34.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Serce Zethara tłukło jak szalone. Po czole co i rusz spływała kropla potu. Mimo to oddychał spokojnie. Nie zdradzał, że się stresuje. Uznano by go za tchórza.
Zerknął na Likwidatora stojącego u jego boku. Mężczyzna dumnie wypinał pierś i zaciętym wzrokiem wpatrywał się gdzieś przed siebie. Jednak pomimo hardej postawy, jego oczy ujawniały zaciekle tłumiony strach.
Zethar uśmiechnął się w duchu. Nie on jeden obawiał się tego, co miało nastąpić. Cień wyglądał jakby miał wyskoczyć ze skóry i zwiać.
Dalej stał Upiór. Młoda, wystraszona kobieta nerwowo owijała swoje blond włosy wokół palców. Nawet nie próbowała udawać, że jest rozluźniona.
Stojący przy niej Łotr wyglądał jakby czekał na ścięcie. Przygarbił się, ręce splótł za sobą, a głowę skierował ku ziemi. Zethar nie był w stanie dostrzec jego emocji. Większość twarzy zakryły sięgające ramion, kruczoczarne włosy Łotra. Widoczne pozostawały jedynie usta, zaciśnięte w wąską linię.
Stojąca obok Niszczycielka, zdawała się być myślami zupełnie gdzieś indziej. Zethar patrzył na nią nieprzytomnie. Była rozluźniona i ze spokojem gapiła się gdzieś na trybuny. Mistrz u jej boku szepnął coś do niej.
Likwidatorka mu odpowiedziała. Po chwili odgarnęła za ucho niesforny kosmyk, swoich kasztanowych włosów. Przypadkiem jej spojrzenie spotkało się z oczami Zethara. Uśmiechnęła się lekko.

- Witajcie! - Zabrzmiał głos Kentigerna. - Dziś jest ostatni dzień turnieju!

Likwidatorzy na arenie ustawili się w równym szeregu i stanęli na baczność.

- Oto zwycięzcy starć swoich rang - drążył król - Za chwilę zmierzą się ze sobą i pokażą czy ich stopnie idą w parze z umiejętnościami.

Widzowie na trybunach zagwizdali i zaczęli klaskać.

- Wylosuję teraz kto rozpocznie dzisiejsze walki! - zawołał władca.

Król włożył rękę do sporego dzbana i złapał kawałek kartki.

- Cathal Gabhran!

Łotr wystąpił z szeregu i ukłonił się.
Kentigern ponownie zanurzył dłoń w naczyniu.

- Roslin Bideven!

Cień zrobił krok do przodu i pozdrowił władcę skinieniem głowy.
Pozostali ruszyli ku wyjściu z areny.

- Rozluźnij się - Keira wyrównała chód z Zetharem.

- Jak możesz być taka spokojna?

Wzruszyła ramionami.

- To nie są pojedynki na śmierć i życie. Więc czemu mam się stresować?

- Bo możesz zostać poważnie zraniona? - mruknął, zatrzymując się tuż za bramą.

- Będzie kolejna blizna - rzuciła beztrosko.

- Chyba nigdy cię nie zrozumiem.

- Lepiej dla ciebie - Zaśmiała się, ale szybko spoważniała. - Czemu jesteś taki zestresowany?

- Miałem walczyć ze zwycięskim Cieniem, a są losowania - Westchnął .- A co jeżeli trafię na Mistrza?

Keira rozejrzała się. Gdy się upewniła, że żaden z Likwidatorów jej nie usłyszy, stanęła na palcach, by sięgnąć do ucha Zethara.

- Ranga nic nie znaczy - szepnęła - To, że ktoś ma wyższy stopień nie oznacza, że jest lepszym wojownikiem.

Cofnęła się nieco.

- Będzie dobrze, zobaczysz.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Zethar miał okazję stanąć do pojedynku przeciwko Upiorowi. Udało mu się pokonać rywalkę.
Stał teraz na środku areny i przyglądał się stojącym przed nim Likwidatorom. Łotr i Niszczycielka.
Wszyscy troje cierpliwie oczekiwali na rozpoczęcie starcia.

- W tej rundzie przegrany może być tylko jeden - przemówił król - Ci którzy przetrwają, staną przeciw sobie i roztrzygniemy kto jest najlepszym wojownikiem!

Widzowie zaklaskali.

- Przygotować się! - zawołał Kentigern, gdy aplauz ucichł.

Zethar wyciągnął rękę do Keiry. Likwidatorka uścisnęła jego dłoń, po czym zwróciła się do Łotra. Zethar również podał mu rękę. Po przywitaniu, chwycili wbite w ziemię miecze. Dzierżyli po dwa, bardzo dokładnie zaostrzone oręża. Teraz musieli być skupieni. Każdy nieprzemyślany ruch groził poważną raną, a nawet śmiercią.
Ustawili się i unieśli miecze.
Zethar odetchnął głęboko i mimowolnie zacisnął chwyt na rękojeściach. Czuł całym sobą, że czeka go ciężka walka.
Zadzwonił dzwonek i rzucili się na siebie. Każdy atakował każdego. Miecze szybko przemykały tuż przy ciałach wojowników. Ze świstem cięły powietrze i grzmiały, gdy zderzały się ze sobą. Odróżnienie kto dzierżył, dane ostrze było wręcz niemożliwe. Słońce odbiło się od jednej z kling i oślepiło Zethara. Odruchowo odwrócił głowę i szczęśliwie uniósł jeden z mieczy, blokując przy tym uderzenie Cathala.
Morven wziął zamach i zaatakował Keirę. Lagun bez wysiłku odbiła miecz i zamachnęła się na Gabhrana.
Niespodziewanie wszyscy troje zamarli w bezruchu. Z trudem chwytali oddech.
Jeden z mieczy Zethara zatrzymał się niebezpiecznie blisko gardła Łotra, a drugi Niszczycielki. On sam miał ostrza na szyi swoich rywali, podobnie Keira.
Przez chwilę mierzyli się nieufnymi spojrzeniami. Czekali na jakikolwiek ruch, któregoś z przeciwników.
W końcu Keira odskoczyła w tył i machnęła mieczami, zmuszając Zethara i Cathala do uniku. Naznaczony wykorzystał fakt, że Gabhran skupił się na Keirze. Drasnął Łotra w ramię, zwracając tym na sobie jego uwagę. Keira uderzyła Cathala w nogę.
Gabhran upadł, ale w ostatniej chwili uniósł miecz, blokując ostrze Lagun. Zethar unieruchomił Łotra, przysuwając sztych swego oręża do jego szyi. Drugi miecz skrzyżował z Keirą, ratując się przed draśnięciem w bok.
Wojownicy popatrzyli na siebie zziajani. W końcu zabrzmiał dzwonek, kończący pojedynek.
Zethar pomógł Cathalowi wstać.

- Wspaniale! - Kentigern zaklaskał zachwycony. - Wygląda na to, że w Derowen są najlepsi z najlepszych - Uśmiechnął się szeroko. - Zmierzycie się ze sobą, gdy zapadnie zmrok. Zobaczymy czy uczeń pokona swoją mistrzynię.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

- Bój się, maleńka - zaśmiał się Zethar, wchodząc za Keirą do namiotu - Nie licz na fory.

- Jeśli ktoś ma cię czego obawiać, to ty - odparła Lagun.

- A co? Pokażesz pazurki?

- Może - rzuciła, siadając na swojej pryczy.

- Tylko nie w twarz, dobra? - Przysiadł obok niej.

- Postaram się, ale nic nie obiecuję.

- Żeście się dobrali - rzekł Gloster, patrząc to na Zethara, to na Keirę - Można by rzec, że wręcz idealnie.

Zethar rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. Ibor jedynie się uśmiechnął.

- Jak obstawiasz, które z nas wygra? - zagadnęła Keira.

- Hm... Nie mam pojęcia. Myślę, że będzie remis.

- Ale może być tylko jeden zwycięzca - stwierdził Zethar - Czy kiedykolwiek był remis?

- Raz - odparła Keira.

- Ale z tą walką przesadzili - mruknął Gloster.

- Czemu? - spytał zainteresowany Zethar.

- To miał być pojedynek na śmierć i życie - wyjaśniła Keira.

- Dwóch najlepszych Wybrańców stanęło przeciw sobie - dodał Gloster - Ojciec mi opowiadał jak bracia musieli walczyć ze sobą, by roztrzygnąć, który z nich jest lepszy. Po długim pojedynku jeden z nich padł. Zebrani na trybunach byli żądni krwi. Chcieli by przegrany zginął. Zwycięzca się sprzeciwił i nie zgładził brata.

- I co się z nimi stało?

- Wynieśli się z Naughton - odparła Keira - Wielu popierało fakt, że nie doszło do bratobójstwa, lecz znaleźli się też tacy, którzy byli wręcz oburzeni sprzeciwem Wybrańca.

- Mam nadzieję, że nie każą nam się po zabijać.

- Pojedynki na śmierć i życie zostały zakazane - rzekł Gloster.

Zethar uspokoił się trochę. Wiedział, że pojedynek z Keirą będzie prawdziwym wyzwaniem, ale teraz przynajmniej miał pewność, że nie będzie musiał zrobić jej krzywdy. I vice versa.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Brama areny powoli się uniosła, odsłaniając plac otoczony przez pełne trybuny. Ciemną noc rozświetlały tysiące pochodni, sprawiając, że było widno jak za dnia.
Zethar zerknął na stojącą tuż obok Keirę.
Odetchnęła głęboko.

- Czyżbyś miała cykora? - rzucił  zaczepnie.

- Cykora? Oh, to tylko lekka trema - zaśmiała się - Przecież muszę się wykazać i efektownie skopać ci tyłek.

Zethar uśmiechnął się nieco.

- Powodzenia - Wyciągnął do niej rękę.

Keira przytuliła go.

- Powodzenia - szepnęła po chwili, odsuwając się od niego.

Pewnym krokiem wkroczyli na arenę. Tłum przywitał ich gwizdami i oklaskami.
Chwycili wbite w ziemię miecze, po czym ustawili się. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Czekali tylko na sygnał.
W końcu zabrzmiał wyczekiwany dzwonek i rzucili się na siebie. Zethar zaatakował pierwszy. Lagun bez problemu zablokowała jego cios. Wykorzystując okazję, machnęła swoim ostrzem, niebezpiecznie blisko piersi Zethara, który zdążył w ostatniej chwili uskoczyć. Nim zdołał zadać cios, Keira ponownie uderzyła, tym razem celując w ramię. Morven odbił jej miecz i zaatakował nisko, próbując dosięgnąć jej nogę. Likwidatorka nie dała się zaskoczyć. Przeskoczyła nad lśniącą klingą, zupełnie jakby się spodziewała tak niskiego uderzenia. Wzięła zamach, chcąc zaatakować z góry. Zethar prędko uniósł miecz, unieruchamiając oręż Keiry. Siłowali się przez chwilę. Morven był silniejszy od Niszczycielki. Lagun odskoczyła w tył, uwalniając się z nierównej przepychanki. Szybko odchyliła głowę, unikając sztychu miecza, który ze świstem minął jej twarz o centymetry. Przytknęła ostry czubek klingi do szyi Zethara, w tym samym momencie, gdy zimna stał przyległa do jej gardła.
Dysząc ze zmęczenia, uśmiechnęła się lekko do Zethara, który odwzajemnił gest. Opuścili miecze, po czym zwrócili się do Kentigerna.
Władca siedział przez chwilę w zupełnym bezruchu i przyglądał się im. Jakiś Likwidator podszedł do króla.
Keira zmarszczyła brwi, widząc jak zabójca szepcze coś do ucha Derrick'a.

- Cóż, skoro mamy dwójkę tak zgodnych wojowników z Derowen, to może zamiast walczyć przeciwko sobie, pokażą jak potrafią współpracować? - rzucił po chwili władca.

Udawał, że jest już znudzony turniejem. Jednak nie był w stanie ukryć ekscytacji.

- O co chodzi? - mruknął Zethar do Keiry.

Lagun wzruszyła ramionami, dając mu do zrozumienia, że nie wie co się dzieje.
Nagle do ich nadgarstków przyległo coś zimnego. Zaskoczeni zerknęli na kajdany, które skuły ich ze sobą.
Skołowani spojrzeli na jakiegoś mężczyznę, który nałożył im łańcuch.
Był zakapturzony, ale nie wyglądał na Likwidatora. Trzymał głowę nisko, by nie można było dostrzec jego twarzy. Mimo to jego usta, wykrzywione w specyficznym uśmiechu, pozostawały widoczne.
Gdy jegomość odszedł, na arenę wpuszczono rozwścieczonego byka. Bestia ruszyła w ich stronę, szykując szerokie, ostre rogi do ataku.
Zethar uskoczył w lewo, zaś Keira w prawo. Byk potknął się o łańcuch i z impetem runął na ziemię, pociągając zabójców za sobą.
Uniosła się chmura pyłu. Zethar osłonił usta i nos dłońmi. Rozejrzał się. W tej siwej zasłonie, mógł dostrzec jedynie zarys sylwetki Keiry, która zwijała się z bólu. Zaniepokojony utratą byka z oczu, przysunął się do Niszczycielki. Nerwowo rozglądał się za rogatym potworem.

- Możesz wstać? - spytał po chwili.

- Chyba tak - odparła Keira przez zaciśnięte zęby.

Po jej policzku spłynęła łza. Ból był nie do zniesienia. Jej lewa ręka, po potężnym szarpnięciu byka, została dosłownie wyrwana ze stawu.
Zethar przerzucił sobie przez szyję jej zdrową rękę i objął ją w talii. Pomógł jej wstać.
W końcu pył opadł, odsłaniając byka próbującego odnaleźć wyjście z areny. 

- Zabije nas... - mruknął Zethar.

- Musimy współpracować - Keira z trudem zmusiła gardło do posłuszeństwa - Kiedy znowu na nas ruszy, rozdzielmy się.

- Znów potknie się o łańcuch. Twoja ręka tego nie wytrzyma.

- Uderzę w kopyta, by się przewrócił. Ty przebij mu łeb - Wskazała głową na miecze zaległe w piachu.

Zethar pokiwał głową. Powoli podeszli do oręży. Morven ostrożnie puścił Likwidatorkę i sięgnął po swój miecz. Keira nie tracąc byka z oczu również chwyciła swoje ostrze.
Spojrzeli na siebie. Zwierzę było bardziej zainteresowane murami areny.
Zethar zagwizdał, zwracając na siebie uwagę byka.
Zwierzę zaryło w piachu potężnym kopytem, po czym ruszyło w stronę Morvena.
W ostatniej chwili zabójcy odskoczyli od siebie. Keira zdrową ręką wzięła zamach i uderzyła mieczem w przednią kończynę byka, rozcinając grubą skórę i mięśnie.
Bestia zaryczała boleśnie i przewróciła się. Zethar dostrzegł okazję. Wykorzystując całą swoją siłę wbił miecz w czaszkę byka, przebijając ją na wylot.
Zapadła grobowa cisza. Zethar zerknął na Keirę, po czym wyrwał miecz z głowy rogacza.
Zwrócili się w stronę trybuny, z której Kentigern oglądał całe zajście.
Morven uniósł zakrwawiony miecz, po czym wbił go w ziemię, tak by król mógł podziwiać zalaną szkarłatem klingę.
Widzowie zaklaskali.

- Oto zwycięzcy! - zawołał władca - Keira Lagun oraz Zethar Morven!

Kentigern skinął głową, pozwalając na opuszczenie areny.
Przy bramie czekał ten sam mężczyzna, który nałożył zabójcom kajdany. Wyglądał na... zawiedzionego. Bez słowa rozkuł wpierw Keirę, następnie Zethara.
Morven patrzył przez chwilę jak zakapturzony odchodzi, mamrocząc coś pod nosem.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Zethar i Keira wrócili do namiotu. Gloster już tam był. Gdy Morven i Lagun weszli do szałasu, uścisnął ich mocno.

- Widziałem jak załatwiliście to bydlę - powiedział z podziwem w głosie.

- To w ogóle było dozwolone? - oburzył się Zethar.

- Cóż... Król może naginać reguły.

- Gdyby nie to, że Kentigern może nas skazać na śmierć, z chęcią bym go udusiła za ten numer z bykiem - syknęła Keira.

- Chodź, nastawię ci rękę - mruknął Morven, po czym zwrócił się do Glostera - Pójdziesz po medyka? Może będzie miał jakąś maść na ból.

Ibor skinął głową i wyszedł.
Keira usiadła na najbliższej pryczy. Zethar pomógł jej zdjąć koszulę, po czym usiadł obok niej i spojrzał na ogromego krwiaka ogarniającego całe ramię.
Ostrożnie złapał za bezwładną rękę Keiry.

- To zaboli - ostrzegł ją, po czym mocnym, zdecydowanym ruchem wepchnął kość z powrotem do stawu.

Keira wrzasnęła z bólu, w chwili, gdy zabrzmiał potworny trzask.
Odetchnęła głęboko, podkulając nogi.

- Nigdy więcej nie przyjadę na ten cholerny turniej - mruknęła, opierając brodę na kolanach.

- Nie dziwię się - odparł Zethar, delikatnie okrywając ją kocem.

Po chwili wrócił Gloster. Tuż za nim wpadł medyk. Posmarował siną rękę Keiry jakimś specyfikiem, dokładnie ją zabandażował i pomógł jej z powrotem ubrać koszulę.
Kiedy lekarz wyszedł, Lagun wstała by zająć się pakowaniem swoich rzeczy.

- Siedź - rozkazał Zethar - Ja się zajmę pakowaniem.

- Sama dam sobie radę.

Morven złapał ją za zdrowe ramię i lekko pchnął z powrotem na pryczę.

- Masz się oszczędzać - mruknął.

- Nie przesadzaj - Chciała wstać, ale ręka Zethara jej to uniemożliwiła.

- Uważaj, bo pójdę po kajdany i przykuję cię do łóżka - zagroził, starając się powstrzymać śmiech.

- Pozwól mi chociaż...

- Nie! - przerwał jej - Masz odpoczywać. Jasne?

- Ale...

- Sza! - Zakrył dłonią jej usta. - Żadnego "ale".

- Jak dzieci - zaśmiał się Gloster.

Keira zabrała rękę Zethara z ust.

- Powiedz mu coś!

- Przykro mi, ale ma rację.

- Zdrajca - mruknęła, udając obrażoną.

Zethar i Gloster zajęli się pakowaniem. Keira znudzona patrzyła jak ich rzeczy powoli znikają z pola widzenia. W końcu nie wytrzymała. Wstała z pryczy i zajęła się zbieraniem drobiazgów.

- No nie - mruknął Zethar - Nie umiesz usiedzieć w miejscu?

- Oj, daj spokój. Chcę wam pomóc.

Zethar podszedł do niej, po czym bez ostrzeżenia chwycił ją w pasie i podniósł.

- Puszczaj! - zachichotała, wierzgając - Postaw mnie!

Morven nie zwracał uwagi na jej wołanie. Opadł na jedną z prycz, zmuszając tym Keirę, by usiadła mu na kolanach.

- I co teraz, cwaniaro? - zaśmiał się.

- Po co komu teatr, gdy jesteście w pobliżu? - Gloster parsknął śmiechem. - To dopiero komedia!

Zethar puścił Keirę dopiero kiedy wszystko było już gotowe do wyjazdu.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

- Wyjaśnicie mi jak mam wrócić? - mruknęła Keira, opierając zdrową rękę na biodrze.

Jej koń miał na grzbiecie bagaże ich trójki. Nie było szans, by uniósł też jeźdźca.

- To chyba oczywiste - Zethar wzruszył ramionami. - Pojedziesz z którymś z nas.

- Ja pasażerów nie biorę - zaśmiał się Gloster, wskakując na swojego wierzchowca.

Usadowił się wygodnie, po czym puścił do Zethara oczko.

- Wygląda na to, że jestem skazana na ciebie -  uśmiechnęła się nieco do Morvena.

Podeszła do karego rumaka. Zdrową ręką chwyciła siodło i zaczęła się siłować ze strzemieniem. Mając tylko jedną sprawną rękę, wdrapanie się na grzbiet konia nie było wcale takie proste.

- Czekaj, pomogę ci - Zethar podszedł do Keiry.

Chwycił ją za biodra i wsadził na konia.
Kiedy przesunęła się nieco do tyłu, Morven odbił się od ziemi i wskoczył na siodło.
Owinął wodze wokół nadgarstka i poprawił stopy w strzemionach. Rzucił okiem na Ahen skąpane w pierwszych promieniach, wchodzącego słońca.

- Tylko nie szalej. Dobra? - Keira objęła go zdrową ręką.

- Ależ oczywiście - Uśmiechnął się.

Gloster westchnął ciężko.

- Czas wrócić do codzienności...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro