2. Spotkania w Rivendell [2/5]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Tak sądziłem, że cię tutaj znajdę, moja droga.

- Jestem aż tak przewidywalna? - Linos oderwała wzrok od czytanej właśnie księgi i podniosła się powoli z ławki. Podeszła do czarodzieja stojącego nieopodal, tuż nad brzegiem sadzawki.

- Nie jesteś przewidywalna, moja droga Linos. - Uśmiechnął się do niej ciepło znad długiej, białej brody. - Znam cię po prostu zbyt długo, bym mógł się pomylić co do miejsca, w którym będziesz szukać odosobnienia, by uciec przed domniemaną nieprzychylnością tutejszych mieszkańców.

- Wiesz zatem dobrze, jak wielką ochotę mam teraz wepchnąć cię do tej sadzawki - odparła, zaplatając ręce na piersi. - Trzynaście miesięcy. Trzynaście miesięcy, Gandalfie!

- Wiele się działo, Linos. Usiądźmy, wyjaśnię ci wszystko - odpowiedział polubownie.

- Wszystko? - Uniosła do góry brwi, ale posłusznie usiadła z powrotem na ławce. - To do ciebie niepodobne odkrywać w jednej chwili wszystkie swoje sekrety.

- Wyjaśnię ci wszystko, co powinnaś na ten moment wiedzieć - uściślił czarodziej, uśmiechając się lekko pod wąsem.

Linos westchnęła. Miała ogromną ochotę zawołać, że nie jest już małym dzieckiem, ale to byłoby zupełnie nietrafione spostrzeżenie. Wobec wiedzy i doświadczenia Gandalfa była bardziej nieporadna niż niemowlę.

- Spotkałam tutaj Randila - powiedziała zamiast tego. - Wspomniał coś o jakiejś... naradzie. - Spojrzała z ukosa na czarodzieja. - Czy twoje "wszystko" obejmuje choć w niewielkim stopniu ową naradę?

- Owszem. - Czarodziej skinął głową. - Wiem, że nie było mnie bardzo długo, ale zatrzymały mnie ważne sprawy. Zło rośnie w siłę, czai się tuż za bezpiecznymi granicami znanego nam świata. Robię wszystko, by temu zapobiec, ale nie poradzę sobie z tym sam. Dlatego właśnie zaproponowałem Elrondowi zwołanie tej narady - wyjaśnił, a Linos skinęła głową, chłonąc jego słowa jak gąbka. Deponowała te informacje gdzieś w swoim umyśle, wiedząc, że później, na spokojnie, będzie mogła połączyć je z innymi i stworzyć szerszy i jaśniejszy obraz sytuacji.

Od lat przyzwyczajona była budować wizję otaczającego ją świata ze strzępów podawanych jej przez Gandalfa. Czarodziej nie szczędził jej wiedzy, jednak przekazywał ją jej w częściach, które jej samej wydawały się o wiele zbyt skromne. Może jednak dobrze wiedział, co czyni? Może zbyt wielka wiedza byłaby dla niej zagrożeniem?

- Kto został zaproszony? - spytała krótko.

- Elfowie z północy i południa, krasnoludy, ludzie z czterech stron świata, moja skromna osoba wraz z wierną uczennicą. - Skinął głową w jej kierunku. - A, no i oczywiście najmniejsi, lecz jakże znamienici goście - hobbici!

- Hobbici? - powtórzyła zaskoczona. - Te spokojne, wiodące sielskie życie istoty z Shire, które czasami odwiedzasz? - upewniła się, gryząc się w język, by nie dodać "i nie zabierasz mnie ze sobą?".

- Owszem, a na dodatek bardzo żarłoczne - zaśmiał się głośno Gandalf, aż zatrzęsła mu się broda.- Powinni niedługo tu przybyć, pojechałem przodem, zostawiając ich w dobrych rękach. A teraz, Linos...

- A teraz odpowiesz mi jeszcze na kilka pytań - przerwała mu stanowczo. - Obiecałeś mi to przed wyjazdem! - przypomniała mu.

- Bardzo bym chciał, moja droga Linos, ale nie mam dla ciebie dobrej odpowiedzi - westchnął czarodziej. - Wiem, że trapi cię to i dręczą cię pytania, których jest bez liku, ale nie wiem wiele ponad to, co już ci powiedziałem. Ta legenda, którą wówczas przeczytałaś... to prawdopodobnie tylko legenda. Nie wiem nawet, czy naprawdę pochodzisz zza morza.

Linos zagryzła wargę i odwróciła wzrok w kierunku sadzawki. Od wielu lat dręczyło ją pytanie o to kim jest, skąd pochodzi. Szukała odpowiedzi, czy to z Gandalfem, czy to na własną rękę, jednak bezskutecznie. Ostatecznie dwa lata wcześniej wpadła na pewien ślad. Nie był jasny, czarodziej obiecał go sprawdzić... po czym przepadł na wiele, wiele miesięcy.

Ślad prowadził za morze. A życie Linos od dawien dawna związane było z tą wielką wodą. W końcu imię, które nadał jej Gandalf - Son Il, w języku, którego nazwy nawet nie podejmowała się zapamiętać - oznaczało "córa morza". W końcu została wyłowiona z morza przez rybaków, którzy oddali cudownie ocalałe dziecko czarodziejowi. A ten z kolei - na kilka lat oddał ją na wychowanie elfom z północy, nim ponownie trafiła pod jego dach.

I tak zaczęła się ich wspólna przygoda.

- Linos, nie jest ważne, skąd pochodzisz. Skup się na tym, kim jesteś. I kim możesz się stać. - Czarodziej wyrwał ją z zamyślenia, a ona kiwnęła głową.

- Fakt, nie ma sensu roztrząsać przeszłości. Zwłaszcza teraz, gdy czekają nas mroczne i ciężkie czasy... prawda? - spytała domyślnie.

- Nie sposób uciec przed tą prawdą, moją droga, nie sposób - westchnął Gandalf. - Będę potrzebował twojej pomocy i to już wkrótce. Hobbici...

W tym momencie w całym ogrodzie, a nawet w całej dolinie Rivendell rozbrzmiał gong. Linos poderwała głowę, marszcząc mocno brwi.

- Alarm? Co się stało?

Mina czarodzieja nie wróżyła nic dobrego.

- Zdaje się, że właśnie zaczynają się spełniać moje najgorsze obawy... Idź odpocząć, Linos. Będziesz mi potem bardzo potrzebna. - Głos Gandalfa był bardzo, bardzo zmęczony. Dlatego też kobieta bez protestu podniosła się z ławki i oddaliła w kierunku wyznaczonej jej komnaty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro