38.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Keira wpadła do Białego Dworu. Przeszukała pół miasta, lecz nigdzie nie mogła odnaleźć Zethara. Rozejrzała się po ciemnej sali. Część stolików była zajęta, ale przy żadnym z nich nie było Morvena.
Lagun podeszła do lady, za którą jak zwykle stał siwiejący mężczyzna.
- Coś podać, panienko?
- Nie widziałeś może mojego podopiecznego?
- Wielu się dziś przewinęło przez ten lokal - wzruszył ramionami.
- Nie rzucił ci się w oczy wysoki facet? Ma ciemne włosy i niebieskie oczy.
- Wydaje mi się, że wpadł tu taki jegomość. Ale nie widziałem, by wychodził.
Keira wiedziała już, gdzie Zethar zniknął.
Weszła do Skarbca. Przyłapała Morvena, jak przeglądał Ścianę Śmierci - mur oblepiony portretami ludzi zabitych przez Likwidatorów. Zmarszczyła brwi. Tuż obok ściany z podobiznami, stała szafa wypełniona informacjami o mordercach.
- Co tu robisz? - spytała nie kryjąc oburzenia - Przeglądasz dane Likwidatorów?
- Nawet ich nie tknąłem - odparł nawet się nie odwracając.
- Zatem co tu robisz?
- Myślę o naszej... pracy.
- No i co wymyśliłeś?
- Nie zastanawia cię skąd Likwidatorzy wiedzą kogo trzeba się pozbyć?
- Co masz na myśli?
- Nie uważasz, że to dziwne, że mają tyle informacji o rzekomych zdrajcach?
- Całą wiedzę Likwidatorzy zawdzięczają swojej ciężkiej pracy - mruknęła - Prowadzą własne śledztwa. Czasem korzystają z usług szpiegów.
- A ta cała Rada? Decydują czy ktoś ma zginąć - odwrócił się do niej - Słuchacie ludzi, o których nic nie wiecie. Nawet nie macie pojęcia jak wyglądają!
- Ktoś musi być liderem. Inaczej zapanowałby zupełny chaos.
- Dlatego ślepo wykonujecie rozkazy?
- Zethar - zmarszczyła brwi - Przestań. - Przyznaj, że tobie też coś nie pasuje. Ponoć Rada wydaje wyroki na zdrajców korony. A co z Glewasem Paytonem? Wiesz, że coś knuje! Pracowałem dla niego. Przyznał mi się! Dostarczałem ci informacje dopóki nie wyrzucił mnie ze swojego domu. Nawet twój szpieg przyniósł ci jedną z notatek Paytona, która zawierała jego "tajne" wydatki. Wyjaśnisz mi jakim cudem ten zdradziecki hrabia wciąż żyje?
- Nie dostaliśmy polecenia, by go zabić.
- A to niby czemu?
- Rada uznała, że twoje oskarżenia i jedna kartka zabrana z jego domu, nie wystarczą by skazać go na śmierć. Sama uważam, że nie mamy wystarczających dowodów na jego zdradę.
- Brak przekonania w twoim głosie - zbliżył się do niej, by spojrzeć w jej piwne ślepia - Tobie też to wydaje się podejrzane, prawda?
- Przez twój niewyparzony język, oboje stracimy głowy...
- Nie osłaniaj się karą - mruknął - I w końcu przyznaj, że nie ufasz Radzie.
- Przestań! Szukasz dziury w całym!
- Nie wierzę, że możesz być tak ślepa - prychnął - A może ty też spiskujesz przeciwko Kentingernowi? Hę?
- Jak śmiesz mnie oskarżać?! - oburzyła się - Znamy się tyle lat! Ostrzegłam cię przed Paytonem! Wiele razy uratowałam ci skórę! A mimo to dostrzegasz we mnie zdrajcę?!
- Ja... Przepraszam... - wbił wzrok w podłogę - Poniosło mnie.
- Trochę za mało powiedziane - prychnęła.
- Wybacz... Po prostu ciągle chodzi mi po głowie ten zamach na kardynała... - podrapał się po karku - Masz rację... Szukam spisków tam, gdzie ich nie ma.
- Próba zabójstwa eminencji była podejrzana - pokiwała głową - Podobnie jak fakt, że Glewas Payton wciąż żyje. Jednakże nie mam zamiaru buntować się przeciwko Radzie. Życie mi jeszcze miłe - wciągnęła z kieszeni kartkę.
- Kolejna misja?
- Tak.
- Gdzie tym razem?
- Jedziemy do Murdoch - stolicy Fearghas. Teraz będziemy musieli mieć się na baczności. Jeden nasz nieostrożny ruch i Larkin wywoła Naughton wojnę.
- Co mamy zrobić?
- Zabawimy się w przemytników - łypnęła na Zethara - Mam nadzieję, że ufasz mi na tyle, by dalej ze mną pracować.
Minęła go i opuściła Skarbiec.
Zethar westchnął ciężko, po czym zerknął na Ścianę Śmierci.
Zmierzył wzrokiem dokładne rysunki, przedstawiające liczne ofiary Likwidatorów.
W końcu opuścił Skarbiec i udał się do Południowej, by przygotować się na długą podróż do Fearghas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro