23.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kimkolwiek był człowiek, który wpadł do gospody, miał rację. Stary młyn, pochłonięty przed wielu laty przez pożar, wyglądał jak rezydencja z najgorszych koszmarów. Ceglane ściany, pomimo upływu czasu, wciąż były ubrudzone sadzą. Większość dachu zapadła się, grzebiąc pod sobą kilka pomieszczeń. Zniszczona przez płomienie podłoga gdzieniegdzie ujawniała skryte pod sobą piwnice. Pajęczyny i potworne piszczenie piskląt chroniących się gdzieś w spękanych murach, nie dodawały uroku temu zniszczonemu budynkowi. Miejsce w sam raz dla ducha.
Zethar cierpliwie czekał, aż Keira znudzi się szperaniem po ruinach.

Mieliśmy tylko wpaść do Goraidh i dopilnować, by hrabia jakiś tam "przypadkiem" wpadł w ręce miejscowej szajki... O tej porze byli byśmy już w drodze do Derowen, ale nie! Keirze zachciało się bawić w pogromcę zjaw!

Noga z każdą chwilą dokuczała mu coraz bardziej, co zmuszało go do szukania oparcia. W końcu wyciągnął miecz i wsparł się na nim jak na lasce.

Potrzeba matką wynalazków.

- Znalazłaś coś godnego uwagi? - zawołał.
Keira wyjrzała z piętra i pokręciła głową zawiedziona.
- Nie... Żadnego trupa, ani śladów.
- Zaspokoiłaś ciekawość? - mruknął chowając miecz - Możemy już jechać?
W odpowiedzi usłyszał kroki. Po chwili Keira była obok niego. Zmierzyła wzrokiem ruiny.
- No cóż... Chyba nic tu po nas.
Ruszyli w stronę wyłamanych drzwi.
Gdy byli tuż przy wyjściu, zabrzmiał trzask. Zamarli w bezruchu. Z przerażeniem w oczach spojrzeli pod nogi, na pozostałości desek.
- I co teraz? - Zethar zmarszczył brwi - Mówiłem by się tu nie pchać!
- Zamknij się i myśl jak z tego wybrnąć!
Morven był gotów się z nią wykłócać. Już otworzył usta, by wygarnąć Keirze co sądzi o tej sytuacji, gdy zabrzmiał kolejny trzask.
Podłoga runęła, pociągając ich za sobą w ciemności.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Zethar jęknął cicho, powoli odzyskując świadomość. Wszystko go bolało. Z trudem uniósł głowę i spojrzał na Keirę, która przykrym trafem wylądowała na czułym punkcie każdego mężczyzny.
- To mogłaby być urocza chwila - wydusił z siebie - Ale złaź z moich jaj!
Keira oszołomiona usiadła.
Wokoło było ciemno i wilgotno.
- Piwnica - stwierdziła.
- Oby nie było pod nami kolejnej... Drugiego zmiażdżenia moja męskość nie zniesie.
- Mięczak.
- Powiedziała panna, której upadek zamortyzowały moje gnaty!
Keira podniosła się i zmierzyła wzrokiem otaczające ich ciemności. Ruszyła przed siebie, aż zapadła się w błocie do połowy łydek. Wytrwale przebrnęła przez bagno. Udało jej się odnaleźć stały grunt.
Nagle z jej gardła mimowolnie wydarł się okrzyk zaskoczenia, gdy coś chwyciło ją za kostkę. Natychmiast odskoczyła w tył, uwalniając się tym z czyjegoś uścisku i chwyciła miecz. Wbiła wzrok w niewyraźną sylwetkę.
- Pomóż... - zabrzmiał szept - Błagam...
- Zethar! Chodź tu!
Naznaczony z trudem przedostał się do Keiry. Stali przez chwilę w zupełnym milczeniu i wpatrywali się w leżący u ich stóp kształt.
Znaleźli marę ze starego młyna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro