29.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Tutaj zawsze jest tak pusto? - mruknął Zethar, gdy wszedł z Keirą do Białego Dworu.
Ciemna sala ze stołami gościła jedynie garstkę Likwidatorów. Wyglądali na zmęczonych. Upierdliwe upały dotarły nawet do stolicy, uprzykrzając życie mieszkańcom.
Mordercy wlepili znużone spojrzenia w przybyszy. Nawet nie mieli sił, by wyrazić swoje niezadowolenie z obecności Zethara.
- Zazwyczaj - odparła Keira.
Weszli do sali, w której Morven stał się Naznaczonym. Keira podeszła do jednej z czarnych, kamiennych ścian. Przejechała dłonią po murze. W końcu znalazła ten odpowiedni kamień, z wyrytym maleńkim symbolem Likwidatorów. Wepchnęła go, otwierając przejście.
Ściana odsunęła się, odsłaniając skryty za sobą korytarz.
Weszli do tunelu. Mur natychmiast się za nimi zatrzasnął, pozostawiając im tylko jedną możliwość. Iść na przód.
Kamienne płyty po których przechodzili, niemal niezauważalnie opadały pod ich ciężarem, co uruchamiało zmyślny mechanizm, rozpalający pochodnie, przybite to ścian tunelu. Trafili na strome schody, ułożone w spiralę. Zeszli głęboko w dół i znów ruszyli prostym korytarzem.
W końcu na drodze stanęły im toporne drzwi. Zamek był nie codzienny. Bardzo wąski. Do tego wrota nie miały klamek.
- Masz klucz? - spytał Zethar.
- Nie. Do tych drzwi nie potrzeba klucza, a umiejętności.
Wyciągnęła wytrych i włożyła go do otworu. To było trudne. Normalne dziurki od klucza umożliwiały na zerknięcie czy narzędzie dosięgało do odpowiednich części zamknięcia. Ta wąska szpara zmuszała do zdania się tylko na wyczucie.
Po kilku minutach zabrzmiał cichutki trzask i drzwi odblokowały się.
Keira pchnęła ciężkie wrota i bez zawahania weszła do otwartej sali, która natychmiast została rozświetlona przez setki pochodni.
Pomieszczenie było bardzo wysokie. Regały wypełnione księgami i starymi zwojami, stały pod ścianami. Tworzyły dwa piętra, bogatej biblioteki. Przestrzeń między półkami uzupełniały szklane gabloty.
- Witaj w "Skarbcu" - rzuciła Keira - Tu spoczywają wszystkie znaleziska Likwidatorów, mapy, plany miast. Znajdziesz tu też dane Likwidatorów i ich celów oraz rzadkie rękopisy. Jeśli szukasz informacji, to z pewnością tu na coś trafisz.
Przechodzili między gablotami. Zerkali na pozamykane za szkłem stare oręża. Jeden z mieczy zainteresował Zethara. Miał długą, smukłą klingę z napisem "Pokora".
Keira otworzyła gablotę i położyła znalezisko Zethara obok wypolerowanego miecza.
Długo przeszukiwali olbrzymie regały, w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o dziwnych mieczach.
- Mam coś - zawołała Keira.
Zethar błądził przez chwilę w labiryncie półek, aż odnalazł Lagun.
- Co znalazłaś? - zerknął ciekawsko przez jej ramię na olbrzymi manuskrypt.
- Legendy - odparła mierząc wzrokiem zgrabne, ozdobne pismo - Podobno jest siedem takich "podpisanych" mieczy.
- Siedem?
- "Pokora" i "Pycha", "Sprawiedliwość" i "Bezprawie", "Życie" i "Śmierć" oraz "Równowaga" - ostrożnie przerzuciła stronę - Ponoć setki lat temu siedmiu wielkich wojowników wędrowało po świecie. Pomagali ludziom. Dbali o pokój i dobrobyt. Do czasu, gdy jeden z nich się nie zbuntował. Uznał, że ludzie nie są godni jego pomocy i odszedł. Zasiał ziarenko niepewności w głowach jeszcze dwóch towarzyszy. Drugi buntownik zaczął się panoszyć i jasno dawał do zrozumienia, że prawo dla niego nie istnieje. On również odszedł od przyjaciół. Wszędzie gdzie się zjawił, wybuchała anarchia. Trzeci z buntowników doszedł do wniosku, że ludzkie życie jest nic nie warte. A chcąc "utrzymać porządek" należy poświęcić wiele istnień, dla przykładu. Buntownicy złączyli siły i powrócili do pałacu, gdzie niegdyś żyli, by odzyskać miecze, które dawni sojusznicy im odebrali, gdy sprzeciwili się dotychczasowym wartościom. Jeden z ich byłych przyjaciół - ten najstarszy i najmądrzejszy - nie pozwolił im przekroczyć bram swego domu. Buntownicy nie mieli zamiaru pozostawić swoich mieczy.
Obiecali odejść bez walki, w zamian za zwrot broni. Pierwszy odzyskał swój oręż i dostrzegł, że klingę szpeci słowo "Pycha". Drugi otrzymał miecz ochrzczony jako "Bezprawie", zaś ostatni otrzymał "Śmierć".
Buntownicy odeszli - przewróciła kolejną kartkę - Podobno siedem mieczy, które niegdyś dzierżyli wielcy wojownicy, służą nie tylko do boju, ale otwierają też tajemną komnatę.
- Jaką komnatę?
Keira zatrzasnęła księgę.
- Czeka nas jeszcze sporo szukania...

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

- A co powiesz na zamek Gillis? - spytał Zethar.
Był już zmęczony ciągłym przeszukiwaniem Skarbca. Spędził wiele godzin na przeglądaniu rękopisów i notatek o wszelkich zamkach i pałacach. Jak dotąd wszystko co znalazł okazało się bezużyteczne.
- Gillis? - Lagun wychyliła się przez barierkę z drugiego piętra biblioteki - Czy to przypadkiem nie był klasztor?
- Dalej jest - ziewnął - Żeński jeśli się nie mylę.
Keira zeszła po wąskiej drabinie do Zethara. Podeszła do półek wypełnionych zwojami.
- Gillis... - mruczała pod nosem - Gillis... - wskazała na zwój wysoko nad jej głową - Mógłbyś?
Zethar bez problemu chwycił papier i podał go Likwidatorce.
- To nie to - jeszcze raz zerknęła na zwoje - Zdejmij ten po lewej.
Morven ściągnął wskazany rulon.
- Interesujące... - mruknęła - Gillis jest naprawdę starą budowlą. Do tego usadowioną w trudno dostępnym miejscu.
- Idealne miejsce na tajemniczą komnatę.
- Wygląda na to, że mamy wycieczkę do klasztoru.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro