112.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~~~ {Naughton - mokradła Ursu} ~~~

Okolicę ogarnęła ciemność. Upiorne bajora mieniły się w świetle książyca. Choć był środek nocy, nie można było liczyć na ciszę. Dbali o to mieszkańcy mokradeł. Żaby rechotały głośno i co rusz wskakiwały do wody.
Węże ukryte gdzieś w mroku syczały upiornie.
Co chwila można było usłyszeć też jakąś sowę, bądź pisk nietoperzy.

Dwoje Likwidatorów z trudem przedzierało się przez bajoro. Starali się nie upaść, choć grząskie błoto wciągało ich wysokie buty, jakby chciało ich zatrzymać w miejscu.  Ignorowali odór stęchlizny bijący od brudnej wody, przez którą się brnęli.
Choć nie mieli pochodni, mrok nie był dla nich problemem dzięki promieniom księżycowego światła, przebijającym się między nagimi gałęziami upiornych drzew, rosnących wokół bagien.
Próbowali nie zwracać uwagi na upierliwe owady, które bzyczały im przy uszach.
Nie przejęli się wężem, który przepłynął tuż przy nich.
Pomimo trudności byli skupieni na swoim zadaniu.

W bagnie, na dość wysokiej patformie stała nieduża chata. W małych oknach tliło się światło, co zdradzało, że gospodarz był w domu.

Zabójcy podkradli się do ściany drewnianego budynku.
Mężczyzna w Likwidatorskim płaszczu przykucnął, pozwalając by jego towarzyszka usiadła mu na ramionach. Gdy tak zrobiła, wyprostował się powoli, podnosząc ją, aby mogła zajrzeć do środka.

- Jest - szepnęła po chwili.
- Co robi?
- Pisze coś.
- Jest sam?
- Chyba tak. Nie widzę żadnego ochroniarza - Zadrżała, czując lekkie uszczypnięcie. - Tris, przestań!
- No co? - Zaśmiał się cicho, muskając dłonią łydkę towarzyszki. - Rozluźnij się, Sivaro - Zadarł głowę, by spojrzeć na Naznaczoną i przesunął rękę na jej udo.
- Uważaj, twój ojciec pewnie gdzieś się tu czai. Znowu mam się oberwie... Skup się na robocie.
- Sztywniara. Muszę nad tobą popracować.
- Postaw mnie.

Tristan kucnął, aby Sivara zsunęła się z jego ramion.

- Wcale nie jestem sztywna - mruknęła, ruszając wzdłuż domu.
- Jesteś, jesteś.
- Dupek - Szturchnęła go łokciem.

Wdrapali się na platformę i podeszli do drzwi. Naznaczona już miała chwycić za klamkę, gdy wejście się otworzyło.
Zaskoczona odskoczyła w tył, uderzając plecami o Tristana.

- Mentorze - Skinęła głową, orientując się, że ma przed sobą Ernana.

Morven minął ich, odsłaniając zwłoki, leżące na biurku. W plecach mężczyzny tkwił drobny nóż. Krew szybko rozlewała się po jego surducie.
Łotr bez słowa wskoczył do bagna i oddalił się od chaty,  zmierzając w stronę miejsca, gdzie czekały ich wierzchowce.

- Ale porażka - szepnęła Sivara, chowając twarz w dłoniach.
- Spokojnie - Tristan położył rękę na jej ramieniu - Przecież nie urwie ci głowy.

Naznaczona obróciła się do niego.

- Pewnie mnie ukarze - Złapała się za głowę i zaczęła drżeć. - Nie chcę biczowania!
- Twój poprzedni mentor lał cię batem? - Tristan wytrzeszczył oczy.
- Żeby tylko... - Spuściła wzrok. - Twój ojciec nie stosuje cielesnych kar?
- Nie. Mnie tylko raz dał w łeb, więc ty możesz być spokojna. Nie bój się.

W końcu ruszyli śladem Ernana. Przebrnęli przez grząskie bagno do miejsca, gdzie zostawili konie. Morven już tam był i wykorzystując księżycowe światło, zaczął czytać notatkę, którą zabrał z biurka ofiary.
Uniósł zakapturzoną głowę i zerknął kto się zbliża, gdy do jego uszu dotarł plusk wody.

- Wracajacie do obozu - mruknął, znów skupiając się na kartce.
- Jedź - rzekł białowłosy do Sivary - Zaraz do ciebie dołączę.

Naznaczona pokiwała głową, po czym wskoczyła na swojego rumaka i odjechała.

- Rozpraszasz ją - mruknął Ernan, gdy dziewczyna już się oddaliła.
- Nie moja wina, że jestem taki uroczy - Tristan rzucił beztrosko, wzruszając przy tym ramionami.

Łotr łypnął na syna. Westchnął zrezygnowany, wracając do rozszyfrowywania zdobytego listu.

- Następnym razem Sivara idzie sama - rzekł po chwili.
- Ukarzesz ją?
- Nie. A co?
- Lęka się ciebie.
- Czemu wszyscy się mnie boją? - Ernan spojrzał zdumiony na Tristana.

Chłopak wzruszył ramionami.

- Może być spokojna. Nie dostanie dodatkowych ćwiczeń.
- Bardziej się obawia, że będziesz ją bił.
- Uważam stosowanie kar cielesnych za głupotę. Zwłaszcza na kobietach. Jednym z najskuteczniejszych narzędzi Likwidatorek jest ich ciało, a blizny od razu wzbudzają podejrzenia. Zresztą nie toleruję przemocy wobec kobiet. No, nie licząc Zdobywczyń, ale one wyznają zasadę: "poderżnąć gardło za wszelką cenę". -  Zmierzył wzrokiem kartkę, którą trzymał. - Jak myślisz dlaczego zabrałem Sivarę od jej dawnego mentora?
- Co teraz? - spytał Tristan po chwili milczenia.
- Wracamy do domu.
- Naprawdę? - Uśmiechnął się.
- Tak - Łotr skinął głową. - Już czas, abyśmy w końcu powrócili do rodziny. Po za tym jestem ciekaw, jak sobie radzi twoja siostra.
- Co to? - Białowłosy zerknął na papier, spoczywający w dłoniach ojca.
- List. Ettore pisał o naszych obozowiskach. Na szczęście nie zdążył dokończyć wiadomości i jej wysłać. Cholerny zdrajca - Prychnął, po czym złożył kartkę i schował ją do kieszeni. - Chodź, wracamy do obozu. Musimy się przygotować na podróż do Talwyn.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro