51.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Wątpię żebyśmy coś tu znaleźli - mruknął Zethar przeglądając jedną z wielu szuflad w gabinecie Rogana Lagun.
- Ciesz się, że mój ojciec pozwolił nam tu poszperać - odparła Keira nie odrywając wzroku od notatnika, zawierającego informacje o ludziach, których Rogan miał okazję poznać - Może jednak na coś trafimy.
- Dajmy sobie z tym spokój... Jaka jest szansa, że gdzieś tu są informacje o moim ojcu? - zatrzasnął szafkę.
- Cóż... Rzekomo Payton go znał, więc możliwe, że mój tata również.
- Wątpię... Może lepiej to zostawić?
- Nie rozumiem cię... - mruknęła Keira odkładając notatnik - Chcesz go odnaleźć czy nie?
- Dobrze by było wiedzieć kim jest...
- No to szukaj - złapała kolejny dziennik.
Zethar był zaskoczony ilością notatek, zebranych w gabinecie. Na szczęście lord Lagun lubił porządek.
- Słyszysz? - Keira zerknęła zaskoczona w stronę drzwi.
Zethar również łypnął na wejście. Ktoś się zbliżał. Z każdą chwilą kroki stawały się coraz głośniejsze.
Nagle w otwartych drzwiach stanął Gloster. Uśmiechał się niemożliwie szeroko.
- Tu jesteście, gołąbeczki! - zawołał uradowany.
Podskakując zbliżył się do Keiry, po czym ucałował ją przyjaźnie w policzek, następnie uścisnął Zethara.
- Zostałem ojcem! - wrzasnął.
- Tlenu Gloster... - sapnął Zethar - Tlenu!
- Wybacz - puścił przyjaciela, pozwalając mu złapać oddech.
- Syn czy córka? - spytała Keira.
- Bliźnięta!
- Toś się postarał - zaśmiał się Morven - Jakie wybraliście imiona?
- Akira i Donowan - odparł z dumą - Ale nie przyszedłem tylko się pochwalić. Chciałem zaprosić was na ślub!

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Ceremonia miała odbyć się w rodzinnym mieście Glostera - Geinman. Wszystko było gotowe. Kościół. Gospoda, w której miało mieć miejsce wesele.
Zethar wpadł do domu Glostera, gdzie miał nadzieję zastać Keirę.
Zamarł w bezruchu dostrzegając ukochaną. Była ubrana w sukienkę w kolorze ecru, która doskonale podkreślała jej drobną sylwetkę i swobodnie opadła aż do ziemi. W jej gęste, rozpuszczone włosy wpleciono drobne, kolorowe kwiaty.
Zethar dopiero po chwili dostrzegł pannę młodą. Devira odziała się w białą suknię, ciągnącą się daleko za nią.
- Moje panie - zagwizdał z podziwem - Wyglądacie cudownie.
Niespodziewanie zjawił się też Gloster. Devira prędko skryła się za wielkim lustrem, zaś Zethar zasłonił Iborowi oczy.
- Co ty wyprawiasz? - zdziwił się.
- Przyjacielu - zaśmiał się - Nie słyszałeś, że patrzenie na pannę młodą przed ślubem przynosi pecha?
- Bzdura.
- Nie kuś losu - obrócił Glostera do drzwi - Poczekaj jeszcze kilka minut. Niedługo będziesz błagał o chwilę spokoju.
- Świnia - zaśmiała się Keira.
Zethar puścił do niej oko, po czym odwrócił się i wyprowadził przyjaciela.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Przez całą ceremonię Zethar nie spuszczał wzroku z Keiry. Ona również co i rusz na niego zerkała.
Nim się obejrzeli byli już w małej gospodzie. Zabawa trwała w najlepsze. Goście skakali w rytm żwawej muzyki albo oddawali się uczcie i towarzyszącym jej rozmowom.
Teściowa Glostera nie traciła czasu. Krążyła od jednego gościa, do drugiego i zdawała mnóstwo pytań.
W końcu dopadła Zethara. Na jednym wdechu wyrzuciła z siebie serię pytań. Chciała wiedzieć czym się zajmował i oczywiście skąd znał Glostera.

Ta kobieta jest gorsza od kata...

- Mamo - Ibor przerwał kolejną salwę pytań - Skończ to przesłuchanie.
- Dla ciebie pani! - oburzyła się.
Ewidentnie nie lubiła wybranka Deviry.
- Pani mamo - Gloster uśmiechnął się rozbawiony oburzoną miną teściowej - Może zechcesz dać spokój moim przyjaciołom i zajmiesz się tym co każdy?
- To znaczy? - mruknęła.
- Alkoholem.
Kobieta prychnęła, po czym odeszła nie chcąc kontynuować dyskusji z zięciem.
- Alkohol? - Zethar parsknął śmiechem - Od tego gada się jeszcze więcej!
- Ta, ale z czasem padasz pod stół - zaśmiał się Gloster - A ty co? Będziesz tu siedział, czy w końcu ruszysz dupsko i zaczniesz się bawić?
- Gloster! - zawołała Devira.
- Czyżby teściowa się po skarżyła? - westchnął.
- Sam się o to prosiłeś. Zapamiętaj: Z teściową się nie dyskutuje. Grzecznie potakuj, ale rób swoje.
- Znawca się znalazł - zaśmiał się Ibor, odchodząc.
Zethar rozejrzał się. Wypatrzenie Keiry nie było trudne. Żadna z panien nie miała takich włosów jak ona.
Zerwał się z miejsca i podszedł do gromady dziewcząt. Bez ostrzeżenia chwycił Keirę za rękę i przyciągnął ją do siebie.
- Panie wybaczą, ale porwę waszą koleżankę.
W odpowiedzi usłyszał ciche chichoty.
Likwidatorzy dali się porwać muzyce, która znacznie zwolniła. Keira oparła ręce na ramionach Zethara, on zaś położył dłonie na jej talii.
Po chwili przysunęli się do siebie, a ich czoła się złączyły.
Wszystko zdawało się zniknąć. Liczyli się tylko oni.
Ich czułą chwilę przerwały piski kobiet. Niewiasty porwały Keirę z ramion Zethara i zaciągnęły do gromadki oczekującej, aż Devira rzuci swój bukiet. Pęk białych lilii wpadł pomiędzy podekscytowane kobiety. Niektóre westchnęły zawiedzione swoją porażką.
Keira wyślizgnęła się spomiędzy panien ze śnieżnymi kwiatami w ręku, po czym podeszła z powrotem do Zethara.
- Wygląda na to, że będziesz następna - uśmiechnął się - Jakim cudem złapałaś bukiet?
- Nie mam pojęcia. Sam wpadł mi w ręce.
Usiedli przy jednym ze stołów. Jednak nie dane im było nacieszyć się swoim towarzystwem. Teściowa Glostera ich dopadła.
- Jesteście parą? - rzuciła bez zawahania.
Likwidatorzy spojrzeli na siebie i wymienili się lekkimi uśmiechami.
- Uznam to za "tak" - mruknęła kobieta - Skąd jesteście? Jak poznaliście Glostera? Pracujecie razem? Czy...?
- Pani mamo - zjawił się Gloster ze swoją córką na rękach - Przestań terroryzować moich przyjaciół.
- Terroryzować? - prychnęła - Ależ my tylko sobie gawędzimy.
- Wyglądało na to, że pani gada, a oni rozmyślają nad ucieczką.
- Jesteś bezczelny! - syknęła - Nie wiem co moja córka w tobie widzi.
- Może mama sama ją o to zapyta?
Kobieta wielce obrażona zostawiła Likwidatorów.
- Jak tylko pojawia się na horyzoncie, mam ochotę ją udusić - westchnął Gloster siadając.
- Mogę? - spytała Keira, wyciągając ręce po Akirę.
Zethar mimowolnie się uśmiechnął, patrząc jak Lagun zabawia niemowlę.
- Teściowa wie o twoim fachu? - zagadnął po chwili.
- Zgłupiałeś? Bez wahania wydała by mnie strażom.
- A Devira?
- Nie mam przed nią tajemnic - wzruszył ramionami - Co prawda nie pochwala tego co robię, ale nie próbuje mnie zmusić do porzucenia pracy dla Likwidatorów.
Nagle drzwi gospody huknęły.
Wszyscy zamarli i wlepili zaskoczone spojrzenia w intruza.
Zasapany chłopak zmierzył wszystkich wzrokiem. Po chwili ruszył w stronę Glostera, Zethara i Keiry. Młokos ukłonił się lekko i ciężko dysząc, sięgnął pod ubranie. Zabójcy patrzyli na niego nieufnie. Keira miała na kolanach dziecko.
Likwidatorzy byli gotowi zabić przybysza, nawet przy takiej widowni.
Ręka chłopaka potwornie drżała. Powoli wysunęła się spod jego podartej kurtki, odsłaniając list.
- Przepraszam, że przerywam zabawę - powiedział cicho - Wiadomość dla panienki Lagun.
Keira oddała Akirę Glosterowi, po czym wyciągnęła rękę do kuriera.
Ostrożnie wręczył Niszczycielce papier.
Lagun rozłożyła kartkę i zaczęła czytać. Z każdym kolejnym słowem stawała się coraz bledsza.
- Co się dzieje? - spytał zmartwiony Zethar.
Keira poderwała się z miejsca.
- Wybacz, ale muszę wrócić do Derowen - zwróciła się do Glostera - To pilne.
- Coś się stało? - Morven również wstał.
- Mój ojciec... Jest umierający... Muszę wracać.
- Pojadę z tobą.
- Przygotuję konie - zaproponował Ibor.
W ciągu kilku minut Zethar i Keira przebrali się w luźne spodnie i koszule, a ich wierzchowce były gotowe do drogi.
Nie tracąc czasu na pożegnania, wskoczyli na konie i pognali do Derowen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro