60.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Myślisz, że ktoś jeszcze przetrwał, oprócz nas, Heresa i Sheridana? - spytał Ernan.
- Być może - odparł Zethar - Ale podejrzewam, że naprawdę niewielu. Po czystce, jaką urządził Larkin i Zdobywcy, pozostała nas garstka. Co prawda mieliśmy sporo czasu, aby przyjąć kolejnych wojowników i jakoś stanąć na nogi, ale wciąż byliśmy o wiele słabsi, niż nasi wrogowie. Wykorzystali to.
- Jak myślisz, gdzie mogli się skryć?
- Nie mam pojęcia. Z pewnością trzymają się z dala od miast - zamyślił się - A co się stało ze Śmiercią?
- Podobnie, jak Równowagę, Bezprawie, Życie i Pychę, wywiozłem ją do Talwyn. Są bezpieczne.
- A Sprawiedliwość i Pokora?
- Były w Pałacu Śmierci, więc...
- Wpadły w łapy Zdobywców - Cień dokończył jego myśl - No cóż, przynajmniej tu mamy przewagę.
- W Oliverto wraz z Życiem, znalazłem dziennik. Znajdował się w sali, która służyła za kryptę - Łotr łypnął na ojca - Było tam sześć mogił. Trzy miały wyryty symbol podobny do znaku Likwidatorów, zaś pozostałe miały przekreślone piętno.
- Hm... Likwidatorzy i Zdobywcy w jednym grobowcu?
- Nie wiem kim byli zmarli - Ernan pokręcił głową - Nie było żadnych imion. Nazwisk. Dat. Nic. Tylko symbole.
- A ten dziennik?
- Należał do niejakiego Rainera. Opisuje w nim swoją historię. Póki co, nie ma nawet słowa o żadnej ze stron.
- A o mieczach?
- Też nic.
- Tato... - Vivian łapczywie wciągnęła powietrze do płuc.
Ernan natychmiast skupił się na córce. Dziewczyna stała na lekkim pagórku, wraz z Randalem i wpatrywała się gdzieś daleko przed siebie.
Łotr podszedł do niej i podążył  wzrokiem za jej ślepiami. Przeszedł go dziwny dreszcz, gdy dostrzegł wysoki, na wpół zrujnowany mur.
- Czy to...? - Vi spojrzała na ojca.
- Searbhreat... - mruknął.
- Pójdziemy tam? - spytała.
- Nie - mimowolnie zacisnął pięści.
Przed oczami miał ten dzień, gdy Zdobywcy zaatakowali Searbhreat. Te płomienie, które sycząc groźnie, powoli trawiły miasto i ciała ofiar.
Agonalne wrzaski i odgłosy bitwy zadudniły mu w głowie. Znów widział Likwidatorów, którzy dzielnie walczyli u jego boku i bez zawahania oddawali życie w nierównej walce.
Serce mu mocniej zatłukło.
Przed oczami ponownie miał zwłoki Carra. Swój płonący dom i Atrana, który pomógł mu uciec, poświęcając przy tym własne życie.
- Obawiam się, że nie mamy wyboru - z ponurych wspomnień wyrwał go głos Zethara.
Ernan oderwał wzrok od miasta, które niegdyś było jego domem. Skupił się na ojcu, który stanął obok niego.
- Zbliżają się czarne chmury - mruknął Cień - Tylko patrzeć, jak się rozpada - wskazał na Searbhreat - Jeśli nie chcemy się pochorować, to musimy znaleźć jakieś schronienie.
Łotr westchnął ciężko.
- Chyba wiem, gdzie możemy się skryć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro