedział, wstając z ziemi — Idziemy — powiedział pewnie, nachylając się i biorąc chłopaka na ręce, aby zaraz przerzucić go sobie przez ramię jak worek ziemniaków — Pożegnaj się ładnie.

  — Hej, co robisz? — parsknął śmiechem, obejmując Payne'a w pasie. — Jeśli spadnę, przysięgam!

  — Pa, Elliott! — powiedział Niall, machając mu razem z Zaynem.

  — Nie wierzgaj się to nie spadniesz — mruknął brunet, ruszając z nim w stronę zamku, kiedy reszta się z nim pożegnała.

  — Jeśli ktoś powie mi, że oni ze sobą nie kręcą to chyba jest ślepy albo głupi — skomentował Alex.

  — Co? — wtrącił Justin. — Na pewno nie, po prostu się polubili.

  — Widziałeś jak patrzyli sobie w oczy? — spojrzał na niego — W dodatku... Liam się uśmiechał i śmiał! Robi tak tylko od czasu, kiedy Elliott zaczął tutaj pracować.

  — Nieprawda, śmiał się również przy mnie — pokręcił głową.

  — Ale przy nim robi to częściej.

  — Widać, że jest szczęśliwy — wtrącił Niall.

  — No nie wiem — mruknął Foley, postanawiając odpuścić.

  Louis ujął nadgarstek Zayna i wtopił jego palce w swoje włosy. Spojrzał na niego z dołu, prosząc spojrzeniem, aby go w końcu miział. Malik wywrócił oczami, zaczynając go miziać.

  — O czym rozmawialiście, hm? _ spytał Liam, idąc z Elliottem do swojego pokoju. Chłopak wciąż wisiał.

  — O nieważnych rzeczach — odpowiedział. — Kiedy będziemy już w pokoju?

  — Jak mi odpowiesz — odparł.

  — O tobie — westchnął. — Pytali, jaki jesteś i w ogóle...

  — I co im odpowiedziałeś? — wszedł do pokoju, rzucił go na łóżko i usiadł mu na biodrach.

  — Że jesteś kutasem, jakich mało — uśmiechnął się szeroko.

  — Ah, tak? — uniósł brew, wkładając dłonie pod jego koszulkę i zaczynając go łaskotać.

  — Nie, nie! Pomyliłem się! Powiedziałem, że jesteś kochany — zaśmiał się, odpychając go od siebie. — Kazałem im się skupić na twojej lepszej stronie.

  Liam uśmiechnął się, nachylając nad nim i całując go delikatnie w usta.

  — Jesteś cholernie uroczy.

  — Dzięki mnie twoja reputacja tutaj jest znacznie lepsza — stwierdził blondyn. — Powinieneś mi za to płacić.

  — W porządku, więc... co powiesz na to, żebym zabrał cię na randkę? — spytał.

  — Czy ty podsłuchiwałeś? — zmarszczył brwi. — A nie... czekaj, to ta zapłata. Okay, rozumiem. Chętnie, Leeyum.

  — Mówiłeś im, że chciałbyś, żebym zabrał cię na randkę? — uśmiechnął się.

  — Um... nie — odwrócił głowę w bok. — Mówiłem tylko trochę o twoich randkach.

  — Jakich na przykład? — położył się obok niego, zgarniając go w swoje ramiona.

  — Nie mówiłem dla kogo, ale powiedziałem, że specjalnie na randkę zamówiłeś z Norwegii ulubioną czekoladę tego kogoś — mruknął z uśmiechem. — Pamiętasz to? Byliśmy na ostatnim roku.

  — Pamiętam, kochanie — skinął głową — Pamiętam każdą naszą randkę.

  — Co wydarzyło się czwartego sierpnia dziewięć lat temu? — spytał z uśmiechem.

  — Sam powinieneś to wiedzieć — roześmiał się, całując go w usta — Już się tak nie wymądrzaj, a powoli szykuj na służbę.

  — Po prostu nie pamiętasz — prychnął, wstając i zaraz podchodząc do szafy. — Co by tu ubrać? Garnitur, garnitur czy może garnitur?

  — Myślę, że garnitur to w porządku opcja — odparł Liam.

  — Mogę ubrać jeansy i koszulę? Nikt nie zauważy różnicy — westchnął Elliott.

  — Ja zauważę — roześmiał się.

  — No i co? Mogę? — spojrzał na niego, rozbierając się powoli.

  — Kochanie, to że nie widzę poza tobą świata, nie oznacza, że możesz sobie łamać regulamin. Wskakuj w garnitur i nie marudź — zmierzył go wzrokiem.

  — Czasami to naprawdę uciążliwe — westchnął, zaraz się ubierając. — Ale marynarkę sobie odpuszczę, dobra?

  — Niech ci będzie — wywrócił oczami.

  — Tak! — ucieszył się, podchodząc do lustra, aby ułożyć włosy.

  Liam pokręcił głową z delikatnym uśmiechem, przyglądając się Elliottowi. Później odprowadził go na zmianę i pocałował czule w usta, życząc miłego wieczoru.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro