54.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Łotr cudem uchylił się przed ostrzem, które omal nie pozbawiło go głowy. Szybko uniósł miecz, widząc, że napastnik bierze kolejny zamach. Skrzyżował oręż z rywalem. Siłował się z nim przez chwilę, patrząc na czarny, zniszczony kaptur, który dokładnie osłaniał twarz właściciela.
Ernan odruchowo odchylił głowę, gdy rywal machnął mu pięścią przed nosem.
Morven uskoczył w tył. Obrócił miecz, poprawiając przy tym chwyt i pokazując przeciwnikowi, że swobodnie posługuje się ostrzem. Zmierzył wzrokiem rywala. Zauważył, że wojownik stoi pewniej na lewej nodze, a prawą tylko lekko opiera się na palcach.
Ernan skoczył w prawo, po czym szybko się cofnął i zaatakował z lewej, celując w zdrową nogę wroga. Jego ostrze odbiło się od miecza przeciwnika.
Łotr nie okazał, że ten blok go zaskoczył. Zmyłka ze zmianą kierunku ataku była jednym z jego najskuteczniejszych ciosów, a rywal odbił go bez trudu.
Morven mimowolnie jęknął i zgiął się w pół, gdy wojownik kopnął go w brzuch. Padł na podłogę, po przyjęciu uderzenia kolanem w nos.
Rywal kopnięciem odsunął jego miecz, aby nie mógł go chwycić, po czym stanął nad nim, gotów go uśmiercić.
Ernan nie miał zamiaru dać się pokonać. Bezlitośnie kopnął przeciwnika w nogę, na której ledwie opierał ciężar. Wróg syknął z bólu, przy czym zachwiał się nieco.
Łotr wykorzystując okazję, podciął rywala, a gdy ten upadł, docisnął go swoim ciężarem do ziemi. Chwycił sztylet i zaczął niebezpiecznie napierać ostrzem na gardło rywala. Ten twardo się siłował z Likwidatorem, nie pozwalając nożowi zatopić się w jego szyi.
Ernan zamarł, gdy kaptur jego przeciwnika nieco się zsunął.

- Ojciec? - wytrzeszczył oczy.
- Ernan? - usłyszał znajomy głos.

Łotr natychmiast cofnął ostrze. Wstał z Zethara, po czym wyciągnął rękę, by pomóc mu się podnieść.
Cień przyjął pomoc. Otrzepał się trochę z kurzu, po czym ściągnął kaptur, odsłaniając zniszczoną wiekiem twarz i siwe włosy.

- Dobrze cię widzieć, młody - uśmiechnął się nieco.
- Ciebie też - Ernan odwzajemnił uśmiech, zsuwając kaptur.
- Tak? Dlatego chciałeś mnie zabić?
- Ej. Pierwszy zacząłeś! Omal nie uciąłeś mi łba!
- Byłem pewny, że jesteś jednym z tych Przeklętych. Gnojki ciągle się tu włamują.
- Na przyszłość wpierw pytaj, później morduj - Łotr rozejrzał się - Jesteś sam?

Zethar skinął głową, splatając za sobą ręce.

- Gdzie zgubiłeś Iborów?
- Nie żyją... - Cień odwrócił wzrok - Gloster poległ jeszcze w Brae, a Devira kilka miesięcy temu. Chorowała...
- Rozumiem... Biedny Donowan...
- Spotkałeś go?
- Tak. Jest piratem.
- Donowan? Myślimy o tej samej osobie?
- A ilu znasz ludzi, którzy nazywają się Donowan Ibor?
- Tato?! - zabrzmiał głos Vi.
- Tato? - Zerhar zmarszczył brwi - Zabrałeś Vivian? Odbiło ci?!

Ernan przewrócił oczami.

- Trochę cię ominęło, ojcze. Vi już nie jest małym, posłusznym dzieckiem. Jak się na coś uprze, to łatwo nie odpuści. Wolałem ją zabrać i mieć na oku, bo wiedziałem, że by mnie śledziła.
- Ha... Czyli wdała się w ciebie.
- Co złe, to ja? Jakbym słyszał swoją żonę.
- Żonę? - Cień parsknął śmiechem - Kobita musi mieć stalowe nerwy.
- Widzę, że humor ci dopisuje - Łotr uniósł brew.

Niespodziewanie do pokoju zajrzała Vivian. Uśmiechnęła się szeroko, dostrzegając Zethara. Podbiegła do niego i przytuliła go mocno.

- Aleś wyrosła - Cień odwzajemnił uścisk.
- Gdzie zgubiłaś Randala? - spytał Ernan.
- Znaleźliśmy coś, co może was zainteresować - odparła, odsuwając się nieco od dziadka.
- Mieszkam tu od lat - mruknął Zethar - Nie ma tu nic ciekawego, po za ukrytym pokojem Rogana, w którym trzymał Likwidatorskie dokumenty - zmierzył wzrokiem wpierw syna, następnie skupił się na wnuczce - Wyjaśnicie mi, kim jest ten Randal?
- To mój przyjaciel - Vivian uśmiechnęła się nieco, rumieniąc się przy tym.

Cień wbił srogie spojrzenie w Ernana.

- Byłem temu przeciwny - mruknął Łotr.

Zethar nie odpowiedział.

- Więc...? - Ernan zerknął na córkę - Co znaleźliście?
- Chodźcie - Vivian wypadła z pokoju.
- Niemądrze zrobiłeś, pozwalając temu chłopakowi wam towarzyszyć - mruknął Cień, ruszając za Vi.
- Trafiliśmy na niego przypadkiem - odparł Łotr - Był ranny, a w Talwyn pojawili się Zdobywcy. Gdybyśmy go zostawili, to prawdopodobnie nie dotarłby do domu.
- Co nie zmienia faktu, że nie powinieneś się godzić, aby Vivian i ten chłopak z tobą jechali, skoro już zdecydowałeś się mnie szukać - zamyślił się - Ciekawi mnie, po cholerę się tu fatygowałeś.
- I tak długo zwlekałem z poszukiwaniami. Przez lata zastanawiałem się, co się z tobą dzieje.
- Trzeba było o mnie zapomnieć i zająć się rodziną. Nie potrzebnie ryzykowałeś.
- Zapomnieć? Jak mógłbym zapomnieć o własnym ojcu?
- Są sprawy ważne i ważniejsze, synu. Masz żonę i Vi. Powinieneś się o nie troszczyć, a nie martwić o starego ojca.
- Mam jeszcze dwóch synów.
- Serio? - Zethar spojrzał na niego zdumiony - Pogięło cię? Zostawiłeś małżonkę i dwoje dzieci, aby mnie szukać?
- Jak widzisz - Ernan wzruszył ramionami.

Cofnęli się do pokoju, w którym Łotr kazał czekać swoim towarzyszom.

- A niech mnie - Zethar zagwizdał, dostrzegając wielką dziurę w drewnianej podłodze - Jak to znaleźliście?
- Randy sobie spokojnie stał, a podłoga po prostu się pod nim zarwała - odparła Vi.
- Co to jest? - spytał Ernan.
- Możliwe, że sanktuarium - odparł Cień - Keira wspominała, że ród Lagun wieki temu miał zwyczaj pozostawiania odzienia i arsenału zmarłego Likwidatora. Z czasem tego zaprzestano, a wejście zostało zapomniane - zmierzył wzrokiem wyrwę w podłodze.
- Randy? - Vivian zajrzała do ciemnej dziury - Jesteś tam?

Po dłuższej chwili, chłopak wyskoczył z ciemności i chwycił się krawędzi desek. Z trudem wdrapał się na stabilną podłogę.

- Musicie to zobaczyć - podniósł się z ziemi.

Zdębiał, gdy w końcu zauważył Zethara.

- Eee... Dzień dobry - rzekł niepewnie, spłoszony upiornym wzrokiem błękitnych oczu Cienia. Zbliżył się do niego, po czym wyciągnął rękę w jego stronę - Randal Ammar.
- Zethar Morven - rzekł, ściskając dłoń bruneta - Masz mocny chwyt, chłopcze - uśmiechnął się - Już cię lubię.

Na usta Randy'ego wkradł się lekki uśmiech. Widząc broń spoczywającą na boku Zethara i jego czarny, zniszczony płaszcz, od razu się domyślił, że ma do czynienia z Likwidatorem. Dumna, wyprostowana postawa Cienia i jego surowy wzrok od natychmiast wzbudziły w chłopaku respekt.
Randal w duchu odetchnął z ulgą, gdy Morven się do niego uśmiechnął, a nie chwycił za nóż.

- Co jest na dole? - spytał Łotr.
- Chodźcie i sami zobaczcie - odparł Ammar, zeskakując z powrotem do dziury.

Vivian bez zawahania wskoczyła w ciemności. Zethar po krótkim namyśle również zniknął w wyrwie. Ernan odczekał chwilę, po czym runął w przepaść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro