32.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jak obstawiacie? - spytała Keira - Kto wygra?
- Mistrz z Kincaid - stwierdził Gloster.
- Nie - mruknął Zethar - Mistrz z Busby.
Po arenie przemykało dwóch Likwidatorów. Ich miecze były tępe. Nie mogli zadać sobie poważnych ran, lecz uderzenie było bardzo bolesne.
- Szkoda, że Wybrańcy nie walczą - mruknął Gloster - Z chęcią bym zobaczył jak ci "najlepsi" się tłuką.
- Przynajmniej Mistrzowie dostarczają rozrywki - Keira wzruszyła ramionami.
- Następna jest wasza ranga? - spytał Zethar.
- Tak - odparła Keira - Zobaczymy kogo wybrali.
- Obstawiam, że ciebie - rzekł Gloster.
- A może ciebie?- zarechotał Zethar.
- Oby nie.
- Wiecie, że w tym roku finalista Mistrzów zmierzy się ze zwycięskim Niszczycielem? - powiedziała Keira - W innych rangach też tak ma być.
Znów skupili się na walce. W końcu po długim starciu wojownik z Kincaid padł.
- Ha! - Zethar uśmiechnął się triumfalnie - Mówiłem, że Mistrz Busby wygra. A mogłem się z tobą założyć, Gloster.
- Miałeś szczęście - odparł.
Na arenę wkroczył król Kentigern.
- Zwycięzcą starć Mistrzów zostaje Birk Aileen! - zawołał władca - Czas wybrać dziesięciu Niszczycieli!
Wszyscy wstrzymali oddech. Kiedy padało jakieś nazwisko, ci, którzy nie zostali wezwani oddychali z ulgą. Jednak ich spokój trwał zaledwie kilka sekund. Król specjalnie przedłużał moment nim wyjawi kto jeszcze został wybrany do boju.
- Gloster Ibor! - zawołał władca.
Zethar zaśmiał się cicho, widząc przerażoną minę przyjaciela. Likwidator westchnął ciężko. Niechętnie wstał z miejsca i wszedł na arenę, by stanąć obok wezwanych.
Zostały jeszcze dwa nazwiska. Keira wyraźnie się rozluźniła.
- Nie martwisz się, że cię wybiorą? - spytał Zethar.
- Gloster jest przedstawicielem Derowen - powiedziała - Zazwyczaj nie biorą Likwidatorów z tych samych miast.
- Keira Lagun! - zawołał Kentigern.
- Mówiłaś coś, słonko? - zarechotał Zethar.
Likwidatorka rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, po czym wstała. Również udała się na arenę i stanęła obok Glostera.
Pozostało jedno nazwisko. Wszyscy spojrzeli oczekująco na władcę.
- Gerens Audrey! - krzyknął.
Keira pobladła. Z trudem powstrzymała się od ucieczki, gdy Audrey stanął tuż obok niej.
- Mówiłem, że spotkamy się na arenie - szepnął jej do ucha.
Mimowolnie chwyciła Ibora za rękę.
Gloster nie zważając na to, co powiedzą widzowie i król, zamienił się z Keirą na miejsca.
- Idźcie się przygotować - rzucił Kentigern.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Keira wpadła do namiotu niczym piorun.
- Spokojnie - powiedział Zethar wpadając za nią - Jest szansa, że nie będziesz z nim walczyła.
- Ten drań zrobił to specjalnie! Mogę się założyć, że namówił króla i przedstawicieli Ahen, byśmy stanęli przeciw sobie!
- Pamiętaj, że w każdej chwili może odpaść - mruknął Gloster wchodząc do szałasu - Jedna przegrana walka i wypada z rozgrywek.
- Oby nie było starć z ostrą bronią... - złapała się za głowę - Likwidatorzy z Ahen uwielbiają krwawe bijatyki. Zwłaszcza w finałach.
- Nawet jeśli będziesz musiała z nim walczyć, to z pewnością go pokonasz - powiedział Zethar - Ćwiczymy ze sobą od jakiś...
- Trzech lat - podpowiedziała mu.

O... Kiedy minęło tyle czasu?

- No właśnie - ciągnął - A nadal potrafisz mnie zaskoczyć. Jestem pewien, że spuścisz mu łomot, nim zdąży mrugnąć.
- To co innego, Zethar... - westchnęła - On... Jego obecność mnie paraliżuje. Po prostu... Boję się go. Jest nieprzewidywalny - odwróciła wzrok - Szkoda, że tak późno to do mnie dotarło...
- Dasz radę - powiedział Zethar.
- Uważam, że szansa na wasz pojedynek jest znikoma - rzucił Gloster - Jestem pewien, że nie przejdzie nawet pierwszego etapu.
- Obyś miał rację... - mruknęła Keira.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Zethar siedział niespokojnie na trybunach. Keira przeszła do finału. Trzeba było jeszcze rozstrzygnąć kto się z nią zmierzy. Istniały tylko dwie możliwości. Ibor i Audrey.
Na arenę wszedł Gloster, a tuż za nim Gerens.
Zethar oparł łokcie na kolanach i podparł brodę. Nie spuszczał oka z przyjaciela i jego rywala. Likwidatorzy dzierżyli włócznie. Każdy z nich starał się wyglądać dumnie. Chcieli pokazać, że są pewni siebie i swego zwycięstwa.
Stanęli na przeciwko siebie i przygotowali się do starcia. Zabrzmiał dzwonek, rozpoczynający walkę.
Niespodziewanie obok Zethara usiadła Keira.
- Długo walczą? - spytała.
- Dopiero zaczęli.
Gerens cały czas atakował, zmuszając Glostera do skupienia na obronie. Nie dawał Iborowi szans na jakikolwiek cios. Nie powtarzał ruchów, by rywal nie mógł przewidzieć następnego posunięcia.
- Podetnie go - szepnęła Keira, bardziej do siebie, niż do Zethara.
Jak na zawołanie Audrey uderzył Glostera w kolano, po czym podciął go. Następnie uderzył Ibora w brzuch, tępą stroną włóczni.
Z ust Glostera wyrwał się jęk, zdradzający jak mocny był cios.
Keira syknęła cicho, zupełnie jakby poczuła to, co Ibor.
Gloster nie mógł się podnieść. Audrey uniósł swoją włócznię, szczycąc się przewagą nad rywalem.
Ibor zebrał się w sobie. Poderwał się z ziemi i chwycił swój oręż. Uderzył Gerensa w szczękę, z taką siłą, że odrzuciło głowę rywala w bok.
Audrey szybko otrząsnął się po uderzeniu. Złapał włócznię Ibora i zaczął się z nim siłować.
- Duży błąd... - mruknęła Keira - Uderzy Glostera w nos.
- Skąd wiesz? - zdziwił się Zethar.
- Gerens nie walczy fair. To tylko kwestia czasu, gdy...
Ibor padł na kolana i osłonił twarz dłońmi. Nawet z trybun można było dostrzec szkarłat przelewający się przez palce Likwidatora.
Gerensowi nie wystarczył krwotok. Dokończył dzieła, uderzając rywala drzewcem w potylicę.
Gdy Gloster padł nieprzytomny, Zethar i Keira poderwali się z miejsc i pobiegli do bramy, przez którą wynoszono rannych.
Wlepili nienawistne spojrzenia w Gerensa, który dumnie opuścił arenę.
- Liczę, że będziesz większym wyzwaniem niż ten słabeusz - prychnął Audrey mijając Keirę.
Strach jaki wzbudzał w Lagun, został zastąpiony przez czysty gniew. Zethar w ostatniej chwili chwycił Keirę za ramię, powstrzymując ją przed atakiem.
- Zachowaj siły na arenę.
- Racja - skinęła głową.
Po chwili dostrzegli wynoszonego na noszach Glostera.
- A teraz ostatni pojedynek na dziś! - po kilku minutach dotarł do nich głos Kentigerna - Gerens Audrey zmierzy się z Keirą Lagun!
- Powodzenia.
Keira wzięła głęboki wdech, po czym ruszyła w stronę placu, gdzie miała się zmierzyć z Gerensem.
Krata odcięła jej drogę powrotną, gdy tylko przekroczyła wejście.
Teraz nic jej nie dzieliło od byłego narzeczonego. Na środku areny czekały cztery sztylety, wbite w piach. Niszcyciele stanęli naprzeciw siebie. Darowali sobie powitanie, jakim było uściśnięcie dłoni i dobyli noży.
Ustawili się. Niecierpliwie czekali na rozpoczęcie walki. Gerens uśmiechnął się prowokacyjnie. Keira nie mogła na niego patrzeć. Miała ochotę rozpłatać gardło Likwidatora.
W końcu zabrzmiał wyczekiwany dzwonek i zabójcy rzucili się na siebie.
Uderzająca o siebie stal grzmiała niczym pioruny. Żadne z nich nie miało zamiaru dać się trafić. Zwinne odbijali swoje ciosy i natychmiast atakowali, licząc na lukę w obronie rywala.
Niespodziewanie Audrey syknął i odskoczył od Keiry. Poczuł nieprzyjemne pieczenie na policzku i ciepłą krew powoli upływającą przez zacięcie.
Lagun skoczyła w stronę Gerensa. Najpierw zmyliła go krokiem w prawo, po czym szybko zaatakowała jego lewą stronę. Drasnęła nożem ramię przeciwnika.
Noże były na tyle ostre, by móc spokojnie przecinać ubrania i skórę, lecz nie na tyle, by zadać poważniejsze obrażenia. Jednak każde okaleczenie osłabiało, co decydowało o wyniku starcia.
Gerens ryknął wściekły. Wziął zamach i z całej siły uderzył. Keira uniosła nóż, by zblokować cios. Jej ostrze pękło.
Audrey wyczuł szansę. Atakował tak szybko, że Keira z trudem unikała lśniących kling. W końcu jeden ze sztyletów dosięgnął ją, tuż obok obojczyka.
Lagun wolną ręką chwyciła się za ranę. Gerens zmusił ją do wolnego cofania się, nie przerywając ataków.
Po chwili wtrącił jej oręż i przygwoździł do ściany.
Keira nie mogła złapać tchu. Mimowolnie uniosła głowę, starając się odsunąć jak najdalej od noża, który powoli wrzynał się w jej skórę. Wyglądała jakby odsłaniała gardło, wręcz błagając o uśmiercenie.
- Jakieś ostatnie słowa? - uśmiechnął się upiornie.
Keira kątem oka zerknęła na noże, które dzierżył Audrey. Były zaostrzone, w przeciwieństwie do tych które ona otrzymała.
Keira poczuła jak paraliżuje ją strach. Nie przed śmiercią, lecz przed człowiekiem, który kiedyś zapewniał ją o swoich uczuciach, a bez zawahania podnosił na nią rękę. Audrey był jej słabością. Nienawidziła go, ale nie potrafiła być tak okrutna jak on.
Sztylet coraz mocniej napierał. Nawet pojawiła się strużka krwi.
- Będę tęsknić - zarechotał.
Keira wpakowała kolano w krocze Gerensa. Likwidator upuścił noże i zgiął się w pół. Gdy się wyprostował, Lagun sypnęła piachem prosto w jego oczy, po czym prawym hakiem uderzyła w żuchwę Gerensa. Likwidator zaczął się cofać. Tym razem Keira nie dawała mu chwili wytchnienia. Ogłuszyła go lewym sierpowym, trafiając prosto w skroń, po czym odbiła się od muru areny i wskoczyła mu na ramiona. Wykorzystując swój ciężar i rozpęd, posłała Gerensa na ziemię. Pomimo, że sama z impetem uderzyła o podłoże, nie rozluźniła chwytu, a wręcz zaczęła zaciskać nogi coraz mocniej, pozbawiając rywala tchu.
Audrey przyduszony zaczął sinieć i tracić przytomność. W końcu Keira puściła go, pozwalając mu na zaczerpnięcie powietrza. Ze stoickim spokojem podniosła się i stanęła nad głową Gerensa.
- Jesteś żałosny - splunęła - Nie zbliżaj się więcej do mnie i moich przyjaciół, bo dokończę robotę.
Zabrzmiał dzwonek, dając sygnał o skończonej rundzie. Keira jak gdyby nigdy nic opuściła arenę.
- Wiedziałem, że dasz radę! - zawołał Zethar, podnosząc ją.
Uścisnął ją mocno, po czym odstawił na ziemię.
- Jak Gloster?
- Boli go głowa i nos, ale wyliże się z tego - kątem oka dostrzegł czerwoną plamę na swojej koszuli - Co to?
- Moja krew - złapała swoją czarną bluzkę - Przepraszam, mogłam cię ostrzec.
- Zranił cię?
- To tylko draśnięcie - machnęła ręką.
- A krew na szyi?
- Walczył ostrymi nożami. Wierz mi, mogło być o wiele gorzej. Całe szczęście mam już swój etap za sobą - sięgnęła dłonią do zranionej szyi - Jutro walczą pozostałe rangi. Denerwujesz się?
- Szczerze liczę, że mnie nie wybiorą.
- Zmartwię cię. Jest mało Naznaczonych, więc są spore szanse, że będziesz walczył.
- Ty to umiesz człowieka pocieszyć...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro