Dozobaczenia w Niemczech.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu.

Lili leżała na podłodze obok mnie.
Oddychała bo widziałem jak porusza się jej klatka piersiowa.

W górę i w dół.

W fabryce było duże echo więc przy każdym ruchu echo odbijało się po ścianach.

Nie dziwne ze chwilę później Usłyszałem rozmowę.
Choć nie wiedziałem kto to.

- Szefie mam ich - zrobił krótką przerwę słuchając co mówi ktoś po drugiej stronie telefonu.-No ich. Porwałem dziewczynkę ale za nią rzucił się ten....no nie wiem jak on tam miał... nieważne jeden z Monetów. Ten starszy z bliźniaków.....no... ta ten.

Nagle Lili otworzyła oczy.

- shane...? - szepnęła.
Ja miałem związane ręce i nogi sznurem który był przywiązany do jakiejś rury a Lili miała tylko ręce przywiązane.

-Ciii....- szepnołem bo jak by coś powiedziała to już by odkryli ze nie śpimy.

-Gdzie mam ich zawieść? Wywieść ze stanu?- cisza.- To raczej się nie uda. -cisza numer dwa.- Dobra wywiozę. Do ciebie tak? -cisza numer trzy.- Dobra. Dozobaczenia w Niemczech.- zakończył rozmowę.

-shane boję się.....- Lili zapłakała.
- Mała... nie płacz będzie dobrze. Już nie długo przyjedzie Will I Dylan I vinc i nawet ten cymbał tony i nas uwolnią dobrze?

Mała kiwneła głową.

Ale czy chłopacy zdarzą....? Mam nadzieję że tak......

Ale jak tylko będę miał okazję to skontaktuje się z nimi jakoś. I powiem że chcą nas wywieść do Niemiec.

- O kto się obudził. Dzień dobry wam.
- Spadają drzewo z tym swoim "dzień dobry"

- jaka jesteś piękna Mała.- powiedział do Lili.
- zostaw ją zboczeńcu! - wszasnołem.

- oh... że kto? Ja? Ja jej nic nie robię Patrz ręce mam tu - podniósł ręce do góry. - Mała nie płacz. Przecież niedługo jedziemy na wycieczkę.

- Nie mów do niej "Mała" tylko ja Tak mogę! Nawet jej nie tykaj ja ci mówię że pożałujesz tego.- mówiłem... krzyczałem... A on nic. Założył jej kosmyk włosów za ucho.- mówiłem Ci coś?! Nie masz prawa jej dotykać!

- oj. Nie bądź taki przerażony... Nic się małej nie stanie. I żeby się nie stał przeniosę ją na drugi koniec bo jeszcze przez twoje krzyki ogłuchnie.
- Nie. Nawet się nie waż.- On tak jak by mnie tu nie było odwiązał jej line wzią ją na ręce (oczywiście Lili zaczela się szarpać.) I przenieść dwa metry dalej.

Widziałem ją ale nie była blisko.

To źle.

Nieznajomy facet wyszedł z hali i udał się do innego pomieszczenia.

- Shane... ja nie chce tu byc.... - Lili się poplakała.

Poczułem bezradność.
Nimogłem jej przytulić ani powiedzieć że wszystko będzie dobrze.

Bo nie miałem takiej pewności.

- Shane.... A o jakiej wycieczce mówił tamten pan....?- nieodpowiedziałem.

Nie chciałem jej straszyć... że chce nas wywieść... nie wiedziałem co mam odpowiedzieć.

- Lili... Kocham cie.
- Ja tez ciebie kocham shane. - i się uśmiechnęła delikatnie w moją stronę.

Ja nie byłem w stanie wysłać jej uśmiechu.
Podniósłem jeden koncik ust żeby się tak bardzo nie martwiła.

Cześć!
Wstawiłam rozdział dłuższy bo nie wstawiłam wczoraj.
Jest...

474 słów

Miłego wieczoru/dnia

Papa <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro