1. Gandalfowa uczennica [5/5]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie możesz tego zrobić.

Twarz jasnowłosego elfa nie wyrażała żadnych emocji, ale zdradzały go oczy. Bał się, bał się decyzji, którą właśnie podjęła.

- Muszę to zrobić, nie ma innej rady. Zbyt wiele już poświęciłam. Śródziemie to mój dom, ale nie ma tu już dla mnie miejsca.

- Nie, na pewno jest inne wyjście... Musi być! - Jak bardzo musiało mu na niej zależeć, że pozwolił sobie na okazanie tak wielu emocji?

Ona jednak była niewzruszona.

- To jedyne, co mogę zrobić. Nie mam już niczego. Ja gasnę, wiesz o tym. - Spojrzała wprost w jasnoniebieskie oczy stojącego naprzeciw niej elfa. - Nikt nie da rady tego powstrzymać. Zresztą nie sądzę, by ktokolwiek, prócz ciebie, chciał.

- Ale...

- Jeszcze się kiedyś spotkamy. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale zadbam o to. Zaufaj mi. - Złożyła na jego czole troskliwy pocałunek, po czym odwróciła się i odeszła w ciemność.

Linos obudziła się gwałtownie, gdy pierwsze promienie słońca padły na jej twarz. Zerknęła na światło przebijające się przez liście drzew i pokręciła głową. Był już późny poranek, powinna być w drodze już od godziny.

To był kolejny dzień jej podróży, ale jeżeli chciała zobaczyć dziś bramy Rivendell, musiała się pośpieszyć. Pośpiesznie osiodłała i objuczyła Siwka, który wydawał się już zmęczony tą podróżą.

- Już niedaleko, mały - zapewniła go i zachęciła do ruszenia ścieżką, z której zeszła ostatniej nocy, by znaleźć miejsce na spoczynek.

Droga była prosta, Linos mogła więc pozwolić swobodnie biec swoim myślom. Nie powinna tak trwonić czasu, w końcu ten nie podlega żadnej sile, nawet magii. Może być wspaniałym sprzymierzeńcem, ale równie potężnym wrogiem. Tego nauczył ją Gandalf, by Linos wreszcie pojęła, dlaczego punktualność jest dla czarodzieja tak ważną cechą. Mimo iż sam często żonglował tym pojęciem, jak mu się podobało.

- Czarodziej nigdy się nie spóźnia, zawsze jest na czas - powiedział jej kiedyś z uśmiechem, gdy wytknęła mu, że musiała na niego czekać.

Tym razem to on obiecał na nią czekać, a Linos śpieszno było go zobaczyć. Nic więc dziwnego, że zdenerwowała ją ta niespodziewana zwłoka. Zwłaszcza, że jej powód był iście intrygujący.
Dziewczyna nie mogła przypomnieć sobie twarzy elfa ze snu. Była niemal pewna, że nigdy go nie spotkała. Być może nie powinna przywiązywać takiej wagi do zwykłego snu, jednak Gandalf nauczył ją, że nie ma rzeczy mało istotnych. Po prostu nie dane nam jest odkryć ich znaczenie.
Treść rozmowy ze snu, brzmiała tajemniczo, nawet bardzo tajemniczo, lecz Linos niewiele potrafiła z niej wywnioskować, zwłaszcza, że szczegóły snu zacierały się już w jej pamięci. W końcu dała sobie spokój z próbami rozwiązania zagadki - jeżeli ten sen faktycznie miał jakieś znaczenie, dowie się o tym w swoim czasie.

Bo wszystko ma swój czas i miejsce.

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, gdy wstąpiła na tereny lasu Rivendell. Niemal fizycznie odczuła tę zmianę, wyczulona na atmosferę panującą w otoczeniu elfów.

Nie łudziła się, że pozostała nie zauważona, dlatego nie dziwiła się, gdy nagle niczym spod ziemi pojawił się przed nią elf o ostrych rysach.

- Czego szukasz w lesie Rivendell, pani, w domu Elronda? - zapytał, zagradzając jej drogę.

- Przybyłam na spotkanie z czarodziejem, poinformował mnie, że będzie mnie tu oczekiwać - odpowiedziała zgodnie z prawdą.

Najwidoczniej mieszkańcy lasu zostali uprzedzeni o jej przybyciu, gdyż elf skinął jedynie krótko głową i pozwolił jej jechać dalej. Za towarzystwo miała teraz jednak dwóch innych elfów, którzy podążali u jej boków na siwych, smukłych koniach.

- Jak cię zwą, pani? - zainteresował się jeden z nich, gdy gasnącym świetle dnia zamajaczyła się przed nimi brama do elfickiego miasta.

Dziewczyna przeniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się krótko.

- Jestem Linos, gandalfowa uczennica - odparła, dopiero po chwili uświadamiając sobie, jak wielką dumą napełnia ją ten tytuł.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro