1. Gandalfowa uczennica [1/5]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, gdy Linos nieśpiesznie sprzątała po kolejnej samotnej kolacji. Obserwowała je, jak chowa się za horyzontem, zmywając naczynia i wycierając je następnie lnianą ścierką. Westchnęła cichutko, gdy uświadomiła sobie, że czeka już tak od kilkunastu miesięcy.

Czarodziej wyjechał. I od bardzo dawna nie dawał znaku życia. Linos nie była pewna, czy to, co czuje, to bardziej obawa, że wplątał się w coś nieprzyjemnego i wpadł w kłopoty, czy złość, że zostawił ją ponownie samą. I to na dłużej, niż zwykle. O wiele dłużej.

Przecież dobrze wiedział, że nie znosi bezczynności.

Spojrzała raz jeszcze przez okno, gdy w ostatnich purpurowych promieniach słońca dostrzegła niewielki punkt migoczący na horyzoncie. Zmrużyła oczy, próbując się lepiej mu przyjrzeć, jednak był wciąż za daleko. Sięgnęła do wisiorka spoczywającego na jej dekolcie i ścisnęła go mocno w dłoni, mamrocząc pod nosem tylko sobie znane słowa. Otworzyła szerzej oczy, gdy uświadomiła sobie, na co właśnie patrzy.

Kilka minut później na parapecie kuchennego okna, które Linos otworzyła szeroko wylądowała sporych rozmiarów sowa; po wzorze jej piór dziewczyna poznała, że przybyła w Gór Mglistych. Podała jej odrobinę mieszaniny owoców, orzechów i suszonego mięsa, którym zwykł karmić je czarodziej, gdy posługiwał się nimi, by przesyłać wieści. Czynił to bardzo rzadko, bo sowy były kapryśnymi posłańcami.

- Co on robi w Górach Mglistych...? - mruknęła pod nosem, wyciągając spomiędzy piór sowy kawałek pergaminu. Z radością powitała pochyłe pismo Gandalfa, a gdy przeczytała treść wiadomości, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

Zaledwie kilka słów skreślonych przez czarodzieja wystarczyło, by dziewczyna natychmiast wybaczyła mu miesiące milczenia.

Rivendell, w dniu pełni księżyca. Śpiesz się, Linos.

Pogładziła machinalnie sowę po piórach, na co ta odwzajemniła się pełnym urażenia dziobnięciem. Linos cofnęła rękę, która zaczęła lekko krwawić i rozejrzała się w poszukiwaniu czegoś, czym mogłaby zatamować krwawienie. W tym czasie sowa skończyła posiłek i z cichym łopotem odleciała w noc, zostawiając po sobie tylko kilka puchatych piór i biały kleks ekskrementów.

- Nienawidzę sów - mruknęła gniewnie Linos, owijając rękę ścierką do naczyń. - Musisz mieć dobry powód, Gandalfie, by je do mnie wysyłać.

Raz jeszcze spojrzała na wiadomość, wycierając blat. Jej lakoniczność wcale jej nie zdziwiła, zerknęła jedynie na niebo, by sprawdzić, jak wiele ma czasu na dotarcie do królestwa elfów.-

 To się akurat dobrze składa - westchnęła, wycierając po raz ostatni ręce o fartuch i poszła przygotować się do drogi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro