Strzała Tygrysa - Dzieciństwo Yuki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Historyjka z autorskiego uniwersum "Strzała Tygrysa" opowiadająca o dzieciństwie głównej bohaterki oraz początkach jej przyjaźni z Kionem. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzień w wiosce Shri Lan mijał jak zwykle spokojnie i bez żadnych zakłóceń. Dzień jak co dzień, można by rzec. Mieszkańcy zajęci byli swoimi zwykłymi sprawami, wojownicy, odpowiedzialni za patrol i pilnowanie porządku w wiosce, przechadzali się gwarnymi uliczkami ziewając szeroko. Z kolei książę klanu, Kamau, skupiony był na przeglądaniu sterty pergaminowych kartek marszcząc głęboko czoło i stukając piórem po blacie biurka czując nie mniejsze znużenie. Jednakże na placu treningowym zdecydowanie nie panowała nuda. Adepci, aspirujący do profesji wojowników, ciężko trenowali pod czujnym i srogim okiem Zoli, który bez przerwy dmuchał w drewniany gwizdek zagrzewając młodych uczniów do wysiłku. Dziś był to bieg z przeszkodami. Przez cały plac, a nawet dalej, rozciągał się tor przeszkód o różnym poziomie trudności: od ścianek wspinaczkowych po dziury wypełnione wodą lub błotem. Grupka uczniów mozolnie i dysząc z wysiłku biegła przez tor starając się, aby nie popełnić żadnego błędu po drodze, bo wówczas Zola kazał zaczynać wszystko od początku. Był to ciężki trening. Choć bardzo ważny dla przyszłej klasy wojowników Shri Lan. Ale pomimo rosnącego zmęczenia, większość młodych kotołaków dość dobrze sobie radziła z wymagającymi przeszkodami. Mimo wszystko trenowali na nich już wiele razy. Jednakże jedna osoba zostawała nieco w tyle za innymi, ciężko łapiąc oddech i napinając mięśnie, które aż krzyczały z bólu. Dla Yuki bieg z przeszkodami wciąż był trudnym wyzwaniem. Była na nim dopiero drugi raz w przeciągu trzech miesięcy szkolenia i znacznie gorzej radziła sobie z torem. Nie mówiąc już o tym, że ciągłe piskliwe odgłosy gwizdka Zoli okropnie ją dekoncentrowały i wkurzały, przez co już parę razy potknęła się przewracając na ziemię.
Jednym susem przeskoczyła przez „kozła", przebiegła przez prowizoryczne bagno i zaczęła wspinać się po gładkim drewnianym murze. Reszta grupy była już z przodu, a kolejne osoby wyprzedzały ją, prawie bez wysiłku pokonując mur. Yuki zacisnęła zęby czując jak po jej czole spływają krople potu. Gdy dotarła na szczyt przeszkody, na parę sekund odsapnęła i ponowiła bieg ześlizgując się ze ścianki. Ponagliła swoje zmęczone mięśnie, by dogonić grupę.
- Dalej, dalej, ślamazary! To nie wycieczka! Wróg depcze wam po piętach! Zaraz was dosięgnie! Ruchy! - Wrzeszczał Zola, jednocześnie trajkocząc w gwizdek zagrzewająco.
„No przecież biegnę! Myślisz, że co ja robię?!", powiedziała w myślach Yuki patrząc na nauczyciela stojącego niedaleko. Ze wszystkich form treningu, bieg z przeszkodami Zola traktował najbardziej surowo. Dziewczyna marzyła tylko o tym, by w końcu usiąść na trawie i odpocząć. Czuła, że zaraz jej płuca rozerwą się chyba na strzępy od wysiłku.
W końcu bieg skończył się i każdy przystawał na mecie sapiąc i łapiąc oddech. Od razu niektórzy uczniowie usiedli na ziemi lub nawet kładli się plackiem. Raz po raz do mety dobiegały kolejne osoby. Ostatnią przeszkodą był mały basen wypełniony wodą, którego poprzedzała wielka kłoda drewna. Kłodę należało przeskoczyć i przebiec w równym tempie basen. Ale Yuki zapomniała o tym, że kłoda stanowi swojaką pułapkę i biegnąc szaleńczo, próbując choć odrobinę nadrobić czas zadania, wbiegła na kłodę i stopa ześlizgnęła jej się po śliskiej korze. Yuki z okrzykiem zaskoczenia wpadła do wody rozchlapując ją na siebie i dookoła. Uczniowie widząc to zaczęli się śmiać, a Zola pokręcił głową do siebie z rezygnacją. Dziewczyna dźwignęła się na nogi cała czerwona na twarzy ze skrępowania i ociekając wodą powlokła się na linię mety. 
Mistrz wojowników gwizdnął ogłuszająco w gwizdek.
- I znowu jesteś ostatnia, wiewiórko! Nawet zwykła woda ciebie przerasta! Małe dziecko byłoby od ciebie szybsze!
Po grupie uczniów znów przebiegły śmiechy, a Yuki tylko spuściła smętnie głowę nie patrząc na nauczyciela. Jedynie Kion się nie śmiał, tylko patrzył na nią współczująco. On ukończył bieg z trzecim najlepszym czasem, więc Zola nigdy nie miał do czego się przyczepić w jego przypadku.
- Powiedz mi, jak to się dzieje, że masz coraz gorszy czas niż inni? - Mówił dalej Zola – Mam wrażenie, że ostatnio upadłaś na kondycji. Rozleniwiłaś się? Czy... przybyło ci więcej ciała i stałaś się za ciężka na tor przeszkód?
Zapytał ogarniając ją wzrokiem ze zmarszczonymi brwiami. Yuki poczerwieniała jeszcze bardziej i odwróciła wzrok nieco urażona na sugestię Zoli, iż przytyła. Starała się nie zwracać uwagi na chichoczących pod nosem kolegów, ale mimo wszystko pragnęła, aby wreszcie Zola przestał jej dokuczać...
Mężczyzna westchnął głośno:
- Kazałbym ci przebiec tor jeszcze raz, ale nie będziemy marnować czasu. Robimy przerwę. Osusz się w tym czasie i odpocznij, Yuki. Wy też. Koniec przedstawienia.
Zwrócił się do pozostałych uczniów, którzy przestali wreszcie chichotać.
– Piętnaście minut i wracamy do ćwiczeń.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić idąc do swoich plecaków i toreb po prowiant i manierki z wodą. Yuki przeciągnęła dłonią po mokrym futrze i próbowała wycisnąć z wody przemoczony skórzany kaftan. Czuła się tak źle, że wolałaby wrócić już do domu niż znosić kolejne upokorzenia i śmiechy.
- Nie przejmuj się nimi. Wcale tak źle ci nie poszło – Usłyszała głos i podniosła głowę. Kion podszedł do niej uśmiechając się pokrzepiająco.
- Łatwo ci mówić – Odparła dziewczyna nieco piskliwym głosem – Ty jesteś najlepszy. Silny, wysportowany, twardy, a ja... wieczna niezdara. Chyba naprawdę jedyne w czym jestem dobra, to łucznictwo. I pewnie też myślisz, że jestem gruba.
Kion objął ręką jej ramię ciągle się uśmiechając.
- Nawet przez sekundę nie przyszło mi to do głowy. Ja nic nie widzę. Zresztą nie ma znaczenia czy masz doskonałe ciało, czy nie. Wojownik to nie tylko kupa mięśni i nic poza tym.
- Ale Zola powiedział...
- Yuki, olej go. Wiesz jaki on jest. Powiedział tak tylko po to, by cię zmotywować do ciężkiej pracy. A ja nadal uważam, że jesteś wspaniałą wojowniczką.
Yuki popatrzyła na niego i widząc w jego oczach wesołe i ciepłe iskierki, rozluźniła się nieco i skierowała po ręcznik do swojej torby.
Po niedługiej chwili razem z Kionem usiedli pod drzewem z manierkami i kanapkami z mięsem. Yuki uspokoiła się w końcu i zamyślona jadła swój lunch. Może faktycznie nieco przytyła w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Jej dotąd niemal idealnie szczupły brzuch nabrał podejrzanej fałdy. Dziewczyna pogładziła go palcami marszcząc czoło, oceniając jak bardzo nabrała ciała, gdy nagle rozległy się kroki na trawie i usłyszała dziewczęce głosy:
- Hej, możemy się przysiąść? - Spytała jedna z dziewczyn.
Yuki tylko wzruszyła ramionami i młode wojowniczki usiadły naprzeciw niej i Kiona, trzymając w rękach swoje kanapki. Kion uniósł nieco brwi zdziwiony ich obecnością. Rzadko się raczej zdarzało, by członkowie grupy treningowej chcieli siedzieć podczas przerwy z Yuki. Może nie była ona aż tak bardzo nie lubiana, ale też i nie popularna. Często się z niej śmiali przez to, że Yuki ma duże zaległości do nadrobienia w treningu, choć parę osób szczerze podziwiało jej talent do łucznictwa i wspinaczki. Ale i tak dziewczyna była traktowana z pewnym dystansem. Czasem odnosił wrażenie, że też ze względu na jej status. Więc teraz z mieszanymi odczuciami popatrzył na dwie koleżanki, które jakby nigdy nic, rozsiadły się na trawie z szerokimi uśmiechami. Ta, która odezwała się wcześniej, miała na imię Tiffany i zwróciła się znowu do Yuki:
- Mam nadzieję, że cię nie uraziliśmy. Nie śmiałyśmy się z ciebie, tylko tak nam się wymsknęło, gdy Zola się wściekał. On zawsze jest taki zabawny, gdy się złości, ale jego uwaga o twoim wyglądzie nie była fajna.
Druga dziewczyna pokiwała głową przytakująco.
- No, ale nie idzie ci za dobrze z biegiem przez przeszkody, co nie? Wiesz, jeśli źle u ciebie z kondycją, to może warto pomyśleć nad dodatkowymi ćwiczeniami...
Yuki zacisnęła usta i nic nie odpowiedziała, ale Kion odezwał się do nich lekko poirytowany:
- Słuchajcie, jeśli przyszłyście tylko po to, by się nabijać z Yuki, to możecie już sobie iść.
Tiffany i jej przyjaciółka spoważniały i rozwarły szeroko oczy zakłopotane.
- Och, nie, nie! Nie chcemy się z niej nabijać! Naprawdę nie o to nam chodziło.
I trąciła łokciem dziewczynę obok, która gorliwie pokiwała znowu głową.
- Wybacz, Yuki. Serio, nie miałam nic złego na myśli. Chciałyśmy tylko trochę ci pomóc.
Kion nadal patrzył na nie podejrzliwie, ale Yuki uśmiechnęła się lekko.
- No dzięki, to miłe. Sama nie wiem dlaczego tak ciężko mi idą te biegi. Może Zola ma rację i odrobinkę przytyłam.
- To nic strasznego, każdej z nas się to zdarza. W zeszłym miesiącu Akiri przytyła i musiała codziennie biegać wokół domu – Powiedziała Tiffany, na co druga z dziewczyn przytaknęła:
- Tak było. Nie łatwo zrzucić oponkę. No chyba, że jesteś w ciąży, to by wtedy wyjaśniało obciążenie i utratę kondycji.
Yuki parsknęła wodą z manierki na te słowa, a obok niej Kion zakrztusił się kawałkiem kanapki. Oboje zarumienili się na twarzy i dziewczyna zamachała rękoma.
- Nie jestem w ciąży! Skąd ten pomysł?? Na pewno nie jestem!
Tiffany i Akiri popatrzyły na siebie z szerokimi uśmiechami.
- Skąd ta pewność? Znacie się od dawna, prawda? - Spytała lekko rozbawiona Tiffany.
- Bo... - Yuki spojrzała na chłopaka jeszcze bardziej czerwona.
- Bo tak jest i pomińmy ten temat – Odparł za nią Kion, nie mniej zaczerwieniony na policzkach niż Yuki.
Dziewczyny roześmiały się szczerze.
- Jesteście zabawni. Chyba rozumiem o co wam chodzi. W takiej sytuacji może faktycznie na razie nie musisz się przejmować konsekwencjami ciąży – Powiedziała Tiffany.
Akiri wciąż chichotała pod nosem, a Yuki i Kion znów popatrzyli na siebie z gorącymi rumieńcami i uśmiechnęli się.
- Tak a propo, jak się poznaliście? - Spytała Akiri, oblizując palce upaprane tłuszczem z kanapki – Byliście wtedy dziećmi, co nie? Tak słyszałam.
Tiffany natychmiast się zainteresowała.
- Właśnie! Uchylcie rąbka tajemnicy! Jesteście najgorętszą parą w wiosce, a nawet niewiele wiemy o waszych pierwszych chwilach znajomości!
Yuki rozluźniła się wdzięczna w duchu za tę zmianę tematu i uśmiechnęła się znowu.
- Och, to długa historia. Wątpię, by starczyło na nią piętnaście minut przerwy.
- No to chociaż opowiedz połowę. Bardzo chcę wiedzieć!
Yuki spojrzała na Kiona, a ten tylko wzruszył ramionami.
- W sumie czemu nie. Ale nie obiecujemy, że pamiętamy wszystkie szczegóły. W końcu to było wiele lat temu.
Obie dziewczyny zbliżyły się do nich z uwagą.
- Nie szkodzi, opowiadajcie! - Zawołała rozpromieniona Tiffany.
Yuki skrzyżowała nogi na trawie w bardziej wygodną pozycję i zaczęła:
- No więc, miałam wtedy jakieś pięć lat. Kion też, bo w końcu jesteśmy w tym samym wieku. Jako że nie było mojej mamy, we wczesnych latach opiekowała się mną niania. Ojciec czasem przychodził, by się ze mną pobawić, jeśli miał czas, lub by powiedzieć dobranoc, ale przez większą część czasu to niania się mną zajmowała. Była dla mnie jak taka ciocia. Cóż, wtedy jeszcze byłam za mała, by zrozumieć dlaczego nie było przy mnie mamy.
Urwała na chwilę i nieco ponurym wzrokiem popatrzyła na swoją niedokończoną kanapkę. Kion dotknął delikatnie ręką jej kolano i posłał ciepły uśmiech. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i zaczerpnęła oddech kontynuując opowieść:
- W każdym razie, to był wyjątkowy dzień, bo w końcu mogłam już opuścić bezpieczną rezydencję i po raz pierwszy pójść do wioski. Byłam bardzo podekscytowana.

                                                                ➵➳➸

- Księżniczko! Nie biegaj, proszę! Zaraz się przewrócisz i znowu zniszczysz sobie sukienkę! - Zawołała Tamari, zajęta pakowaniem do torby paru przydatnych rzeczy do wyjścia na wioskę. Yuki w tym czasie z entuzjazmem biegała po całym domu krzycząc i piszcząc z radości, na co służący śmiali się cicho patrząc na nią.
- Chodźmy już! Chodźmy! Chcę się tam pobawić! Nianiu, chodźmy! - Wołała dziewczynka wciąż biegając dookoła.
- Już idziemy, kochanie, spokojnie. Nigdzie nam się nie spieszy – Uśmiechnęła się kobieta i zarzuciła sobie torbę na ramię. Podeszła do Yuki i wyciągnęła do niej rękę, aby mała ją chwyciła. Dziewczynka złapała jej dłoń i po chwili wyszły z domu.
To był idealny dzień na spacer. Było ciepło, słonecznie, a uliczki jak zawsze tętniły życiem. Gdy tylko wyszli poza teren rezydencji, Yuki podskakiwała w miejscu i patrzyła na wszystko z szerokimi oczami i szeroko otwartymi ustami. No i bez przerwy zasypywała pytaniami swoją opiekunkę, wskazując palcami:
- A co to?
- To studnia, kochanie. Czerpie się z niej wodę.
- A to? Co to jest?
- To wóz do przewożenia dużych i ciężkich rzeczy.
- A to?
- Piekarnia, w której robi się świeży chleb i wypieki.
Yuki wprost nie mogła usiedzieć w miejscu z ekscytacji. Ciągnęła za rękę nianię, by lepiej się przyjrzeć mijanym rzeczom, które dziewczynka zobaczyła pierwszy raz w życiu. Wszystko chciała zobaczyć, dotknąć i powąchać.
W pewnym momencie wyrwała się w końcu niani i z błyszczącymi oczami pobiegła do straganiku, w którym sprzedawano małe, kolorowe stworzonka zamknięte klatkach.
- Och! Jakie śliczne! - Zapiszczała Yuki i wyciągnęła rękę w stronę klatki.
- Księżniczko, ostrożnie! Myszoświnki mogą ugryźć, jeśli je zdenerwujesz – Zawołała Tamari, szybko podbiegając do Yuki. Ta cofnęła rękę, ale nadal wpatrywała się w stworzonka, które chasały po klatce.
- Mogę jednego? Proszę, proszę! - Zapiszczała znowu Yuki łapiąc za dłoń nianię. Kobieta uśmiechnęła się lekko.
- Przykro mi, skarbie, ale one nie są do zabawy. One... Tylko ktoś taki jak Tim może je kupić. Nie mogę ci ich dać. Zrozumiesz jak będziesz duża.
Nie miała serca powiedzieć, że myszoświnki są hodowane na mięso, a nie jako zwierzątka domowe...
- Czyli jak będę już duża i przyjdę z Timem, to on kupi mi świnkę? - Zapytała Yuki patrząc uważnie na nianię.
Kobieta zakłopotała się i już miała odpowiedzieć, gdy nagle rozległ się rozbawiony głos:
- Dzieci są urocze, gdy nie wiedzą tego co dorośli, prawda?
Tamari odwróciła się ujrzała nieco starszą kobietę podchodzącą z papierową torbą na zakupy.
Skłoniła ku niej głowę z szacunkiem, a tymczasem nieznajoma uśmiechnęła się szeroko w stronę Yuki.
- Ach, w końcu mogę poznać małą księżniczkę! Witaj, Yuki!
Dziewczynka zawstydziła tym nagłym zainteresowaniem obcej kobiety i prędko schowała się za spódnicą opiekunki. Ta lekko się uśmiechnęła.
- Nie bój się, kochanie. Chala to dobra znajoma twojego ojca. Należy do Rady Starszych.
- A co to? - Spytała Yuki.
Chala pochyliła się bardziej ku niej, na co Yuki uczepiła się jeszcze mocniej spódnicy niani.
- To taka grupka przyjaciół, którzy pomagają twojemu tatusiowi opiekować się wioską. Na przykład, gdy przyjdą źli ludzie, tatuś może zawołać swoich przyjaciół, aby pomogli mu ich wypędzić. Rozumiesz?
Dziewczynka skinęła głową i znowu się schowała nieśmiało. Chala zaśmiała się.
- Słodka jest. Bardzo podobna do swojej mamy, choć ma po niej tylko oczy. To niesamowite, że w klanie urodziła się taka dziewczynka i to jeszcze w rodzinie królewskiej. Śnieżnobiałe kotołaki są rzadkością. Zdarzają się raz na wiele pokoleń. Możliwe, że Yuki jest jedyna taka w obrębie wszystkich klanów kotów.
Tamari skinęła głową.
- Tak, to bardzo prawdopodobne. Już jej matka była wyjątkowa, to co dopiero córka.
- Gdy dorośnie, nie będzie miała problemu z wyjściem za mąż – Dodała rzeczowo Chala – Jest bardzo urodziwa. Szybko znajdzie partnera.
Przez chwilę obie kobiety rozmawiały na podobne tematy, a Yuki, niewiele rozumiejąc z tych rozmów, wychyliła się zza niani i powiodła wzrokiem po wiosce. W tym samym momencie zauważyli ją inni mieszkańcy wioski i szybkim krokiem podeszli bliżej.
- Czy ja dobrze słyszałam? Przyszła młoda księżniczka?! - Zawołała jakaś kobieta, a zaraz za nią zainteresowali się i inni ludzie.
- Księżniczka Yuki!
- W końcu się zjawiła!
Natychmiast wokół Tamari i Yuki urósł mały tłumek rozradowanych kotołaków, którzy na wieść o tym, że córka księcia Shri Lan przyszła do wioski, koniecznie chcieli poznać Yuki. Pochylali się i patrzyli na nią z zachwytem, wciąż wygłaszając mnóstwo uwag co do jej urody. Dziewczynka spięła się i ścisnęła palcami spódnicę niani zaskoczona tyloma twarzami naraz. Ludzie byli zdecydowanie za blisko. Każdy przepychał się, aby przyjrzeć się małej księżniczce, a ona czuła się coraz bardziej niekomfortowo. Tamari próbowała zainterweniować, ale niewiele to dało.
- Drodzy państwo, spokojnie, Yuki to nie ozdoba na wystawie. Proszę się odsunąć! Bardzo proszę!
Ale nikt jej nie słuchał. Ludzi przybywało, a Yuki zaczynała wpadać w panikę i już nawet chowanie się za opiekunką nie wystarczało. W końcu miała dość. Puściła skraj spódnicy Tamari i uciekła wystraszona z dala od nieprzyjemnego tłumu gapiów, przeciskając się pomiędzy ich nogami. Nim niania zdążyła zareagować, Yuki już wpadła w gąszcz innych mieszkańców wioski biegnąc po prostu przed siebie. Nie słyszała jak Tamari woła za nią próbując ją dogonić. Dopiero po dłuższej chwili wreszcie stanęła i rozglądała się na boki. Z każdej strony docierały do niej różne hałasy, a gęsty tłum ludzi zdawał się nie mieć końca. Gwar połączony z innymi odgłosami, mnóstwo obcych twarzy, dziwne zapachy, oszałamiające kolory... to było dla małej dziewczynki za wiele. Nie wiedziała gdzie jest. Gdy zaczęła wołać Tamari, paru ludzi tylko popatrzyło na nią ze zdziwieniem. W końcu odpychana przez tłum skuliła się pod ścianą jakiegoś budynku i rozpłakała się. Bardzo chciała wrócić do domu. Już wioska przestała ją tak bardzo ciekawić. Chciała tylko wydostać się stąd i wrócić do domu. Dlaczego nagle została sama? Gdzie jest Tamari?? Gdy tak płakała, nagle ktoś do niej zawołał poirytowanym głosem:
- No co tak beczysz? Zgubiłaś się? Ale z ciebie beksa!
Yuki uniosła głowę na chwilę przerywając łkanie i popatrzyła ze zdziwieniem na nieznajomego. A był to chłopiec w tym samym wieku co ona, o niebieskim futrze w czarne wzorki. W ręku niósł wiaderko do połowy wypełnione wodą. Chłopiec patrzył na nią niecierpliwie i podpierając się drugą ręką o biodro.
- No? Powiesz coś? Gdzie mieszkasz? Gdzie twoja mama?
Yuki nie podobało się, że ten chłopiec męczy ją pytaniami, podczas gdy ona czuła się okropnie zagubiona. Znowu zaczęła płakać, aż dostała czkawki. Chłopiec wymownie zasłonił uszy rękoma i zbliżył się bardziej.
- Ej! Przestań już ryczeć! Przecież nic nie zrobiłem!
W końcu westchnął i chwycił ją za rękę.
- Pomogę ci znaleźć mamę, dobra? Tylko nie becz już!
I pociągnął ją mocno idąc przed siebie. Yuki tak to zaskoczyło, że znowu przestała płakać i tylko wlepiła w niego zapłakane oczy zastanawiając się, kim jest ten dziwny chłopak. Ten kierował się przez wioskę oddalając się coraz bardziej od domu Yuki.
Po chwili zatrzymał się i zapytał:
- No więc, poznajesz kogoś? Jak wygląda twoja mama?
Dziewczynka pociągnęła nosem i odparła cicho:
- Nie wiem.
Chłopiec uniósł wysoko brwi.
- Jak to nie wiesz? Nie pamiętasz jak wygląda twoja mama?? Dziwna jesteś.
Yuki spuściła głowę i już miała kolejny raz się rozpłakać, gdy chłopiec od razu szarpnął jej dłoń.
- Dobra, już dobra, szukamy dalej. Tylko nie becz znowu!
Yuki otarła oczy i pozwoliła, by chłopak poprowadził ją dalej. Co chwilę pytał, wskazując palcem na przypadkowe osoby, czy to jest jej mama, ale księżniczka tylko kręciła głową przecząco.
Po długim czasie zatrzymali się na placu targowym i chłopiec usiadł na murku przy małej fontannie. Westchnął głośno:
- Poddaję się. Nie wiem gdzie jeszcze szukać. Ale chyba mama też ciebie szuka, co? - Zwrócił się do dziewczynki – Moja zawsze okropnie się złości, gdy na chwilę się oddalę. Myśli, że zaraz się zgubię.
Yuki popatrzyła na niego, po czym jej wzrok padł na wiaderko, które chłopiec postawił na murku.
- Co tam masz? - Spytała.
Jej towarzysz chwycił wiaderko i ostrożnie je pochylił, żeby Yuki mogła dojrzeć jego zawartość. A tam w wodzie pływały maleńkie rybki o mieniących się srebrnych łuskach. Yuki rozwarła oczy ze zdumienia i jednocześnie z zachwytu.
- Rybki! Skąd je masz?
Chłopiec potrząsną lekko wiaderkiem.
- No złapałem. W rzece. Zanurzasz wiaderko w wodzie, cierpliwie czekasz i hop! Rybki same wpływają do środka!
- Ooo...
- Ale musisz być cicho i stać nieruchomo, inaczej ci uciekną.
Dziewczynka wpatrywała się w rybki z błyszczącymi oczami. Wyglądały jak małe, żywe klejnociki. Z kolei chłopiec przyglądał się jej coraz bardziej ciekawy, kim jest ta dziwna, białowłosa dziewczynka. Nigdy przedtem jej nie widział, a i ona zachowywała się, jakby pierwszy raz była w wiosce. W końcu wpadł na pewien pomysł.
- Chcesz zobaczyć jak się je łapie? - Spytał.
Yuki oderwała oczy od rybek i potrząsnęła głową.
- Tak, tak! Pokaż!
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- To chodź. Trzymaj się blisko mnie, bo znowu się zgubisz.
Oboje ześlizgnęli się z murka i młody kotołak skierował się teraz w inną stronę, na obrzeża wioski, gdzie później kawałek dalej płynęła rzeka. Yuki myślała już tylko o tym, by zobaczyć więcej ślicznych rybek i błyskawicznie zapomniała już o tym, że dopiero co się zgubiła, a jej niania szuka ją po całej wiosce zrozpaczona.
Po paru minutach dzieci doszły do rzeki i chłopiec zatrzymał się na jej brzegu. Yuki popatrzyła na wodę. Rzecz jasna, była tu pierwszy raz. Rzeka płynęła spokojnie wąskim korytem, a woda była czysta i przejrzysta. Dziewczynka widziała mnóstwo kamieni i wodnych roślin, a brzeg obrośnięty był jeszcze trawą i kłosami. Chłopiec kucnął tuż na skraju i wskazał palcem:
- Widzisz je? Tu są te rybki.
Yuki również kucnęła i wytężyła wzrok. Po chwili dojrzała maleńkie, srebrne rybki pływające gromadnie przy płyciźnie.
- Ooo, śliczne! - Zawołała zachwycona – I co teraz?
Chłopiec wyprostował się i uniósł wiaderko.
- Wchodzisz do wody i zanurzasz wiaderko, o tak:
Wszedł do rzeki, nie przejmując się mokrymi butami i spodenkami, i zanurzył wiaderko. Rybki, które wcześniej załapał, natychmiast wypłynęły z powrotem.
- Och, zapomniałem. Uciekły mi – Powiedział z irytacją – Ale złapię nowe.
- Ja też chcę! Ja też! - Zawołała znowu Yuki.
- No to chodź tutaj. Rybki nie wyjdą do ciebie na brzeg.
Yuki zawahała się chwilę, po czym zdjęła swoje sandałki i pomału wkroczyła do wody. W pierwszym odruchu wzdrygnęła się, gdy poczuła zimno, ale śmielej podeszła do kolegi, nie zwracając uwagi na to, że jej sukienka od razu zanurzyła się w miarę jak brodziła.
- Patrz – Powiedział chłopiec i przytrzymał wiaderko pod wodą, jednocześnie zanurzając ręce aż po łokcie. Rybki krążyły dookoła, ale łatwo się płoszyły i nie chciały podpłynąć bliżej. Chłopiec cierpliwie trzymał wiaderko i w końcu parę ryb ostrożnie podpłynęło na jego skraj. W tym momencie chłopak szybko uniósł swoją zabawkę do góry wynurzając ręce.
- Och, złapały się tylko dwie – Stwierdził rozczarowany patrząc do wnętrza wiaderka. Yuki wyciągała szyję i zapiszczała z radości:
- Jejku! O jejku! Złapałeś je!
- Ale tylko dwie. Głupie ryby – Odparł chłopiec, lekko zarumieniony na twarzy.
- Ja też chcę! Mogę złapać rybki? - Spytała Yuki.
- Dobra. Ale to nie jest łatwe.
Podał jej wiaderko i Yuki cała podekscytowana zrobiła parę kroków do przodu, po czym zanurzyła wiaderko tak jak wcześniej zrobił to chłopak. Chwilę poczekała i szybko wynurzyła ręce. Ale rybki pouciekały. Dziewczynka posmutniała.
- Musisz poczekać aż jakaś wpłynie do środka. I nie ruszaj się. Jesteś za głośna – Wyjaśnił jej chłopczyk.
Yuki kilka razy próbowała złapać jakąś rybkę, ale za każdym razem uciekały spłoszone. Dziewczynka nie potrafiła ustać w miejscu dłużej niż kilka sekund i ciągle niecierpliwie dreptała w wodzie albo za szybko wynurzała wiaderko.
W końcu się zdenerwowała i zaczęła krzyczeć:
- Nie uciekajcie rybki! Chodźcie tu!
- Ej! Tak nie złapiesz rybek! Uspokój się! - Zawołał do niej chłopak.
Ale Yuki jeszcze bardziej się rozzłościła i zaczęła gonić stworzonka biegnąc po mulistym dnie. Nagle potknęła się o tkwiący w ziemi kamień i z krzykiem przewróciła się prosto w wodę. Wiaderko plusnęło obok na dobre kończąc łowy rybek. Na szczęście wciąż brzeg był dość płytki, więc Yuki zdołała stanąć na nogi, ale była teraz całkowicie przemoczona.
- Hej! Nic ci nie jest?! - Krzyknął do niej chłopiec.
Yuki popatrzyła na swoje mokre futerko i cieknącą od wody sukienkę i w końcu rozpłakała się głośno. Chłopak zakłopotał się i westchnął cicho.
- Rany, ale z ciebie niezdara. Ej, no nie becz znowu.
Podszedł do niej i złapał ją za nadgarstek ciągnąc z powrotem na suchy brzeg. Dziewczynka płakała tak głośno, że na nic zdały się próby uspokojenia jej przez młodego kotołaka. Gdy już zaczął zastanawiać się co ma z tym zrobić, nagle rozległ się jakiś męski głos:
- Tu są! Nad rzeką! Tutaj!!
Chłopiec odwrócił się i zobaczył, że niedaleko stoi jakiś mężczyzna, który wskazywał na nich palcem i wołając coś za siebie. Po chwili do niego dołączyło jeszcze paru innych ludzi, w tym dwie kobiety biegnące na przodzie. Miały wystraszone i pełne zaskoczenia twarze. Pierwsza z nich, o czarnych włosach związanych w kok, podbiegła szybko patrząc na płaczącą wciąż Yuki.
- Yuki!! Na wielkich przodków, znalazłaś się! Och, tak się martwiłam!
Dziewczynka rozwarła oczy na jej widok i łkając rzuciła się niani na szyję.
- Nianiu! Myślałam, że zapomniałaś o mnie!
- Skarbie, nigdy bym nie zapomniała o tobie! Szukałam cię po całej wiosce! Tak się cieszę, że jesteś cała i zdrowa! Ale dlaczego jesteś taka mokra? Moja mała!
Yuki szlochała w jej ramionach przytulając się mocno, a Tamari z łzami w oczach obejmowała ją z troską. Druga z kobiet cała kipiała z wściekłości i krzyknęła do chłopca, który wciąż patrzył na te zbiorowisko ze zdumieniem:
- Kion!! Coś ty sobie myślał, do cholery?! Co ty tu robisz? Dlaczego ją przyprowadziłeś aż nad rzekę?! Spuścić cię z oczu nie mogę! Miałeś na mnie czekać przy straganie, a tymczasem szwendasz się po wiosce i w dodatku wciągnąłeś w to wszystko te dziecko! Masz pojęcie kim ona jest? To sama księżniczka!
Kion rozwarł oczy jeszcze szerzej i osłupiał patrząc to na wściekłą mamę, to na płaczącą Yuki.
- Co?? To księżniczka? Ja... ja nie wiedziałem!
Kobieta warknęła robiąc krok bliżej:
- Jasne, że nie wiedziałeś, bo zamiast poczekać na mnie, to ciągniesz ją nad rzekę! Na wielkich przodków, przecież coś mogło wam się stać! A może już się stało, skoro księżniczka jest cała w wodzie?! Co się z tobą dzieje?!
Chwyciła go mocno za rękę, na co chłopiec był teraz poważnie wystraszony wściekłością matki.
- Poczekaj aż ojciec wróci do domu! Tak ci przetrzepie skórę, że odechce ci się tych wygłupów. Nie mówiąc już o tym, że jak Jego Wysokość dowie się co się stało jego córce, kara, jaką dostaniesz od ojca będzie niczym!
Kion przeraził się na te słowa i krzyknął piskliwie:
- Ale... to nie moja wina! Ja tylko pokazałem jej jak się łapie rybki! Nie zrobiłem nic złego! Ta dziewczynka płakała jak ją znalazłem, więc pomyślałem, że spodoba jej się nad rzeką! A potem tylko się przewróciła i próbowałem ją uspokoić, a rybki uciekły i nie udało nam się ich złapać, chciałem się tylko pobawić... - Tłumaczył się, po czym i on teraz wybuchnął płaczem.
Jego mama szarpnęła go mocniej za rękę nie przejmując się płaczem i już miała dalej go strofować, gdy wtrąciła się Tamari:
- Spokojnie, droga pani, jestem pewna, że pani syn chciał dobrze. Najważniejsze, że dzieciom nic się nie stało poważnego i się odnalazły.
Kobieta popatrzyła na nią.
- Ale książę...
Tamari uśmiechnęła się.
- Pogadam z nim i wyjaśnię wszystko. Na pewno będzie wyrozumiały. To dobry kotołak. Proszę się nie martwić. To bardzo miłe, że pani syn chciał pomóc Yuki i dodać jej otuchy. To świadczy o jego dobrym serduszku. Proszę nie być dla niego zbyt surową.
Kobieta westchnęła ciężko i w końcu nieco się uspokoiła. Ale i tak spojrzała z gniewem na Kiona, który wciąż płakał.
- Doprawdy, i co ja mam z tobą zrobić? Masz szczęście, że opiekunka księżniczki jest taka wyrozumiała. Pogadamy jeszcze o tym, gdy ojciec wróci.
I chwyciła chłopca za rękę. W tym samym momencie Yuki przestała obejmować nianię i odsunęła się ocierając oczy z łez. Spojrzała na Kiona i podeszła do niego. Kion również na nią spojrzał i stanął w miejscu. Dziewczynka chwilę wpatrywała się w niego, po czym uniosła dłoń i zdjęła z włosów jedną ze swoich spinek w kształcie różowego kwiatka. Wyciągnęła rękę ze spinką w stronę Kiona, który aż przestał płakać na ten widok. Yuki miała poważną minę mówiącą, że ma wziąć spinkę, więc chwycił ją i spojrzał znowu na dziewczynkę z szerokimi oczami. Ta uśmiechnęła się lekko nic nie mówiąc, po czym podbiegła do niani, która również się uśmiechała rozumiejąc gest Yuki, i chwyciła ją za rękę. Kion długo jeszcze patrzył za nimi oniemiały, ściskając w rękach spinkę i w końcu ponaglany przez mamę skierował się wraz z nią do domu. Jedynie metalowe wiaderko, upuszczone przez Yuki, wciąż unosiło się na wodzie łagodnie dryfując wraz z nurtem. 

                                                                ➵➳➸

- Jeśli chodzi o mojego ojca, jak niania powiedziała, nie był zły i cieszył się, że nie stało mi się nic złego. Kion nie dostał od niego żadnej kary, ani nawet reprymendy. Zrozumiał, że Kion chciał mnie po prostu pocieszyć – Dodała Yuki kończąc opowieść – W końcu to moja wina, że uciekłam, a biedna niania szukała mnie po całej wiosce, aż trafiła na mamę Kiona, która też go szukała.
Kion uśmiechnął się lekko.
- Ale w domu nie uniknąłem kary za ten „numer". Lania od ojca może nie dostałem, ale miałem szlaban na wyjścia nad rzekę przez prawie miesiąc. Mama długo była na mnie zła.
Yuki zachichotała lekko.
Tiffany i Akiri patrzyły na nich rozmarzone i obie westchnęły czując ściskające emocje w gardle.
- To takie piękne... Ale ta spinka... Wiecie, mam wrażenie, że to nie był tylko podarek – Powiedziała Tiffany, na co jej przyjaciółka skinęła głową.
- Dokładnie. To wasz symbol. Symbol początku wielkiej przyjaźni.
Yuki spojrzała z uśmiechem na Kiona, który również się uśmiechnął.
- W sumie coś w tym jest – Odparła dziewczyna czując lekkie rumieńce – To było wtedy takie podziękowanie. Zrobiło mi się go żal, że mama tak na niego krzyczała. No i potem rzeczywiście zaprzyjaźniliśmy się. Zaczęliśmy się razem bawić, tym razem już pod czujnym okiem mojej niani, potem, jak zrobiliśmy się już starsi, mogliśmy sami chodzić po wiosce i nad rzekę i tak to się rozwijało.
- A ja nauczyłem się wędkować, więc nie łapaliśmy już rybek do wiaderka – Dodał Kion – I uważałem by tym razem nie wpadła już do wody.
Yuki zachichotała i klepnęła go pięścią w ramię dla żartu.
Tiffany uśmiechnęła się szeroko.
- Was to jednak połączyło przeznaczenie. Tak wielka przyjaźń nie zdarza się często. A potem po latach zostaliście parą. To naprawdę piękna historia.
Akiri skinęła głową.
- Też tak bym chciała, ale ja mam pecha do facetów. Wszędzie same dupki. Nie jestem ani piękna, ani nie urodziłam się z królewską krwią.
Yuki uśmiechnęła się do nich szczerze.
- Wygląd czy status nie jest najważniejszy. Na pewno i wy znajdziecie w końcu chłopaków.
Dziewczyny rozpromieniły się nieco na te słowa. W tym momencie rozległ się rozgniewany głos, aż wszyscy podskoczyli:
- A co to za tajne kółeczko?! Przerwa trwała piętnaście minut, a nie pół godziny! Czekam na was zresztą grupy, która już dawno odpoczęła, a tu widzę rozmowy w najlepsze! To nie piknik, panienki!
Zola powiódł po nich groźne spojrzenie. Kion zaczerwienił się aż po same uszy, a Yuki i pozostałe dziewczyny roześmiały się.
Wszyscy wstali i pomału powlekli się z powrotem na plac. Yuki schowała ręcznik do torby i krzywiąc nos stwierdziła, że nadal ma mokre ciuchy. Dobrze, że była ciepła pogoda. Kątem oka zauważyła, że Kion przygląda się jej z szerokim uśmiechem.
- Co tak się szczerzysz? - Zadrwiła dziewczyna.
- A nic. Po prostu ta rozmowa nasunęła wiele wspomnień. I wtedy też byłaś tak samo przemoczona jak teraz – Zachichotał lekko – Wiesz, urocza byłaś jako dziecko.
Yuki uśmiechnęła się szerzej.
- Szczególnie wtedy, gdy ciągle beczałam, co?
Kion roześmiał się.
- E tam. Byliśmy tylko dziećmi. A dzieciak zawsze mówi coś głupiego. Kto wie czy ja nie byłem większą beksą niż ty.
Dziewczyna zaśmiała się chwytając torbę.
- Akurat. Na pewno ja.
Gdy szli, dodała jeszcze:
- Ale naprawdę coś jest na rzeczy z tego, co mówiły dziewczyny.
- Z tą spinką?
Yuki skinęła głową z uśmiechem.
- Początek wielkiej przyjaźni. Teraz jak to powiedziały, faktycznie tak właśnie było. Kto by pomyślał.
- Masz rację. Cieszyłem się, że nadal chcesz się ze mną bawić – Odparł Kion – To było dla mnie wyjątkowe.
- Dla mnie też.
Raz jeszcze uśmiechnęli się do siebie i prędko dołączyli do uczniów oraz zniecierpliwionego Zoli.
Yuki jeszcze przez dłuższy czas wspominała tamten dzień, gdy poznała Kiona. Najbardziej wyjątkowy dzień jej dzieciństwa.


                                                                     🐱

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro