Dylanek dzbanek
-Mamo!- krzyknelam I się obudziłam.
Śniła mi się mama...
Wyszłam z pokoju, chciałam znaleść pokuj willa zawsze gdy miałam zły sen szłam do mamy i z nią spałam ale tu jej nie było więc musiałam znaleść kogoś innego.
Weszłam do pokoju na przeciwko mojego.
-Halo....?- zapytałam a z łóżka spadł shane.
Tak spadł.
Wystraszył się.
- Co ty tu robisz mała?-powiedział sennym głosem podnosząc się z ziemi.
-miałam koszmal...- poskarżyłam.
- choć mała.- i wyciągną ręce przed siebie a ja w nie weszłam.
-Shane...- zapytałam gdy się położylismy
- tak?
- a czy mogę mieć z tobą lub Willem pokuj...?- zapytałam a on się uśmiechną.
- niestety ale nie, każdy ma swój pokuj.
- oh...szkoda....A czy.... tamci mnie lubią?
-tamci czyli kto?... aaa dylan I tony?
- dylanek dzbanek. - rzuciłam bo przypomniał mi się mój kolega z przedszkola.
Tak go nazywali..: dylanek dzbanek.
- Hahaha- shane zaczą się śmiać a ja nawet nie wiem kiedy ale zasnęłam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro